sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 45


Kolejna doba minęła przede wszystkim w niepokoju i nienawiści. Przy łóżku Nicole czuwali wszyscy przyjaciele i rodzina dziewczyny. Laura z samego rana również została powiadomiona o stanie siostry. Tak więc w skrzydle szpitalnym obecna była wybuchowa mieszanka. James, Syriusz i Harry nadal ze złością wpatrywali się w Ślizgonów. Ci jednak się tym nie przejmowali, a równie często odpowiadali im tym samym. Nie pomagały proszące spojrzenia Lily i Remusa, aby się uspokoili. Laura nie przejmowała się niczym, choć została powiadomiona o wszystkich okolicznościach porwania siostry, to nie winiła nikogo za to. W końcu Nicole też nikogo za to nie winiła, a jedynie ona miała do tego prawo. Co jakiś czas w skrzydle pojawiał się też Mistrz Eliksirów, który najwyraźniej przejął się napaścią na swoją podopieczną. Dyrektor podczas śniadania powiadomił całą szkołę o tym, że jedna z uczennic została zaatakowana i lepiej będzie dla napastnika, aby sam się do tego przyznał. Podczas tego przemówienia Dumbledore przyglądnął się podejrzanym uczniom, ale nic nie mógł wyczytać z twarzy całej trójki. Zarówno Ronald, jak i dwaj Ślizgoni wyraźnie cieszyli się z tego co spotkało Nicole. Jednak przy stole Gryffindoru pan Weasley nie był jedyną osobą, która cieszyła się z takiego obrotu spraw. Drugą, był starszy Creevey, który w tym roku szkolnym bardzo często kręcił się niedaleko Ronalda. To niestety nie było dowodem na winę jednych, czy drugich. Szczególnie, że na pewno nie pracowali we czwórkę. Poszkodowana natomiast już cały dzień się nie budziła i wszyscy byli zaniepokojeni. Pielęgniarka już nie wytrzymywała nerwowo. Co chwilę ktoś pytał ją kiedy pacjentka się obudzi, a ona za każdym razem tłumaczyła, że wszystko zależy od organizmu. Podczas, gdy dziewczyna była nieprzytomna, jej organizm się regenerował. Madame Pomfrey oczywiście próbowała ich wyrzucić ze swojego królestwa, ale oni byli wyjątkowo uparci i na nic zdały się prośby i groźby. Tak więc wreszcie zostawiła ich w spokoju i zamknęła się w swoim gabinecie, nakazując im, że jeśli zauważą jakiekolwiek zmiany to mają ją natychmiast powiadomić. A oni siedzieli i czekali. Przed kolacją pojawił się opiekun Slytherinu.
- Smarku, długo tu będziesz przychodził? Nie udawaj, że obchodzi cię stan Nicole – warknął Rogacz, na co Lily i Lunatyk wykrzyknęli oburzeni:
- James!
- Jak ci nie wstyd?! Zachowujesz się jak dziecko! – kontynuowała swoją tyradę rudowłosa.
- Czemu ty cały czas go bronisz?! Jakbyś zapomniała to przez niego Voldemort poznał przepowiednię! A miesiąc temu to on przyglądał się jak te bydlaki gwałcą naszą córkę i nic z tym nie zrobił! Nie przeszkadza ci to? – zapytał już ciszej.
- Nie, bo wiem, że odpokutował to wszystko przez te wszystkie lata będąc szpiegiem. A jeśli chodzi o to co się stało miesiąc temu to nie zauważyłam, żeby Nicole kogokolwiek winiła, ani Severusa, ani Dracona, ani Camile. Nasza córka zachowała się dojrzalej niż ty, czy Syriusz. Wiem, że boli cię to wszystko, mnie też, ale najważniejsze teraz jest to, aby być przy niej, a nie kłócić się z jej przyjaciółmi. – wyjaśniła spokojnie pani Potter, widząc w oczach mężczyzny ból, jaki sama czuła odkąd dowiedziała się, że jej córkę ktoś tak mocno skrzywdził. James gniewnie spojrzał na Snape’a, ale gdy przeniósł wzrok na żonę jego spojrzenie złagodniało.
- Przepraszam, Lily. Masz rację nie powinienem oskarżać, aż tylu osób o stan Nicole. – Tu spojrzał na młodych ślizgonów przepraszająco. – Ale nie każ mi przestać oskarżać Snape’a, bo tego nie zrobię – dodał z pewnością w głosie.
- Uwierz mi, Potter, że ja od ciebie nic nie chcę – warknął Snape. Mężczyźni mierzyli się spojrzeniami, a wzrok pozostałych utkwiony był w nich.
- Jak dzieci – usłyszeli słaby głos. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w stronę jedynego zajętego łóżka.
- Obudziłaś się! – wykrzyknęła wszyscy na raz. Teraz już nikt nie zwracał uwagi na to, że Harry stoi obok Dracona, wszyscy po prostu zebrali się wkoło łóżka ciesząc się, z tego, że Nicole odzyskała przytomność.
- Tak się kłócicie, że nie mogłam się nie obudzić – zażartowała patrząc na ojca i opiekuna domu.
- Wybacz Nicole – zaczęła Lily. – Zawołam pielęgniarkę. Musi cię zbadać. – Po chwili Ślizgonka była badana przez pielęgniarkę.
- Panno Potter, dobrze, że się już obudziłaś. A teraz powiedz, co cię boli?
- Żebra. Nic więcej – dodała po chwili zastanowienia.
- Miałaś złamane dwa żebra. Będzie cię boleć jeszcze z dwa dni, dopóki do końca się nie zrosną. – Pielęgniarka obrzuciła ją pocieszającym spojrzeniem, a potem z twardą miną stwierdziła – Proszę o pozostanie rodziców panny Potter i pana, profesorze Snape. – Wszyscy, włącznie z Nicole, domyślili się o czym teraz będzie toczyć się rozmowa, dlatego wyproszeni bez sprzeciwów wyszli. A Nicole czuła jak panika bierze ją w swoje objęcia. Wreszcie nadszedł czas, aby porozmawiać z rodzicami o ciąży. Miała tydzień na to, aby im powiedzieć, a teraz zapewne od pielęgniarki dowiedzieli się, że ich córka spodziewa się dziecka. Po kłótni Jamesa z profesorem Snape’em domyśliła się, że albo on, albo Draco powiadomił resztę o gwałcie. Nagle Nicole podczas tej rozmowy zapragnęła mieć przy sobie kogoś bliskiego.
