piątek, 8 maja 2015

Rozdział 29


Atmosfera w Hogwarcie po niepokojących wieściach trochę się uspokoiła. Ku niepocieszeniu Nicole tajemniczy głos nie przestał jej się śnić, ani nie dowiedziała się co to może oznaczać. Jednak nauczyła się z tym żyć. Po prostu nie przykładała do tego większej uwagi, choć często się zastanawiała co może to wszystko oznaczać. 
Rok szkolny mijał Hogwartczykom bardzo wolno. Powoli zbliżał się czas egzaminów. W między czasie rozegrane zostały trzy kolejne mecze Quidditcha. Puchoni vs Gryfoni - Gryffindor z łatwością wygrał; Ślizgoni vs Puchoni - Slytherin wygrał i Gryfoni vs Krukoni - Gryffindor znowu wygrał, czym zapewnił sobie miejsce w finałowym meczu, w którym miał zmierzyć się ze Slytherinem. Obie drużyny miały po jednym przegranym meczu, więc szanse były równe. I jedna, i druga drużyna mocno przykładała się do treningów. Piątoroczni i siedmioroczni gracze dzielili czas pomiędzy Quidditcha, a naukę do egzaminów. Mimo braku czasu udawało im się to. Mecz finałowy miał się odbyć po wszystkich egzaminach, a zaraz przed nimi dyrektor zorganizował wyjście do Hogsmeade, z którego wszyscy uczniowie z chęcią skorzystali. Nicole, Camile, Vanessa i Pansy znowu przeciągnęły chłopaków po wszystkich sklepach z ciuchami, w których zaopatrzyli się w kolejne, tak naprawdę niepotrzebne szmatki. Po takim maratonie dziewczyny zadowolone zgodziły się łaskawie na wizytę w Zonku i Miodowym Królestwie. Na końcu z ogólnym zadowoleniem zatrzymali się w pubie pod Trzema Miotłami na kremowe piwo. Takie rozluźnienie przydało się w szczególności tym, którzy mieli pisać w kolejnym tygodniu SUMy i OWTMy. W ten dzień zamiast ślęczeć nad książkami, po prostu dobrze się bawili. Jednak czas egzaminów wreszcie musiał nadejść. Wśród uczniów były takie osoby jak Hermiona, które mimo olbrzymiej wiedzy bardzo panikowały przed egzaminami. Były też takie, które dopiero tydzień przed egzaminami stwierdzili, że wypadałoby coś powtórzyć. Ani do jednej, ani do drugiej grupy nie należała paczka ze Slytherinu, w skład, której wchodzili Nicole Potter, Camile i Draco Malfoy, Vanessa i Samuel Snape, Blaise Zabini oraz Pansy Parkinson. Oni byli pewni swojej wiedzy i wiedzieli, że musi im dobrze pójść. Nicole zauważyła, że jej brat również niezbyt się stresuje. Jedynie dzień przed SUMem z eliksirów był niespokojny, dlatego Ślizgonka postanowiła z nim porozmawiać. Znalazła go na błoniach, niedaleko jeziora, zaraz po SUMie z Historii Magii
- Jak ci dzisiaj poszło? - zapytała siadając obok niego
- Pewnie tragicznie, ale to historia magii, więc się nie przejmuję, bo i tak nie mam zamiaru kontynuować tego przedmiotu.
- U mnie to samo, ale chociaż zmyślając historię o trzeciej wojnie goblinów dobrze się bawiłam, ten kto będzie to sprawdzał, też będzie miał niezły ubaw - zaśmiała się dziewczyna. - Vane powiedziała mi dzisiaj, że nie opłacało się cały rok przesypiać tych lekcji
- A ty co jej odpowiedziałaś? - zapytał Harry z uśmiechem na twarzy.
- Że tak nienawidzę tego przedmiotu, że co tygodniowa, godzinna drzemka, była jedyną pozytywną rzeczą, która mnie spotykała na tych lekcjach.
- Ciebie chociaż nikt nie budził. Hermiona niestety nie pozwala nam na odrobinę luzu.
- Gdyby nie ona to zawaliłbyś większość przedmiotów, bo by ci się nie chciało. Więc nie marudź - stwierdziła Nicole.
- Przecież nie marudzę - zaśmiał się, a zaraz potem Nicole znowu ujrzała pochmurny wyraz jego twarzy.
- Co się stało? Nie wierzę, że przejmujesz się nieudanym egzaminem z historii magii.
- Z historii magii nie, raczej nieudanym z eliksirów. - Nicole właśnie wszystko zrozumiała.
- Z takim podejściem, to rzeczywiście ci się nie uda. Ty chyba nie sądzisz, że spędziłam z tobą tyle czasu nad eliksirami, żebyś teraz nie zdał. Ja w ciebie wierzę, więc ty też uwierz! - nakazała dziewczyna. - A teraz uśmiechnij się, podnieś głowę i jutro pokaż Snape'owi, że stać cię na tego wybitnego.
- Naprawdę we mnie wierzysz - bardziej stwierdził niż zapytał Harry.
- Oczywiście, chyba nigdy w to nie wątpiłeś.
- Nie, ale naprawdę chcę zostać aurorem i ten wybitny z eliksirów jest do tego niezbędny
- Czy zostanie aurorem to twoje największe marzenie, coś w czym widzisz siebie w przyszłości? - zapytała, a on odpowiedział jej skinięciem głowy. - To weź się w garść i spełniaj te marzenia. Ja naprawdę w ciebie wierzę, ty też zacznij.
- Dzięki siostra - powiedział szczerze i przytulił Nicole.
