niedziela, 26 kwietnia 2020

Rozdział 59

Gdy pojawili się z powrotem w Robespierre Manoir, pozostali widząc ich lekko blade twarze od razu zajęli ich rozmową. Szybko przeszli do drugiego celu tej podróży. Biblioteka zrobiła bardzo duże wrażenie, w szczególności na Hermionie.
- Granger jesteś w siódmym niebie? – zapytał złośliwie Draco.
- A żebyś wiedział, Malfoy – prychnęła Gryfonka nie zwracając na niego zupełnie uwagi.
- Spokój dzieci – zaśmiała się Nicole do Malfoya. – Większość jest po francusku i na większość nie będzie działać zaklęcie tłumaczące – dopowiedziała widząc, że Hermiona chce się wtrącić i zapewne zaproponować właśnie użycie tego zaklęcia. – Ale jest też sporo angielskich ksiąg, które mogą się przydać. Proponuję, aby ci co umieją francuski zajęli się księgami w tym języku. – W odpowiedzi ujrzała kiwnięcia całej trójki Malfoy’ów, Vanessy, Hermiony, Lily oraz Laury, która również się tu pojawiła. – Młoda, to chyba nie jest dla ciebie odpowiednia lektura – zaczęła powątpiewająco Nicole.
- Przestań, przecież czytać umiem. I o dziwo czytam ze zrozumieniem – zażartowała. – Chociaż tak się przydam.
- Niech ci będzie.
Tak więc wzięli się za przeglądanie ksiąg. Wiele z nich było naprawdę starych, więc każdy z szacunkiem się nimi obchodził. Spędzili tak czas do obiadu, na który zaprosiła ich madame Fabienne. Po obiedzie ponownie wrócili do biblioteki. Po paru godzinach intensywnej pracy większość z nich już miała dość. W zasadzie tylko Hermiona, Lily i Narcyza jeszcze czytały przy czym jedynie panna Granger nadal była tym zafascynowana. Reszta albo kimała w wygodnych fotelach, albo wymieniali między sobą uwagi o tym czego się dzisiaj dowiedzieli, albo po prostu plotkowali, co dotyczyło głównie młodych dziewczyn. Trzy ślizgonki razem z Ginny ułożyły się wygodnie na fotelach przy kominku i gadały na mało znaczące tematy. Rudowłosa wyglądała jakby było coś czego bardzo chciała się dowiedzieć, ale nie wiedziała jak zapytać. Wreszcie jednak nie mogąc poskromić swojej ciekawości zapytała:
- Nicole, a właściwie czemu Damien tak się zachowuje? Znaliście się z Beauxbatons? – Wszyscy oderwali się od swoich zajęć, byli ciekawi co doprowadziło do tego, że teraz odprawiali takie przedstawienia. Draco wyrwał się z drzemki jak tylko usłyszał to imię. Jednak jego twarz bardzo szybko przybrała maskę obojętności. Nicole oraz Camile i Vanessa, które znały historię ich znajomości zaśmiały się głośno.
- No tak. On jest teraz na 6 roku w Beauxbatons. Jak się tam uczyłyśmy byliśmy na jednym roku – zaczęła Nicole. – On zawsze plątał się wkoło wszystkich dziewczyn, z czego większość była zadowolona. Na czwartym roku… - szybko przerwała jej Camile.
- O nie ty omijasz połowę historii. Ja opowiem  - zaśmiała się wrednie, a Vanessa zdecydowanie jej przytaknęła. – Od pierwszego roku ganiał za naszą Niki.
- Nie przesadzaj! – Nicole próbowała opanować blondynkę.
- Niki dobrze wiesz, że ona nie przesadza – zaśmiała się panna Snape.
- No właśnie! A teraz siedź cicho i nie przerywaj gdy ja mówię – nakazała Camile. – Podrywał ją od samego początku, chociaż w sumie sama nie wiem czym cię chciał przyciągnąć w wieku 11 lat – uznała z sarkazmem.
- Krwią wili! – wykrzyknęła już teraz rozbawiona Nicole. Chwilę później śmiały się na cały głos przypominając sobie co się działo 6 lat temu, gdy jeszcze razem uczyły się w Beauxbatons. Jedynie chłopcy nie uznali tego za zabawne, ale to pewnie dlatego, że Damien nadal miał w zwyczaju kręcić się wokół wszystkich dziewczyn, co ich niezmiernie wkurzało.
