piątek, 4 września 2020

Rozdział 66

Na jednej z mało uczęszczanych uliczek w Londynie przed wydawać by się mogło pustym placem pojawiła się piątka osób. Trójka z nich była całkowicie zdezorientowana, chwiali się i byli bardzo bladzi.

- Co my tu robimy?! Jak nas przenieśliście?! Ja się na to nie zgadzałem! – Vernon Dursley już po chwili doszedł do siebie i zrobił się cały czerwony ze złości.

- Spokój! – zagrzmiał Remus wiedząc, że inaczej nie uspokoi tego mugola. Po czym wyjął z kieszeni karteczkę. – Przeczytajcie i powtórzcie w myślach – powiedział podając zwitek jako pierwszej Petunii. W następnej chwili przed trójką mugoli ukazał się nieduży domek, którzy natychmiastowo zbladli jeszcze bardziej. – Chodźcie, w środku sobie wszystko wyjaśnimy.

Lily z Remusem ruszyli jako pierwsi, po nich niepewna Petunia, ciągnąc za rękę Dudley’a, za nimi ruszył wyraźnie niezadowolony Vernon. Gdy znaleźli się już w środku przeszli przez przedpokój i znaleźli się w niedużym salonie. Tam trójka Dursley’ów stanęła naprzeciwko Lily i Remusa. Żadne z nich nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Wreszcie niespodziewanie odezwała się Petunia.

- Lily, ale jak? – Nic więcej nie musiała mówić.

- W czarodziejskim świecie wszystko jest możliwe – odpowiedziała jej siostra.

- Lily…

- Nie chcę nic więcej słyszeć, Petunio – odezwała się nagle ostro pani Potter. – Musicie tu zostać, jeśli stąd wyjdziecie Voldemort was znajdzie i z dużym prawdopodobieństwem zabije. Ktoś od nas będzie wam dostarczał zapasy. Nie wiem ile to potrwa, ale gdy tylko będzie po wszystkim zostaniecie o tym powiadomieni.

- Ale, Lily… - Petunia nie wiedziała co powiedzieć.

- Petunio, nie wiem czy zobaczymy się kiedyś jeszcze. W naszym świecie zbliża się wojna i wszyscy bierzemy w niej niestety udział. Ale jeśli uda mi się przeżyć to z pewnością odwiedzę cię, a wtedy zrobię wszystko, aby dowiedzieć się dlaczego przez tyle lat w taki sposób traktowałaś mojego syna – zakończyła pewnym głosem, a na twarzy drugiej kobiety pojawił się wyraz strachu i poczucia winy. – Remusie, chodźmy stąd.

Lily chwyciła przyjaciela za rękę i już po chwili zniknęli. Zdążyli jeszcze usłyszeć krzyk Vernona, że nie zgadza się na to, ale ich już to nie interesowało. Nikt tymczasem nie wiedział, że do Hogwartu ze swojej misji nie powrócił Severus Snape.

 

Nicole nieświadoma, że jej rodzice wybrali się na niebezpieczną misję ze spokojem położyła się do łóżka, aby pójść spać. Jednak jej spokojny sen szybko został przerwany. We śnie po raz kolejny ukazała jej się Adrienne.

- Adrienne tak się cieszę, że cię widzę – Nicole, która znowu znalazła się na pograniczu życia i śmierci, szybko podbiegła do blondwłosej dziewczyny, aby ją przytulić na powitanie.

- Witaj, Nicole. Przykro mi, ale dziś nie mamy za dużo czasu. – Mina Adrienne była poważna.

- Stało się coś, prawda? Nigdy nie kontaktujesz się ze mną bez potrzeby.

- Dopiero się stanie. Ale spokojnie daj mi skończyć – powiedziała widząc, że czarnowłosa chce się wtrącić. – Mrok rośnie w siłę. Czarny Pan niedługo wytoczy swoje wszystkie siły. To będzie ostateczna bitwa. Musicie się do niej przygotować.

- Ale jak? Gdzie? Kiedy?

- Nic więcej nie mogę ci przekazać. Przykro mi.

