piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 31

Wakacje mijały i zbliżał się czas urodzin Potter'ów. Nicole zapytała Lunatyka dlaczego Harry musiał wrócić do wujostwa.
- Dumbledore mówi, że tam chroni go magia krwi i dopóki może nazywać ten dom swoim domem to Voldemort nie znajdzie go tam - odpowiedział.
Remus z Syriuszem uznali, że tym razem nie będą czekać, aż Dumbledore pozwoli Harry'emu opuścić Privet Drive. Więc na kolejnym spotkaniu Zakonu Feniksa oznajmił tylko dyrektorowi, że na następny dzień wybiera się po Harry'ego. Ku zdziwieniu wszystkich starszy mężczyzna nie negował tego, więc gdy tylko Nicole się o tym dowiedziała od razu zadzwoniła do Harry'ego i powiadomiła go o tym. Oboje cieszyli się z tego jak małe dzieci. Postanowili, że swoje urodziny urządzą razem. Uznali, że będą świętować w pobliskim klubie razem ze swoimi znajomymi. Mieli pójść na imprezę w towarzystwie Snape'ów, bliźniaków, Ginny, Hermiony, która spędzała wakacje u Weasley'ów i ku niezadowoleniu Nicole, Rona. Niestety Laura nie mogła iść z nimi, gdyż do klubu nie wpuszczano dzieci. Remus i Syriusz również postanowili towarzyszyć młodzieży, gdyż chcieli zabawić się razem z nimi, ale też dlatego, że pani Weasley poprosiła Lupina, aby przypilnował młodzież. Co prawda kobieta była przeciwna zabawie młodzieży w mugolskim klubie, ale Remus obiecał, że przypilnuje ich, nie pozwoli, aby spożywali alkohol i będzie miał nad nimi kontrolę. Oczywiście i on, i Syriusz zdawali sobie sprawę, że młodzi i tak zrobią co będą chcieli, ale mieli zamiar mieć ich na oku. Nicole wysłała również wiadomość do Camile z pytaniem, czy uda jej się, razem z Draconem, uczestniczyć w imprezie urodzinowej, jednak blondynka nie odpowiedziała.
Oczywiście dzień urodzin rozpoczęli od tortu, upieczonego przez panią Weasley, oraz prezentów. Dostali całą kupę prezentów, w których znalazły się słodycze, książki, u dziewczyny również kosmetyki. Od Syriusz i Remusa dostali po jednym dwukierunkowym, jak myśleli na początku, lusterku.
- Zaczarowaliśmy je tak, żeby działały również w połączeniu z tymi - wyjaśnił Remus wskazując na dwa lusterka trzymane przez jego i Syriusza.
- Teraz to tak jakby czterokierunkowe lusterka. - stwierdził Łapa. Cieszyli się z takiego prezentu, gdyż tak łatwiej będzie im się porozumiewać w szkole, zarówno między sobą, jak i z mężczyznami, którzy byli ich najbliższą rodziną. Bliźniaki mieli tylko siebie, Laurę i swoich chrzestnych. Nawzajem również obdarowali się prezentami. Harry dał Nicole piękny sztylet z rękojeścią wysadzaną szmaragdami, na ostrzu zaś widniał wizerunek węża.
- Piękny - stwierdziła tylko dziewczyna oglądając z uwielbieniem broń.
- Pomyślałem, że będzie pasował do twojego ślizgońskiego charakteru - zaśmiał się Harry. - Sprzedawca przekonywał mnie, że otworzy każdy zamek i zawsze trafi do celu. Ale jeszcze tego nie sprawdziłem - wyjaśnił.
- Dziękuję. A teraz ty otwieraj. - Nicole niecierpliwie wskazała na prezent, który mu wręczyła. Harry rozerwał opakowanie, i na ręce wypadł mu złoty medalion wysadzany rubinami. Te kolory również idealnie zgrały się z gryfońskim charakterem chłopaka. - Jeśli pomyślisz o konkretnej osobie, to ten medalion pokaże ci czy możesz jej ufać. Jeśli zaświeci czerwonym blaskiem to osoba jest godna zaufania, a jeśli czarnym to nie. Pomyślałam sobie, że jesteś zbyt ufny, więc to może ci pomóc. Jednak nie używaj go często, bo może stracić swoją siłę - wyjaśniła.
- Dziękuję, myślę, że się przyda - powiedział z uśmiechem. Oboje widzieli w oczach drugiej osoby wdzięczność i radość z posiadania tych rzeczy.