- Ej pamiętasz co on ci powiedział wtedy na uczcie? – zapytała głośno rozbawiona i rozemocjonowana Vanessa.
- Pamiętam, Vane. Niestety pamiętam. – Nicole parsknęła śmiechem. – Czekaj, czekaj jak to było – próbowała sobie przypomnieć. – Mon amour* to twój szczęśliwy dzień. Powinnaś go wielbić jako dzień twojego największego szczęścia. Jestem w jednej czwartej wilą. – Teraz już Nicole gdy sobie to przypomniała nie mogła opanować śmiechu. – Wyobraźcie sobie jedenastolatka gadającego takie rzeczy – śmiała się dalej.
- A wiecie co odpowiedziała mu Niki? – Camile przerwała, gdyż nie mogła powstrzymać się od śmiechu. – Powtórz to jak już uda ci się przerosnąć stół, może wtedy zrobi to na mnie wrażenie. I odwróciła się od niego.
- No co on był niższy prawię o głowę ode mnie a ja jakoś szczególnie wysoka nie byłam jak miałam 11 lat – śmiała się Nicole. Teraz wszyscy wybuchnęli wesołym śmiechem. Takie rozluźnienie było im potrzebne.
- W każdym razie Damien nie poprzestał na podrywaniu jej przez kolejne cztery lata – Potterówna miała nadzieje, że Camile odpuści resztę historii, ale tak się nie stało. – Więc na czwartym roku rozpowiedział wszystkim, że Nicol najpierw się z nim umówiła, a potem odrzuciła go dla jakiegoś chłopaka z szóstego roku. Całość oczywiście była fejkiem, ale Damien osiągnął to co chciał, bo wszystkie laski go pocieszyć, a on korzystał.
- Serio? Przecież to było chamskie – zdziwiła się Ginny.
- Przestań wtedy akurat miałam inne sprawy na głowie, więc nawet się nie przejęłam. – A oni zrozumieli wiedząc co stało się na jej czwartym roku.
- A czemu Fleur tak cię nie lubi? – Ginny nadal była ciekawa.
- A bo jak wróciła z Hogwartu po Turnieju Trójmagicznym to ten idiota sprzedał jej tą samą historyjkę, a ona oczywiście uwierzyła. Nigdy jakoś za sobą nie przepadałyśmy, ale od tamtej pory byłam tą co skrzywdziła jej biednego braciszka – Nicole wzruszyła ramionami nie przejmując się tym. Ci ludzie nic dla niej nie znaczyli, żeby miała to brać do siebie. – Jak widać jeszcze jej nie przeszło – zaśmiała się. – Dzisiaj chyba nie znaleźliśmy za wiele ale mamy czas do końca ferii. Więc może będziemy się tu przenosić codziennie, żeby szukać? – Nicole porzuciła temat wracając do ich celu. – A teraz wracajmy na Grimmould Place. Mam dość siedzenia wśród tylu książek. – Cała reszta jej przytaknęła. Wrócili do Anglii. W salonie natrafili tylko na Damiena, który z nudów czytał książkę.
- Merlinie, ty umiesz czytać?! – wykrzyknęła Nicole udając zdziwienie. Dorośli tylko uśmiechnęli się pod nosem i wyszli zostawiając młodzież samej sobie.
- Umiem nie tylko to. Jak chcesz to pokażę ci to na osobności – wysłał jej znaczący uśmieszek.
- Mimo, że wyrosłeś już zza stołu to nie skorzystam. – Jej towarzysze parsknęli śmiechem, który pokazał Francuzowi, że znają tę historię.
- Opowiedziałaś im to? – wykrzyknął oburzony. Nicole zaśmiała się wrednie i skierowała do drzwi.
- Nara – oznajmiła radośnie i już jej nie było.
