Na jednej z mało uczęszczanych uliczek w Londynie przed wydawać by się mogło pustym placem pojawiła się piątka osób. Trójka z nich była całkowicie zdezorientowana, chwiali się i byli bardzo bladzi.
- Co my tu robimy?! Jak nas
przenieśliście?! Ja się na to nie zgadzałem! – Vernon Dursley już po chwili
doszedł do siebie i zrobił się cały czerwony ze złości.
- Spokój! – zagrzmiał Remus
wiedząc, że inaczej nie uspokoi tego mugola. Po czym wyjął z kieszeni karteczkę.
– Przeczytajcie i powtórzcie w myślach – powiedział podając zwitek jako
pierwszej Petunii. W następnej chwili przed trójką mugoli ukazał się nieduży
domek, którzy natychmiastowo zbladli jeszcze bardziej. – Chodźcie, w środku
sobie wszystko wyjaśnimy.
Lily z Remusem ruszyli jako
pierwsi, po nich niepewna Petunia, ciągnąc za rękę Dudley’a, za nimi ruszył
wyraźnie niezadowolony Vernon. Gdy znaleźli się już w środku przeszli przez
przedpokój i znaleźli się w niedużym salonie. Tam trójka Dursley’ów stanęła
naprzeciwko Lily i Remusa. Żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę.
Wreszcie niespodziewanie odezwała się Petunia.
- Lily, ale jak? – Nic więcej nie
musiała mówić.
- W czarodziejskim świecie
wszystko jest możliwe – odpowiedziała jej siostra.
- Lily…
- Nie chcę nic więcej słyszeć,
Petunio – odezwała się nagle ostro pani Potter. – Musicie tu zostać, jeśli stąd
wyjdziecie Voldemort was znajdzie i z dużym prawdopodobieństwem zabije. Ktoś od
nas będzie wam dostarczał zapasy. Nie wiem ile to potrwa, ale gdy tylko będzie
po wszystkim zostaniecie o tym powiadomieni.
- Ale, Lily… - Petunia nie
wiedziała co powiedzieć.
- Petunio, nie wiem czy zobaczymy
się kiedyś jeszcze. W naszym świecie zbliża się wojna i wszyscy bierzemy w niej
niestety udział. Ale jeśli uda mi się przeżyć to z pewnością odwiedzę cię, a
wtedy zrobię wszystko, aby dowiedzieć się dlaczego przez tyle lat w taki sposób
traktowałaś mojego syna – zakończyła pewnym głosem, a na twarzy drugiej kobiety
pojawił się wyraz strachu i poczucia winy. – Remusie, chodźmy stąd.
Lily chwyciła przyjaciela za rękę
i już po chwili zniknęli. Zdążyli jeszcze usłyszeć krzyk Vernona, że nie zgadza
się na to, ale ich już to nie interesowało. Nikt tymczasem nie wiedział, że do
Hogwartu ze swojej misji nie powrócił Severus Snape.
Nicole nieświadoma, że jej rodzice
wybrali się na niebezpieczną misję ze spokojem położyła się do łóżka, aby pójść
spać. Jednak jej spokojny sen szybko został przerwany. We śnie po raz kolejny
ukazała jej się Adrienne.
- Adrienne tak się cieszę, że cię
widzę – Nicole, która znowu znalazła się na pograniczu życia i śmierci, szybko
podbiegła do blondwłosej dziewczyny, aby ją przytulić na powitanie.
- Witaj, Nicole. Przykro mi, ale
dziś nie mamy za dużo czasu. – Mina Adrienne była poważna.
- Stało się coś, prawda? Nigdy
nie kontaktujesz się ze mną bez potrzeby.
- Dopiero się stanie. Ale
spokojnie daj mi skończyć – powiedziała widząc, że czarnowłosa chce się
wtrącić. – Mrok rośnie w siłę. Czarny Pan niedługo wytoczy swoje wszystkie
siły. To będzie ostateczna bitwa. Musicie się do niej przygotować.
- Ale jak? Gdzie? Kiedy?
- Nic więcej nie mogę ci
przekazać. Przykro mi.
- Ale Adrienne to za szybko. My
nie jesteśmy gotowi. My nawet nie wiemy czy na pewno idziemy w dobrą stronę.