- Ale Adrienne to za szybko. My nie jesteśmy gotowi. My nawet nie wiemy czy na pewno idziemy w dobrą stronę. Przecież Harry…

- Nicole uspokój się – nakazała blondwłosa anielica chwytając młodszą za ramię. – Posłuchaj mnie teraz. Idziecie w dobrą stronę, musisz uwierzyć w siebie, poprowadziłaś swoich przyjaciół w fenomenalny sposób. Harry nigdy bardziej nie będzie gotowy niż jest już teraz. To silny czarodziej, szczególnie teraz gdy ma was wszystkich po swojej stronie.

- To co mamy teraz zrobić? – Głos Nicole był zrezygnowany. W tej chwili jeszcze nie potrafiła uwierzyć w to co próbowała jej przekazać Adrienne.

- Musisz porozmawiać z Dumbledorem. To on jest przywódcą jasnej strony i musi wiedzieć co już niedługo się zdarzy. Wiem, że przez to co zrobił nie zasłużył na twoje zaufanie, ale teraz musisz mu je okazać. Opowiedz mu wszystko co niezbędne, aby uwierzył ci. On musi poprowadzić jasną stronę do bitwy, a Harry musi to wszystko zakończyć. Pamiętaj o tym. Inaczej to się nie uda.

- Dobrze, postaram się – odpowiedziała Ślizgonka. – Ale powiedz mi, czy my mamy jakieś szanse? – Teraz gdy realne zagrożenie było coraz bliżej dziewczyna zaczęła wątpić.

- Nicole uwierz w siebie tak jak ja w ciebie wierzę, i uwierz w swoich bliskich. – Adrienne zaczęła znikać. – Działaj – usłyszała jeszcze Nicole zanim się gwałtownie obudziła. Spojrzała na zegarek. Była 3 nad ranem. Jak najszybciej musiała zacząć działać. Wyskoczyła z łózka, szybko włożyła na siebie pierwsze lepsze ciuchy i skierowała się do drzwi. Przy nich jednak zatrzymał ją szept jednej z przyjaciółek.

- Gdzie idziesz, Niki?

- Vane, nie mam teraz czasu na tłumaczenia. To bardzo ważne.

- Ale co się stało?

- Dziewczyny co jest? – usłyszały zaspany głos Camile.

- Merlinie, jak zawsze nie dacie mi spokoju – Nicole była zła na siebie, że zrobiła tyle hałasu, że obudziła te dwie dziewczyny. Nie chciała, aby reszta ich współlokatorek również przerwała swój sen. – Dobra chodźcie ze mną. W pokoju wspólnym szybko wam to wytłumaczę – szepnęła po czym wyszła, a za nią dwie Ślizgonki.

- To teraz mów – nakazała Camile, gdy były już na miejscu. Pomieszczenie jak zwykle o tej porze było puste, mimo to Nicole najpierw rzuciła zaklęcie wyciszające. Pokrótce szybko opowiedziała im o spotkaniu z Adrienne.

- Teraz chcę iść do rodziców, aby z nimi i Harrym spotkać się z Dumbledorem. Mnie samej pewnie nie wysłucha, ale liczę że z ich wsparciem da się przekonać.

- Masz rację, trzeba to załatwić jak najszybciej, ale po tym co się działo w tym roku nie pozwolimy ci chodzić samej po zamku – oznajmiła Vanessa tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Twoi rodzice mają nocną wartę?

- Nie. Zaczynają rano tak jak Remus z Tonks i Syriusz, więc przed resztą ochrony muszę się kryć. Dlatego pójdę sama, im nas mniej tym łatwiej będzie się ukryć – przekonywała panna Potter.

- O nie, nie, nie. Pójdziesz chociaż z Draconem. Vane idź obudzić chłopaków. – Camile nie przerwała wiedząc, że Nicole zaraz zacznie protestować, a Vanessa od razu ruszyła do męskich dormitoriów. – Po pierwsze Draco, by mnie udusił gdybym puściła cię samą, po drugie jest prefektem, więc w razie czego łatwiej będzie mu wytłumaczyć waszą obecność na korytarzach, po trzecie ja również chętnie bym z wami poszła, ale jak powiedziałaś im mniej tym lepiej, po czwarte już się razem szwendaliście po nocach, więc macie doświadczenie, a po piąte nie próbuj protestować.

