Przez kilka kolejnych dni Hogwart
ogarnął spokój. Nicole swój czas spędzała lawirując między dormitorium, salami,
w których odbywały się zajęcia i przede wszystkim Skrzydłem Szpitalnym. W
stanie Laury nic się nie zmieniło, wizyta uzdrowicieli z Munga niewiele
pomogła. Stwierdzili oni, że Laura istotnie została potraktowana nieudanym
zaklęciem zapomnienia i jej leczenie będzie bardzo trudne. Po skomplikowanych
badaniach doszli do wniosku, że aby nie narażać chorej na jeszcze większe
szkody w jej pamięci należy czekać, aż sama odzyska pamięć. Swoją decyzję
motywowali tym, że mózg ludzki jest zbyt delikatnym organem, aby rozpoczynać na
nim jakiekolwiek eksperymenty. Jednak postanowili, że na bieżąco będą
monitorować stan dziewczyny. Na pytanie, jaka jest szansa, że Laura przypomni
sobie wszystko, odpowiadali, że należy wierzyć. Nicole ograniczyła swoje
kontakty z całą trójką Potterów do minimum, dzięki czemu jak na razie Gryfonka
żyła w błogiej nieświadomości. Niestety napastnik dziewczyny nie przyznał się
do winy, a jego poszukiwania spełzły na niczym. Nadeszła sobota, więc Nicole od
razu po śniadaniu poszła odwiedzić siostrę.
- Cześć, Niki – przywitała się.
- Hej, jak się czujesz?
- Wszystko jest dobrze, oprócz
tego, że nie pamiętam dwóch ostatnich lat. – Laura była wyraźnie zdołowana
swoją niedyspozycją. Choć jej relacje z gryfońskimi przyjaciółmi zmierzały ku
lepszemu, z czego wszyscy się cieszyli, to miała wrażenie, że trochę gorzej
układała się jej relacja z siostrą. Była pewna, że Nicole coś przed nią ukrywa.
Już nie raz pytała o to Ślizgonkę, ale ona zawsze zgrabnie zmieniała temat. – A
rodzice nie odzywali się?
- Dzisiaj rano dostałam list od
nich. Pisali, że bardzo się martwią, że mają nadzieję, że szybko odzyskasz
pamięć, i że masz na siebie uważać. – Od kiedy Laura się obudziła musiała
tak kłamać prawie codziennie. Od tamtej pory opanowała tę umiejętność bardzo
dobrze, dzięki czemu Laura nie zauważała jak dużo bólu przynosi jej
wypowiadanie tych słów.
- A nie pisali nic o odwiedzinach
Hogwartu? Myślałam, że się martwią. – Laura była wyraźnie zawiedziona postawą
rodziców. Dobrze pamiętała jak odwiedzali Nicole, gdy ta spadła z miotły
podczas meczu na trzecim roku, czy ją zaraz na początku jej nauki, gdy kolega
oblał ją na eliksirach jakąś żrącą substancją.
- Mają teraz bardzo dużo pracy,
ale gdy tylko znajdą czas od razu się tu teleportują. Wiesz przecież, że
funkcja ministra jest bardzo odpowiedzialna i nie zawsze mogą robić to co chcą.
– Nicole była dumna z siebie, że jej głos nawet nie zadrżał.
- No wiem – zgodziła się z nią
smutno blondynka. Jednak zaraz humor się jej trochę poprawił. – A wiesz,
wczoraj jak już wyszłaś stąd przyszedł uzdrowiciel z Munga. Stwierdził, że nie
będę musiała już dłużej tu leżeć, bo oprócz tego zaniku nic mi nie jest. Jutro
wreszcie mnie stąd wypuszczą. Pan Green, uzdrowiciel, powiedział, że jest
szansa, że jak zacznę bywać w miejscach, których nie pamiętam, może to mi
pomoże. Lucy, Natalie i Jack obiecali, że oprowadzą mnie po całym Hogwarcie.
Wczoraj przynieśli mi nawet parę książek i okazało się, że pamiętam materiał,
który przerabialiśmy, umiem rzucać zaklęcia, których się nauczyłam przez te dwa
lata. Green powiedział, że to normalne, bo to wszystko nadal we mnie jest tylko
jest to tak jakby zakryte kurtyną, a teraz tylko trzeba doprowadzić do jej
odsłonięcia – mówiła z przejęciem.
