niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 30


Wakacje. Najbardziej ulubiony czas wśród uczniów. Brak obowiązku wczesnego wstawania, uczenia się, a często brak jakiegokolwiek obowiązku. Ta sama zasada dotyczyła uczniów Hogwartu. Na Grimmauld Place 12, gdzie wakacje spędzali Nicole, Laura i Snape'owie, zrobiło się luźniej niż przed rokiem. Weasley'owie przenieśli się z powrotem do Nory, a w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa pozostali Syriusz, Remus i młodzież przybyła z Hogwartu. Często Severus Snape odwiedzał swoje dzieci, oczywiście ku niezadowoleniu Syriusza, ale ten nic nie mógł na to poradzić, gdyż młodzi Snape'owie nie mogli zamieszkać z ojcem, aby nie zostać zwerbowanym do Voldemorta. Tak więc, gdy po domu nie kręciła się pani Weasley młodzież miała trochę luzu. Syriusz i Remus pozwalali im na odwiedzanie klubów, czy dyskotek, oczywiście w miarę rozsądku, więc mogli się zabawić. Często Huncwoci do nich dołączali i bawili się do rana. Po pierwszym tygodniu wakacji Nicole postanowiła spotkać się z Harry'm. Miała do spełnienia misję, postanowiła przeciągnąć brata po największej galerii w Londynie i kupić mu wreszcie porządne ciuchy. Do tego pomysłu dołączyli Remus i Syriusz, którzy stwierdzili, że chłopakowi coś się od życia należy. Nicole chcąc zrobić mu niespodziankę z pomocą Remusa przeniosła się na Privet Drive. Zauważyła, że wszystkie domki na tej ulicy były jednakowe. Wypielęgnowane ogródki, równo przycięta trawa i ładne firanki w oknach. Jak dla Nicole było tu trochę zbyt pedantycznie, ale nie przejmując się tym odszukała dom z numerem 4 i zapukała. Remus od razu zniknął, mówiąc, że wraz z Syriuszem, Laurą i Snape'ami, którzy również postanowili w tym uczestniczyć, będą czekali przy galerii. Drzwi przed Nicole otworzyła niska kobieta o końskiej twarzy.
- Dzień dobry, jest może Harry? - przywitała się Ślizgonka, widząc, że na wzmiankę o Gryfonie na twarzy kobiety pojawiła się złość.
- Kim jesteś? - spytała niegrzecznie.
- Przepraszam, że się nie przedstawiłam. Nicole Robespierre-Potter - odpowiedziała ze słodkim uśmiechem dziewczyna.
- Potter... ale to... ty... to znaczy - szok na twarzy kobiety był wyraźnie widoczny.
- To znaczy, że pani jest prawdopodobnie moją ciotką, bo ja jestem siostrą Harry'ego - właśnie tę chwilę wybrał sobie Harry, aby wejść do akcji.
- Nicole? Nie pisałaś, że przyjedziesz.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę i widzę, że się udała.
- Pewnie, że tak - odpowiedział Harry - Ciociu ja wychodzę, wszystko co miałem zrobić w domu, już zrobiłem. Wrócę wieczorem - stwierdził i pociągnął Nicole w stronę ulicy. Ciotka Petunia po otrząśnięciu się z szoku rozglądnęła się po ulicy, czy aby żaden z sąsiadów nie zauważył tego zajścia, a po chwili zamknęła drzwi nie zwracając uwagi na siostrzeńca.
- Co wymyśliłaś na dzisiaj? Bo jakoś nie wierzę, że nie masz żadnego planu.
- Jak ty mnie dobrze znasz Harry. Nie wiem, czy pamiętasz, ale jakiś czas temu obiecałam ci wielkie zakupy i zmianę garderoby. Mieliśmy to zrobić w czasie przerwy świątecznej, ale wtedy się nie udało - powiedziała przypominając sobie zdarzenia ze świąt.