Kolejne dni wyglądały tak samo. Całą ekipą przenosili się do Francji po śniadaniu. Tam kierowali się do biblioteki. Pracowali przez kilka godzin. Potem byli zapraszani na obiad przez madame Fabienne. Potem ponownie zabierali się za przeglądanie ksiąg. Po kolejnych zazwyczaj 2-3 godzinach odpuszczali i byli oprowadzani przez panny Robespierre po dworze i okolicach w ramach rozrywki. Na kolację wracali na Grimmould Place 12. W przedostatni dzień roku było tak samo. Jednak było w nich coraz mniej zapału. Nicole powoli musiała się pogodzić z faktem, że nic tu nie znajdą. Choć we snach Adrienne przekonywała ją, że idą w dobrym kierunku. Gdy wrócili po obiedzie znudzeni do biblioteki  Nicole w oczy rzucił się stary, oprawiony w skórę notatnik. Wzięła go do ręki. Do tej pory nie zwróciła na niego uwagi, bo przeglądali głównie grube księgi, w których było wiele przydatnych informacji, ale akurat nie takich jakich szukali. Tego dnia jednak Nicole zwróciła na niego uwagę. Gdy otworzyła na pierwszej stronie widniało imię i nazwisko oraz rok napisane pięknym ręcznym pismem.
Emmanuelle Robespierre, 1896 r.
Nicole wiedziała, że była siostra, któregoś tam pra pra dziadka. W rodzinie Robespierre’ów znana była z tego, że zgłębiała wiedzę o starożytnej białej magii, a w wieku 30 lat popełniła samobójstwo. Krążyły plotki jakoby posunęła się do tego, ponieważ nie mogła znaleźć sposobu, który wskrzesiłby jej ukochanego, który zmarł kilka lat wcześniej. Widocznie sposobu na to szukała właśnie w starożytnej białej magii. Nicole zaczęła przeglądać notes, który jak się okazało był pamiętnikiem kobiety. Wreszcie znalazła fragment, który ją zaciekawił, choć z początku sama nie wiedziała czemu.
Francja, 28 marca 1897 rok
Dziś znowu zamknęłam się w moim laboratorium. Wierzę, że znajdę coś co przywróci mojemu ukochanemu dech w piersi. Nikt nie rozumie mojej potrzeby, ale to nie oni żyją z wiecznym kamieniem przygniatającym serce. Gdy tylko mój ukochany do mnie wróci uciekniemy od wszystkich i wszystkiego. Będziemy żyć tylko we dwoje.
Dziś znalazłam wiele informacji o pierwotnej stronie magii. Od początku istnienia towarzyszyła nam, czarodziejom, biała magia. Czarną magię odkryli ci co dążyli do władzy. Ale pierwotnie magia przeznaczona była przede wszystkim do ratowania życia. Wykorzystywano ją w lecznictwie i podczas tworzenia zdrowotnych mikstur. Wtedy nikt nie znał inkantacji, nie nazywali zaklęć, których używali. Najważniejsza była intencja. Kiedy chcieli kogoś uzdrowić ze smoczej ospy robili to, a kiedy chcieli ogrzać leczniczą miksturę pod kociołkiem pojawiał się ogień. Nikt nie korzystał z różdżek. To wszystko wychodziło prosto z ich serc.
Dowiedziałam się, że ucieleśnieniem białej magii jest patronus. Ale kiedyś nie służył on tylko do pokonania tych okropnych zjaw, które pojawiły się niedawno. Niektórzy nazywają je teraz dementorami. Kiedyś patronusy nazywano patronami każdego czarodzieja. Broniły nas przed każdym złem. To współcześni czarodzieje sprowadzili to zaklęcie tylko do walki z dementorami. Pierwszy raz zaklęcie to nazwano w X w. Wtedy właśnie zaczęto je nazywać zaklęciem Patronusa. Tamtejsi czarodzieje wierzyli, że zaklęcie Expecto Patronum Elementa potrafi przeciwstawić się najczarniejszej magii, ale tylko wtedy gdy się zjednoczą wokół najsilniejszego. Ja też w to wierzę. To musi pokonać śmierć.
Dalej opisany był kolejny dzień, ale tam nie było już nic tak ciekawego jak to. Nicole sądziła, że to może być ich klucz do rozwiązania zagadki.
- Chyba coś mam – rozległo się z dwóch końców pokoju. Nicole spojrzała na Sama, który odezwał się razem z nią. – Mów pierwszy, bo ja nie jestem pewna tego co tu mam – zaproponowała.