- Jesteś upartą cholerą – stwierdziła oburzona Nicole, a w tym momencie trójka zaspanych chłopaków została wprowadzona przez Vanessę.

- Co się dzieje? – zapytał nieprzytomny Draco.

- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Wszystkiego dowiesz się na miejscu – stwierdziła tylko Nicole po czym złapała go za dłoń i pociągnęła go w stronę wyjścia.

- To może chociaż powiesz mi gdzie mnie ciągniesz? – szepnął Draco, gdy już znaleźli się w zimnym korytarzu.

- Do moich rodziców. A teraz cicho, bo nas złapią. – Nicole nie czekając na reakcję chłopaka skierowała się w stronę tajnego przejścia w lochach. Zanim z niego wyszli Draco złapał Nicole mocniej za rękę, aby nie ruszyła się dalej. Dobrze zrobił, gdyż zaraz na korytarzu, którym mieli przejść, pojawiła się para aurorów. Gdy tylko ich głosy i kroki ucichły ruszyli dalej. Wreszcie stanęli przed drzwiami kwater państwa Potter. Nicole głośno zapukała. Po dłuższej chwili drzwi wreszcie się otworzyły.

- Co wy tu robicie? – James Potter był równie zdezorientowany co Draco, który nadal nie wiedział co się dzieje. Zaraz za panem Potterem w drzwiach pojawiła się Lily. Oboje byli jeszcze w pełni ubrani, gdyż dopiero wrócili z misji.

- Wejdźcie – oznajmiła rudowłosa widząc spięty wyraz twarzy córki. – A teraz powiedz Nicole o co chodzi? – Nicole przedstawiła im dokładnie co usłyszała od Adrienne. Potterowie od razu uznali, że czas zacząć działać.

- Nicole, od razu pójdziemy do dyrektora – stwierdziła przejęta Lily. - Draco ty tu zaczekasz.

- Nie, Lilka – sprzeciwił się James. - Sądzę, że to czas żeby JP pokazało na co ich stać. Będą liczącą się siłą w starciu, które się szykuje. Draco, zbierz przyjaciół, musicie być gotowi na przekonanie Dumbledore’a do siebie. Przypuszczam, że od razu po wieściach od Nicole zwoła spotkanie Zakonu Feniksa. To będzie szansa dla was.

- Pewnie masz rację, Jim. Idź po Syriusza i Remusa. Potem Draco razem z nimi zbierzesz JP, dzięki temu nikt cię nie zatrzyma. Ja pójdę po Harry’ego i obudzę Hermionę, żeby skorzystała z tych fałszywych galeonów. Na razie poczekajcie. Zaraz wrócimy. – Dorośli od razu wyszli.

Tymczasem Draco po ich wyjściu podszedł do Nicole i przytulił dziewczynę.

- Będzie dobrze, zobaczysz – mruknął.

- Przekonujesz mnie czy siebie? – Draco spojrzał w oczy Ślizgonki.

- Nas oboje – odpowiedział i pocałował ją w czoło.

Już chwilę później do kwater weszli Huncwoci z Tonks, a moment po nich Lily i Harry.

- To my idziemy do dyrektora, a wy zbierzcie JP – oznajmiła rudowłosa.

- Jak tylko zostanie zwołane spotkanie Zakonu Feniksa przyjdźcie wszyscy razem – dodał James, po czym czwórka Potterów wyszła z kwater. Szybko dotarli do gabinetu dyrektora niepokojeni przez nikogo. James podał hasło chimerze, więc od razu pospieszyli do gabinetu. Albus Dumbledore gdy zobaczył swoich gości uniósł brwi w wyrazie zdziwienia. Mimo późnej pory mężczyzna nadal był w dzienny stroju.

- Witajcie – oznajmił po początkowym zdumieniu. – Nie chcę być niegrzeczny, ale co tu robicie o takiej porze?

- Wybacz Albusie, ale mamy ważną sprawę. Nicole wszystko ci wytłumaczy – oznajmiła Lily.

