niedziela, 26 marca 2017

Rozdział 55


Życie Nicole zmieniło się o 180 stopni ku lepszemu. Mogła szczerze powiedzieć, że jest szczęśliwa. Relacje z przyjaciółmi i rodzeństwem trzymały się na bardzo dobrym poziomie. Przy okazji zauważyła, że na spotkaniach JP Harry i Vanessa bardzo często spoglądają na siebie, gdy to drugie nie patrzy. Miała wrażenie, że coś zaczyna ich łączyć, choć żadne tego nie potwierdziło, mimo, że podpuszczała ich do tego. Z rodzicami również miała dobre relację i coraz więcej czasu z nimi spędzała. Było to dla niej coraz mniej kłopotliwe, a do tego i jedna i druga strona była z tego bardzo zadowolona. Z dużym zapałem uczestniczyła w treningach Quidditcha. Całą drużyną starali się być w formie podczas meczu z Krukonami, dzięki czemu bardzo dobrze przygotowani, wygrali mecz z dużą przewagą. Równie często Nicole nocami przesiadywała na wieży astronomicznej. Przychodziła tam, aby pomyśleć i pobyć sama ze sobą, choć zawsze czegoś jej tam brakowało. Jakiś miesiąc przed samymi świętami dołączył do niej sam Draco Malfoy.
- A ty co tu robisz? – zapytała.
- O to samo mógłbym ciebie zapytać – zaśmiał się i usiadł koło dziewczyny. Oboje wpatrywali się w gwiazdy świecące na niebie nic do siebie nie mówiąc. Nicole w pewnym momencie zwróciła się w jego stronę. Zawsze wiedziała, że jest przystojny, ale teraz ta myśl uderzyła w nią z dużą mocą. Widziała jego arystokratyczne rysy twarzy, wysunięty podbródek i lekko wystające kości policzkowe, które nadawały mu powagi. Do tego prosty nos, smukłe usta i stalowe oczy wraz z okalającymi je jasnymi rzęsami, z których zazwyczaj bił chłód. Jednak teraz widoczny był tylko spokój. Aby nie przyłapał jej na przyglądaniu mu się oparła swoją głowę o jego ramię.
- Tęskniłam za tymi naszymi schadzkami – szepnęła nawiązując do ich spotkań z poprzedniego roku. Choć nie widziała, to czuła, że uśmiechnął się na jej słowa. Właśnie zdała sobie sprawę, że właśnie takiego towarzystwa jej brakowało na wieży. Jego towarzystwa. Od tamtej nocy co jakiś czas spotykali się na wieży, czasem po prostu milcząc, a czasem rozmawiając na rozmaite tematy. I zarówno jej, jak i jemu pasował ten stan rzeczy.
Podczas jednego z takich spotkań śmiali się z dzisiejszej sytuacji na obronie, kiedy to Harry w pojedynku pokonał Weasley’a na końcu dorabiając mu nos i ogon prosiaka.
- Nie sądziłem, że Potter ma takie poczucie humoru – stwierdził Draco śmiejąc się głośno.
- Uważaj, bo pomyślę, że chwalisz mojego brata. – Nicole uśmiechnęła się do niego słodko.
- Aż tak źle ze mną nie jest – odpowiedział od razu poważniejąc.
- Oj Draco, rozchmurz się. – Nicole dźgnęła go w bok.
- Ty uważaj sobie. – Draco złapał dziewczynę za nadgarstki przyciskając ją do ściany. Oboje patrzyli się na siebie z oczami święcącymi od niedawnego śmiechu. Draco nie myśląc nad tym co robi zaczął przybliżać swoją twarz do twarzy dziewczyny wpatrując się w jej usta.
- Co tu się dzieje? – usłyszeli miły damski głos, po czym oderwali się od siebie gwałtownie.
- Mamo!? Co ty tu robisz? – zawołała Nicole.
- Ja mam dyżur, a wy? – Kobieta spojrzała na nią znacząco.
- Bo my… my po prostu… to nie tak…
- Nie tłumaczcie mi się już. To samo już słyszałam od Harry’ego dzisiaj – westchnęła ciężko. – Że też już nie wystarczą wam pokoje wspólne na takie randki.