- Remusie, zostaniesz? – Mężczyzna tylko kiwnął głową i zawrócił.
- Z tego co mi wiadomo, wiedziałaś o ciąży. – Nicole tylko kiwnęła głową wpatrując się w swoje dłonie ułożone na kołdrze. – Z przykrością muszę stwierdzić, że poroniłaś. – Pielęgniarka chciała jak najdelikatniej przekazać jej te wiadomość, ale nie chciała owijać w bawełnę.
- Co? Ale jak to? – Nicole była zszokowana.
- Przykro mi. Zostałaś napadnięta. Ktoś wielokrotnie skopał cię po brzuchu i nie tylko. Wynikiem tego były liczne obrażenia, między innymi złamane żebra i utrata dziecka. Przykro mi – powtórzyła kobieta. Do Nicole powoli wszystko docierało. Nie mogła uwierzyć, że straciła to dziecko. Sama nie wiedziała co teraz czuje. Nie była to ani ulga, ani rozpacz. Po prostu pustka. Po chwili zrozumiała, że jest wściekła na samą siebie. Zawsze wydawało jej się, że jest silna, a tymczasem nie potrafiła uchronić nawet tej cząstki siebie.
- Przepraszam. – To było jedyne co potrafiła wykrztusić.
- Kochanie, nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina – zapewniała ją Lily, zbliżając się do niej. Chciała ją przytulić, pocieszyć, ale Nicole nie pozwoliła na to. Gwałtownie się odsunęła od matki. Nie patrzyła na kobietę. Nie chciała widzieć w jej oczach odrazy. - Córeczko, nie zadręczaj się tym. Pomożemy ci się z tym uporać. Nie tylko my, ale też twoi przyjaciele. – Choć Lily poczuła się odrzucona przez córkę, to nie okazała jej tego, w końcu teraz to dziewczyna potrzebowała wsparcia.
- Lily ma rację. Nie jesteś z tym sama – oznajmił Remus, jednak Nicole nic nie odpowiedziała. Nadal uporczywie unikała patrzenia na kogokolwiek. Po chwili ciszy głos zabrał Severus Snape.
- Panno Robespierre, czy wiesz kto cię napadł ostatniej nocy?
- Ja niewiele pamiętam. Prawdopodobnie było ich dwóch i mieli na sobie kominiarki. Nic więcej nie wiem – stwierdziła cichym głosem.
- Och. Wyjdźcie już, pacjentka potrzebuje spokoju – zarządziła pielęgniarka. – Panno Potter, zaraz przyniosę ci eliksir Słodkiego Snu. – dodała spokojniej. – A wy uciekajcie stąd – wygoniła ich. Pierwszy do wyjścia ruszył Mistrz Eliksirów. Potem reszta. James jeszcze przed wyjściem poczochrał Nicole po głowie.
- Trzymaj się, Młoda. – Po chwili już ich nie było, a Nicole spokojnie spała, uśpiona eliksirem.
Jak się okazało cała młodzież wraz z Syriuszem czekała niecierpliwie przed Skrzydłem Szpitalnym. Gdy tylko drzwi się uchyliły Ślizgoni razem z Laurą rzucili się na Mistrza Eliksirów.
- Możemy już do niej iść?
- Jak ona się czuje?
- Jak to przyjęła?
- Nic jej nie będzie?
Severus surowym spojrzeniem powstrzymał grad pytań. Nie zwracając uwagi na gniewne spojrzenia Blacka i obu Potter’ów odpowiedział krótko:
- Dostała eliksir Słodkiego Snu. Dzisiaj już jej nie odwiedzicie, śpi. Przyjdźcie jutro rano, a teraz jazda na kolację, a potem do pokoju wspólnego – odwrócił się i odszedł.
- Chodźcie, nic tu o nas. Pielęgniarka i tak nas nie wpuści, a Nicole należy się odpoczynek – stwierdziła Vanessa, na co niechętnie się ruszyli. Jedyną osobą, która nadal niezdecydowana stała wpatrując się w drzwi Skrzydła Szpitalnego była Laura.
- Laura, chodźmy. Ty też powinnaś coś zjeść i odpocząć. Jutro rano  do niej przyjdziesz, razem przyjdziemy – zaproponowała delikatnie Lily.
- Ale Nicole… - zaczęła blondynka ze łzami w oczach.
- Młoda, pani Potter ma rację. Cały dzień nic nie jadłaś, dlatego musisz zjeść kolacje. My wszyscy musimy – oznajmiła Camile. – A jutro od rana będziemy wspierać Niki, wszyscy razem. – Panna Malfoy podążyła wzrokiem zaczynając od Laury, przez swoich przyjaciół, Harry’ego, aż po obecnych dorosłych. Wszyscy ją zrozumieli. Czas zaprzestać kłótni, bo teraz najważniejsza jest Nicole – ich przyjaciółka, siostra i córka.
- To chodźmy na tą kolację – stwierdził Harry. Zgodnie w ciszy skierowali się do Wielkiej Sali. Przed pomieszczeniem Camile zabrała głos.
- Laura, jeśli chcesz to możesz zjeść z nami. Na pewno będzie ci raźniej. – Dziewczynka z ochotą kiwnęła głową, po czym razem z przyjaciółmi siostry podążyła do stołu Ślizgonów.
- Potter, jak się nie boisz to też możesz dołączyć – zaproponowała Vanessa zanim rozeszli się w dwie różne strony.
- Nie dzięki. Nie chcę zostać rozszarpany na kawałki – uśmiechnął się z wdzięcznością i poszedł w stronę machającej do niego Hermiony.
- Tchórz – mruknął Draco z sarkazmem. Ochrona natomiast skierowała się do stołu nauczycielskiego. Wszystkim odrobinę humor się poprawił. W końcu najważniejsze, że Nicole nic już nie groziło, teraz tylko trzeba będzie pomóc dziewczynie dojść do siebie.