Przecież Harry…
- Nicole uspokój się – nakazała
blondwłosa anielica chwytając młodszą za ramię. – Posłuchaj mnie teraz.
Idziecie w dobrą stronę, musisz uwierzyć w siebie, poprowadziłaś swoich
przyjaciół w fenomenalny sposób. Harry nigdy bardziej nie będzie gotowy niż
jest już teraz. To silny czarodziej, szczególnie teraz gdy ma was wszystkich po
swojej stronie.
- To co mamy teraz zrobić? – Głos
Nicole był zrezygnowany. W tej chwili jeszcze nie potrafiła uwierzyć w to co
próbowała jej przekazać Adrienne.
- Musisz porozmawiać z
Dumbledorem. To on jest przywódcą jasnej strony i musi wiedzieć co już niedługo
się zdarzy. Wiem, że przez to co zrobił nie zasłużył na twoje zaufanie, ale
teraz musisz mu je okazać. Opowiedz mu wszystko co niezbędne, aby uwierzył ci.
On musi poprowadzić jasną stronę do bitwy, a Harry musi to wszystko zakończyć.
Pamiętaj o tym. Inaczej to się nie uda.
- Dobrze, postaram się –
odpowiedziała Ślizgonka. – Ale powiedz mi, czy my mamy jakieś szanse? – Teraz
gdy realne zagrożenie było coraz bliżej dziewczyna zaczęła wątpić.
- Nicole uwierz w siebie tak jak
ja w ciebie wierzę, i uwierz w swoich bliskich. – Adrienne zaczęła znikać. –
Działaj – usłyszała jeszcze Nicole zanim się gwałtownie obudziła. Spojrzała na
zegarek. Była 3 nad ranem. Jak najszybciej musiała zacząć działać. Wyskoczyła z
łózka, szybko włożyła na siebie pierwsze lepsze ciuchy i skierowała się do
drzwi. Przy nich jednak zatrzymał ją szept jednej z przyjaciółek.
- Gdzie idziesz, Niki?
- Vane, nie mam teraz czasu na
tłumaczenia. To bardzo ważne.
- Ale co się stało?
- Dziewczyny co jest? – usłyszały
zaspany głos Camile.
- Merlinie, jak zawsze nie dacie
mi spokoju – Nicole była zła na siebie, że zrobiła tyle hałasu, że obudziła te
dwie dziewczyny. Nie chciała, aby reszta ich współlokatorek również przerwała
swój sen. – Dobra chodźcie ze mną. W pokoju wspólnym szybko wam to wytłumaczę –
szepnęła po czym wyszła, a za nią dwie Ślizgonki.
- To teraz mów – nakazała Camile,
gdy były już na miejscu. Pomieszczenie jak zwykle o tej porze było puste, mimo
to Nicole najpierw rzuciła zaklęcie wyciszające. Pokrótce szybko opowiedziała
im o spotkaniu z Adrienne.
- Teraz chcę iść do rodziców, aby
z nimi i Harrym spotkać się z Dumbledorem. Mnie samej pewnie nie wysłucha, ale
liczę że z ich wsparciem da się przekonać.
- Masz rację, trzeba to załatwić
jak najszybciej, ale po tym co się działo w tym roku nie pozwolimy ci chodzić
samej po zamku – oznajmiła Vanessa tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Twoi rodzice
mają nocną wartę?
- Nie. Zaczynają rano tak jak
Remus z Tonks i Syriusz, więc przed resztą ochrony muszę się kryć. Dlatego
pójdę sama, im nas mniej tym łatwiej będzie się ukryć – przekonywała panna
Potter.
- O nie, nie, nie. Pójdziesz
chociaż z Draconem. Vane idź obudzić chłopaków. – Camile nie przerwała wiedząc,
że Nicole zaraz zacznie protestować, a Vanessa od razu ruszyła do męskich
dormitoriów. – Po pierwsze Draco, by mnie udusił gdybym puściła cię samą, po
drugie jest prefektem, więc w razie czego łatwiej będzie mu wytłumaczyć waszą
obecność na korytarzach, po trzecie ja również chętnie bym z wami poszła, ale
jak powiedziałaś im mniej tym lepiej, po czwarte już się razem szwendaliście po
nocach, więc macie doświadczenie, a po piąte nie próbuj protestować.
