niedziela, 26 kwietnia 2020

Rozdział 59

Gdy pojawili się z powrotem w Robespierre Manoir, pozostali widząc ich lekko blade twarze od razu zajęli ich rozmową. Szybko przeszli do drugiego celu tej podróży. Biblioteka zrobiła bardzo duże wrażenie, w szczególności na Hermionie.
- Granger jesteś w siódmym niebie? – zapytał złośliwie Draco.
- A żebyś wiedział, Malfoy – prychnęła Gryfonka nie zwracając na niego zupełnie uwagi.
- Spokój dzieci – zaśmiała się Nicole do Malfoya. – Większość jest po francusku i na większość nie będzie działać zaklęcie tłumaczące – dopowiedziała widząc, że Hermiona chce się wtrącić i zapewne zaproponować właśnie użycie tego zaklęcia. – Ale jest też sporo angielskich ksiąg, które mogą się przydać. Proponuję, aby ci co umieją francuski zajęli się księgami w tym języku. – W odpowiedzi ujrzała kiwnięcia całej trójki Malfoy’ów, Vanessy, Hermiony, Lily oraz Laury, która również się tu pojawiła. – Młoda, to chyba nie jest dla ciebie odpowiednia lektura – zaczęła powątpiewająco Nicole.
- Przestań, przecież czytać umiem. I o dziwo czytam ze zrozumieniem – zażartowała. – Chociaż tak się przydam.
- Niech ci będzie.
Tak więc wzięli się za przeglądanie ksiąg. Wiele z nich było naprawdę starych, więc każdy z szacunkiem się nimi obchodził. Spędzili tak czas do obiadu, na który zaprosiła ich madame Fabienne. Po obiedzie ponownie wrócili do biblioteki. Po paru godzinach intensywnej pracy większość z nich już miała dość. W zasadzie tylko Hermiona, Lily i Narcyza jeszcze czytały przy czym jedynie panna Granger nadal była tym zafascynowana. Reszta albo kimała w wygodnych fotelach, albo wymieniali między sobą uwagi o tym czego się dzisiaj dowiedzieli, albo po prostu plotkowali, co dotyczyło głównie młodych dziewczyn. Trzy ślizgonki razem z Ginny ułożyły się wygodnie na fotelach przy kominku i gadały na mało znaczące tematy. Rudowłosa wyglądała jakby było coś czego bardzo chciała się dowiedzieć, ale nie wiedziała jak zapytać. Wreszcie jednak nie mogąc poskromić swojej ciekawości zapytała:
- Nicole, a właściwie czemu Damien tak się zachowuje? Znaliście się z Beauxbatons? – Wszyscy oderwali się od swoich zajęć, byli ciekawi co doprowadziło do tego, że teraz odprawiali takie przedstawienia. Draco wyrwał się z drzemki jak tylko usłyszał to imię. Jednak jego twarz bardzo szybko przybrała maskę obojętności. Nicole oraz Camile i Vanessa, które znały historię ich znajomości zaśmiały się głośno.
- No tak. On jest teraz na 6 roku w Beauxbatons. Jak się tam uczyłyśmy byliśmy na jednym roku – zaczęła Nicole. – On zawsze plątał się wkoło wszystkich dziewczyn, z czego większość była zadowolona. Na czwartym roku… - szybko przerwała jej Camile.
- O nie ty omijasz połowę historii. Ja opowiem  - zaśmiała się wrednie, a Vanessa zdecydowanie jej przytaknęła. – Od pierwszego roku ganiał za naszą Niki.
- Nie przesadzaj! – Nicole próbowała opanować blondynkę.
- Niki dobrze wiesz, że ona nie przesadza – zaśmiała się panna Snape.
- No właśnie! A teraz siedź cicho i nie przerywaj gdy ja mówię – nakazała Camile. – Podrywał ją od samego początku, chociaż w sumie sama nie wiem czym cię chciał przyciągnąć w wieku 11 lat – uznała z sarkazmem.