- Niki, błagam nie rób mi tego - poprosił ją Harry, który jak każdy facet nie lubił zakupów
- Chyba nie zamierzasz już zawsze nosić tych łachów? - zapytała wskazując na dwa razy szerszy T-shirt, który miał na sobie.
- A co w tym złego? - zapytał nieco urażony.
- A może to, że ta koszulka bardziej nadaje się na świnię niż na nastolatka. Nie marudź – nakazała. - Syriusz i Remus czekają na nas przy Wesfield London, tam zrobimy porządne zakupy.
- A jak się tam dostaniemy? - zapytał zrezygnowany Harry. Wiedział, że skoro Nicole się uparła to nie ma mocnych, żeby przekonać ją do zmiany decyzji. Z resztą skoro wciągnęła w to Syriusza to tym bardziej nie ma szans.
- Błędnym rycerzem - odpowiedziała dziewczyna, gdy zatrzymali się w mało uczęszczanej uliczce. Tu już domki nie były takie pedantyczne i równe, a nawet zdarzały się takie obdrapane. Po rozglądnięciu się wokoło, sprawdzając czy nie ma w pobliżu ludzi, Nicole chwyciła różdżkę i machnęła nią. Po chwili przed nimi pojawił się trzypiętrowy, wściekle fioletowy autobus. Gdy drzwi pojazdu się otworzyły wychylił się z niego młody, pryszczaty chłopak, który od razu zaczął recytować swoją kwestie.
- Witam w imieniu załogi Błędnego Rycerza, nadzwyczajnego środka transportu dla czarownic i czarodziejów zagubionych w świecie mugoli. Wystarczy machnąć ręką, która ma moc, i wejść do środka, a zawieziemy państwa, dokąd państwo sobie zażyczy. Nazywam się Stan Shunpike i tego dni będę waszym przewodnikiem. - Chłopak rozglądnął się dostrzegając parę nastolatków i rozpoznając w Harry'ego. - Harry Potter po raz drugi w Błędnym Rycerzu?! Wsiadajcie - oznajmił robiąc im przejście. - Gdzie się wybieracie?
- Westfield London - głos zabrała Nicole. Stan przeniósł wzrok na dziewczynę, jakby wcześniej zapomniał o jej istnieniu.
- W takim razie za dwa bilety będzie 40 sykli - powiedział czekając, aż zapłacą. Nicole wyciągnęła z kieszeni odliczoną kwotę i przekazała ją Stanowi. Kierowca nie czekając, aż nastolatkowie usiądą ruszył od razu przechodząc do dużej prędkości. To spowodowało, że Nicole poleciała na Harry'ego, który na szczęście zdążył się złapać, dzięki czemu nie wylądowali na ziemi. Po tym zdarzeniu czym prędzej usiedli na najbliższe siedzenia i czekali, aż autobus dowiezie ich na miejsce. Po pół godzinie zwariowanej jazdy zatrzymali się przed wielkim, oszklonym budynkiem. Blada Nicole czym prędzej wysiadła z autobusu, a zaraz za nią, po pożegnaniu się ze Stanem, zrobił to Harry.
- Coś ty taka blada? - zapytał ze śmiechem chłopak.
- Bo nikt nie raczył mi powiedzieć, że ten autobus będzie TAK jechał. - odpowiedziała zdenerwowana dziewczyna podkreślając odpowiednie słowo. Harry na to stwierdzenie tylko się zaśmiał i ruszył w stronę czekających na nich Remusa, Laurę, Snape'ów i jakiegoś obcego faceta o czarnych krótkich włosach, na oko dwudziestopięcioletni. Harry domyślił się, że to musiał być Syriusz pod eliksirem wielosokowym. Oczywiście się nie pomylił, więc już po chwili witał się z chrzestnym i pozostałymi. Po chwili podeszła do nich naburmuszona Nicole.
- Świnie - warknęła tylko i skierowała się w stronę galerii.
- A tej co się stało? - zapytał ze zdziwieniem Syriusz.
- Chyba zapomnieliście jej wspomnieć jak jeździ Błędny Rycerz - zaśmiał się Harry.