- Znalazłem jedną z niewielu ksiąg, które tutaj są, opisujących skutki czarnej magii. Dużo jest o niewybaczalnych, ale wydaje mi się, że ostatni rozdział to jest to. Autor opisał mało zgłębioną gałąź czarnej magii. Łączenie dusz. Zaczął od połączenia dusz dwóch czarodziejów. Znane są dwa przypadki, gdy czarodziej zdecydował się na połączenie swojej duszy z innym. Oba dotyczyło zakochanych par, które sądziły, że jest to sposób na wieczność z ukochanym. Oba skończyły się śmiercią kochanków.  Kiedy żadna dusza nie mogła dominować, obie popadały w szaleństwo doprowadzając pary do obłędu. Pomysł połączenia dusz wziął się z tego, że w dawnych czasach czarodzieje bardzo często łączyły się duszami, ale nie z duszą innego człowieka, ale z duszą zwierzęcia. Zwierzę z zasady miało słabszą duszę od człowieka, więc pozwoliło nad sobą dominować. Dzięki temu mając władzę nad zwierzęciem, taki czarodziej stawał się w zasadzie nieśmiertelny. Wtedy czarodzieje sami wybierali sobie moment śmierci. I prawdopodobnie nawet tego nie nadużywali. Teoretycznie jedynym sposobem było zabicie swojego własnego zwierzęcia. Nikt inny nie mógł tego dokonać, gdyż połączone dusze chroniły się wzajemnie. Jest krótka wzmianka o tym, że zniszczyć połączenie dusz może tylko najsilniejsza biała magia, ale nie napisali co to oznacza. Gdy zaczęto eksperymentować z łączeniem dusz dwójki ludzi, zaczęto odchodzić od tego, aż stało się to tylko legendą. – Sam przedstawił to wszystko na jednym wdechu. Szybko zauważył wyraz zrozumienia na twarzy Pottera.
- Nagini – wyszeptał Harry. Ale nikt nie ogarnął co miał na myśli, więc zaczął wyjaśniać. – Nagini, wąż Voldemorta. Była obecna przy jego odrodzeniu.
- Ale skoro dusze miały się chronić wzajemnie to dlaczego Czarny Pan zniknął na 13 lat? – zapytał Draco. Na to pytanie odpowiedziała mu Lily. Choć wydarzenie to miało miejsce 15 lat temu doskonale pamiętała wszystko.
- Zaklęcie odbiło się od Harry’ego trafiając go. To było jego własne zaklęcie.  
- Nawet jeśli to prawda to nie wyjaśnia nam to jak mamy go zabić – dodał Syriusz. – W końcu możemy być pewni, że Voldemort sam z siebie nie zabije Nagini. – Reszta pokiwała mu niemrawo głowami.
- Niki, a ty co znalazłaś? – zapytała Camile po chwili zastanowienia.
- Mam pamiętnik. Myślę, że to może być rozwiązanie naszej zagadki. – Jako, że pamiętnik pisany był po francusku i nie wszyscy by zrozumieli to przeczytała opis spostrzeżeń  Emmanuelle z tego dnia tłumacząc na angielski.
- Skąd możemy mieć pewność, że to nie czcze gadanie zakochanej wariatki? – zapytał Draco gdy skończyła.
- Nie ma pewności, ale teraz możemy skupić się na czymś konkretnym. Musimy znaleźć te informacje o magii pierwotnej gdzieś indziej.
- Ja wczoraj czytałam coś o patronach czarodziejów. – Hermiona gorączkowo szukała księgi o której mówiła. – Nie sądziłam, że może to być przydatne, bo tam nie porównali tego do Patronusa. – Wreszcie znalazła. Odszukała odpowiednią stronę i przeczytała na głos informację. Pokrywały się one z tym co w swoim pamiętniku zanotowała Emmanuelle.
- Czyli pozostało nam zbadać zaklęcie Patronusa. To naprawdę może się udać. – Nicole była podekscytowana. – Harry przecież akurat to zaklęcie jest twoją specjalnością. Uda nam się! – zapewniła. I Harry jej uwierzył. Swoim podekscytowaniem zaraziła resztę, a Harry dzięki temu zaczął wierzyć, że wreszcie pojawiła się szansa na pokonanie Voldemorta. Na tym postanowili skończyć poszukiwania. Nicole zabrała ze sobą pamiętnik Emmanuelle wierząc, że znajdzie tam jeszcze coś przydatnego. Z nową siłą wrócili na Grimmould Place 12. Młodzież zamknęła się w salonie, aby odpocząć od ciągłej obecności książek, a dorośli skierowali do swoich pokoi. Po jakimś czasie dołączyli do nich bliźniaki Weasley, którzy przyszli w odwiedzimy. Do tej pory cały czas spędzali w swoim sklepie nad którym mieli małe mieszkanie. Rozmowa toczyła się wesoło, aż zeszła na plany sylwestrowe.