- Krwią wili! – wykrzyknęła już teraz rozbawiona Nicole. Chwilę później śmiały się na cały głos przypominając sobie co się działo 6 lat temu, gdy jeszcze razem uczyły się w Beauxbatons. Jedynie chłopcy nie uznali tego za zabawne, ale to pewnie dlatego, że Damien nadal miał w zwyczaju kręcić się wokół wszystkich dziewczyn, co ich niezmiernie wkurzało.
- Ej pamiętasz co on ci powiedział wtedy na uczcie? – zapytała głośno rozbawiona i rozemocjonowana Vanessa.
- Pamiętam, Vane. Niestety pamiętam. – Nicole parsknęła śmiechem. – Czekaj, czekaj jak to było – próbowała sobie przypomnieć. – Mon amour* to twój szczęśliwy dzień. Powinnaś go wielbić jako dzień twojego największego szczęścia. Jestem w jednej czwartej wilą. – Teraz już Nicole gdy sobie to przypomniała nie mogła opanować śmiechu. – Wyobraźcie sobie jedenastolatka gadającego takie rzeczy – śmiała się dalej.
- A wiecie co odpowiedziała mu Niki? – Camile przerwała, gdyż nie mogła powstrzymać się od śmiechu. – Powtórz to jak już uda ci się przerosnąć stół, może wtedy zrobi to na mnie wrażenie. I odwróciła się od niego.
- No co on był niższy prawię o głowę ode mnie a ja jakoś szczególnie wysoka nie byłam jak miałam 11 lat – śmiała się Nicole. Teraz wszyscy wybuchnęli wesołym śmiechem. Takie rozluźnienie było im potrzebne.
- W każdym razie Damien nie poprzestał na podrywaniu jej przez kolejne cztery lata – Potterówna miała nadzieje, że Camile odpuści resztę historii, ale tak się nie stało. – Więc na czwartym roku rozpowiedział wszystkim, że Nicol najpierw się z nim umówiła, a potem odrzuciła go dla jakiegoś chłopaka z szóstego roku. Całość oczywiście była fejkiem, ale Damien osiągnął to co chciał, bo wszystkie laski go pocieszyć, a on korzystał.
- Serio? Przecież to było chamskie – zdziwiła się Ginny.
- Przestań wtedy akurat miałam inne sprawy na głowie, więc nawet się nie przejęłam. – A oni zrozumieli wiedząc co stało się na jej czwartym roku.
- A czemu Fleur tak cię nie lubi? – Ginny nadal była ciekawa.
- A bo jak wróciła z Hogwartu po Turnieju Trójmagicznym to ten idiota sprzedał jej tą samą historyjkę, a ona oczywiście uwierzyła. Nigdy jakoś za sobą nie przepadałyśmy, ale od tamtej pory byłam tą co skrzywdziła jej biednego braciszka – Nicole wzruszyła ramionami nie przejmując się tym. Ci ludzie nic dla niej nie znaczyli, żeby miała to brać do siebie. – Jak widać jeszcze jej nie przeszło – zaśmiała się. – Dzisiaj chyba nie znaleźliśmy za wiele ale mamy czas do końca ferii. Więc może będziemy się tu przenosić codziennie, żeby szukać? – Nicole porzuciła temat wracając do ich celu. – A teraz wracajmy na Grimmould Place. Mam dość siedzenia wśród tylu książek. – Cała reszta jej przytaknęła. Wrócili do Anglii. W salonie natrafili tylko na Damiena, który z nudów czytał książkę.
- Merlinie, ty umiesz czytać?! – wykrzyknęła Nicole udając zdziwienie. Dorośli tylko uśmiechnęli się pod nosem i wyszli zostawiając młodzież samej sobie.
- Umiem nie tylko to. Jak chcesz to pokażę ci to na osobności – wysłał jej znaczący uśmieszek.
- Mimo, że wyrosłeś już zza stołu to nie skorzystam. – Jej towarzysze parsknęli śmiechem, który pokazał Francuzowi, że znają tę historię.
- Opowiedziałaś im to? – wykrzyknął oburzony. Nicole zaśmiała się wrednie i skierowała do drzwi.
- Nara – oznajmiła radośnie i już jej nie było.