- To są dobre wiadomości. Cieszę
się, że stąd wyjdziesz, ale błagam obiecaj mi, że będziesz się trzymać
przyjaciół albo mnie. Napastnik nadal nie został złapany i pewnie hasa sobie po
szkole, a nikt nie chce, żebyś znowu na niego wpadła. I absolutnie żadnych
samotnych wycieczek po nocach.
- Obiecuję, ale od kiedy stałaś
się taka odpowiedzialna – zaśmiała się młodsza.
- Zawsze taka byłam, Młoda. Teraz
po prostu się o ciebie boję – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem widząc, że
jej siostra stara się nie przejmować tym co się stało. – Dobra Młoda, ja muszę
iść na trening. Draco mnie udusi jak się nie pojawię. Niedługo mamy mecz. Po
treningu jeszcze wpadnę.
- To do zobaczenia.
Nicole spiesząc się pobiegła na
boisko, widząc, że już jest spóźniona. Tam oczywiście przywitał ją wrzask ich
kapitana.
- Potter! Do jasnej cholery, mecz
już za dwa tygodnie, a ty tu takie szopki odstawiasz! To nie jest żadna zabawa!
Spóźniać to ty się możesz na randkę, a nie na treningi!
- Draco, uspokój się, przecież to
tylko dziesięć minut, najwyżej przetrzymasz mnie dłużej. – Widząc, że chłopak
jeszcze nie skończył swojej tyrady nie dała mu dojść do słowa. – Może
zacznijmy, żeby nie tracić więcej czasu?
- Na miotły – warknął blondyn. A
Nicole przed wzniesieniem się w powietrze szepnęła do Blaise’a tak, aby Malfoy
nie usłyszał:
- A ten co? Okres ma?
- Chyba randka mu wczoraj nie
poszła – zarechotał Zabini i nie czekając na więcej odbił się od ziemi. A
Nicole ogarnęło dziwne uczucie. Było jej dziwnie przykro, że blondyn z kimś się
spotyka, ale nie roztrząsając więcej swoich uczuć również wzniosła się w
powietrze.
Po treningu chciała odwiedzić
Laurę, jednak widząc, ze Skrzydło Szpitalne zostało opanowane przez grupkę Gryfonów
nie chciała im przeszkadzać, dlatego skierowała się do Pokoju Wspólnego
Ślizgonów. Na swojej drodze spotkała jednak Harry’ego, przez co jej wyrzuty
sumienia znowu dały o sobie znać.
- Nicole, możemy porozmawiać? –
zapytał od razu.
- Harry, wiesz dobrze, że na
razie nie mamy o czym rozmawiać. Ile razy mam ci mówić, że Laura nie może się
dowiedzieć, że jesteś moim bratem. Ona musi czuć moje wsparcie, a gdy dowie się
o was może poczuć się odrzucona. Nie pozwolę na to. – Ślizgonka mówiła pewnie i
z niewielką ilością chłodu. Nie chciała dać ponieść się emocjom, bo w tej sytuacji
nie były one wskazane.
- Ale przecież nie musi od razu
wiedzieć, że jesteśmy rodziną.
- Nie, Harry. Jak będzie mnie
widzieć w towarzystwie twoim i... – zacięła się nie potrafiąc już w ogóle mówić
o swoich biologicznych rodzicach. – I ich, to zaczną się pytania, nie mogę cały
czas kłamać jej w żywe oczy. Dużo łatwiej jest przemilczeć to. Już i tak za
dużo pyta o naszych rodziców. A ja nie mogę i nie potrafię drugi raz oznajmić
jej, że nie żyją. Proszę nie utrudniaj mi tego, Harry. – Popatrzyła na brata z
bólem w oczach. Tak bardzo chciała, żeby ją zrozumiał, a gdy wszystko wróci do
normy, wybaczył. – Przepraszam. – I po chwili już jej nie było. Oboje w swoich
myślach skierowali się do swoich dormitoriów. Szkoda tylko, że nie wiedzieli,
że całą ich rozmowę słyszał pewien rudowłosy chłopak.
Kolejnego dnia w Skrzydle
Szpitalnym pojawiła się trójka najbliższych przyjaciół Laury. Postanowili oni
odebrać przyjaciółkę ze szpitala i od razu zacząć oprowadzać ją po Hogwarcie.