- Co planujecie jutro? – zapytał Fred ze śmiechem.
- A co możemy – prychnęła Ginny. – Z mamą dyszącą nam w karki i co pół godziny sprawdzającą czy nic nie kombinujemy.
- Rodzice z Syriuszem, Remusem, Annabelle i Tonks idą na jakąś imprezę dla osób w ich wieku – wyjaśnił Harry.
- A nasza mama ma zamiar odwiedzić ciotkę Andromedę – dodała Camile.
- A nas nie chcą puścić do klubu samych! – wykrzyknęła oburzona Nicole. – Jak pytałam to ojciec stwierdził, że dobrze nam zrobi zabawa w domu, ale już nie wspomniał, że sami się gdzieś wybierają. Chamy!
- Jak byśmy wyprowadzili gdzieś naszych rodziców to byłoby idealnie – westchnęła Weasley’ówna.
- Ginny jesteś genialna! – Nicole była zachwycona, a jej twarz rozjaśnił radosny uśmiech.

***
*Mon amour – z fr. moja ukochana

Cześć,
choć widzę, że najnowszy rozdział nie cieszył się zainteresowaniem, jednak mam nadzieję, że z czasem choć część czytelników wróci. A może i pojawią się nowi 😉 Trzymam kciuki za siebie, za was i za to, aby ta historia odżyła.
Przy okazji jeśli ktoś tu zaglądnie to zapraszam do strony Bohaterowie, tam pojawiły się nowe, troszkę przerobione zdjęcia i krótkie opisy. Niestety na telefonie ta strona nie jest tak poukładana jakbym chciała, bo jestem nadal kompletnie zielona w tworzeniu stron. Nie mniej zapraszam.
Zapraszam też do czytania.
Pozdrawiam,
AniaXXX

niedziela, 19 kwietnia 2020

Rozdział 58

- Kto ma ochotę na wycieczkę do Francji? – zapytała następnego dnia przy śniadaniu Nicole. Po jej słowach zapadła cisza. Nikt nie spodziewał się tego.
- Ja chętnie. Czyżbyś miała ochotę sobie przypomnieć jak nam było dobrze razem? – Nicole odpowiedź uzyskała od osoby, której z pewnością nie miała zamiaru zabierać.
- Damien… - zaczęła zdegustowanym tonem, na co chłopak puścił jej oczko. – W jakiej ty bajce żyjesz? – Miała nadzieję, że Francuz przestanie opowiadać takie farmazony. Jednak się przeliczyła.
- Amour* przecież wiem, że tęskniłaś. – Damien uśmiechnął się do niej jak sądził seksownie. Za to na dwóch innych męskich twarzach widniał wyraz wściekłości. W głowie Jamesa kołatała się tylko jedna myśl. Nie będzie mi żaden gówniarz podrywał mojej małej córeczki. Co to to nie! Natomiast drugą osobą, której zdecydowanie nie podobało się to co tu się dzieje był Draco. Gdyby jego wzrok mógł zabijać Damien już dawno byłby trupem. Camile widząc co się dzieje z bratem uśmiechnęła się do niego chcąc aby się rozluźnił. Ślizgon od razu przybrał swoją maskę, nie chciał, aby ktoś wiedział co się z nim dzieje, z resztą on sam jeszcze nie do końca to ogarniał. Jednak jego siostra nie dała się na to nabrać. Za dobrze go znała.
- Nie martw się, nie musisz być zazdrosny – wyszeptała, tak aby tylko on ją słyszał. Draco wysłał jej tylko zimne spojrzenie.
