Następny dzień nie zapowiadał się dobrze, przynajmniej jeśli chodzi o pogodę. Mróz, który do tej pory się utrzymywał dając, w połączeniu ze śniegiem, aurę zimy, teraz zelżał, a termometry wskazywały temperaturę dodatnią, więc cały śnieg roztopił się, tworząc chlapę. Na dodatek padał śnieg z deszczem, więc na dworze było mokro, zimno i ponuro. To całkowicie odzwierciedlało humor Dracona, który obudził się wczesnym rankiem, usiadł na parapecie i wpatrywał się w okno. Nie chciał myśleć o tym co go dzisiaj czeka, a jednak jego myśli wciąż wracały do tego. Po kilku godzinach takiego bezczynnego siedzenia do jego pokoju ktoś zapukał.
- Draco, już 12. Dlaczego nie było cię na śniadaniu? - zapytała Narcyza wchodząc.
- Nie jestem głodny - stwierdził krótko.
- Draco, przykro mi, Severus mi powiedział co cię dzisiaj czeka i jakie zadanie masz wypełnić. Chciałabym ci pomóc, ale nie mam jak - stwierdziła z troską kobieta.
- Nie musisz, poradzę sobie - odpowiedział bez emocji.
- Draco, podczas dzisiejszej misji masz być wycofany, ale trzymaj się niedaleko Severusa, on będzie cię chronił. Wiem co możesz tam zobaczyć, ale nie możesz pokazać strachu, ojciec będzie cię obserwował. To jest twój pierwszy sprawdzian na śmierciożercę. - Kobieta zaczęła mu tłumaczyć wiedząc, że inaczej mu nie pomoże.
- Mamo ja nie chcę - powiedział i po raz pierwszy podczas tej rozmowy ściągnął maskę z twarzy. - Myślałaś kiedyś o ucieczce? – zapytał.
- Tak, ale do tego trzeba się przygotować. Obiecuję, że nie pozwolę ci przyjąć Mrocznego Znaku, ale póki ci to nie grozi musimy wytrzymać - powiedziała i przytuliła swego syna. - Pamiętaj, żeby używać oklumencji, nikt nie może się dowiedzieć o tej rozmowie - powiedziała i skierowała się do wyjścia. - I proszę, zjedz coś - stwierdziła jeszcze przed wyjściem.
Draco trochę uspokojony skierował się do kuchni. Zawsze lubił tam jeść, nie przeszkadzały mu skrzaty krzątające się po pomieszczeniu. Pamiętał jak Zgredek, ulubiony skrzat jego i Camile, podawał im w dzieciństwie pyszną gorącą czekoladę, gdy tylko przychodzili do kuchni. Dwunastoletnim bliźniakom szkoda było, gdy okazało się, że Potter uwolnił ich małego skrzata, ale Draco, który wtedy zaczął pojmować, że zachowanie ojca nie jest w pełni idealne, zrozumiał, że Zgredkowi poza ich domem będzie lepiej. Teraz w kuchni do Dracona podbiegł Terk, który od razu z zamiłowaniem zapytał:
- Czego sobie panicz życzy?
- Dajcie mi coś do jedzenia - stwierdził sucho. Po niewielkim śniadaniu cały dzień spędził w swoim pokoju. Jego jedynym towarzystwem była Camile, która próbowała go pocieszyć i podnieść na duchu. Nie przeszkadzały jej mrukliwe odpowiedzi Dracona, po prostu chciała być z nim, bo wiedziała, że on potrzebuje jej wsparcia. Gdy przyszedł jego czas Camile przytuliła go lekko i szepnęła, że będzie czekać. Draco wyszedł z pokoju za Snapem, który po niego przyszedł. W ciszy skierowali się do salonu, gdzie czekała na nich grupka mężczyzn. Byli to Lucjusz Malfoy, Crabbe i Goyle Sr oraz Alexander Nott. Śmierciożercy, którzy wraz z Snapem zostali wytypowani przez Czarnego Pana do torturowania premiera mugoli i jego rodziny. Draco stanął przy Severusie czekając na to co go czeka. Był bledszy niż zwykle, co było nie lada wyczynem, ale jednak sprawiał wrażenie pewnego i twardego.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Mistrz Eliksirów. Gdy reszta kiwnęła głową, mężczyzna zwrócił się do nastolatka - Draco, zaraz teleportujemy się przed dom premiera. Trzymaj się blisko mnie, albo Lucjusza, ale stój gdzieś z boku. Obserwuj co robimy, wierzę, że przyda ci się to niedługo. - Snape miał nadzieję, że młody Malfoy zrozumie, że musiał powiedzieć coś takiego, aby zachować pozory. Gdyby to od niego zależało to jego chrześniak nie musiałby uczestniczyć w tej rzezi, która się szykowała.
- Severusie nie musisz pouczać mojego syna. Poradzi sobie, a w przyszłości będzie doskonałym śmierciożercą. - Głos Lucjusz był przepełniony dumą, a Draco właśnie w tej chwili postanowił, że zrobi wszystko, aby tylko nie spełnić marzeń ojca.