- Misję pod kryptonimem
„Wspomnienia wróćcie” czas zacząć – odezwał się Jack, gdy tylko wyszli z
pomieszczenia, którego Laura nie opuszczała od ponad tygodnia.
Postanowili, że zaczną od Pokoju
Wspólnego Gryfonów i dormitorium Laury, ponieważ były to miejsca, w których
dziewczyna przebywała najczęściej. W trakcie drogi nie działo się zbyt dużo,
choć Laura mówiła, że czuje się jakby już przechodziła tymi korytarzami, choć
nie pamiętała tego. Typowe uczucie deja-vu. Uzdrowiciele ostrzegali ją, że
takie sytuacje mogą się zdarzyć, więc się tym nie martwiła. Szczególnie, że to
dobrze rokowało na jej leczenie. Gdy tylko przekroczyli portret Grubej Damy i
znaleźli się w Pokoju Wspólnym Laurę zalała masa wspomnień, które mieszały się
ze sobą tworząc paletę barw,. Przez to uczucie blondynka zachwiała się, jej
przyjaciółki od razu złapały ją bojąc się, że upadnie.
- Co się dzieje? – zapytał
przerażony Jack.
- Nie wiem – jęknęła. – Chyba
zalała mnie fala wspomnień.
- Przypomniałaś sobie –
wykrzyknęła podniecona tą wizją Natalie.
- Nie. To stało się za szybko.
Widziałam wszystko na raz i nie wiem co jest czym. Wszystko się zmieszało –
wytłumaczyła.
- Wydaje mi się, że to dobrze –
zaczęła Lucy. – To znak, że te wspomnienia dalej w tobie są, teraz tylko trzeba
czekać, aż wszystko ci się poukłada. Ale teraz powinnaś trochę odpocząć, widzę,
że to cię wykończyło.
- Chyba masz rację.
Chodząc po Hogwarcie Laura co
rusz doświadczała tego uczucia. W miejscach rzadziej przez nią uczęszczanych
uczucie to nie było tak intensywne, wtedy widziała trochę bardziej wyraźnie te
wspomnienia, jednak nadal było to oderwane od całości. Często w jej
wspomnieniach przewijał się obraz czarnowłosego gryfona, zawsze w parze z
Nicole. Wiedziała, że ten chłopak to Harry Potter, tylko nie wiedziała co on ma
wspólnego z nią samą i z jej siostrą. Było to dziwne, bo już zdążyła zauważyć,
że Gryfoni i Ślizgoni są w wiecznym konflikcie, a Potter był ich wrogiem numer
jeden. Do tego, gdy pytała o to Nicole, ta wyraźnie unikała ten temat, od razu
kierując myśli Laury na inny tor. Gryfonka wiedziała, że to coś znaczy, ale nie
wiedziała co i to doprowadzało ją do frustracji. Właśnie była po jednej z
takich rozmów z Nicole, która zamiast odpowiedzieć jej na pytanie stwierdziła,
że spieszy się na trening, ale pogadają później. Już Laura wiedziała, co to
znaczy to później. Owszem pogadają, ale Nicole będzie unikać odpowiedzi.
Gryfonka wzburzona kierowała się do Pokoju Wspólnego. Powoli miała już dość tej
niewiedzy, a do tego jeszcze brak kontaktu z rodzicami. Niby pisali, ale czemu
zawsze do Nicole, przecież z tego co pamiętała, jak była na pierwszym roku
starali się zawsze napisać choćby parę słów do jednej i do drugiej. Jej
rozmyślania przerwało zderzenie się z kimś kto szedł z naprzeciwka. Ona
wylądowała na ziemi, jednak tej drugiej osobie udało się utrzymać na nogach.
Gdy Laura podniosła głowę chcąc przeprosić dostrzegła, że tą osobą był
rudowłosy gryfon z szóstego roku. Obok niego stał rok młodszy chłopak. Ronald
Weasley i Colin Creevey. Zawsze, gdy ich widziała miała niejasne odczucie, że
akurat oni są jakoś z nią związani. Widząc ich niezadowolone spojrzenia
kierowane na nią domyślała się, że raczej nie było to pozytywne powiązanie.
Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy rudzielec zaczął krzyczeć.
- Ty gówniaro uważaj jak chodzisz!