- To nie była żadna randka! – wykrzyknęli oboje. – My po prostu spędzamy tu od czasu do czasu razem czas, gdy nie możemy spać – dokończył chłopak buntowniczo. Ślizgonka natomiast od razu zaciekawiła się innym faktem.
- Z kim nakryłaś Harry’ego na randce?
- Tak jak wy wpierał mi, że to nie randka, a poza tym prosił o dyskrecję – zaśmiała się rudowłosa. – A teraz koniec tych pogaduszek. Chodźcie odprowadzę was do Pokoju Wspólnego. – Nic więcej nie mówiąc kobieta skierowała się do wyjścia z wieży. Po kilku minutach ciszy dotarli do lochów. – Następnym razem zachowujcie się trochę ostrożniej. Jakby nakrył was ktoś inny to nie ominąłby was szlaban, nie mówiąc już o tym co by było, gdyby był to James. – Lily spojrzała na córkę znacząco, na co ta lekko się zarumieniła. – Zmykajcie już, a ciebie Nicole proszę, abyś odwiedziła mnie jutro po kolacji. Ojciec z Syriuszem będzie wtedy na dyżurze – zakończyła na co Nicole kiwnęła głową, a Draco mruknął:
- Dziękujemy, pani Potter. – Uczniowie weszli do Pokoju Wspólnego i po pożegnaniu się ruszyli do swoich dormitoriów, a Malfoy w myślach stwierdził, że kobiety z rodu Potterów nie są takie złe.
Kolejnego dnia tak jak Nicole obiecała zgłosiła się do pokoju swoich rodziców. Zgodnie ze słowami matki zastała tam tylko ją.
- Chciałaś rozmawiać o czymś konkretnym mamo? – Nicole od jakiegoś czasu przyzwyczajała się ponownie do zwrotów takich jak mamo czy tato i coraz bardziej naturalnie się z tym czuła. Zadowolona z tego była cała rodzina Potterów.
- Nie chcę być wścibska, ale chciałam wiedzieć czy to co łączy cię z tym miłym chłopcem to coś poważnego?
- Nie wierzę, że mówisz o Draconie „miły chłopiec” – zaśmiała się Ślizgonka.
- To Harry i twój ojciec są do niego uprzedzeni, nie ja – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – A więc? – nalegała, więc Nicole nie udało się przenieść rozmowy na inne tory.
- Owszem myślę, że to coś poważnego – zaczęła widząc szok na twarzy kobiety, która nie sądziła, że córka ją wkręca. – Dla mnie przyjaźń zawsze była poważna – Ślizgonka zaśmiała się wrednie. Jednak śmiech zamarł jej na ustach po kolejnych słowach matki.
- Sytuacja przy której was spotkałam i twój rozmarzony wyraz twarzy wcale nie przypominał przyjaźni.
- Wcale nie byłam rozmarzona, a on nie chciał mnie pocałować! – wykrzyknęła oburzona, jednak gdy zauważyła triumfalny uśmiech matki zdała sobie sprawę co powiedziała. – No dobra nie wiem co chciał zrobić, ale to nic nie znaczy. My się tylko przyjaźnimy – zakończyła twardo.
- No już dobrze, dobrze. Nie będę cię więcej naciskać, ale jeśli byś potrzebowała z kimś porozmawiać na ten temat, to jestem do dyspozycji – zakończyła z delikatnym uśmiechem przechodząc do innego tematu. Nicole jeszcze przez chwilę się boczyła, jednak potem z radością nawiązała z mamą rozmowę.