- Ruszajmy - stwierdził tylko Severus. W następnej chwili pojawili się w bogatej, mugolskiej dzielnicy Londynu. Otworzyli bramkę i weszli na dróżkę prowadzącą do małego, ładnego domku. Zatrzymali się przed drzwiami, a Snape zapukał do drzwi.
- Severusie, od kiedy z ciebie taki dżentelmen. - zapytał z drwiną pan Malfoy
- Mamy się zachowywać cicho, żeby nie zleciała się tu ochrona. Pamiętaj Lucjuszu, że to ja kieruję tą misją - stwierdził czarnowłosy w momencie gdy drzwi się otworzyły.
- Panowie co tu robicie, już póź... - nie dokończył, bo Severus wepchnął go do domu, samemu wchodząc, za nim weszła reszta, a potem wyciszyli dom, tak aby z zewnątrz nie było słychać nadchodzących krzyków.
- Crabbe , Goyle przyprowadźcie resztę - rozkazał.
- Severusię, sądzę, że Draco może...
- Lucjuszu, dzisiaj Draco będzie tylko obserwował, najpierw niech się uczy. - Lucjusz nie był zadowolony, że Snape mu odmawia, a Draco chciał mu dziękować na kolanach. Nie wyobrażał sobie jak przyprowadzić ludzi na śmierć. Może gdyby chodziło o dorosłych to by sobie poradził, ale wiedział, ze nie mógłby zrobić tego dzieciom, a tu była dwójka. Weszli do salonu, Nott ciągnął za sobą mugola, tam czekali, aż pozostała dwójka przyprowadzi żonę premiera i jego dwójkę dzieci. Po chwili doszedł do nich kobiecy krzyk, a zaraz zobaczyli właścicielkę głosu, gdy Crabbe ciągnął kobietę za włosy. Za nim wszedł Goyle trzymający dwójkę dzieci za bluzki od pidżamy. Draco jeszcze bardziej zbladł, gdy zobaczył, że mężczyzna trzyma młodszego chłopczyka, który mógł mieć co najwyżej roczek, jak worek kartofli. W ten sam sposób rzucił go obok matki i ojca, którzy klękali przed śmierciożercami. Zaraz za nim starszy chłopczyk, na oko pięcioletni, został popchnięty w stronę rodziców, od razu przytulił się mocno do ojca, wybuchając płaczem. Matka przytulała drugiego, zanoszącego się płaczem, syna do piersi. Mugole patrzyli ze strachem w stronę mężczyzn, próbując uspokoić swoje dzieci.
- Co wy chcecie od nas? - zapytał gniewnie premier. - Zostawcie nas w spokoju - krzyknął.
- O nie panie premierze. Dziś czeka was ciekawa rozrywka - stwierdził Lucjusz Malfoy z sadystycznym zadowoleniem.
- Zaczniemy od dzieciaków - stwierdził Snape. Draco odsunął się najdalej jak mógł. Ze strachem patrzył na to co się dzieje. Waśnie uświadomił sobie, że zaraz będzie patrzył jak jego własny ojciec będzie torturował i zabijał roczne dziecko, na dodatek będzie się z tego cieszył. Chłopak nie rozumiał jak można być takim sadystą. Można i on to wiedział, w końcu tylko sadysta potrafi karać własne dzieci cruciatusem, a po odrodzeniu się Voldemorta, Lucjusz Malfoy i do tego się posuwał, z resztą robił to coraz częściej. Draco, aby ochronić przed tym Camile, częściej prowokował do tego ojca, wtedy gniew skierowany w stronę panny Malfoy, kierowany był w stronę Dracona. Chłopak obrywał wtedy za dwoje, ale nie przejmował się tym. Często Narcyza próbowała interweniować, ale wtedy i jej się obrywało. Nie ważne do jakiego stanu doprowadzał ją mąż, zawsze najpierw starała się zająć dziećmi, a potem sobą.
Nott wyrwał dziecko z rąk matki, teraz i ona zaczęła zanosić się płaczem, jej mąż zaczął wykrzykiwać, żeby zostawili dzieci w spokoju, a zajęli się nim. Mugole nie mogli się ruszyć, gdyż Snape unieruchomił ich. Niestety śmierciożercy nie słuchali i zaczęli torturować to dziecko. Padały różne zaklęcia, od cruciatusa, poprzez tnące, aż po łamiące. Tak małe dziecko nie mogło długo wytrzymać i zaraz po rzuceniu trzeciego zaklęcia płacz ustał, dziecko zmarło. Z ust matki rozległ się krzyk rozpaczy. Na drugi ogień poszedł starszy chłopiec. I znowu to samo. Dzieciak nie miał już siły krzyczeć, ale jeszcze żył. Snape zlitował się nad chłopcem i w jego stronę poleciał zielony promień Avady.
- Severusie zabierasz nam zabawę - zaszydził Nott.