- Jesteś upartą cholerą –
stwierdziła oburzona Nicole, a w tym momencie trójka zaspanych chłopaków
została wprowadzona przez Vanessę.
- Co się dzieje? – zapytał
nieprzytomny Draco.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia.
Wszystkiego dowiesz się na miejscu – stwierdziła tylko Nicole po czym złapała
go za dłoń i pociągnęła go w stronę wyjścia.
- To może chociaż powiesz mi
gdzie mnie ciągniesz? – szepnął Draco, gdy już znaleźli się w zimnym korytarzu.
- Do moich rodziców. A teraz
cicho, bo nas złapią. – Nicole nie czekając na reakcję chłopaka skierowała się
w stronę tajnego przejścia w lochach. Zanim z niego wyszli Draco złapał Nicole
mocniej za rękę, aby nie ruszyła się dalej. Dobrze zrobił, gdyż zaraz na
korytarzu, którym mieli przejść, pojawiła się para aurorów. Gdy tylko ich głosy
i kroki ucichły ruszyli dalej. Wreszcie stanęli przed drzwiami kwater państwa
Potter. Nicole głośno zapukała. Po dłuższej chwili drzwi wreszcie się
otworzyły.
- Co wy tu robicie? – James
Potter był równie zdezorientowany co Draco, który nadal nie wiedział co się
dzieje. Zaraz za panem Potterem w drzwiach pojawiła się Lily. Oboje byli
jeszcze w pełni ubrani, gdyż dopiero wrócili z misji.
- Wejdźcie – oznajmiła rudowłosa
widząc spięty wyraz twarzy córki. – A teraz powiedz Nicole o co chodzi? –
Nicole przedstawiła im dokładnie co usłyszała od Adrienne. Potterowie od razu
uznali, że czas zacząć działać.
- Nicole, od razu pójdziemy do dyrektora
– stwierdziła przejęta Lily. - Draco ty tu zaczekasz.
- Nie, Lilka – sprzeciwił się James.
- Sądzę, że to czas żeby JP pokazało na co ich stać. Będą liczącą się siłą w
starciu, które się szykuje. Draco, zbierz przyjaciół, musicie być gotowi na przekonanie
Dumbledore’a do siebie. Przypuszczam, że od razu po wieściach od Nicole zwoła
spotkanie Zakonu Feniksa. To będzie szansa dla was.
- Pewnie masz rację, Jim. Idź po
Syriusza i Remusa. Potem Draco razem z nimi zbierzesz JP, dzięki temu nikt cię
nie zatrzyma. Ja pójdę po Harry’ego i obudzę Hermionę, żeby skorzystała z tych
fałszywych galeonów. Na razie poczekajcie. Zaraz wrócimy. – Dorośli od razu
wyszli.
Tymczasem Draco po ich wyjściu
podszedł do Nicole i przytulił dziewczynę.
- Będzie dobrze, zobaczysz –
mruknął.
- Przekonujesz mnie czy siebie? –
Draco spojrzał w oczy Ślizgonki.
- Nas oboje – odpowiedział i
pocałował ją w czoło.
Już chwilę później do kwater
weszli Huncwoci z Tonks, a moment po nich Lily i Harry.
- To my idziemy do dyrektora, a
wy zbierzcie JP – oznajmiła rudowłosa.
- Jak tylko zostanie zwołane
spotkanie Zakonu Feniksa przyjdźcie wszyscy razem – dodał James, po czym czwórka
Potterów wyszła z kwater. Szybko dotarli do gabinetu dyrektora niepokojeni przez
nikogo. James podał hasło chimerze, więc od razu pospieszyli do gabinetu. Albus
Dumbledore gdy zobaczył swoich gości uniósł brwi w wyrazie zdziwienia. Mimo późnej
pory mężczyzna nadal był w dzienny stroju.
- Witajcie – oznajmił po
początkowym zdumieniu. – Nie chcę być niegrzeczny, ale co tu robicie o takiej
porze?
- Wybacz Albusie, ale mamy ważną
sprawę. Nicole wszystko ci wytłumaczy – oznajmiła Lily.
- Usiądźcie – zaprosił ich
dyrektor, po czym wyczarował cztery wygodne fotele, zaraz po nich pojawiło się
pięć filiżanek z parującą herbatą oraz talerz z ciasteczkami. - Częstujcie się.