- Merlinie, skończ – odpowiedziała Nicole znudzonym tonem. – Jeszcze ktoś pomyśli, że coś nas kiedyś łączyło. Z resztą… – zaczęła widząc wściekły wzrok Fleur skierowany na nią. – Twoja siostra nadal wierzy w twoje bajki – prychnęła. – Dobra, nie ważne. Moje pytanie i tak nie było skierowane do ciebie, a ja nie mam ochoty bawić się w takie pierdoły. – Nicole spojrzała na swoich najbliższych przyjaciół i rodzinę. – Przejdźmy do jakiegoś innego pokoju gdzie nie będzie nam nikt przeszkadzał. – Spojrzała wymownie na Damiena i popukała się w czoło po czym wyszła z kuchni kierując się do sypialni swojej oraz Camile i Vanessy. Teraz gdy na Grimmauld Place znowu takie tłumy to musieli się pomieścić, więc dziewczyny wylądowały w sypialni gdzie zostały dla nich wyczarowane dodatkowe łóżka. One jako pierwsze dotarły na miejsce. Nicole usiadła na swoim łóżku i schowała twarz w dłoniach. Wreszcie wybuchnęła śmiechem i popatrzyła zrozpaczonym wzrokiem na swoje przyjaciółki. – Ja nie wierze, że on nadal jest takim kretynem – westchnęła. – Przecież jak on mi będzie takie rzeczy odwalał to go chyba zamorduje. Ewentualnie zostanę zabita przez Fleur – jęknęła. Przyjaciółki zaśmiały się na to.
- Nie martw się jeszcze Draco ma ochotę zabić Damiena – powiedziała jej Camile konspiracyjnym tonem. Blondyn akurat wchodził do jej pokoju, ale nie usłyszał słów siostry.
- Co? – zapytała ze zdziwieniem Nicole. – Ale czemu D…
- Nic, nic. Nie ważne – przerwała jej szybko panna Malfoy. Nie chciała aby brat słyszał co powiedziała. Puściła oczko do Vanessy, która uśmiechnęła się do niej domyślnie. Nie mogły uwierzyć, że ich przyjaciółka jest taka ślepa. Nicole uznała, że nie będzie kontynuować tematu, bo coś czuła, że ślizgonki ewidentnie chcą sobie z niej pożartować.
Po chwili w sypialni znaleźli się wszyscy ci których Nicole chciała zabrać ze sobą do Francji. Oprócz jej dwóch najlepszych przyjaciółek i ich braci byli tam rodzice, Syriusz i Remus, Narcyza, Harry, Hermiona, Blaise, Ginny no i Laura, którą chciała zabrać bardziej ze względu na to, że już od dawna nie miały okazji odwiedzić swoje rodzinnego domu, a wiedziała, że młoda Gryfonka za tym tęskni. A po drugie dzisiaj przypadała druga rocznica śmierci ich rodziców obie chciały ich odwiedzić. To właśnie trzynastolatka jako pierwsza zabrała głos.
- Naprawdę chcesz przenieść się do Francji dzisiaj? – zapytała z nadzieją.
- Oczywiście chyba nie sądziłaś, że dzisiaj ich nie odwiedzimy. – Reszta od razu domyśliła się o co chodzi dziewczynom.
- A dlaczego chcesz zabrać też całą resztę? – Harry od razu zrozumiał, że Nicole ma jeszcze jakiś plan.
- Zaraz wam wytłumaczę, ale weźcie się rozsiądźcie, a nie stoicie jak kołki – zaśmiała się, gdy wszyscy stali i patrzyli na nią z wyczekiwaniem i ciekawością. Gdy wszyscy się rozsiedli zaczęła tłumaczyć. – Od dawna szukamy coś na Voldemorta. My – tu wskazała na młodych – oprócz tego, że uczymy się walczyć to przeszukaliśmy całą bibliotekę, przeryliśmy cały dział zakazany wzdłuż i wszerz. Wy – popatrzyła na dorosłych – macie swoje sposoby dzięki, którym też cały czas szukacie. Ale nikt nic nie znalazł. Nie wiem czego on się nażarł, że nie można go od tak zabić i nigdzie nie możemy znaleźć tej informacji. Ale może po prostu biblioteka Hogwardzka nie ma tej informacji. Przecież Voldemort dopiero po ukończeniu Hogwartu mógł znaleźć jakiś sposób na nieśmiertelność.
- Masz rację. Ale dlaczego myślisz, że we Francji znajdziemy takie informacji? – Lily zapytała uważnie.
- Nie wiem, ale jest tam sporo materiału, który możemy przeglądnąć i do którego mamy dostęp.
- Co masz na myśli? O jakie miejsce ci chodzi? – zapytał zaciekawiony Remus.
- Ty już tam byłeś Remusie – zauważyła Nicole z delikatnym uśmiechem przypominając sobie pierwsze spotkanie ze swoim ojcem chrzestnym. – Jestem idiotką, że wcześniej na to nie wpadłam, no ale nic straconego. Robespierre Manoir – dodała widząc ich niezrozumiałe miny.