Myślisz, że wszystko ci wolno?! – Po tych słowach na jego twarzy wykwitł
szyderczy uśmieszek. – Jesteś nic nie wartym smarkaczem, przed którym wszyscy
coś ukrywają.
- O czym ty mówisz? – Laura
wiedziała, że nie powinna z nimi rozmawiać, bo to na pewno nie doprowadzi do
niczego dobrego, a do tego obraz przed oczami dodatkowo jej się rozmywał
ukazując niezrozumiałe dla niej sceny. Widziała rudego stojącego z wyciągniętą
różdżką nad kimś, kto został dotkliwie pobity, jednak nie wiedziała kto to
jest, a gdy próbowała się nad tym zastanawiać wracała rzeczywistość. Z drugiej
strony czuła, że Nicole coś przed nią ukrywa i bardzo chciała się dowiedzieć co
to jest, a znając upartość swojej siostry od niej się nie dowie.
- Czyżbyś była ciekawa? – zaśmiał
się szyderczo Weasley, a drugi chłopak mu zawtórował. Laura dostrzegła, że
młodszy robi wszystko co rudy mu każe.
- Jeśli masz mi coś do
powiedzenia to teraz, bo nie mam zamiaru dłużej tu stać – odpowiedziała pewnie,
jednak w środku bała się cokolwiek usłyszeć. Czuła, że dowie się prawdy, która
wszystko zmieni.
- Znaj moją dobroć, Robespierre.
– Z każdym kolejnym słowem serce Laury zamierało. Dowiedziała się wszystkiego,
zaczynając od śmierci rodziców, poprzez odzyskanie przez Nicole rodziny, aż po
dobre relacje z biologicznymi rodzicami. Oczywiście Wealsey nieco
podkoloryzował miłość Ślizgonki do biologicznych rodziców wykorzystując stan
dziewczyny, więc Laura we wszystko uwierzyła. Gdy chłopak umilkł patrząc na nią
z wrednym uśmiechem, Gryfonka uciekła ze łzami w oczach. Za sobą słyszała głosy
swoich przyjaciół, którzy najwidoczniej byli tam i wszystko słyszeli, ale nie
przejmowała się nimi. Sama nie wiedziała gdzie biegnie, ale po chwili znalazła
się na błoniach. Jak się okazało zaczął padać deszcz, jednak jej to nie
interesowało, bo przed sobą ujrzała całą drużynę Ślizgonów, których właśnie
deszcz zgonił z boiska. Na przedzie szła trójka, w której Laura rozpoznała
kapitana drużyny, Draco Malfoy’a, Blaisa Zabiniego, a pomiędzy nimi szła
Nicole. Śmiali się z czegoś, po mimo deszczu nigdzie się nie spiesząc. Laura
podbiegła do nich i nie zwracając uwagi na resztę drużyny i ich zaskoczone
miny, wykrzyknęła:
- Jak mogłaś to przede mną
ukrywać?! – Jej łzy mieszały się z deszczem. – Nie obchodzi cię ich śmierć, bo
masz nową rodzinę! Nienawidzę cię! – wykrzyknął i uciekła z powrotem do szkoły
nie mogąc dalej patrzeć na Nicole, którą teraz miała za zdrajcę. A Ślizgonka
przez chwilę stała sparaliżowana nie wiedząc co robić, jednak po chwili
odzyskała świadomość i chciała pobiec za siostrą, jednak nie było jej to dane,
bo Draco złapał ją za rękę.
- Zostaw ją i tak nie będzie
chciała z tobą teraz rozmawiać – powiedział. Reszta drużyny ruszyła do szkoły.
Na błoniach zostali tylko Nicole, Draco i Blaise. – Nie wytłumaczysz jej tego
teraz. Daj jej się trochę uspokoić. Daj jej trochę czasu. Ona tego potrzebuje.
- Ale… - zaczęła, jednak potem
przypomniała sobie swoją kłótnię z Laurą podczas wakacji. – Masz rację. – Nie
mówiąc nic więcej skierowała się do szkoły, a chłopaki podążyli za nią. Gdy
dotarli do Sali Wejściowej wpadli na przyjaciół Laury.
- Laura, dowiedziała się wszystkiego.
Ron Weasley wszystko jej powiedział. – Zaczęli mówić, gdy tylko ujrzeli, kogo
spotkali.