- Oj przecież nie było tak źle. Nicole przecież on jeździ tylko trochę szybciej niż ten mugolski - stwierdził Syriusz.
- Trochę?! Jeśli to było trochę to ja jestem święta, a wierz mi, że nie jestem święta, więc to zdecydowanie było więcej niż trochę. Ale ok, ja się zemszczę. - Po tych słowach uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie uśmiechaj się tak, bo wyglądasz jak Malfoy. A po za tym to chyba boję się zapytać, ale jednak to zrobię. Jak i na kim się będziesz mściła? - zapytał Harry
- No cóż, pomyślałam, że może połazimy po sklepach TROCHĘ dłużej i oprócz ubierania ciebie to razem z dziewczynami zaopatrzymy się w parę ciuchów. - Po tych słowach na twarzy każdego mężczyzny pojawił się grymas niezadowolenia. Żaden z nich, jak każdy facet, nie lubił zakupów. A kiedy pomyśleli, że są w mugolskim centrum handlowym i zamiast wygodnie wysyłać zakupy do domu to jeszcze będą musieli targać zwiększające się pakunki, to całkiem im się odechciało.
- Hej, ale czemu ja mam być karany za nich - oburzył się Sam i wskazał na Syriusza i Remusa.
- Będziesz cierpiał tak za ich grzechy, tak dla przykładu - stwierdziła Vanessa - Idziemy? - Nie czekając na chłopaków ruszyła razem z Nicole i Laurą w stronę wejścia do galerii. Po chwili zrezygnowani mężczyźni dołączyli do nich. Gdy tylko weszli do pierwszego sklepu, dziewczyny ogarnął zakupowy szał. Na nieszczęście Harry'ego Nicole postanowiła najpierw zająć się nim, dlatego właśnie ruszyli na dział męski. Tam Syriusz, Remus i Sam usiedli na kanapach przygotowanych właśnie dla takich facetów, którzy tylko czekali na koniec zakupów. Natomiast dwie starsze dziewczyny zaczęły ściągać z wieszaków różne zestawy pokazując je Harry'emu, aby wiedzieć co mu się będzie najbardziej podobało. Laura też kręciła się po sklepie wskazując dziewczynom co jeszcze może się nadać. Były tak wciągnięte w to, że gdy podeszła do nich pani ekspedientka pytając w czym może pomóc, to Nicole mruknęła do niej tylko - my tu sobie świetnie radzimy - i sięgnęła po kolejną bluzkę. Wreszcie ustaliły jaki Harry ma styl. Najbardziej podobały mu się luźne koszule w kratę, T-shirty z dużymi, czasem śmiesznymi nadrukami do tego dżinsy i szerokie bluzy z kapturem. Nicole wybrała dla niego kilka rodzajów dżinsów i kazała przymierzyć, wybrać co najmniej cztery i koniecznie pokazać się im w każdych.
- No to teraz zabaw się w modela, Potter - zaśmiał się chamsko Sam.
- Bujaj się, Snape - warknął Harry i zamknął się w przymierzalni. W czasie kiedy przymierzał spodnie Nicole szukała mu koszulki, a Vane koszule. Jak już z pierwszym zadaniem się uporał to dziewczyny zamknęły go z wielką kupą koszulek i koszul. Dziewczyny też usiadły na kanapie i czekały na Harry'ego. Po kilku pierwszych koszulkach usłyszeli radosny śmiech, a potem głos z przebieralni.
- Niki, ciebie chyba coś grzeje jeśli sądzisz, że ja się przebiorę w te koszulki. - Nicole zaczęła cieszyć się jak wariatka, a po uspokojeniu się odpowiedziała.
- Nie dość, że ubierzesz to jeszcze kupimy te dwie koszulki, a teraz wychodź i pokaż nam się. - Po chwili czarnowłosy chłopak wyszedł z przebieralni, a w całym sklepie było słychać głośny śmiech jedynych klientów. Harry miał na sobie czarną koszulkę z wielką, jaskrawo różową liczbą 69.
