Nicole została przyprowadzona do małej celi, w której znajdowała się tylko metalowa prycza. Na razie jednak dziewczyna nie miała siły przejść gdziekolwiek, więc siedziała na podłodze, tak jak ją wrzucili, pozbawiona wszelkich sił. Po kilku minutach bezczynnego siedzenia, choć trochę odzyskała siły, więc z trudem, cała obolała podniosła z ziemi i przeniosła się na pryczę, a potem położyła się na niewygodne posłanie. Postanowiła się trochę przespać wiedząc, że dzięki temu odzyska choć trochę energii. Nie chciała zastanawiać się nad tym co ją spotkało i co jeszcze spotka. Dlatego zanim zapadła w sen obiecała sobie, że z godnością przetrwa wszystkie tortury.
Nie poddawaj się. Bądź silna. Pomoc nadejdzie. Nie jesteś sama.
Nicole gwałtownie zerwała się ze snu. Gdy tylko zobaczyła kraty i odczuła ból całego ciała to od razu przypomniała sobie gdzie jest.
- Znowu ten głos - mruknęła do siebie, gdy zdała sobie sprawę co ją zbudziło ze snu. - Co on do cholery oznacza? - zapytała w nicość ze złością. Nie chciała tego teraz roztrząsać, ale jednak czuła się podniesiona na duchu słowami ze snu. Nie zastanawiając się nad tym rozglądnęła się po swojej celi. Przy kratach zauważyła nieduże naczynie. Gdy do niego podeszła okazało się, że jest ono wypełnione wodą. Dopiero teraz zorientowała się jak bardzo chce jej się pić. Przez chwilę zastanawiała się, czy warto ją wypić. W końcu jeśli się odwodni to może jej cierpienia będą krótsze. Ta chwila zawahania trwała tylko chwilę, bo Nicole przypomniała sobie kojący głos ze swojego snu.
- Pomoc nadejdzie - mruknęła i napiła się odrobinę wody. Nie wiedziała co ile będą jej ją przynosić i jak długo tu będzie, więc musiała trochę oszczędnie obchodzić się z życiodajnym płynem.
Nicole nie zdawała sobie sprawy ile już siedzi bezczynnie na tej niewygodnej pryczy, ale wreszcie coś się zaczęło dziać. Drzwi jej celi otworzyły się, a do środka weszli dwaj mężczyźni w czarnych szatach i białych maskach. Dziewczyna rozpoznała w nich tych samych śmierciożerców, którzy ją wczorajszego dnia odprowadzili tutaj.
- Wstawaj Potter. Drugą część tortur czas rozpocząć. - Czarnowłosa mimo, że nie widziała twarzy mężczyzn mogła się założyć, że mają szydercze, obleśne uśmiechy. Niespiesznie wyszła z celi, gdzie jeden z nich złapał ją boleśnie za ramię.
- Przecież wam nie ucieknę. I tak nie mam gdzie - warknęła i próbowała się wyrwać. Niestety to nic nie dało, a dodatkowo rozbawiła śmierciożerców. Nicole zaprzestała prób wyrwania się i spokojnie szła korytarzami tego budynku do sali gdzie znowu mieli ją torturować. Zastała tam taki sam widok jak poprzedniego dnia. Lord Voldemort siedzący na tronie, a dookoła niego ustawieni śmierciożercy. Pierwsze co spostrzegła to obecność swoich przyjaciół wśród tych morderców.
- Zastanowiłaś się nad moją propozycją? - zapytał Czarny Pan, gdy już stanęła przed nim.
- Sądziłam, że człowiek, który uważany jest za jednego z najpotężniejszych magów XX w. jest trochę bardziej inteligentny. Jednak się myliłam. Której części słowa „nie” nie? - Wiedziała, że zaraz pożałuje za tę pyskówkę, ale nie obchodziło ją to.
- Crucio! - Rzeczywiście zaraz tego pożałowała, jednak teraz w miarę wypoczęta nawet nie pisnęła pod silnym zaklęciem Voldemorta. Gdy mężczyzna przerwał torturę od razu podniosła się z ziemi, pokazując, że to za mało, aby ją złamać. - Jesteś twarda, ale zaraz cię złamię. - syknął - Severusie, masz ze sobą eliksir nad którym ostatnio pracowałeś? - Czarny Pan zwrócił się do śmierciożercy po swojej prawicy.
- Tak, Panie. Proszę. - Snape przekazał przezroczystą fiolkę wypełnioną krwistoczerwonym płynem Voldemortowi. Potem czarnowłosy skierował spojrzenie na ofiarę. Nicole po raz pierwszy ujrzała w oczach swego profesora coś innego niż obojętność, albo wściekłość. Teraz ujrzała tam niedowierzanie i poczucie winy. Czyżby nie wiedział, że szykuje ten eliksir dla niej? Dziewczyna uznała, że pewnie tak właśnie było.