Dzień później odbył się SUM z eliksirów. Po części teoretycznej Harry stwierdził, że dał z siebie wszystko i wydaje mu się, że napisał wszystko. Na praktyczną część czarnowłose rodzeństwo weszło razem do sali. Mieli zrobić eliksir wiggenowy i bazę pod eliksir słodkiego snu. Nicole była pewna, że jeśli Harry się nie zestresuje to uda mu się. Nie pomyliła się, bo końcowy efekt zadowolił zarówno Harry'ego, jak i egzaminatora. SUMy wreszcie zakończyły się i piątoroczni mogli odetchnąć. Teraz cała społeczność uczniowska czekała tylko na finałowy mecz Quidditcha. Obie drużyny miały po tyle samo punktów, więc to właśnie ten ostatni mecz miał zdecydować o tym, która drużyna wygra Puchar Quidditcha. Zarówno Ślizgoni, jak i Gryfoni wchodzili na murawę boiska z wysoko podniesionymi głowami przekonani o wygranej swojej drużyny. Harry i Nicole przed samym meczem życzyli sobie powodzenia. Oboje wiedzieli, że nie zależnie które z nich złapie znicza to nie będą na siebie źli. Lee Jordan, komentujący mecz, przywitał obie drużyny. Rozległ się gwizdek pani Hooch, mecz się rozpoczął. Nicole i Harry unieśli się najwyżej rozglądając się za zniczem. Ślizgoni od razu przeszli do ataku i już byli przy pętlach bronionych przez Rona. Po niedługiej chwili Lee ogłaszał, że jest już 10:0 dla Ślizgonów, którzy nie tracili czasu i już zabierali się za odebranie kafla gryfonom. Po kilku pierwszych porażkach, Ron zestresował się i nie był w stanie bronić kolejnych goli, dzięki czemu Ślizgoni szybko wyszli na prowadzenie. Nicole zauważyła, że Draco, Blaise i Jake Adams, jako ścigający dogadywali się bardzo dobrze, a to polepszało grę. Harry widząc jak Gryfoni szybko tracą punkty rozglądał się za zniczem trochę nerwowo, ale to nie zaćmiło jego zmysłu szukającego. Gdy było 180:40 dla Ślizgonów, zarówno Harry, jak i Nicole w jednej chwili zobaczyli znicza latającego nad nimi po środku boiska. Byli akurat po dwóch jego stronach, więc równocześnie zwrócili miotły w kierunku złotej piłeczki i gnali na złamanie karku.
- Obaj szukający ujrzeli znicza! - darł się Lee. - Ciekawe, które z Potter'ów szybciej go złapie! Ale to nie wszystko, Malfoy mknie w stronę pętli gryfonów z kaflem w rękach! Kto pierwszy złapie znicza?! Czy Malfoy strzeli jeszcze ostatniego gola?! Iiii tak ślizgoni otrzymują kolejny punkt, Bell łapie kafla, kieruje się w przeciwną stronę. Uwaga!!! Potter łapie znicza! Gryfoni wyg... nie wygrywają mimo złapanego znicza! Jest remis? - zakończył niepewnie
Nicole nie mogła w to uwierzyć, nie zdążyła, Harry złapał znicza, nie udało jej się. Mimo tego, że gnali ku zniczowi równo, to Harry w pewnym momencie wyciągnął bardziej rękę i złapał piłeczkę. Niepewnie rozejrzała się po boisku, w następnej chwili spojrzała w stronę tablicy z wynikami 180:180. Remis? Kto teraz zdobędzie Puchar Quidditcha? Takie myśli krążyły po głowach wszystkich obecnych na stadionie. Głos zabrał Dumbledore.
- Uwaga, uwaga! Mamy remis, jako, że obie drużyny przed meczem miały jednakową ilość punktów, ogłaszam, że pierwszy raz w historii Hogwaru, obie drużyny wygrywają rozgrywki Quidditcha. Puchar należy do Gryfonów i Ślizgonów. Gratuluję - zakończył. Gracze byli zaskoczeni, ale po chwili zaczęli się cieszyć. W końcu można by rzec, że obie drużyny wygrały, więc wszyscy byli zadowoleni. Gracze skierowali się do szatni, a tam kapitanowie podziękowali swoim drużynom za grę. Nicole ucieszyła się, że Draco nie ma jej za złe, że nie udało jej się złapać znicza. Zauważył, że dziewczyna dała z siebie wszystko podczas tego meczu. W Pokojach Wspólnych Gryffindoru i Slytherinu zostały zorganizowane imprezy z okazji wygranej (żadna z drużyn nie dopuszczała do siebie myśli, że mają remis z wrogim domem, nazywali to wspólną wygraną) i zakończonych egzaminów. Tydzień później uczniowie kierowali się do pociągu, który miał ich zabrać do domu. Nicole nie mogła uwierzyć, że ten rok minął tak szybko. Miała wrażenie, że ledwie parę dni wcześniej po raz pierwszy przekraczała progi Hogwartu, a teraz siedziała w pociągu powrotnym. Była szczęśliwa i to było najważniejsze. Na King Cross Nicole i Harry'ego przywitał Remus, który stał razem z państwem Weasley. Niedaleko nich stali Granger'owie, a jeszcze dalej Dursley'owie. Harry już wiedział, że musi wracać na Privet Drive, nie bardzo mu się to uśmiechało, ale jak trzeba, to trzeba. Potter'owie, Laura i Snape'owie, którzy również wakacje mieli spędzić na Grimmauld Place 12, razem z Wealsey'ami skierowali się w stronę dorosłych. Z Malfoy'ami pożegnali się już w pociągu, więc blondwłose rodzeństwo poszło od razu do Narcyzy Malfoy, którą wypatrzyli w tłumie. Po wylewnym powitaniu przyszedł czas na rozstania. Nicole przytuliła się do Harry'ego i już nie chciała go puszczać.
- Musisz wracać do nich? - zapytała patrząc z niesmakiem na Dursley'ów.
- Przecież wiesz - odpowiedział odrywając się od siostry. - Zobaczymy się niedługo – zapewnił.
- Na pewno. Odwiedzę cię na Privet Drive.
- Będę czekać - powiedział Harry i pocałował Nicole w czoło. Pożegnał się z resztą i odszedł do niezadowolonego wujostwa. Chłopak wiedział, że teraz ma czego oczekiwać. Czuł, że to będą jedne z szczęśliwszych wakacji.