- Niki, nie sądziłam, że preferujesz taką pozycję.
- Vane, jeszcze nie próbowałam, ale nie mówię, że nie byłoby ciekawie - dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
- Wiesz Nicole, chyba nie chcemy słuchać co byś chciała spróbować, a co nie - zaśmiał się Remus.
- Oj tam, oj tam. Harry bierzemy tę koszulkę, nie sprzeciwiaj się - dodała, gdy zobaczyła, że chłopak chce się sprzeciwić, jednak widząc jego wesołą minę wiedziała, że koszulka mu się podoba. - A teraz wskakuj w tą drugą. - Druga koszulka była krwisto czerwona, a nadruk przedstawiał seksownie wypiętą kobietę ubraną w skórzaną, czarną bieliznę z pejczem w ręce. Gdy Harry wyszedł tak ubrany to Syriusz i Sam razem wykrzyknęli:
- Ja też chcę taką! - dziewczyny na to tylko się roześmiały i poszły szukać odpowiednich rozmiarów. Dla Sama wybrały zieloną, gdyż jako rasowy ślizgon nie czułby się dobrze w czerwonym, a dla Syriusza koszulka była czarna, ale kobieta miała ubraną czerwoną bieliznę.
- Sam, ubierz ją na spotkanie z ojcem - powiedziała Vanessa podając koszulkę bratu.
- Daj spokój, jeszcze zawału dostanie - odpowiedział.
Gdy udało im się ubrać Harry'ego dziewczyny wzięły się za siebie. Spędzili jeszcze dwie godziny łażąc po sklepach i kupując różne ciuchy, buty i bieliznę. Nicole postanowiła też, że trzeba kupić Harry'emu telefon komórkowy. Dzięki temu będą mogli się szybciej kontaktować, kiedy chłopak będzie mieszkał u wujostwa. Ona swój już miała, ale do tej pory leżał bezużyteczny.  Po tym czasie postanowili pójść jeszcze na lody, a potem zmęczeniu skierowali się do domów. Harry niezadowolony z pomocą Remusa teleportował się na Privet Drive, a reszta wróciła na Grimould Place.

***
Rozdział miał być w piątek, ale brak internetu przeszkodził w moich planach, więc jest dzisiaj. 
A teraz słowem wyjaśnienia. Co do Syriusza to po prostu nie wyobrażam sobie mojego opowiadania bez tej postaci. Czy będzie niezbędny w dalszej akcji? To się jeszcze okaże. Jeśli chodzi o kanon to jakoś nie zastanawiam się czy to opowiadanie będzie się trzymać kanonu, czy nie. Raczej piszę wszystko tak jak sobie to wyobrażam nie zwracając uwagi na to czy trzymam się kanonu.
Bardzo dziękuję też za gratulację i nie przedłużając zapraszam do czytania. Następny rozdział za dwa tygodnie.
AniaXXX

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 29


Atmosfera w Hogwarcie po niepokojących wieściach trochę się uspokoiła. Ku niepocieszeniu Nicole tajemniczy głos nie przestał jej się śnić, ani nie dowiedziała się co to może oznaczać. Jednak nauczyła się z tym żyć. Po prostu nie przykładała do tego większej uwagi, choć często się zastanawiała co może to wszystko oznaczać. 