- To ona nadal sobie nie
przypomniała? – zapytała zdziwiona Nicole.
- Chyba nie. Widzieliśmy tylko
jak Wealsey opowiada jej o śmierci waszych rodziców i o twojej rodzinie.
Nagadał jej coś o tym, że nie potrzebujesz jej, bo masz brata, i że nie
przejmujesz się śmiercią waszych rodziców, bo masz biologicznych. Nie wiemy jak
to się zaczęło, bo spotkaliśmy ich jak już zaczął mówić – opowiedziała na
jednym tchu Natalie.
- Zabiję go – warknęła. - Idźcie
do niej, nie powinna być teraz sama. – Trójka gryfonów od razu ruszyła do
swojego Pokoju Wspólnego. - Zabiję tego gnoja jak tylko go zobaczę. Skąd
on mógł… - zawahała się. – Albo Harry mu powiedział, w co wątpię, albo słyszał
naszą rozmowę. Jak mogłam być tak głupia i rozmawiać z Harry’m na korytarzu,
gdzie każdy mógł nas słyszeć. Teraz mam za swoje. – Nicole była wściekła sama
na siebie. To była jej wina, w końcu to ona ukrywała całą prawdę przed Laurą.
Musiała być świadoma, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
- Spokojnie. Chodź, teraz się
przebierzemy, a potem pójdziemy na kolację. Ty też powinnaś się najpierw
ochłonąć. – Draco zaczął ją uspokajać, widząc, że jeszcze trochę, a czarnowłosa
wybuchnie.
- Ja nie chcę ochłonąć, ja chcę
go zabić – warknęła.
- Uspokój się i chodź. – Złapał
ją za rękę i poprowadził do Pokoju Wspólnego. Tam spotkały ich same zdziwione
spojrzenia, gdyż weszli nadal trzymając się za ręce. Nicole jednak nie
zwracając uwagi na szok ich przyjaciół, ani na wściekły wyraz twarzy Dafne
poszła do dormitorium, słysząc jeszcze jak Blaise i Draco tłumaczą dziewczynom
i Samowi co się stało. Tak jak postanowili po przebraniu się z mokrych ubrań
skierowali się do Wielkiej Sali. Po Nicole widać było, że trochę się uspokoiła,
ale nadal była zła, więc nie odzywała się w ogóle. Na nieszczęście dla Ronalda
Weasleya Ślizgoni wpadli właśnie na niego przed samą Wielką Salą. W Nicole
wstąpiła dzika furia.
- Ty idioto. – Ślizgonka, gdy
tylko go zobaczyła podbiegła do niego i uderzyła go z pięści w twarz. Nie
patrzyła na zbierający się dookoła tłum, nie widziała lekko zszokowanych
uśmiechów na twarzach swoich przyjaciół, cieszących się tym, że przyłożyła
Weasley’owi. Nie widziała zdezorientowania na twarzy Harry’ego i przerażenia
Hermiony, która mu towarzyszyła. Nie widziała nikogo prócz rudego Weasleya, a
jej oczy zasnuła czerwona mgiełka. – Ty pieprzony draniu, jak mogłeś jej to
powiedzieć?! Co ona ci zrobiła?! – Gdyby nie Harry, który w locie złapał Nicole,
rudzielec musiałby podnosić się z podłogi. Mimo tego Potter nie zdążył ochronić
go całkowicie, bo jego siostra zdążyła go dosięgnąć paznokciami, przez co miał
całą podrapaną twarz. Nicole zaraz zaczęła szukać różdżki po kieszeniach. –
Harry, do jasnej cholery puść mnie! Ja zabiję tego gnoja!
- Co to ma znaczyć? Potter
uspokój się, chyba nie masz zamiaru zabić Wesleya – syknął Snape, który wyszedł
z Wielkiej Sali. Zaraz za nim pojawili się McGonagall oraz Dumbledore’a, który
jako jedyny nie miał surowego wyrazy twarzy. Z drugiej strony do tłumu gapiów
dołączyli starsi Potter’owie wraz z Syriuszem i Remusem. Nicole po słowach
Snape’a trochę się uspokoiła, jednak pod nosem warknęła:
- Teraz tylko o tym marzę.