Smutek, beznadzieja, rozczarowanie samą sobą. Te uczucia wypełniały duszę Nicole.
- Kochana Nicole, wszystko będzie dobrze. Nie jesteś sama, oni cię nie zostawią. – Delikatny, pocieszający głos, który już zawsze z nią będzie. Ślizgonka znowu znalazła się na pograniczu życia i śmierci. To jedyne miejsce gdzie mogła spotkać się ze swoją anielską opiekunką.
- Adrienne, zawiodłam. Zabiłam.
- Co ty mówisz? Nie zawiodłaś i nikogo nie zabiłaś. Jesteś silna i musisz poradzić sobie z tym ciężarem.
- Nie chciałam tego dziecka. W głębi marzyłam o tym, że te cholerne zaklęcie się pomyliło, nie chciałam aby to dziecko się nie urodziło, nigdy, a teraz moje prośby zostały wysłuchane. – Psychiczny ból powalił Nicole na kolana, jednak Adrienne zaraz pojawia się obok niej tuląc ją do siebie. Ta zwykle silna dziewczyna, już kobieta, teraz była taka krucha i taka zraniona.
- To nie była twoja wina. Straciłaś dziecko, ale nie zbiłaś go. Jesteś dobrym człowiekiem. To nie ty wyrządziłaś krzywdę, to tobie ją wyrządzono. – Blondynka mruczała słowa pocieszenia do szlochającej Nicole. – Pozbierasz się po tym. Nie zapomnisz, ale to te wspomnienia będą twoją siłą. Dasz sobie radę. Jak zwykle zresztą. Wierzę w ciebie i nie tylko ja. – Ostatnie dotarły do dziewczyny.
- Myślisz, że oni nie odwrócą się ode mnie? Od kogoś zbrukanego śmiercią i gwałtem? – Czarnowłosa z nadzieją wpatrywała się w anielicę.
- Nie zrobią tego, za bardzo cię kochają. – Blondynka uśmiechnęła się pocieszająco i puściła Ślizgonkę. – Wracaj do siebie – nakazała i zaczęła znikać. Jednak zanim zniknęła zobaczyła na ustach Nicole delikatny uśmiech.
- Dziękuję Adrienne – wyszeptała panna Potter.