- Crabbe, Goyle podajcie go jej - rozkazał Voldemort. Po tym co Nicole ujrzała w oczach Mistrza Eliksirów wywnioskowała, że musi to być wyjątkowo paskudny eliksir, dlatego gdy tylko jeden z nich złapał ją za ramiona, a drugi przybliżał fiolkę do jej twarzy zaczęła się szarpać. Zacisnęła mocno usta i skoro miała unieruchomione ręce to zaczęła kopać śmierciożercę chcącego zmusić ją do wypicia. Słyszała szyderczy śmiech obecnych, ale się nie poddawała. Właśnie dzięki temu udało jej się kopnąć mężczyznę między nogi. Gdy upadł na podłogę trzymając się za czułe miejsce śmiech ucichł. - Crabbe puść ją. Wróćcie na miejsce - warknął Czarny Pan - Skoro oni nie są w stanie zmusić cię do wypicia tego to chyba wiem kto to zrobi. Camile, Draconie może wy spróbujecie. Myślę, że swoich przyjaciół tak nie znokautujesz - zaśmiał się mężczyzna, niestety w jego wykonaniu brzmiało to przerażająco. Nicole patrzyła na Malfoy'ów, a oni patrzyli na nią, nie ruszając się z miejsca. W oczach całej trójki był strach. Nicole nie mogła dopuścić do tego, aby oni znowu zostali zmuszeni do zrobienia czegoś strasznego. Wiedziała, że oni i tak będą się obwiniali za to, że się tutaj znalazła. Po co mają się zadręczać jeszcze tym - pomyślała Nicole.
- No dalej. Lucjuszu czyżbyś nie nauczył swoich dzieci całkowitego posłuszeństwa wobec mnie?
- Panie, jesteśmy posłuszni tylko tobie - odpowiedział służalczo. – Camile, zróbcie to - rozkazał kierując słowa do córki wiedząc, że to ona ma największe opory. Wcisnął jej jeszcze fiolkę z eliksirem.
- Ja nie mogę - mruknęła ze łzami w oczach.
- Ty...
- Lucjuszu uspokój się. - Voldemort przerwał rozjuszonemu blondynowi, a potem skierował się do jego córki. - Skoro nie chcesz sprawić cierpienia swojej przyjaciółce… - To słowo wypowiedział tak jakby to była największa obelga. - To zobaczysz jak cierpi twój brat. Crucio! - czerwony promień dosięgnął chłopaka, który upadł jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nicole nie mogła patrzeć na ich cierpienie.
- Przestań! - wrzasnęła, tak jakby to ją trafił cruciatus. Voldemort przerwał zaklęcie i odwrócił się w jej stronę
- Mimo tego, że cię zdradzili nie możesz patrzeć jak cierpią. Zadziwiające. Powinnaś sama chcieć sprawić im ból. Oni cię zdradzili - przekonywał ją.
- Nie zniżę się do twojego poziomu. Znacznie trudniej jest wybaczyć, ale mi się udało.
- Żałosne. Ślizgoni nie przebaczają. - warknął mężczyzna
- Widocznie jestem wyjątkową Ślizgonką, a ty jeśli sam nie potrafisz zmusić mnie do wypicia tego eliksiru to nie wysługuj się innymi. Jeśli chcesz abym to wypiła to daj mi fiolkę. Sama sobie poradzę, nie potrzebuję pomocy w tak prostej czynności jaką jest picie. - Wiedziała, że tymi słowami wywoła wielkie zdziwienie. W pomieszczeniu mimo tak wielu osób zaległa głucha cisza. Nikt nie spodziewał się, że dziewczyna będzie chciała sama z siebie wypić eliksir torturujący.
- Chcesz za wszelką cenę zachować godność, a więc dobrze, pozwolę ci na to - zadrwił Voldemort.
- Dziwne, że wypowiadasz się na temat, o którym nie masz zielonego pojęcia. Dostanę ten eliksir, czy nie? - zapytała
- Oczywiście. Camile, podaj jej fiolkę - rozkazał mężczyzna. Blondynka widząc ponaglające spojrzenie, zarówno Czarnego Pana, jak i Nicole ruszyła się z miejsca i podała przyjaciółce fiolkę drżąca ręką.
- Niki - szepnęła z bólem w głosie blondynka. W zamian druga Ślizgonka uśmiechnęła się do niej uspokajająco, jakby przekonując, że wszystko będzie dobrze.
- Dowiem się chociaż co piję? - zapytała czarnowłosa otwierając naczynie.
- Severusie, wyjaśnij swojej uczennicy co za eliksir wykonałeś.