- A co takiego jest w twoim domu co mogłoby nam pomóc? – Harry się zdziwił.
- To nie jest zwykły dom. To dwór należący do naszej rodziny od wieków. Robesspiere’owie to francuski arystokratyczny ród. Nasze korzenie sięgają XVII wieku i pierwsze wzmianki pojawiają się za panowania króla Ludwika XIV. Jedna z jego nieślubnych córek wyszła za mąż za Conrada Robespierre’a. Czarodzieja – dodała. – Z resztą do tej pory nie udowodniono, że dynastia Burbonów była mugolami, jest wiele oznak, że też mogli być czarodziejami. W każdym razie to jest nie ważne. Ale to sprawia, że w Robespierre Manoir znajduje się biblioteka zawierająca dzieła nawet z XVII wieku. – W tej chwili oczy Hermiony zabłysły. - Robespierre’owie od zawsze zajmowali się starożytną magią, jako że w XX wieku magia ta nie była zbyt popularna, a nawet przez wielu niepożądana to nasi przodkowie przestali chwalić się tymi umiejętnościami. Cała wiedza oraz wszystkie księgi były dostępne, ale tylko dla członków rodziny. Sądzę, że jest szansa tam coś znaleźć, cokolwiek co mogłoby nam pomóc w walce. Wydaje mi się, że jeśli to może pomóc, to jest dobry czas aby podzielić się tym z wami. Co o tym sądzisz Laura?
- Ja? – Gryfonka się zdziwiła, że w ogóle pyta się ją o zdanie.
- W końcu kiedyś będzie to należało tylko i wyłącznie do ciebie. To twoje dziedzictwo i masz prawo o tym decydować – odpowiedziała jej Nicole.
- No tak. – Dziewczynka nigdy chyba nie myślała o tym w ten sposób. – Jeśli znajdzie się tam coś na tego gada to zdecydowanie musimy się tym podzielić. Z resztą nasza rodzina szybko się rozrasta, więc parę dodatkowych osób chyba nie zrobi różnicy – mówiąc to wzrok skierowała na trójkę Potterów. Jedyna rudowłosa wśród Potterów spojrzała ze wzruszeniem na siostrę swojej córki i szybko podeszła do niej aby ją przytulić.
- Laura, tak się cieszę – mruczała jej do ucha Lily. Nicole z zadowolonym uśmiechem patrzyła na tę scenę.
- To co zbieramy się? – zaproponowała Nicole. Wszyscy skinęli jej głowami i ruszyli do salonu aby przenieść się kominkiem do Francji. Tam znowu dorwał ich Damien.
- Może jakiś całus na pożegnanie, amour? – Francuz zwrócił się do Nicole sugestywnie.
- Pocałuj się w dupę, amour – odpowiedziała mu szyderczo Ślizgonka.
- W twoją chętnie – zaśmiał się.
- Kretyn – podsumowała dziewczyna i nie czekając na nic więcej wzięła garść proszku Fiuu i wrzuciła go do kominka. Po chwili witała się już z madame Fabienne, która podczas ich nieobecności opiekowała się dworem.
- Przyprowadziłyśmy gości dzisiaj. – Zaczęła przedstawiać wszystkich ich wieloletniej niani, która od zawsze była dla niej i dla Laury jak babcia. Po powitalnej herbatce, którą podała starsza Francuzka panny Robespierre zrobiły się małomówne.
- To my pójdziemy, a wy poczekajcie na nas. Potem razem pójdziemy do biblioteki – przerwała dyskusje Blacków i Malfoy’ów o ich starożytnych zbiorach. W końcu to były dwa rody należące do angielskiej arystokracji. Oba zajmowały się głównie zgłębianiem czarnej magii. Syriusz przekonywał, że on wraz z starszymi Potterami i Remusem już zajęli się przeglądaniem zbiorów należących do Blacków, a Malfoy’owie ubolewali nad tym, że nie mają dostępu do swoich zbiorów. We władaniu tych była teraz ciemna strona. Mimo tego Nicole nie sądziła, że znalazło by się tam coś co pokonałoby Voldemorta, ewentualnie coś co zwiększyłoby jego moc. Pamiętając nauki Adrienne wiedziała, że zła nie można pokonać złem. Do walki ze śmierciożercami mogli korzystać z Czarnej Magii, ale tak zaawansowanej magii jaką posługiwał się Czarny Pan nie pokonają jego sposobem. To musiało być coś czego on nie zna, jak mówiła przepowiednia, coś dobrego czego jego przeżarta złem dusza nie wytrzyma.