- Zostały jeszcze dwie osoby - wskazał na kobietę, która patrzyła na dwoje martwych dzieci z szokiem i niedowierzaniem na twarzy, a z oczu płynęły łzy. Twarz jej męża nie wyrażała nic, już nie krzyczał, był jakby pogodzony z losem.
- Może się nią zabawimy? - zapytał obleśnie Goyle. Draco poczuł jak to co zjadł kilka godzin wcześniej przewraca mu się w żołądku, nie chciał patrzeć na to jak śmierciożercy gwałcą tę mugolkę.
- Nie dzisiaj, Goyle - stwierdził sucho Snape. - Po robocie wrócisz do domu i zajmiesz się żoną, ja nie mam zamiaru patrzeć jak dochodzisz w tej szlamie - zadrwił czarnowłosy. - Zaczynajcie serię - rozkazał. Poleciały trzy cruciatusy na raz, a powietrze przeciął krzyk kobiety. Draco miał już dość. Modlił się o to, aby to się skończyło jak najszybciej. Wiedział, że nie może zamknąć oczu, by nie patrzeć na cierpiącą kobietę, bo jego ojciec, mimo, że zafascynowany torturami, to obserwował swojego syna. Gdy Lucjusz oderwał kobiecie rękę zaklęciem, Draco poczuł odruch wymiotny, jednak udało mu się to przetrzymać i zachować kamienną twarz. Dobrze zrobił, bo starszy Malfoy spojrzał na niego zaraz po rzuceniu zaklęcia. Kobieta nie wytrzymała bólu związanego z oderwaniem kończyny i zmarła. Pozostał tylko mężczyzna. Ponowili serię, wyżywali się na nim jeszcze gorzej, aż wreszcie, gdy mugol był już na skraju, Snape po raz kolejny wykazał się litością i zabił go. Po wszystkim wszyscy skierowali się do wyjścia. Gdy byli już na zewnątrz Severus wyczarował nad budynkiem Mroczny Znak i deportowali się. Misja została zakończona powodzeniem. Lucjusz Malfoy był niezwykle dumny z syna, i gdy byli już w Malfoy Manor, pogratulował mu zimnej krwi. Draco w tym momencie chciał tylko znaleźć się w swoim pokoju i próbować zapomnieć, jednak najpierw musiał wysłuchać pochwał ojca, których zdecydowanie nie chciał słyszeć. Kiedyś oddałby wszystko, żeby ojciec był z niego taki dumny, ale już nie teraz. Teraz chciał, aby mężczyzna dał mu spokój. Gdy wreszcie dotarł do swojego pokoju, zauważył leżącą na jego łóżku siostrę, która, gdy tylko usłyszała kroki, od razu się przebudziła.
- Draco - szepnęła i od razu przytuliła go mocno. - Nic ci nie jest?
- Nie - stwierdził z bólem, pierwszy raz tej nocy ściągając maskę z twarzy.
- Tak mi przykro...
- Camile ja nie chcę o tym mówić. Teraz chcę zapomnieć - przerwał jej.
- Dobrze, braciszku. Śpij, na pewno jesteś zmęczony - powiedziała i wyszła, aby mu nie przeszkadzać. Znała swojego brata na tyle, żeby wiedzieć, że teraz chce być sam. Draco skorzystał z rady siostry, wcześniej biorąc gorący prysznic, poszedł spać.
***
Dziś zacznę od pytania, jak Wam się podoba nowy szablon? Stworzyła go dla mnie Luna xdd, za co jej, jeszcze raz, dziękuję.
Po drugie, ogromnie się cieszę, że ten blog wreszcie zyskał czytelników, komentujących czytelników. Cieszy mnie to, że jak na razie wszystkim się podoba, ale wiem, że nie może być kolorowo. Więc jeśli zauważycie błędy, a przypuszczam, że jest ich sporo, bo nie mam czasu sprawdzać, każdego rozdział kilkukrotnie, więc robię to tylko raz i nie zawsze wyłapię wszystkie, to piszcie w komentarzach. Tak samo jeśli macie jakieś uwagi dotyczące fabuły itp.
Co do opowiadania, to Amei zwróciła uwagę, że do tej pory nie ma pojawiło się żadne wyjaśnienie dotyczące matki Snape'ów. Historia Vanessy i Samuela zostanie wyjaśniona z czasem. Do tej pory zajmowałam się tylko Potterami, ostatnio przyszedł czas na Malfoy'ów, więc i na Snape'ów przyjdzie odpowiedni czas ;)
Ostatnio notki pojawiają się z dłuższymi przerwami. Jest tak ze względu na brak czasu, z resztą ostatnio wzięłam się za pisanie prezentacji maturalnej z polskiego. Matura jest dla mnie sprawą priorytetową, dlatego właśnie musicie czekać tyle czasu. Będę się starała, aby były to przerwy nie przekraczające dwóch tygodni.
Ale się rozpisałam, już nie zanudzając, życzę miłego czytania,
AniaXXX