Kolejne dni wyglądały tak samo. Całą ekipą przenosili się do Francji po śniadaniu. Tam kierowali się do biblioteki. Pracowali przez kilka godzin. Potem byli zapraszani na obiad przez madame Fabienne. Potem ponownie zabierali się za przeglądanie ksiąg. Po kolejnych zazwyczaj 2-3 godzinach odpuszczali i byli oprowadzani przez panny Robespierre po dworze i okolicach w ramach rozrywki. Na kolację wracali na Grimmould Place 12. W przedostatni dzień roku było tak samo. Jednak było w nich coraz mniej zapału. Nicole powoli musiała się pogodzić z faktem, że nic tu nie znajdą. Choć we snach Adrienne przekonywała ją, że idą w dobrym kierunku. Gdy wrócili po obiedzie znudzeni do biblioteki  Nicole w oczy rzucił się stary, oprawiony w skórę notatnik. Wzięła go do ręki. Do tej pory nie zwróciła na niego uwagi, bo przeglądali głównie grube księgi, w których było wiele przydatnych informacji, ale akurat nie takich jakich szukali. Tego dnia jednak Nicole zwróciła na niego uwagę. Gdy otworzyła na pierwszej stronie widniało imię i nazwisko oraz rok napisane pięknym ręcznym pismem.
Emmanuelle Robespierre, 1896 r.
Nicole wiedziała, że była siostra, któregoś tam pra pra dziadka. W rodzinie Robespierre’ów znana była z tego, że zgłębiała wiedzę o starożytnej białej magii, a w wieku 30 lat popełniła samobójstwo. Krążyły plotki jakoby posunęła się do tego, ponieważ nie mogła znaleźć sposobu, który wskrzesiłby jej ukochanego, który zmarł kilka lat wcześniej. Widocznie sposobu na to szukała właśnie w starożytnej białej magii. Nicole zaczęła przeglądać notes, który jak się okazało był pamiętnikiem kobiety. Wreszcie znalazła fragment, który ją zaciekawił, choć z początku sama nie wiedziała czemu.
Francja, 28 marca 1897 rok
Dziś znowu zamknęłam się w moim laboratorium. Wierzę, że znajdę coś co przywróci mojemu ukochanemu dech w piersi. Nikt nie rozumie mojej potrzeby, ale to nie oni żyją z wiecznym kamieniem przygniatającym serce. Gdy tylko mój ukochany do mnie wróci uciekniemy od wszystkich i wszystkiego. Będziemy żyć tylko we dwoje.
Dziś znalazłam wiele informacji o pierwotnej stronie magii. Od początku istnienia towarzyszyła nam, czarodziejom, biała magia. Czarną magię odkryli ci co dążyli do władzy. Ale pierwotnie magia przeznaczona była przede wszystkim do ratowania życia. Wykorzystywano ją w lecznictwie i podczas tworzenia zdrowotnych mikstur. Wtedy nikt nie znał inkantacji, nie nazywali zaklęć, których używali. Najważniejsza była intencja. Kiedy chcieli kogoś uzdrowić ze smoczej ospy robili to, a kiedy chcieli ogrzać leczniczą miksturę pod kociołkiem pojawiał się ogień. Nikt nie korzystał z różdżek. To wszystko wychodziło prosto z ich serc.
Dowiedziałam się, że ucieleśnieniem białej magii jest patronus. Ale kiedyś nie służył on tylko do pokonania tych okropnych zjaw, które pojawiły się niedawno. Niektórzy nazywają je teraz dementorami. Kiedyś patronusy nazywano patronami każdego czarodzieja. Broniły nas przed każdym złem. To współcześni czarodzieje sprowadzili to zaklęcie tylko do walki z dementorami. Pierwszy raz zaklęcie to nazwano w X w. Wtedy właśnie zaczęto je nazywać zaklęciem Patronusa. Tamtejsi czarodzieje wierzyli, że zaklęcie Expecto Patronum Elementa potrafi przeciwstawić się najczarniejszej magii, ale tylko wtedy gdy się zjednoczą wokół najsilniejszego. Ja też w to wierzę. To musi pokonać śmierć.
Dalej opisany był kolejny dzień, ale tam nie było już nic tak ciekawego jak to. Nicole sądziła, że to może być ich klucz do rozwiązania zagadki.