- Severusie spokojnie. Zaraz to
wyjaśnimy. – Dumbledore jak zwykle był spokojny. – Panno Potter, panie Weasley,
zapraszam do swojego gabinetu, a na resztę czeka pyszna kolacja. – To był znak
dla reszty uczniów, że mają się rozejść, co z niechęcią uczynili. – Panie
Weasley, czy jesteś w stanie wytrzymać bez wizyty w Skrzydle Szpitalnym do
momentu, aż wyjaśnimy sprawę?
- Nic mi nie jest – odburknął Ron
wycierając krew z twarzy rękawem szaty. Po tym zapewnieniu Dumbledore ruszył do
swojego gabinetu, a dwójka uczniów ruszyła za nim. Nicole na tyle uspokoiła się
w ramionach Harry’ego, że gdy ten ją puścił nie rzuciła się na Weasleya.
W gabinecie dyrektora już czekały
na nich dwa fotele przed biurkiem, za którym zasiadł Dumbledore.
- Wytłumaczycie mi co się tak
właściwie stało?
- Ona się na mnie rzuciła, a ja
jej nic nie zrobiłem – odezwał się od razu Ron.
- Nic mi nie zrobił – prychnęła
Nicole. – Owszem mi nic nie zrobił. Ten idiota…
- Nicole, bez obrażania proszę –
westchnął starzec.
- Ten zacofany społecznie Gryfon
– poprawiła się dziewczyna. – Powiedział wszystko Laurze, że nasi rodzice nie
żyją, że znalazłam swoją rodzinę i jeszcze do tego nakłamał jej, że nie jest mi
potrzebna i inne takie bzdury. Przecież wie pan, że to może być niebezpieczne
dla niej, a Weasley ma to w dupie, że szkodzi innym, chcąc się na mnie odegrać
– skończyła z frustracją.
- Panie Weasley czy to prawda?
- Możliwe, że coś jej
powiedziałem, ale nie sądziłem, że to może jej zaszkodzić. Sądziłem, że dobrze
robię, w końcu nikt nie powinien być nagminnie okłamywany – odpowiedział z
wrednym uśmiechem.
- Panie Weasley to nie było mądre
posunięcie. Jak wiesz ta dziewczyna została pozbawiona wspomnień z ostatnich
dwóch lat. Sytuacje wywołujące stres, takie jak ta dzisiejsza, nie są wskazane
w jej leczeniu. Za twoje nierozważne zachowanie odejmuję Gryffindorowi 20
punktów. – Nicole na to stwierdzenie tylko prychnęła. – A teraz proszę idź do
madame Pomfrey. Z tobą panno Potter, chciałbym jeszcze porozmawiać. – Gdy
Weasley wyszedł Dumbledore patrzył na Nicole zamyślony, zastanawiając się co
powiedzieć. – Niestety za dzisiejszy atak jestem zmuszony dać ci szlaban. Jutro
o 19:00 zgłosisz się do pana Filcha.
- Tak jest, panie dyrektorze –
odpowiedziała z sarkazmem Nicole. Jak dla niej była to jedna wielka komedia. –
Czy mogę już iść?
- Jeszcze nie. Chciałbym cię
prosić o to, abyś nie oddalała się od swoich bliskich. To, że poznałaś ich w
nietypowym czasie, nie znaczy, że oni cię nie kochają.
- Nic pan o mnie nie wie, dlatego
proszę, aby nie wtrącał się pan w moje życie – odpowiedziała grzecznie, jednak
zaraz po tych słowach wstała chcąc wyjść z gabinetu.
- Wybacz. Oczywiście zaraz
poproszę profesor McGonagall, aby sprawdziła stan Laury i jeśli będzie taka
potrzeba to wyśle do Skrzydła Szpitalnego.
- Dziękuję. Do widzenia.
Po wyjściu z gabinetu wpadła na
przyjaciół, całą trójkę Potterów, Blacka i Lupina.
- Nicole, wszystko w porządku? –
zapytała niepewnie Camile.
- Zostawcie mnie. – Nawet nie patrząc
na nich odeszła. Po chwili znalazła się na wieży astronomicznej. Tam chciała
odzyskać spokój ducha i pomyśleć. Spędziła tam całą noc.
***
Oczywiście od razu zgadliście, że
winny jest Ron.
Dajcie znać jak Wam się podoba.
Pozdrawiam,
AniaXXX