– Nikt jednak nie zareagował. – Nicole co w takim razie masz mi do powiedzenia?
– zapytał.
Panna Potter nie czekając na nic
więcej zaczęła mówić. Opowiedziała mu o wszystkim. Zaczęła od tego, co
spowodowało wysłanie pierwszego listu do dyrektora, jak dowiedziała się kto
jest jej biologiczną rodziną, opisała wszystkie spotkania z Adrienne, wyjaśniła
o co chodzi z Aniołami Życia, jak doszło do ożywienia Potterów, a skończyła na
dzisiejszej rozmowie z Adrienne. Gdy skończyła Dumbledore przez chwilę nic nie
mówił, jakby musiał przemyśleć jak ma zareagować.
- Nicole, dziękuję za te informacje.
Będą bardzo przydatne. Skonfrontuję to wszystko ze swoim szpiegiem. Teraz
powinnaś już wrócić do swojego Pokoju Wspólnego. – Na te słowa zarówno na
twarzy Nicole, jak i Harry’ego pojawiło się oburzenie. Dziewczyna wzięła głęboki
wdech i zanim ktokolwiek by się odezwał ona zabrała głos.
- Panie dyrektorze, nie przyszłam
tu do pana tylko z informacjami – zaczęła. – Przyszłam, bo to pan będzie
prowadził całą jasną stronę do tej walki. A zarówno ja, Harry, jak i reszta
naszego pokolenia, będzie walczyła z tym samym wrogiem co pan. Nie chcę dać
panu samych informacji, jestem tu aby zaproponować panu sojusz. Ja i Harry. I
nie tylko my.
- Panno Potter, nie sądzę, aby to
był dobry pomysł. Jesteście zbyt młodzi…
- Nie, panie dyrektorze –
sprzeciwił się gwałtownie Harry. To był pierwszy raz gdy otwarcie sprzeciwiał się
temu mężczyźnie. Do tej pory ten człowiek był dla niego mentorem i jakby
legendą. Teraz jednak wiedział co musi zrobić, a Albus Dumbledore do tej pory
nie sprawiał wrażenia, aby chciał mu pomóc. – Voldemorta nie będzie obchodziło,
że nie mamy siedemnastu lat. Nie interesowało go to, że miałem rok, czy jedenaście
lat. Oboje wiemy co muszę zrobić. Z resztą wszyscy to wiedzą. Przepowiednia
mówi jasno. To ja muszę pokonać Voldemorta i zrobię to. Przygotowywaliśmy się
do tego od wielu miesięcy. I jeśli Voldemort chce to zakończyć to właśnie będzie
to dobry moment na zakończenie tego w taki czy inny sposób. – Siwowłosy
mężczyzna był w szoku. Nie spodziewał się takich słów po swoim najbardziej
lubianym uczniu. Jednak musiał się z nim zgodzić. Skoro Voldemort postanowił stanąć
do ostatecznego starcia należało to zakończyć czym prędzej.
- Albusie, moje dzieci mają rację
– wtrącił się James. – Oni i ich przyjaciele już nie raz pokazali, że potrafią
walczyć ze śmierciożercami. Ostatnie dwie bitwy w Hogsmeade zostały zwyciężone
w dużej mierze dzięki nim. Teraz nie ważne jest to czy są pełnoletni czy nie.
Najważniejsze jest to czy potrafią walczyć, a zapewniam cię, że oni są do tego
przygotowani. Od kilku miesięcy ćwiczą wszystko co tylko może im się przydać i
jak widzieliśmy już wcześniej idzie im to bardzo dobrze. Oboje dobrze wiemy, że
teraz każda różdżka będzie na wagę złota.
- Chętnie posłucham coś więcej o
tej grupie młodzieży, która tak dobrze radzi sobie z walką, ale teraz muszę skonfrontować
informację od Nicole z Zakonem. Musimy opracować plan działania. – Dyrektor próbował
spławić młodych Potterów i zająć się tym problemem później.