Coraz bliżej było do świąt, więc w Hogwarcie można było wyczuć świąteczną atmosferę. Gdy Hagrid poznosił do Wielkiej Sali ogromne choinki, a profesor Flitwick zadbał o ustrojenie ich, nauczyciele mieli wrażenie, że w uczniów wstąpiły jakieś chochliki, ponieważ coraz mniej czasu spędzali nad lekcjami, a coraz więcej nad myśleniem o zbliżających się wolnych dniach. A gdy spadł śnieg uczniowie swoją niespożytą energię zużywali na wieczne bitwy na śnieżki. Po ostatnim spotkaniu JP przed świętami również ta grupa uczniów postanowiła razem pobawić się na śniegu. Postanowili urządzić bitwę dziewczyny kontra chłopaki. Choć dziewczyn było o dwie więcej to chłopaki litościwie stwierdzili, że dadzą im fory. Dali sobie dziesięć minut na uzbieranie amunicji. Gdy dziewczyny zauważyły, że chłopaki, wzięli się za ręczne robią śnieżek, zaśmiały się drwiąco, wyciągnęły różdżki z dumnym uśmiechem tworząc duże ilości śnieżnych kulek. Gdy ich przeciwnicy zauważyli co tak je rozbawiło niemal walnęli się w łeb i natychmiastowo powyciągali różdżki. Po ustalonym czasie wszyscy pochowali różdżki, gdyż niepisanym prawem Hogwartu było to, że do wielkich bitew na śnieżki po uzbieraniu amunicji nie używają magicznych patyków. W ten sposób cały Hogwart mógł obserwować jak uczniowie z różnych domów bawią się wspólnie na śniegu. Do tej pory był to niespodziewany widok, więc grupa JP była z siebie zadowolona, gdy dołączali do nich inni uczniowie bez względu na przynależność do domu. W końcu o to im chodziło, o zjednoczenie szkoły.
Gdy Nicole celnie trafiła Harry’ego prosto w twarz zaśmiała się głośno i zaczęła uciekać od swojego brata. Po chwili z pomocą przyszły jej dwie przyjaciółki obrzucając Gryfona gradem śnieżek. Po chwili rozeszły się na trzy strony, a młody Potter poleciał tym razem za Vanessą. Camile zaczęła gonić Blaise’a, który ją trafił, a Nicole objęła sobie kolejny cel. Zauważyła stojącego tyłem do niej Dracona, więc po cichu podeszła do niego i szybko wrzuciła mu za kołnierz całą kupę śniegu. Chłopak wrzasnął z zaskoczenia, a gdy zauważył kto był winny zaczął natychmiast gonić dziewczynę. Na nieszczęście Nicole, blondyn bardzo szybko biegał, więc już chwilę później złapał ją i powalił na ziemie. Potem usiadł na niej i zaczął nacierać jej twarz śniegiem.
- Nie! Draco, przestań! Błagam, Draco! Zostaw! – Mimo głośnych krzyków Nicole nadal się śmiała, przez co nie miała siły zrzucić z siebie Ślizgona. – Draco, proszę! Nie! – Po chwili wreszcie przestał i śmiejąc się stwierdził:
- Ty mnie błagasz. Fascynujące, Potter. – Nicole oddychała ciężko ze zmęczenia zbierając siły na ucieczkę, a Draco śmiał się z jej bezbronności. W jednej chwili dziewczyna złapała w dłonie trochę białego puchu i rzuciła w twarz przeciwnika, po czym odpychając chłopaka, zrzuciła go z siebie i zaczęła uciekać. Nie miała już siły, więc uciekła do zamku, czym zakończyła ich walkę. Oboje cali mokrzy skierowali się do Wielkiej Sali, w której właśnie zaczęła się kolacja, aby rozgrzać się jakimś gorącym napojem. Wybrali gorącą czekoladę, której skrzaty przygotowały więcej niż zawsze, aby uczniowie mogli rozgrzać się po zabawie. Usiedli obok siebie i popijając gorący napój cieszyli się ze wspaniałej zabawy. Do końca kolacji Wielka Sala zapełniła się mokrymi uczniami. Większość nauczycieli patrzyła na nich z politowaniem, ale byli i tacy, co cieszyli się tak jak oni. Przykładem tego był głównie dyrektor, który na koniec posiłku ogłosił, że w najbliższą sobotę odbędzie się ostatnie wyjście do Hogsmeade przed świętami. Uczniowie wyszli z Wielkiej Sali jeszcze bardziej zadowoleni.
W sobotę uczniowie nie mogąc doczekać się wyjścia do Hogsmeade powstawali w miarę wcześnie, aby przygotować się do wyjścia. Dziewczynom standardowo zajęło to więcej czasu. Grupa Ślizgonów przy wyjściu natknęła się na Gryfonów, w składzie Harry, Hermiona, Neville, Ginny oraz Seamus z Deanem. Za Ślizgonami w kolejce ustawiła się Laura z czwórką przyjaciół. Od incydentu z Weasley’em i starszym Creewey’em, do ich grupki dołączył Dennis, który nareszcie nabrał trochę pewności siebie.