- Chyba coś mam – rozległo się z dwóch końców pokoju. Nicole spojrzała na Sama, który odezwał się razem z nią. – Mów pierwszy, bo ja nie jestem pewna tego co tu mam – zaproponowała.
- Znalazłem jedną z niewielu ksiąg, które tutaj są, opisujących skutki czarnej magii. Dużo jest o niewybaczalnych, ale wydaje mi się, że ostatni rozdział to jest to. Autor opisał mało zgłębioną gałąź czarnej magii. Łączenie dusz. Zaczął od połączenia dusz dwóch czarodziejów. Znane są dwa przypadki, gdy czarodziej zdecydował się na połączenie swojej duszy z innym. Oba dotyczyło zakochanych par, które sądziły, że jest to sposób na wieczność z ukochanym. Oba skończyły się śmiercią kochanków.  Kiedy żadna dusza nie mogła dominować, obie popadały w szaleństwo doprowadzając pary do obłędu. Pomysł połączenia dusz wziął się z tego, że w dawnych czasach czarodzieje bardzo często łączyły się duszami, ale nie z duszą innego człowieka, ale z duszą zwierzęcia. Zwierzę z zasady miało słabszą duszę od człowieka, więc pozwoliło nad sobą dominować. Dzięki temu mając władzę nad zwierzęciem, taki czarodziej stawał się w zasadzie nieśmiertelny. Wtedy czarodzieje sami wybierali sobie moment śmierci. I prawdopodobnie nawet tego nie nadużywali. Teoretycznie jedynym sposobem było zabicie swojego własnego zwierzęcia. Nikt inny nie mógł tego dokonać, gdyż połączone dusze chroniły się wzajemnie. Jest krótka wzmianka o tym, że zniszczyć połączenie dusz może tylko najsilniejsza biała magia, ale nie napisali co to oznacza. Gdy zaczęto eksperymentować z łączeniem dusz dwójki ludzi, zaczęto odchodzić od tego, aż stało się to tylko legendą. – Sam przedstawił to wszystko na jednym wdechu. Szybko zauważył wyraz zrozumienia na twarzy Pottera.
- Nagini – wyszeptał Harry. Ale nikt nie ogarnął co miał na myśli, więc zaczął wyjaśniać. – Nagini, wąż Voldemorta. Była obecna przy jego odrodzeniu.
- Ale skoro dusze miały się chronić wzajemnie to dlaczego Czarny Pan zniknął na 13 lat? – zapytał Draco. Na to pytanie odpowiedziała mu Lily. Choć wydarzenie to miało miejsce 15 lat temu doskonale pamiętała wszystko.
- Zaklęcie odbiło się od Harry’ego trafiając go. To było jego własne zaklęcie.  
- Nawet jeśli to prawda to nie wyjaśnia nam to jak mamy go zabić – dodał Syriusz. – W końcu możemy być pewni, że Voldemort sam z siebie nie zabije Nagini. – Reszta pokiwała mu niemrawo głowami.
- Niki, a ty co znalazłaś? – zapytała Camile po chwili zastanowienia.
- Mam pamiętnik. Myślę, że to może być rozwiązanie naszej zagadki. – Jako, że pamiętnik pisany był po francusku i nie wszyscy by zrozumieli to przeczytała opis spostrzeżeń  Emmanuelle z tego dnia tłumacząc na angielski.
- Skąd możemy mieć pewność, że to nie czcze gadanie zakochanej wariatki? – zapytał Draco gdy skończyła.
- Nie ma pewności, ale teraz możemy skupić się na czymś konkretnym. Musimy znaleźć te informacje o magii pierwotnej gdzieś indziej.
- Ja wczoraj czytałam coś o patronach czarodziejów. – Hermiona gorączkowo szukała księgi o której mówiła. – Nie sądziłam, że może to być przydatne, bo tam nie porównali tego do Patronusa. – Wreszcie znalazła. Odszukała odpowiednią stronę i przeczytała na głos informację. Pokrywały się one z tym co w swoim pamiętniku zanotowała Emmanuelle.