***
I jest kolejny rozdział. Akcja została trochę przyspieszona, ale teraz już będzie spokojnie. Jeśli chodzi o zgodę Rona i Harry'ego, to stało się to tak szybko dlatego, że prawie pięcioletnią przyjaźń trudno jest zepsuć, a Weasley nadal ma nadzieję, że uda mu się "wyplenić" miłość Harry'ego do siostry, ale obiecuję, że już nie długo może nie być tak kolorowo. Więcej nie zdradzę. Cieszę się ogromnie, że opowiadanie się podoba, i że zyskało tylu czytelników. 
Matura, matura i już prawie po maturze. Całkiem dobrze mi poszło, zostały już tylko ustne. Dziękuję za wsparcie i jeszcze raz zaznaczę, że ogromnie się cieszę, że czytacie moje wypociny.
Chciałam też zaznaczyć, że wszelki tzw. spam, absolutnie mi nie przeszkadza, ale pod warunkiem, że jest połączony z opinią o opowiadaniu, to jest dla mnie bardzo ważne, a sama chętnie odwiedzam Wasze strony.
To tyle z mojej strony, miłego czytania, 
AniaXXX

5 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na dalszą część. Pozdrawiam i życzę weny.
    Lothlir

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne zakończenie piątej klasy. Czyżby Syriusz był niezbędny w dalszej akcji? Raczej trzymała się Pani kanonu i zdziwił mnie brak śmierci Syriusza. No i gratuluję zdania matur.

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajne opowiadanie, brakowalo mi opowiadania w ktorym, Slizgoni i Gryfoni, beda niemal w przyjacielskich6 relacjch ;) gratuluje matury, mnie czeka obrona. Czekam na ciag dalszy ;)

    Pozdrawiam Hush,

    OdpowiedzUsuń
  4. Kanon stanał w ostatnich opowiadaniach na głowie... ale to fajnie. Masz ciekawą wizję opowiadania i nieszablonowe pomysły, i mimo ciężkich egzaminów dotrzymujesz terminów. Jest super i oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam czytać jak ty to mówisz twoje "wypociny' parę godzin temu, i powiem ci ze nie mogę się doczekać aż pojawi się kolejny rozdział, bardzo liczę że Draco i Nicole będą razem. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następny. ~Ola

    OdpowiedzUsuń