- Łamiący kości połączony z zaklęciem iluzji - odpowiedział Snape twardym głosem. W tej chwili Nicole pożałowała, że zapytała. Jeśli wypije eliksir to przy najlżejszym ruchu będzie mieć wrażenie, że łamią jej się kości. Wiedziała, że to będzie bardzo bolesne, i że na samym eliksirze się nie skończy. Podniosła do ust fiolkę i wypiła wszystko jednym łykiem. Dłoń jej zadrżała, co zauważył Voldemort, dlatego uśmiechnął się triumfalnie. Nicole czuła jak po jej ciele rozprzestrzenia się eliksir, jakby parząc ją od środka. Nie drgnęła wiedząc, ze to sprawi jej ból.
- Teraz już nie masz nic do powiedzenia? - zadrwił Czarny Pan. Nicole nie odpowiedziała, tylko patrzyła twardo w jego czerwone oczy. Wiedziała, że jeśli się odezwie to będzie miała wrażenie, że łamie jej się szczęka. - Zaraz wydobędę z ciebie głos, a nawet więcej. Crucio! - zawył z radością. Siła zaklęcia zwaliła ją z nóg. Jego skutki połączone z wrażeniem, że jej kości się łamią były nie do zniesienia. Nicole zaczęła krzyczeć, wyła jakby ją obdzierali ze skóry. I tak się czuła. Zaklęcie Voldemorta nie miało końca. Czarnowłosa czuła się jakby była pod jego wpływem kilka godzin, choć naprawdę minęło zaledwie kilka minut. Wreszcie po kwadransie mężczyzna przerwał klątwę. Dziewczyna leżała pozbawiona sił na ziemi, z jej oczu płynęły łzy bólu. Znowu zastygła w bezruchu, aby nie sprawić sobie dodatkowej męki. Choć miała dość to zdawała sobie sprawę, że to nie koniec. - Zaczynajcie - rozkazał Voldemort swoim śmierciożercom. I znowu Snape jako pierwszy rozpoczął kolejkę. Z gardła dziewczyny wydobył się przeraźliwy krzyk. Nicole cierpiała i to właśnie doprowadzało Voldemorta do ekstazy. Śmiał się szaleńczo widząc gehennę swojej ofiary. I znowu po Snape'ie był starszy Malfoy, potem młodszy z bólem w głosie wypowiadał to samo zaklęcie, a po nim kolejni śmierciożercy. W połowie kolejki Nicole straciła przytomność. To była dla niej chwila wytchnienia. Była nieprzytomna, więc nie czuła bólu. Niestety nie trwało to długo. Czarny Pan przywrócił jej przytomność z radością rzucając zaklęcie Rennervate.
- Jesteś taka słaba - oznajmił - Zupełnie jak twój brat. Więc może skoro nie chcesz do mnie przystąpić to w zamian za skrócenie twojego cierpienia powiesz mi wszystko co wiesz o Wybrańcu? - Nicole analizowała te słowa. Tak bardzo nie chciała już czuć tego wszechogarniającego bólu, tak bardzo chciała już umrzeć. Gdy ta myśl wytworzyła się w umyśle dziewczyny, od razu przypomniała sobie sen i swoje przyrzeczenie.
Nie poddawaj się. Bądź silna. Pomoc nadejdzie. Nie jesteś sama. Za wszelką cenę zachowam godność i honor.
- Pieprz się – wycharczała.
- W takim razie kontynuujcie - rozkazał śmierciożercom z tym swoim odrażającym uśmiechem. I znowu powrócił ten wielki ból. Chwilami wytchnienia dla Nicole były utraty przytomności. Niestety za każdym razem rzucano na nią Rennervate. Tym razem na jednej kolejce się nie skończyło, ale Ślizgonka już nie zwracała uwagi na to kto ją torturuje. Teraz najmocniejszy cruciatus Voldemorta, z tym najlżejszym Dracona odczuwała tak samo mocno. Nie liczyła, który z kolei śmierciżerca ją torturuje, nawet nie słyszała tego przeklętego Dalej, teraz po prostu wyczekiwała chwili, gdy ponownie straci świadomość. Było to dla niej uwolnienie się od tego bólu. Po zakończonym kolejnym zaklęciu oczekiwała chwili, w której znowu trafi w nią ten czerwony promień, jednak tak się nie stało. Jakby zza szyby usłyszała słowa Voldemorta.
- Crabbe, Goyle zabierzcie ją do lochów. - Potem poczuła jak mocno ktoś chwyta ją za ramiona i ciągnie za sobą. Nie była w stanie iść, więc biernie poddała się temu. Po drodze znowu straciła przytomność, dzięki czemu nawet nie poczuła jak mężczyźni rzucili ją na ziemie w już znanym lochu. Tymczasem w sali tronowej Voldemort jeszcze przemawiał do swoich śmierciożerców.