Rok szkolny mijał Hogwartczykom bardzo wolno. Powoli zbliżał się czas egzaminów. W między czasie rozegrane zostały trzy kolejne mecze Quidditcha. Puchoni vs Gryfoni - Gryffindor z łatwością wygrał; Ślizgoni vs Puchoni - Slytherin wygrał i Gryfoni vs Krukoni - Gryffindor znowu wygrał, czym zapewnił sobie miejsce w finałowym meczu, w którym miał zmierzyć się ze Slytherinem. Obie drużyny miały po jednym przegranym meczu, więc szanse były równe. I jedna, i druga drużyna mocno przykładała się do treningów. Piątoroczni i siedmioroczni gracze dzielili czas pomiędzy Quidditcha, a naukę do egzaminów. Mimo braku czasu udawało im się to. Mecz finałowy miał się odbyć po wszystkich egzaminach, a zaraz przed nimi dyrektor zorganizował wyjście do Hogsmeade, z którego wszyscy uczniowie z chęcią skorzystali. Nicole, Camile, Vanessa i Pansy znowu przeciągnęły chłopaków po wszystkich sklepach z ciuchami, w których zaopatrzyli się w kolejne, tak naprawdę niepotrzebne szmatki. Po takim maratonie dziewczyny zadowolone zgodziły się łaskawie na wizytę w Zonku i Miodowym Królestwie. Na końcu z ogólnym zadowoleniem zatrzymali się w pubie pod Trzema Miotłami na kremowe piwo. Takie rozluźnienie przydało się w szczególności tym, którzy mieli pisać w kolejnym tygodniu SUMy i OWTMy. W ten dzień zamiast ślęczeć nad książkami, po prostu dobrze się bawili. Jednak czas egzaminów wreszcie musiał nadejść. Wśród uczniów były takie osoby jak Hermiona, które mimo olbrzymiej wiedzy bardzo panikowały przed egzaminami. Były też takie, które dopiero tydzień przed egzaminami stwierdzili, że wypadałoby coś powtórzyć. Ani do jednej, ani do drugiej grupy nie należała paczka ze Slytherinu, w skład, której wchodzili Nicole Potter, Camile i Draco Malfoy, Vanessa i Samuel Snape, Blaise Zabini oraz Pansy Parkinson. Oni byli pewni swojej wiedzy i wiedzieli, że musi im dobrze pójść. Nicole zauważyła, że jej brat również niezbyt się stresuje. Jedynie dzień przed SUMem z eliksirów był niespokojny, dlatego Ślizgonka postanowiła z nim porozmawiać. Znalazła go na błoniach, niedaleko jeziora, zaraz po SUMie z Historii Magii
- Jak ci dzisiaj poszło? - zapytała siadając obok niego
- Pewnie tragicznie, ale to historia magii, więc się nie przejmuję, bo i tak nie mam zamiaru kontynuować tego przedmiotu.
- U mnie to samo, ale chociaż zmyślając historię o trzeciej wojnie goblinów dobrze się bawiłam, ten kto będzie to sprawdzał, też będzie miał niezły ubaw - zaśmiała się dziewczyna. - Vane powiedziała mi dzisiaj, że nie opłacało się cały rok przesypiać tych lekcji
- A ty co jej odpowiedziałaś? - zapytał Harry z uśmiechem na twarzy.
- Że tak nienawidzę tego przedmiotu, że co tygodniowa, godzinna drzemka, była jedyną pozytywną rzeczą, która mnie spotykała na tych lekcjach.
- Ciebie chociaż nikt nie budził. Hermiona niestety nie pozwala nam na odrobinę luzu.
- Gdyby nie ona to zawaliłbyś większość przedmiotów, bo by ci się nie chciało. Więc nie marudź - stwierdziła Nicole.
- Przecież nie marudzę - zaśmiał się, a zaraz potem Nicole znowu ujrzała pochmurny wyraz jego twarzy.
- Co się stało? Nie wierzę, że przejmujesz się nieudanym egzaminem z historii magii.
- Z historii magii nie, raczej nieudanym z eliksirów. - Nicole właśnie wszystko zrozumiała.
- Z takim podejściem, to rzeczywiście ci się nie uda. Ty chyba nie sądzisz, że spędziłam z tobą tyle czasu nad eliksirami, żebyś teraz nie zdał. Ja w ciebie wierzę, więc ty też uwierz! - nakazała dziewczyna. - A teraz uśmiechnij się, podnieś głowę i jutro pokaż Snape'owi, że stać cię na tego wybitnego.
- Naprawdę we mnie wierzysz - bardziej stwierdził niż zapytał Harry.
- Oczywiście, chyba nigdy w to nie wątpiłeś.