- Albusie, nie. – Lily sprzeciwiła
się otwarcie dyrektorowi. – Owszem zwołanie teraz spotkania Zakonu jest bardzo dobrym
pomysłem, ale oni też będą w tym uczestniczyć. W końcu tylko dzięki Nicole mamy
tak wiele informacji, i co z bólem muszę stwierdzić to Harry odegra w tej wojnie
decydującą rolę. A my, również dzięki Nicole, w porównaniu do ciebie, wiemy jak
pokonać Voldemorta. – To była jedyna informacja, którą przemilczała młoda
Ślizgonka, wiedząc, że jeśli Dumbledore od razu dostanie wszystkie informacje,
to nie będzie chciał z nimi współpracować.
- Co masz na myśli, Lily?
- Dowie się pan tego na spotkaniu
Zakonu Feniksa – odpowiedziała mu rudowłosa. – Na którym obecni będą Nicole i
Harry. – Lily specjalnie nie mówiła o reszcie JP, którą mieli przyprowadzić
Syriusz z Remusem, wiedząc, że dyrektor ponowi dyskusję nie chcąc się z tym
zgodzić.
- Dobrze – oznajmił pokonany dyrektor.
Był zaintrygowany tym co jeszcze ma mu do powiedzenia ta rodzina. Uniósł różdżkę,
aby wyczarować mówiącego patronusa, który miał zwołać wszystkich członków
Zakonu Feniksa na spotkanie. Już chwilę później do gabinetu zaczęły napływać
pierwsze osoby. Po piętnastu minutach obecni byli już prawie wszyscy. – James,
gdzie są Syriusz, Remus i Nimfadora?
- Za moment będą – zapewnił mężczyzna.
Wreszcie w gabinecie pojawił się
nawet minister magii, który zabrał ze sobą Amelię Bones i Richarda Jonesa, głównodowodzącego
aurorów. Zaraz po nich pojawiła się trójka nieobecnych, a z nimi cała grupa JP.
- Co oni tu robią? – zagrzmiał Dumbledore.
- To spotkanie Zakonu, czy lekcje
dla gówniarzy – mruknął Moody niezadowolony obserwując uczniów, szczególnie
Ślizgonów.
- Oni są grupą, która będzie się
liczyć w zbliżającej się wojnie. Wysłuchajcie ich – oznajmił James.
- Ja bardzo chętnie ich wysłucham
– odezwał się głównodowodzący. – Jeśli wojna rzeczywiście zagląda nam w kieszeń
to chcę stanąć w walce obok tych młodych ludzi, którzy już wiele nam pokazali. –
Auror nadal był pod wrażeniem tego czego JP dokonało w obu bitwach w Hogsmeade.
- W takim razie co chcecie nam
powiedzieć – wtrącił się Kingsley. Jako minister magii postanowił dać szansę uczniom.
- Nicole – zachęciła ją matka.
Nicole po raz kolejny podjęła
historię. Pominęła zaangażowanie Adrienne we wszystko, gdyż nie chciała rozprzestrzeniać
informacji o Aniołach Życia tak szerokiemu gronu.
- Dziś w nocy dostałam informację
o tym, że zbliża się ostateczne starcie z Voldemortem. To starcie zbliża się
bardzo szybkimi krokami.
- Skąd takie informacje? –
zapytał Kingsley.
- Panie ministrze to nie są
ogólnodostępne informacje. Jeśli będzie się pan upierał to przedstawię panu
moje źródło, ale nie przy wszystkich – odpowiedziała ze spokojem Nicole.
- Teraz to nie ważne. Wierzę ci.
Rozumiem, że obecność was wszystkich oznacza, że chcecie uczestniczyć w tym ostatecznym
starciu?
- Tak, panie ministrze – wtrącił się
Harry. – Od początku roku szkolnego my szkolimy się w walce, a wy już mogliście
się o tym przekonać. Poza tym już od dłuższego czasu pracujemy nad sposobem ostatecznego
zniszczenia Voldemorta.
- Czy udało już się wam coś
osiągnąć? – zapytał zainteresowany Richard.
- Owszem – podjęła Nicole. –
Znaleźliśmy informacje o tym, że bardzo możliwe jest to, że Voldemort połączył
swoją duszę z wężem Nagini. To starożytny rodzaj magii. Jedyny sposób zabicia czarodzieja,
który połączył swoją duszę ze zwierzęciem jest wyczarowanie zaawansowanego
patronusa, a jedyną osobą, która jest w stanie wyczarować na tyle silnego patronusa,
który pokonałby Voldemorta jest Harry. Nie jest jednak w stanie zrobić tego
sam. Tylko ze wsparciem bliskich i tych, którzy rzeczywiście są po jego
stronie.