- Czyli pozostało nam zbadać zaklęcie Patronusa. To naprawdę może się udać. – Nicole była podekscytowana. – Harry przecież akurat to zaklęcie jest twoją specjalnością. Uda nam się! – zapewniła. I Harry jej uwierzył. Swoim podekscytowaniem zaraziła resztę, a Harry dzięki temu zaczął wierzyć, że wreszcie pojawiła się szansa na pokonanie Voldemorta. Na tym postanowili skończyć poszukiwania. Nicole zabrała ze sobą pamiętnik Emmanuelle wierząc, że znajdzie tam jeszcze coś przydatnego. Z nową siłą wrócili na Grimmould Place 12. Młodzież zamknęła się w salonie, aby odpocząć od ciągłej obecności książek, a dorośli skierowali do swoich pokoi. Po jakimś czasie dołączyli do nich bliźniaki Weasley, którzy przyszli w odwiedzimy. Do tej pory cały czas spędzali w swoim sklepie nad którym mieli małe mieszkanie. Rozmowa toczyła się wesoło, aż zeszła na plany sylwestrowe.
- Co planujecie jutro? – zapytał Fred ze śmiechem.
- A co możemy – prychnęła Ginny. – Z mamą dyszącą nam w karki i co pół godziny sprawdzającą czy nic nie kombinujemy.
- Rodzice z Syriuszem, Remusem, Annabelle i Tonks idą na jakąś imprezę dla osób w ich wieku – wyjaśnił Harry.
- A nasza mama ma zamiar odwiedzić ciotkę Andromedę – dodała Camile.
- A nas nie chcą puścić do klubu samych! – wykrzyknęła oburzona Nicole. – Jak pytałam to ojciec stwierdził, że dobrze nam zrobi zabawa w domu, ale już nie wspomniał, że sami się gdzieś wybierają. Chamy!
- Jak byśmy wyprowadzili gdzieś naszych rodziców to byłoby idealnie – westchnęła Weasley’ówna.
- Ginny jesteś genialna! – Nicole była zachwycona, a jej twarz rozjaśnił radosny uśmiech.

***
*Mon amour – z fr. moja ukochana

Cześć,
choć widzę, że najnowszy rozdział nie cieszył się zainteresowaniem, jednak mam nadzieję, że z czasem choć część czytelników wróci. A może i pojawią się nowi 😉 Trzymam kciuki za siebie, za was i za to, aby ta historia odżyła.
Przy okazji jeśli ktoś tu zaglądnie to zapraszam do strony Bohaterowie, tam pojawiły się nowe, troszkę przerobione zdjęcia i krótkie opisy. Niestety na telefonie ta strona nie jest tak poukładana jakbym chciała, bo jestem nadal kompletnie zielona w tworzeniu stron. Nie mniej zapraszam.
Zapraszam też do czytania.
Pozdrawiam,
AniaXXX

3 komentarze:

  1. Bardzo cieszę się, że Pani wróciła! Dwa ostatnie rozdziały bardzo ciekawe. Przede wszystkim cieszy mnie zaakcentowana obecność Laury i sam powrót do Francji. Trochę szkoda, że może zabrakło jakiegoś dokładniejszego opisu ich dworku, w końcu go zwiedzali. Genialnie Ci wyszła scena nad grobem, sam pomysł szukania w księgozbiorach również oryginalny, w końcu coś ruszyło do przodu w kwestii walki z Voldkiem. No ale przede wszystkim nie zabrakło też humoru, w szczególności motyw z wyrastaniem znad wysokości stolu. Teraz tylko życzyć pozostaje życzyć Ci zdrowia no i liczyć, że na następne rozdziały nie będzie trzeba czekać koło trzech lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, ale się cieszę, że pojawił się ten pierwszy komentarz przy rozdziałach po takiej przerwie, aż musiałam od razu krótko odpowiedzieć. Jeśli chcesz wiedzieć kiedy kolejne rozdziały zapraszam do Spisu treści. Tam pojawiają się daty, w których przewiduję publikację kolejnych rozdziałów, które mam już napisane i żadna data nie jest oddalona o 3 lata ;) Naprawdę się cieszę i dziękuję :) i zapraszam w kolejną niedzielę.
      Pozdrawiam,
      AniaXXX

      Usuń
  2. super, że wrócił motyw Anioła Życia!

    OdpowiedzUsuń