- Panie mój, Nicole Potter znalazła się w Skrzydle Szpitalnym. Została pobita. – zamaskowany młody mężczyzna pochylił się w pozie pełnej uległości w stronę swojego pana.
- Dobrze się spisałeś, szpiegu – mruknął z zadowoleniem mężczyzna o wężowej twarzy siedzący na tronie w wielkim, mrocznym pomieszczeniu. – Czy masz dla mnie jeszcze jakieś informację?
- Dziewczyna była w ciąży, poroniła, a jej bliscy o wszystkim dowiedzieli się dopiero teraz. Do tej pory nie wiedzieli, że była zgwałcona – poinformował mężczyzna wyraźnie z siebie zadowolony.
- Wspaniale. Wróć tam i informuj mnie o wszystkim na bieżąco. – po tych słowach Voldemort na powrót zajął się swoim wężem.

***
Dzisiaj trochę krócej, ale właśnie tyle treści chciałam przekazać w tym rozdziale. Jeszcze raz zaznaczę, że rozdziały będą się pojawiały nieregularnie. Po prostu jak tylko skończę pisać to go wrzucam, tak więc na pytania typu kiedy rozdział nie będę odpowiadać. Zachęcam też do skorzystania z możliwości powiadamiania. Info na ten temat na bocznym pasku.
Pozdrawiam,
AniaXXX

6 komentarzy:

  1. Niezly rozdział. ciekawe kto był tym cholernym szpiegiem i napastnikiem. kto by to nie był mam nadzieje że rypnie go jakaś zabłąkana Avada

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne ♡ a swoja droga ciesze sie z takiego obrotu spraw, nie lubie ff o ciazy itd :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie lubię ff z ciążą i dobrze że Nicole nie będzie mieć dziecka. Zastanawia mnie kto jest tym szpiegiem... Może Snape???? Lubię tego bloga, nawet bardzo lubię...
    Powodzenia na studiach i dużo weny twórczej życzę
    PomyLuna

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nie jestem pewna , ale sądzę , że szpiegiem jest nowy nauczyciel od OPCM
    BellaBlack ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę szkoda, że zakończyłaś wątek ciążowy, on ostatnio mi się najbardziej spodobał, ciekawiło mnie, jak go rozwiążesz. To rozwiązanie mnie niezbyt uradowało, bo mogłaś patrząc na Pani możliwości to świetnie rozwinąć. Podobała mi się kłótnia Pottera i Blacka ze Snape'em, ale pogodzenie się Pottera Jr. z Malfoyami już niezbyt, moim zdaniem to nie pasuje do obecnej sytuacji. Na razie wszystko wydaje się klarowne, trochę szkoda, ale generalnie mimo wszystko to był bardzo udany i ciekawy rozdział. Do perfekcji zabrakło mi tych dwóch detali.
    PS: I jak autorko przebiegają studia?

    OdpowiedzUsuń
  6. Udany rozdział, tylko chyba nieco za szybko przebiega akcja. Chyba lepiej byłoby ją nieco rozciągnąć w czasie. Ale fabuła jest na wysokim poziomie.

    OdpowiedzUsuń