- Usiądźcie – zaprosił ich dyrektor, po czym wyczarował cztery wygodne fotele, zaraz po nich pojawiło się pięć filiżanek z parującą herbatą oraz talerz z ciasteczkami. - Częstujcie się. – Nikt jednak nie zareagował. – Nicole co w takim razie masz mi do powiedzenia? – zapytał.

Panna Potter nie czekając na nic więcej zaczęła mówić. Opowiedziała mu o wszystkim. Zaczęła od tego, co spowodowało wysłanie pierwszego listu do dyrektora, jak dowiedziała się kto jest jej biologiczną rodziną, opisała wszystkie spotkania z Adrienne, wyjaśniła o co chodzi z Aniołami Życia, jak doszło do ożywienia Potterów, a skończyła na dzisiejszej rozmowie z Adrienne. Gdy skończyła Dumbledore przez chwilę nic nie mówił, jakby musiał przemyśleć jak ma zareagować.

- Nicole, dziękuję za te informacje. Będą bardzo przydatne. Skonfrontuję to wszystko ze swoim szpiegiem. Teraz powinnaś już wrócić do swojego Pokoju Wspólnego. – Na te słowa zarówno na twarzy Nicole, jak i Harry’ego pojawiło się oburzenie. Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zanim ktokolwiek by się odezwał ona zabrała głos.

- Panie dyrektorze, nie przyszłam tu do pana tylko z informacjami – zaczęła. – Przyszłam, bo to pan będzie prowadził całą jasną stronę do tej walki. A zarówno ja, Harry, jak i reszta naszego pokolenia, będzie walczyła z tym samym wrogiem co pan. Nie chcę dać panu samych informacji, jestem tu aby zaproponować panu sojusz. Ja i Harry. I nie tylko my.

- Panno Potter, nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Jesteście zbyt młodzi…

- Nie, panie dyrektorze – sprzeciwił się gwałtownie Harry. To był pierwszy raz gdy otwarcie sprzeciwiał się temu mężczyźnie. Do tej pory ten człowiek był dla niego mentorem i jakby legendą. Teraz jednak wiedział co musi zrobić, a Albus Dumbledore do tej pory nie sprawiał wrażenia, aby chciał mu pomóc. – Voldemorta nie będzie obchodziło, że nie mamy siedemnastu lat. Nie interesowało go to, że miałem rok, czy jedenaście lat. Oboje wiemy co muszę zrobić. Z resztą wszyscy to wiedzą. Przepowiednia mówi jasno. To ja muszę pokonać Voldemorta i zrobię to. Przygotowywaliśmy się do tego od wielu miesięcy. I jeśli Voldemort chce to zakończyć to właśnie będzie to dobry moment na zakończenie tego w taki czy inny sposób. – Siwowłosy mężczyzna był w szoku. Nie spodziewał się takich słów po swoim najbardziej lubianym uczniu. Jednak musiał się z nim zgodzić. Skoro Voldemort postanowił stanąć do ostatecznego starcia należało to zakończyć czym prędzej.

- Albusie, moje dzieci mają rację – wtrącił się James. – Oni i ich przyjaciele już nie raz pokazali, że potrafią walczyć ze śmierciożercami. Ostatnie dwie bitwy w Hogsmeade zostały zwyciężone w dużej mierze dzięki nim. Teraz nie ważne jest to czy są pełnoletni czy nie. Najważniejsze jest to czy potrafią walczyć, a zapewniam cię, że oni są do tego przygotowani. Od kilku miesięcy ćwiczą wszystko co tylko może im się przydać i jak widzieliśmy już wcześniej idzie im to bardzo dobrze. Oboje dobrze wiemy, że teraz każda różdżka będzie na wagę złota.

- Chętnie posłucham coś więcej o tej grupie młodzieży, która tak dobrze radzi sobie z walką, ale teraz muszę skonfrontować informację od Nicole z Zakonem. Musimy opracować plan działania. – Dyrektor próbował spławić młodych Potterów i zająć się tym problemem później.