Na słowa Nicole cała trójka Potterów poderwała się z miejsc.
- My pójdziemy z wami – oznajmił pewnie James. – W końcu rodzina musi trzymać się razem, nawet w takich okolicznościach. – Nicole i Laura spojrzały na niego z wdzięcznością. Teraz kiedy nie musiały być same nie chciały tego. Wreszcie to zrozumiały.
- To wy idźcie, a my poczekamy. Nie będziemy wam przeszkadzać – zauważyła Camile. Do Nicole, Laury i Potterów dołączyli Remus i Syriusz. W końcu oni też byli częścią tej patchworkowej rodziny. Za pomocą dorosłych teleportowali się na cmentarz, gdzie szybko odnaleźli grobowiec Robespierre’ów. Nicole i Laura stanęły najbliżej, po drugiej stronie Laury stanął Harry, jakby chcąc chronić ją przed kimś z zewnątrz. Za dziewczynami stanęli Potter’owie, kładąc na ich ramiona dłonie w geście wsparcia. A nieco z tyłu stanęli Remus z Syriuszem. Laura wtuliła się w dłoń Lily, dzięki czemu przez chwile mogła poczuć jakby mama była z nią znowu. To było dobre uczucie i Laura pragnęła, aby trwało dłużej. Wierzyła, że tak jak ona wreszcie zaakceptowała Potterów tak oni zaakceptowali ją, dzięki czemu to uczucie, które straciła dwa lata temu będzie pojawiać się w jej życiu częściej. Nicole czując dłoń ojca na ramieniu zamknęła oczy i myślała o Robespierre’ach.
- Mam nadzieje, że dobrze robię – pomyślała. – Kocham was, ale kocham też ich, błagam zrozumcie to – wznosiła modlitwy do zmarłych rodziców. Od razu usłyszała znajomy głos Adrienne – Są z was dumni. Kochają cię i rozumieją to. Cieszą się. Po twarzy Nicole spłynęła jedna łza. Była to łza szczęścia.
- Chodźmy – powiedziała Nicole spokojnym głosem. Zanim jednak wyszli Lily klęknęła przy grobie i wyczarowała piękną wiązankę z białych lilii w kształcie serca. – Dziękuje. – Nicole była im naprawdę wdzięczna. Nie tylko za te kwiaty. Lily zrozumiała i uściskała córkę.

***
*Amour – z fr. kochanie

Nareszcie przyszedł ten moment, w którym publikuję kolejny rozdział. Naprawdę się cieszę, że do tego wróciłam.

Wszystkie poprzednie rozdziały poprawiła w miarę swoich możliwości. Wiele kropek i przecinków wreszcie znalazły swoje miejsce 😉 A i graficznie wygląda to o wiele lepiej. Posty mają jednolitą czcionkę, myślę, że dzięki temu będzie się lepiej to czytało.
Mam nadzieję, że jeszcze tu zaglądacie.
Tak więc zapraszam do czytania i pozdrawiam,
AniaXXX

wtorek, 14 kwietnia 2020

Prorok Codzienny 7


Hej.
Minęło już trochę czasu, a ja z powodu kwarantanny postanowiłam tu zajrzeć. Przeczytałam to co wymyśliłam dobrych parę lat temu i na razie wzięłam się za poprawianie rozdziałów, co by chociaż za to co tu się pojawiło się nie wstydzić. Poprawiam głównie literówki i jakieś takie podstawowe błędy oraz oprawę graficzną.
Nie obiecuję nic więcej, bo skoro to opowiadanie nie jest jeszcze skończone to oznacza, że nie potrafię dotrzymać takich obietnic, ale być może coś zdziałam.
Zabawne jest to, że kiedy pisałam tego pierwszego posta czekała mnie dopiero matura, a teraz jestem już po studiach, przyszła szara rzeczywistość, praca i wgl, a mnie nadal coś mnie tu trzyma. Naprawdę nie sądziłam, że kliknę jeszcze w ten magiczny przycisk "Nowy post".
Nie wiem, czy jeszcze ktoś tu zagląda, ale jeśli tak to trzymajcie kciuki za moje postępy.
Pozdrawiam cieplutko i mam nadzieje, że do zobaczenia.
AniaXXX