- Siemasz, Młoda – przywitała się Nicole. – Uważaj na siebie w Hogsmeade – nakazała.
- Nicole przecież już nie jestem dzieckiem – nachmurzyła się Gryfonka.
- Tak, tak. Wiem. Ale to nie zmienia faktu, że masz uważać na siebie. – Widząc niezadowoloną minę siostry dodała – dobra już nie robię ci siary. Baw się dobrze.
- Ty też – odpowiedziała młodsza już z uśmiechem, po czym powróciła do rozmowy z przyjaciółmi.
W ten sposób mimo niechęci co po niektórych do wioski Ślizgoni ruszyli w towarzystwie Gryfonów. Na miejscu rozdzieli się całkowicie, chcąc pokupować sobie wzajemnie prezenty. Umówili się, że spotkają się za godzinę w Trzech Miotłach. Nicole stwierdziła, że chyba nie lubi kupować prezentów, gdyż nie miała kompletnie pomysłów. Z przyjaciółkami nie miała problemu, bo wiedziała, że zadowoli je jakiś modny ciuch, ewentualnie z dodatkiem jakiejś perfumy, albo innego kosmetyku. To samo kupiła dla Ginny. Harry’emu postanowiła kupić ciekawą książkę o tematyce Quidditcha. Było w niej wiele ciekawostek i nowości dotyczących taktyki czy manewrów na miotle. Chciała wziąć drugi taki egzemplarz dla Dracona, ale po chwili stwierdziła, że woli kupić mu coś mniej banalnego, tylko jeszcze nie wiedziała co. W księgarni kupiła jeszcze książkę dla Hermiony o historii i powstaniu magii. W Zonku natknęła się na idealny prezent dla Syriusza. Książka po tytułem „Pies na baby. 100 praktycznych wskazówek jak znaleźć swoją samicę”. Miała nadzieję, że Łapa nie zabije ją za taki pomysł, jednak wiedziała, że wszystko będzie warte zobaczenia jego miny. W tym samym miejscu nabyła upominek dla Blaise’a. Książka z żartami i dowcipami, wraz z małym zestawem młodego dowcipnisia. Dla Remusa znalazła gustowną rączkę do różdżki, która miała wiele funkcji. Między innymi chroniła różdżkę przed złamaniem oraz minimalnie zwiększała siłę jej rażenia.  Dla Laury znalazła piękny naszyjnik z rubinem, z którego postanowiła zrobić świstoklik. Dla Sama kupiła koszulkę z motywem jego ulubionego zespołu rockowego. Największy problem miała przy rodzicach i Draconie. W sumie sama nie wiedziała, dlaczego zależy jej na tym, aby prezent da chłopaka nie był błahy, więc po prostu przyjęła to za normalność. Natomiast pomysł na prezent dla rodziców wpadł jej do głowy, gdy na wystawie sklepu ujrzała album rodzinny. Miała nadzieję, że Harry również nie ma jeszcze dla nich prezentu i będą mogli wspólnie przygotować im album przedstawiający ich życie zanim rodzice wrócili. Tak więc ponownie wróciła myślami do prezentu dla blondyna. Już zrezygnowana miała wrócić do księgarni po książkę o Quidditchu, gdy trafiła wzrokiem na mały sklepik z pamiątkami dla uczniów Hogwartu. Były tam różne gadżety, po których można było od razu zauważyć przynależność do konkretnego domu. Nicole od razu przeszła do ślizgońskiej części. Były tam różne części garderoby w kolorach zielonym i srebrnym oraz z wizerunkiem węża. Były