- Nie, ale naprawdę chcę zostać aurorem i ten wybitny z eliksirów jest do tego niezbędny
- Czy zostanie aurorem to twoje największe marzenie, coś w czym widzisz siebie w przyszłości? - zapytała, a on odpowiedział jej skinięciem głowy. - To weź się w garść i spełniaj te marzenia. Ja naprawdę w ciebie wierzę, ty też zacznij.
- Dzięki siostra - powiedział szczerze i przytulił Nicole.
Dzień później odbył się SUM z eliksirów. Po części teoretycznej Harry stwierdził, że dał z siebie wszystko i wydaje mu się, że napisał wszystko. Na praktyczną część czarnowłose rodzeństwo weszło razem do sali. Mieli zrobić eliksir wiggenowy i bazę pod eliksir słodkiego snu. Nicole była pewna, że jeśli Harry się nie zestresuje to uda mu się. Nie pomyliła się, bo końcowy efekt zadowolił zarówno Harry'ego, jak i egzaminatora. SUMy wreszcie zakończyły się i piątoroczni mogli odetchnąć. Teraz cała społeczność uczniowska czekała tylko na finałowy mecz Quidditcha. Obie drużyny miały po tyle samo punktów, więc to właśnie ten ostatni mecz miał zdecydować o tym, która drużyna wygra Puchar Quidditcha. Zarówno Ślizgoni, jak i Gryfoni wchodzili na murawę boiska z wysoko podniesionymi głowami przekonani o wygranej swojej drużyny. Harry i Nicole przed samym meczem życzyli sobie powodzenia. Oboje wiedzieli, że nie zależnie które z nich złapie znicza to nie będą na siebie źli. Lee Jordan, komentujący mecz, przywitał obie drużyny. Rozległ się gwizdek pani Hooch, mecz się rozpoczął. Nicole i Harry unieśli się najwyżej rozglądając się za zniczem. Ślizgoni od razu przeszli do ataku i już byli przy pętlach bronionych przez Rona. Po niedługiej chwili Lee ogłaszał, że jest już 10:0 dla Ślizgonów, którzy nie tracili czasu i już zabierali się za odebranie kafla gryfonom. Po kilku pierwszych porażkach, Ron zestresował się i nie był w stanie bronić kolejnych goli, dzięki czemu Ślizgoni szybko wyszli na prowadzenie. Nicole zauważyła, że Draco, Blaise i Jake Adams, jako ścigający dogadywali się bardzo dobrze, a to polepszało grę. Harry widząc jak Gryfoni szybko tracą punkty rozglądał się za zniczem trochę nerwowo, ale to nie zaćmiło jego zmysłu szukającego. Gdy było 180:40 dla Ślizgonów, zarówno Harry, jak i Nicole w jednej chwili zobaczyli znicza latającego nad nimi po środku boiska. Byli akurat po dwóch jego stronach, więc równocześnie zwrócili miotły w kierunku złotej piłeczki i gnali na złamanie karku.
- Obaj szukający ujrzeli znicza! - darł się Lee. - Ciekawe, które z Potter'ów szybciej go złapie! Ale to nie wszystko, Malfoy mknie w stronę pętli gryfonów z kaflem w rękach! Kto pierwszy złapie znicza?! Czy Malfoy strzeli jeszcze ostatniego gola?! Iiii tak ślizgoni otrzymują kolejny punkt, Bell łapie kafla, kieruje się w przeciwną stronę. Uwaga!!! Potter łapie znicza! Gryfoni wyg... nie wygrywają mimo złapanego znicza! Jest remis? - zakończył niepewnie
Nicole nie mogła w to uwierzyć, nie zdążyła, Harry złapał znicza, nie udało jej się. Mimo tego, że gnali ku zniczowi równo, to Harry w pewnym momencie wyciągnął bardziej rękę i złapał piłeczkę. Niepewnie rozejrzała się po boisku, w następnej chwili spojrzała w stronę tablicy z wynikami 180:180. Remis? Kto teraz zdobędzie Puchar Quidditcha? Takie myśli krążyły po głowach wszystkich obecnych na stadionie. Głos zabrał Dumbledore.