- Albusie, nie. – Lily sprzeciwiła się otwarcie dyrektorowi. – Owszem zwołanie teraz spotkania Zakonu jest bardzo dobrym pomysłem, ale oni też będą w tym uczestniczyć. W końcu tylko dzięki Nicole mamy tak wiele informacji, i co z bólem muszę stwierdzić to Harry odegra w tej wojnie decydującą rolę. A my, również dzięki Nicole, w porównaniu do ciebie, wiemy jak pokonać Voldemorta. – To była jedyna informacja, którą przemilczała młoda Ślizgonka, wiedząc, że jeśli Dumbledore od razu dostanie wszystkie informacje, to nie będzie chciał z nimi współpracować.

- Co masz na myśli, Lily?

- Dowie się pan tego na spotkaniu Zakonu Feniksa – odpowiedziała mu rudowłosa. – Na którym obecni będą Nicole i Harry. – Lily specjalnie nie mówiła o reszcie JP, którą mieli przyprowadzić Syriusz z Remusem, wiedząc, że dyrektor ponowi dyskusję nie chcąc się z tym zgodzić.

- Dobrze – oznajmił pokonany dyrektor. Był zaintrygowany tym co jeszcze ma mu do powiedzenia ta rodzina. Uniósł różdżkę, aby wyczarować mówiącego patronusa, który miał zwołać wszystkich członków Zakonu Feniksa na spotkanie. Już chwilę później do gabinetu zaczęły napływać pierwsze osoby. Po piętnastu minutach obecni byli już prawie wszyscy. – James, gdzie są Syriusz, Remus i Nimfadora?

- Za moment będą – zapewnił mężczyzna.

Wreszcie w gabinecie pojawił się nawet minister magii, który zabrał ze sobą Amelię Bones i Richarda Jonesa, głównodowodzącego aurorów. Zaraz po nich pojawiła się trójka nieobecnych, a z nimi cała grupa JP.

- Co oni tu robią? – zagrzmiał Dumbledore.

- To spotkanie Zakonu, czy lekcje dla gówniarzy – mruknął Moody niezadowolony obserwując uczniów, szczególnie Ślizgonów.

- Oni są grupą, która będzie się liczyć w zbliżającej się wojnie. Wysłuchajcie ich – oznajmił James.

- Ja bardzo chętnie ich wysłucham – odezwał się głównodowodzący. – Jeśli wojna rzeczywiście zagląda nam w kieszeń to chcę stanąć w walce obok tych młodych ludzi, którzy już wiele nam pokazali. – Auror nadal był pod wrażeniem tego czego JP dokonało w obu bitwach w Hogsmeade.

- W takim razie co chcecie nam powiedzieć – wtrącił się Kingsley. Jako minister magii postanowił dać szansę uczniom.

- Nicole – zachęciła ją matka.

Nicole po raz kolejny podjęła historię. Pominęła zaangażowanie Adrienne we wszystko, gdyż nie chciała rozprzestrzeniać informacji o Aniołach Życia tak szerokiemu gronu.

- Dziś w nocy dostałam informację o tym, że zbliża się ostateczne starcie z Voldemortem. To starcie zbliża się bardzo szybkimi krokami.

- Skąd takie informacje? – zapytał Kingsley.

- Panie ministrze to nie są ogólnodostępne informacje. Jeśli będzie się pan upierał to przedstawię panu moje źródło, ale nie przy wszystkich – odpowiedziała ze spokojem Nicole.

- Teraz to nie ważne. Wierzę ci. Rozumiem, że obecność was wszystkich oznacza, że chcecie uczestniczyć w tym ostatecznym starciu?

- Tak, panie ministrze – wtrącił się Harry. – Od początku roku szkolnego my szkolimy się w walce, a wy już mogliście się o tym przekonać. Poza tym już od dłuższego czasu pracujemy nad sposobem ostatecznego zniszczenia Voldemorta.

- Czy udało już się wam coś osiągnąć? – zapytał zainteresowany Richard.

- Owszem – podjęła Nicole. – Znaleźliśmy informacje o tym, że bardzo możliwe jest to, że Voldemort połączył swoją duszę z wężem Nagini. To starożytny rodzaj magii. Jedyny sposób zabicia czarodzieja, który połączył swoją duszę ze zwierzęciem jest wyczarowanie zaawansowanego patronusa, a jedyną osobą, która jest w stanie wyczarować na tyle silnego patronusa, który pokonałby Voldemorta jest Harry. Nie jest jednak w stanie zrobić tego sam. Tylko ze wsparciem bliskich i tych, którzy rzeczywiście są po jego stronie.