też portrety Salazara, ale i różne srebrne sygnety i naszyjniki. W oczy rzucił jej się typowo męski łańcuszek z otwieraną zawieszką, w której można było umieścić dwa niewielkie zdjęcia. Stwierdziła, że to będzie idealny prezent, dlatego czym prędzej złapała naszyjnik i skierowała się do kasy. Po wyjściu ze sklepu od razu skierowała się do Trzech Mioteł, gdyż nadchodziła godzina spotkania. Przed barem uśmiechnęła się widząc przez szyby budynku, że jej dwie przyjaciółki siedzą przy jednym stole razem z Harry’m, Hermioną i Ginny. Po chwili zobaczyła również Sama i Draco dosiadających się do nich. Widać, że dzięki spotkaniom JP relacje Gryfonów ze Ślizgonami idą ku lepszemu. Dalsze jej rozmyślania przerwał huk i promień zaklęcia, który trafił ją prosto w plecy, przez co wylądowała na ścianie Trzech Mioteł. Jak najszybciej podniosła się chwytając jednocześnie różdżkę. Przed sobą ujrzała przyjaciół, którzy już stali z różdżkami gotowymi do obrony i ataku. Znikąd pojawiła się grupa śmierciożerców atakująca wszystkich po kolei. Ochrona obecna w Hogsmeade od razu wzięła na siebie obronę uczniów, a nauczyciele zaczęli ich ewakuować.  JP nic sobie z tego nie robiąc w jednej chwili ustawili się gotowi do ataku.  Neville, Hanna i Justin zajmujący się uzdrawianiem przyłączyli się do nauczycieli ewakuując młodszych uczniów do pobliskich sklepów. Nicole odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła, że Neville odprowadza Laurę z przyjaciółmi do Zonka, chroniąc ich przed urokami śmierciożerców. Natomiast reszta ich grupy podzieliła się na trzy części. Osoby odpowiedzialne za obronę wysunęli się trochę do przodu, aby chronić ich tarczami. Każda z grup okrążyła śmierciożerców z różnej strony i zaczęli atakować. Śmierciożercy byli zdumieni, tym, że zostali okrążeni. Gdy zdali sobie sprawę, że to uczniowie wiara w nich wróciła i niestety trochę się przeliczyli, ponieważ uczniowie nie szczędzili dziś czarnej magii, aby pokonać przeciwników. Nicole razem z Blaisem pokonywała kolejnych śmierciożerców. W oczy Nicole rzuciła się niesamowita scena, gdy ujrzała, że Harry i Draco również walczą ramię w ramie i nie ma na nich mocnych. Była z nich ogromnie dumna, gdy chronili swoje tyły walcząc. Problem pojawił się, gdy zaatakowała ich trójka mężczyzn. Jednak z pomocą szybko przyszła im Lily Potter, dzięki czemu poradzili. Gdy młodsi uczniowie zostali ewakuowani uzdrowiciele wrócili do swoich grup. Zrobili to w idealnym momencie, gdyż choć JP radziło sobie bardzo dobrze to pojawili się pierwsi ranni.  Justin podbiegł do nich akurat wtedy, gdy Eva została trafiona klątwą oszałamiającą i upadając uderzyła się głową w wystający kamień, Justin od razu podbiegł do niej, a Luna zaczęła ich chronić tarczą. Chłopak załatał ranę na głowie rannej, a potem przywrócił jej przytomność, a gdy upewnił się, że już wszystko z nią w porządku razem ruszyli na pole bitwy.