- W jaki sposób możemy udzielić
ci wsparcia Potter? – Minister postanowił zaufać tym nastolatkom. Nie miał do
nich takich obiekcji jak Dumbledore. Prawda była taka, że rzeczywiście byli
młodzi, ale wiedział, że wojna ich nie pominie.
- Zaawansowanego patronusa można
wyczarować dzięki inkantacji Expecto Patronum Elementa. Już od wielu miesięcy ćwiczymy
to zaklęcie. Zawsze wyglądało to w taki sposób, że mój patronus wchłaniał każdego
wyczarowanego patronusa, dzięki czemu stawał się on silniejszy. Za każdym razem
gotował się on do działania, ale nie miał celu, który mógłby zaatakować.
- Zaprezentujcie – rozkazał głównodowodzący.
Harry uniósł różdżkę i już chwilę
później w gabinecie pojawił się iskrzący jeleń, za nim zrobiła to Nicole, jej
kobra szybko wchłonęła się w jelenia. To samo stało się z łanią i jeleniem ich
rodziców, psem Syriusza, wilkiem i wilczycą Remusa i Tonks. Do nich dołączali
kolejni uczniowie z JP. Jedynie Draco wycofał się odrobinę i nie dołączył do
prezentacji. Z każdym kolejnym patronusem jeleń Harry’ego rósł i drobił w
miejscu jakby gotując się do działania. Gdy wszyscy poza Draonem z JP dołączyli
do Harry’ego przerwali zaklęcie. Byli dumni z siebie i z Harry’ego, który był na
tyle silny, aby utrzymać tak mocne zaklęcie. Zarówno minister, głównodowodzocy
auror, jak i Dumbledore byli pod wrażeniem.
- W tej sytuacji chyba dla
wszystkich jest jasne, że ci uczniowie doszli do tego do czego my nie mogliśmy
dojść przez lata. I choć nie chcę narażać tak młodych ludzi, bez nich, a
szczególnie bez pana Pottera nie poradzimy sobie z ostatecznym pokonaniem
Voldemorta. – Ta krótka przemowa ministra dotarła do wszystkich obecnych, a
większość poparła go w pełni. W tej sytuacji również Dumbledore musiał się z
nimi zgodzić. – Nicole, Harry, wszyscy tu obecni w tym krótkim czasie, który
nam został, postaramy się przyswoić tego zaawansowanego patronusa. Na koniec
spotkania poproszę was o przekazanie nam jak największej ilości wskazówek,
które mogłyby nam pomóc w nauce. – Minister uznał, że w zasadzie w tym
wszystkim bardzo zabawne będzie to, że na stare lata przyszło im będzie się
uczyć od młodzieży.
- Myślę, że w takiej sytuacji
będziemy zmuszeni zezwolić na udział w tej wojnie wszystkim uczniom od piątego
roku, którzy będą chcieli walczyć – oznajmił dyrektor. – Dzięki obecnej tu
pannie Potter wiele już wiemy na temat planowanego ataku, ale z działaniem
chciałbym poczekać do powrotu Severusa. Myślę, że dzięki niemu będzie szansa na
poznanie pewniejszych ram czasowych planowanego ataku. Liczę, że do dzisiejszego
wieczora Severus pojawi się w Hogwarcie.
Severus Snape jednak przez
kolejne trzy dni nie powrócił ze swojej misji.
***
Jejku przez te dwa miesiące tyle
rzeczy się u mnie działo. Przeprowadzka, gorący urlopowy okres w pracy, urlop i
wakacje, a z każdym takim dniem coraz ciężej było zasiąść do Worda. Ale
wreszcie się udało, dlatego jak tylko udało mi się napisać ten rozdział to od
razu Wam go wstawiam.
W każdym razie zapraszam do
czytania.
Pozdrawiam,
AniaXXX
Super że jest nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńOppwiadanie jak widzę powoli zmierza ku końcowi.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy...
Warto było czekac. Mam nadzieje, ze nastepny rozdział pojawi się już nie długo. Duzo weny życzę
OdpowiedzUsuń