- Severusie, zaraz pójdziesz do lochów i podasz naszemu więźniowi antidotum na swój eliksir. Chcę, aby ona jutro była w pełni świadoma, bo wtedy ją do końca złamiemy. Dziś odczuła ból fizyczny, więc teraz czas na psychiczny. Potem udasz się do Dumbledore'a i Potter'a, przekażesz im kogo u siebie gościmy. Masz przekazać Potter'owi wszystko dokładnie co z nią robiliśmy. Idź już. - Mężczyzna skłonił się przed Panem i wyszedł. - Camile nie chcę cię tu jutro widzieć. Draco jutro zobaczysz jak zniszczyć w pełni człowieka. Nie martw się, że jeszcze nie będziesz w tym uczestniczył, bo już niedługo gdy na twoim ramieniu znajdzie się mroczy znak to wtedy będziesz mógł robić wszystko to co śmierciożercy. Na razie jednak masz czas na naukę.
- Dziękuję ci Panie - odpowiedział Draco.
- A teraz wynoście się. Jutro macie tu być o tej samej porze.
Nicole znowu została wyrwana z tego błogiego stanu jakim jest brak świadomości. Lecz tym razem coś się zmieniło. Znajdowała się w ciemnym lochu, a nad nią pochylał się Mistrz Eliksirów.
- Wypij to - mruknął podkładając jej do twarzy fiolkę.
- Co to jest? - wychrypiała ze strachem w oczach.
- Antidotum - odpowiedział krótko. Nicole mu zaufała. Tak bardzo pragnęła nie czuć łamania swoich kości, że wypiła to czym prędzej. Ruszyła ręką, wrażenie łamania zniknęło, jednak ból pozostał. Snape nie czekając na nic przeniósł ją na pryczę i mruknął - Prześpij się trochę, to ci pomoże.
- Dziękuję – szepnęła. - Co mi jeszcze zrobią? - zapytała, gdy wychodził już z jej celi. Snape zesztywniał. Wiedział, że to będzie dla dziewczyny straszne skoro Voldemort chciał ją złamać psychicznie. Wiedział też jaki sposób mają śmierciożercy na złamanie kobiety. Jednak nie chciał dołować tej silnej dziewczyny bardziej, dlatego powoli odwrócił się w jej stronę i rzekł:
- Nie wiem. - Po chwili już go nie było.
***
A teraz słowem wyjaśnienia:
> Jeśli chodzi o ucieczkę Malfoy'ów to oczywiście nosili się z jej zamiarem, ale od Lorda Voldemorta nie łatwo jest uciec. Oczywiście myśleli o tym, ale żadne z nich nie wiedziało jak dobrze ukryć się przed Czarnym Panem. Jeśli zaś chodzi o wystawienie Nicole to tu nie mieli zbytnio wyjścia. Odkąd dowiedzieli się o zadaniu jakie ich czeka byli pilnowani przez śmierciożerców. Czyli albo wydali by przyjaciółkę, albo przypłacili to życiem. Mam nadzieje, że rozwiałam wątpliwości jednej z czytelniczek? lub czytelnika (w każdym razie anonima).
> A teraz odpowiedzi dla drugiego anonima. Na wstępie zaznaczę, że takie długie komentarze i Wasza opinia o tym opowiadaniu bardzo cieszy. A już na pewno pomaga, wiem co muszę poprawić, aby ten twór się lepiej czytało. Relacje rodzinne powrócą już niedługo, gdyż tego będzie wymagać fabuła. Postaram się, aby wszystkiego było po równo ;) Co do zmiany Harry'ego to właśnie tak chciałam to wykreować. Być może za szybko to się stało, ale zawsze wydawało mi się, że nastawienie Harry'ego do ślizgonów jest takie, a nie inne, ponieważ oni nie pozwolili mu się poznać. Tak więc, gdy Nicole została ślizgonką, to jego zdanie o nich zaczęło się zmieniać. Jeśli chodzi o Laurę to stworzyłam ją raczej pod wpływem chwili. Teraz jak na to patrzę to rzeczywiście jest nieco odsunięta na bok. W każdym razie postaram się coś z tym zrobić. Przeszłość Nicole w Beauxbatons nie wydawała mi się, aż tak ważna, może dlatego jest jej tak mało. Peter Pettigrew na pewno się pojawi, ale od razu zaznaczam, że będzie to raczej jeden wątek, dosyć szybko zakończony. Naprawdę cieszę się z takiego podsumowania i na pewno nie zamierzam go usuwać.
> !!! Pomyślałam, że teraz już zawsze będę tak robić, a mianowicie, jeśli będzie 10 komentarzy to kolejny rozdział za tydzień, a jeśli nie będzie to czekacie 2 tygodnie.
Zapraszam do czytania i do następnego.
AniaXXX