Harry był zdumiony tym jak dobrze walczy mu się u boku akurat tego Ślizgona. Tam, gdzie brakowało mu ręki do obrony tam pojawiała się różdżka Dracona i odwrotnie. Dopełniali się pod tym względem. Obaj nie wahali się rzucać klątw na przeciwników i świetnie sobie z tym radzili. Kryzys nastąpił, gdy na polu bitwy niedaleko nich pojawił się Lucjusz Malfoy. Draco jakby bez swojej świadomości zatrzymał się i to Harry wziął na siebie odpowiedzialność zarówno za obronę, jak i atak przeciwników. Niestety potem było jeszcze gorzej, ponieważ Lucjusz zaczął atakować Camile nie zwracając uwagi na to, że to jego córka. Dziewczyna przestała bronić swojej grupy i zaczęła atakować swojego ojca, choć widać było, że jest od niego słabsza. Draco nie zwracając uwagi na to czy ktokolwiek go atakuje, zaczął biec w stronę Camile. W pewnym momencie trafiło go nawet zaklęcie cięcia, ale jednak nie zwolnił ani na chwilę. Harry pobiegł za nim chroniąc jego tyły i atakując napotkanych śmierciożerców. Zatrzymali się przed blondwłosym śmierciożercą, akurat w momencie, gdy ten trafił Camile nieznaną fioletową klątwą. Dziewczyną zajął się Neville, a dwaj wrogowie odparli atak śmierciożercy. Na twarzy Dracona widoczny był wyraz wściekłości, dlatego każde kolejne zaklęcie było coraz gorsze. We dwójkę zaczęli powoli zyskiwać przewagę, gdy do Lucjusza nadeszła pomoc. Draco z wściekłością atakował ojca, a Harry wziął na siebie Bellatrix Lestrange. Radzili sobie bardzo dobrze, jednak walczyli z bardzo doświadczonymi przeciwnikami, którzy z czasem ograniczyli się tylko do Avady i Cruciatusa. Do pomocy chłopakom przyszli dwaj Huncwoci. Syriusz zaczął atakować swoją kuzynkę, a James pomagał Draconowi. W tym momencie najstarszy Potter widząc jak Draco walczy z takim zapałem z własnym ojcem, pozbył się reszty uprzedzeń do tego chłopaka. Ponownie to śmierciożercy byli na straconej pozycji, a gdy pojawili się posiłki w postaci aurorów Bellatrix, która okazała się przywódcą tego ataku, wykrzyknęła na całą wioskę:
- ODWRÓT!!!
Po chwili na placu nie było żadnego śmierciożercy ani przytomnego, ani nie przytomnego. Draco od razu odwrócił się w stronę Camile i widząc ją nadal nieprzytomną podbiegł do niej.
- Longbottom, co jej jest?! – wykrzyknął z przerażeniem w głosie.
- Nie wiem! Wysłałem już świstoklik po pielęgniarkę. – Jak się okazało mówił prawdę, bo już po chwili pojawiła się przy nich madame Pomfrey.
- Co ją trafiło? – zapytała rzucając już na nią zaklęcie prześwietlające.
- Jakaś klątwa o fioletowym promieniu – odpowiedział Draco, gdy poczuł, że jakaś dłoń wsuwa się w jego własną. Gdy spojrzał w bok ujrzał Nicole, a zaraz za nią Vanessę. Obie bały się o przyjaciółkę i ze strachem wpatrywały się w jej bladą twarz.
- Co jej jest? – szepnęła drżącym głosem Nicole.
- Klątwa bezdechu. Jak najszybciej należy podać jej antidotum. Natychmiast teleportuję się z nią do Skrzydła – mówiąc to pielęgniarka przeniosła dziewczynę na niewidzialne nosze i zniknęła.
- Wszystko będzie dobrze – Nicole obiecała Draconowi i pociągnęła go w stronę ścieżki prowadzącej do Hogwartu. Mimo zmęczenia walką pobiegli w stronę zamku wciąż trzymając się za ręce, aby jak najszybciej dowiedzieć się co z Camile. Za nimi ruszyła Vanessa, natomiast reszta grupy JP, wraz z ochroną i nauczycielami zajęła pomocą rannym.

***
Tak jak było obiecane rozdział najpóźniej w marcu. Faktem jest, że przewidywałam go wcześniej, ale kompletnie nie mogłam do niego przysiąść. Gdy tylko włączałam Worda nagle okazywało się, że nie wiem co napisać. Dziś podjęłam ponowną próbę i postanowiłam przyspieszyć akcję i nie rozciągać niepotrzebnie. Dlatego najpierw napisałam sobie krótki plan tego co chcę zawrzeć jeszcze w opowiadaniu i zaczęłam pisać rozdział. W parę godzin miałam gotowe 4,5 strony, czyli to z czym męczyłam się od miesiąca. Mam wrażenie, że to przez postanowienie, że chcę jak najszybciej skończyć to opowiadanie, bo zasługujecie na to, aby ujrzeć napis THE END, a nie BLOG ZAWIESZONY. Naprawdę jest ciężko, bo wena przychodzi tylko na chwilę, ale staram się. 
Jestem zadowolona z tego co dziś nabazgrałam i mam nadzieję, że wy też będziecie.
Do zobaczenia napisania następnym razem. I proszę nie pytajcie kiedy, bo nie wiem .
Pozdrawiam, 
AniaXXX