- W jaki sposób możemy udzielić ci wsparcia Potter? – Minister postanowił zaufać tym nastolatkom. Nie miał do nich takich obiekcji jak Dumbledore. Prawda była taka, że rzeczywiście byli młodzi, ale wiedział, że wojna ich nie pominie.

- Zaawansowanego patronusa można wyczarować dzięki inkantacji Expecto Patronum Elementa. Już od wielu miesięcy ćwiczymy to zaklęcie. Zawsze wyglądało to w taki sposób, że mój patronus wchłaniał każdego wyczarowanego patronusa, dzięki czemu stawał się on silniejszy. Za każdym razem gotował się on do działania, ale nie miał celu, który mógłby zaatakować.

- Zaprezentujcie – rozkazał głównodowodzący.

Harry uniósł różdżkę i już chwilę później w gabinecie pojawił się iskrzący jeleń, za nim zrobiła to Nicole, jej kobra szybko wchłonęła się w jelenia. To samo stało się z łanią i jeleniem ich rodziców, psem Syriusza, wilkiem i wilczycą Remusa i Tonks. Do nich dołączali kolejni uczniowie z JP. Jedynie Draco wycofał się odrobinę i nie dołączył do prezentacji. Z każdym kolejnym patronusem jeleń Harry’ego rósł i drobił w miejscu jakby gotując się do działania. Gdy wszyscy poza Draonem z JP dołączyli do Harry’ego przerwali zaklęcie. Byli dumni z siebie i z Harry’ego, który był na tyle silny, aby utrzymać tak mocne zaklęcie. Zarówno minister, głównodowodzocy auror, jak i Dumbledore byli pod wrażeniem.

- W tej sytuacji chyba dla wszystkich jest jasne, że ci uczniowie doszli do tego do czego my nie mogliśmy dojść przez lata. I choć nie chcę narażać tak młodych ludzi, bez nich, a szczególnie bez pana Pottera nie poradzimy sobie z ostatecznym pokonaniem Voldemorta. – Ta krótka przemowa ministra dotarła do wszystkich obecnych, a większość poparła go w pełni. W tej sytuacji również Dumbledore musiał się z nimi zgodzić. – Nicole, Harry, wszyscy tu obecni w tym krótkim czasie, który nam został, postaramy się przyswoić tego zaawansowanego patronusa. Na koniec spotkania poproszę was o przekazanie nam jak największej ilości wskazówek, które mogłyby nam pomóc w nauce. – Minister uznał, że w zasadzie w tym wszystkim bardzo zabawne będzie to, że na stare lata przyszło im będzie się uczyć od młodzieży.

- Myślę, że w takiej sytuacji będziemy zmuszeni zezwolić na udział w tej wojnie wszystkim uczniom od piątego roku, którzy będą chcieli walczyć – oznajmił dyrektor. – Dzięki obecnej tu pannie Potter wiele już wiemy na temat planowanego ataku, ale z działaniem chciałbym poczekać do powrotu Severusa. Myślę, że dzięki niemu będzie szansa na poznanie pewniejszych ram czasowych planowanego ataku. Liczę, że do dzisiejszego wieczora Severus pojawi się w Hogwarcie.

Severus Snape jednak przez kolejne trzy dni nie powrócił ze swojej misji.

 

***

Jejku przez te dwa miesiące tyle rzeczy się u mnie działo. Przeprowadzka, gorący urlopowy okres w pracy, urlop i wakacje, a z każdym takim dniem coraz ciężej było zasiąść do Worda. Ale wreszcie się udało, dlatego jak tylko udało mi się napisać ten rozdział to od razu Wam go wstawiam.

W każdym razie zapraszam do czytania.

Pozdrawiam,

AniaXXX

2 komentarze:

  1. Super że jest nowy rozdział.
    Oppwiadanie jak widzę powoli zmierza ku końcowi.
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto było czekac. Mam nadzieje, ze nastepny rozdział pojawi się już nie długo. Duzo weny życzę

    OdpowiedzUsuń