- Uwaga, uwaga! Mamy remis, jako, że obie drużyny przed meczem miały jednakową ilość punktów, ogłaszam, że pierwszy raz w historii Hogwaru, obie drużyny wygrywają rozgrywki Quidditcha. Puchar należy do Gryfonów i Ślizgonów. Gratuluję - zakończył. Gracze byli zaskoczeni, ale po chwili zaczęli się cieszyć. W końcu można by rzec, że obie drużyny wygrały, więc wszyscy byli zadowoleni. Gracze skierowali się do szatni, a tam kapitanowie podziękowali swoim drużynom za grę. Nicole ucieszyła się, że Draco nie ma jej za złe, że nie udało jej się złapać znicza. Zauważył, że dziewczyna dała z siebie wszystko podczas tego meczu. W Pokojach Wspólnych Gryffindoru i Slytherinu zostały zorganizowane imprezy z okazji wygranej (żadna z drużyn nie dopuszczała do siebie myśli, że mają remis z wrogim domem, nazywali to wspólną wygraną) i zakończonych egzaminów. Tydzień później uczniowie kierowali się do pociągu, który miał ich zabrać do domu. Nicole nie mogła uwierzyć, że ten rok minął tak szybko. Miała wrażenie, że ledwie parę dni wcześniej po raz pierwszy przekraczała progi Hogwartu, a teraz siedziała w pociągu powrotnym. Była szczęśliwa i to było najważniejsze. Na King Cross Nicole i Harry'ego przywitał Remus, który stał razem z państwem Weasley. Niedaleko nich stali Granger'owie, a jeszcze dalej Dursley'owie. Harry już wiedział, że musi wracać na Privet Drive, nie bardzo mu się to uśmiechało, ale jak trzeba, to trzeba. Potter'owie, Laura i Snape'owie, którzy również wakacje mieli spędzić na Grimmauld Place 12, razem z Wealsey'ami skierowali się w stronę dorosłych. Z Malfoy'ami pożegnali się już w pociągu, więc blondwłose rodzeństwo poszło od razu do Narcyzy Malfoy, którą wypatrzyli w tłumie. Po wylewnym powitaniu przyszedł czas na rozstania. Nicole przytuliła się do Harry'ego i już nie chciała go puszczać.
- Musisz wracać do nich? - zapytała patrząc z niesmakiem na Dursley'ów.
- Przecież wiesz - odpowiedział odrywając się od siostry. - Zobaczymy się niedługo – zapewnił.
- Na pewno. Odwiedzę cię na Privet Drive.
- Będę czekać - powiedział Harry i pocałował Nicole w czoło. Pożegnał się z resztą i odszedł do niezadowolonego wujostwa. Chłopak wiedział, że teraz ma czego oczekiwać. Czuł, że to będą jedne z szczęśliwszych wakacji.

***
I jest kolejny rozdział. Akcja została trochę przyspieszona, ale teraz już będzie spokojnie. Jeśli chodzi o zgodę Rona i Harry'ego, to stało się to tak szybko dlatego, że prawie pięcioletnią przyjaźń trudno jest zepsuć, a Weasley nadal ma nadzieję, że uda mu się "wyplenić" miłość Harry'ego do siostry, ale obiecuję, że już nie długo może nie być tak kolorowo. Więcej nie zdradzę. Cieszę się ogromnie, że opowiadanie się podoba, i że zyskało tylu czytelników. 
Matura, matura i już prawie po maturze. Całkiem dobrze mi poszło, zostały już tylko ustne. Dziękuję za wsparcie i jeszcze raz zaznaczę, że ogromnie się cieszę, że czytacie moje wypociny.
Chciałam też zaznaczyć, że wszelki tzw. spam, absolutnie mi nie przeszkadza, ale pod warunkiem, że jest połączony z opinią o opowiadaniu, to jest dla mnie bardzo ważne, a sama chętnie odwiedzam Wasze strony.
To tyle z mojej strony, miłego czytania, 
AniaXXX