O godzinie 20:00 uczestnicy imprezy stawili się na Grimmauld Place 12, a stamtąd ruszyli do klubu znajdującego się niedaleko kwatery głównej. Wśród głośnej muzyki usiedli przy podwójnym stoliku i zamówili pierwszą kolejkę. Oczywiście spotkało się to z oburzeniem Hermiony, która stwierdziła, że nie powinni zamawiać mugolskiej wódki. Sam skwitował to szyderczym śmiechem, Vanessa i Nicole nie zaśmiały się tak otwarcie, a Harry powiedział do przyjaciółki:
- Daj spokój Hermiono. Przecież dzisiaj świętujemy. Za moje zdrowie się nie napijesz? - na to Syriusz znowu zmieniony eliksirem wielosokowym zaśmiał się.
- Cały Potter! – wykrzyknął.
- Miona, Harry ma racje, przecież urodziny ma się raz w roku, a szesnaste urodziny to tylko raz w życiu. Trzeba się bawić - powiedziała Ginny, która tak jak większość złapała za kieliszek. Po toaście, w którym uczestniczyła przekonana, ale niezadowolona Hermiona, część osób rozeszła się po parkiecie, a brązowowłosa stwierdziła, że taki alkohol nie dla niej, więc skierowała się do baru po jakiegoś lekkiego drinka. Po chwili już wszyscy szaleli na parkiecie nie przejmując się niczym. Ku rozbawieniu Nicole i Harry'ego Syriusz zaczął podrywać jakąś kobietę w jego wieku przy barze. Po godzinie zabawy dołączyła do nich Tonks, więc i Lunatyk miał z kim się bawić. Nicole podejrzewała, że tych dwoje coś łączy, jednak żadne z nich na razie tego nie potwierdziło. Wszyscy pili i tańczyli cały wieczór. Koło 24:00 większość była już pijana, oczywiście nie licząc Hermiony, no i dorosłych, którzy stwierdzili, że przecież muszą jeszcze odprowadzić młodzież na Grimmauld Place.
- Niki teraz twoja kolej, żeby iść po alkohol - stwierdził Sam, kiedy wiadomy trunek się skończył.
- Ja mam urodziny, to może mnie wyręczysz? - zapytała uśmiechając się przymilnie do przyjaciela.
- Dostałaś już ode mnie prezent, więcej nie będę się nadwyrężał - zaśmiał się chamsko.
- Normalnie łaskawca - stwierdziła i wstała idąc do baru. Trochę chwiejnie jej to szło, więc nieuniknione było to, że gdzieś się potknie. Jakaś dziewczyna idąca z naprzeciwka szturchnęła ją ramieniem, co spowodowało jej zachwianie. Pewnie by upadła, gdyby nie to, że jakiś chłopak siedzący przy stoliku obok złapał ją. W rezultacie zamiast upaść na podłogę, znalazła się na jego kolanach.
- Oj, przepraszam bardzo. To niechcący - uśmiechnęła się przy tym tak szczerze i ślicznie, że nawet gdyby chłopak był zły to po tym uśmiechu i tak by mu to przeszło.
- To może w ramach zadośćuczynienia zatańczysz ze mną? - uśmiechnął się przy tym uroczo, więc Nicole nie mogła odmówić. Zresztą zauważając jego urodę nawet nie przyszło jej to na myśl. Chłopak musiał być trochę starszy od dziewczyny, wyglądał na 18, może 19 lat. Miał błękitne oczy, które przywodziły na myśl głębię oceanu, na czoło padały mu blond kosmyki. Nicole zauważyła w nim podobieństwo do Dracona, jednak od razu stwierdziła, ze nowo poznany chłopak nie ma tak wyrazistych rysów twarzy. Jednak nie przejmując się niczym, nawet alkoholem, który miała przynieść do stolika, zaczęła tańczyć z blondynem, który przedstawił się jako Michael. A biedny Sam i tak musiał się skierować do baru, gdy wszyscy zauważyli, że panna Potter zniknęła na parkiecie. Wszyscy bawili się wyśmienicie i nawet Hermiona się rozluźniła, a Nicole i Ron nie przeszkadzali sobie wzajemnie. Do domu wrócili o 4:00, choć z klubu wyszli godzinę wcześniej. Jednak nawet tak krótka droga z pijanymi nastolatkami dla Syriusza i Remusa wydawała się nie mieć końca. W pewnych momentach nie wiedzieli, czy śmiać się, czy żałować, że pozwolili im tyle wypić. Jednak gdy wreszcie doprowadzili młodych do łóżek uśmiech nie schodził im z twarzy.
Kolejny ranek, a właściwie południe dla większości obecnych na Grimould Place 12 był męką. Pierwsi do salonu weszli wczorajsi solenizanci.
- Wyglądacie jakby was czołg przejechał i ciężarówka dobiła - skomentowała ich wygląd Laura, siedząca w otoczeniu Łapy i Lunatyka, oglądająca coś w telewizji. Nicole miała na sobie wczorajsze ciuchy, pogięta, pochlapana czymś bluzka i krótkie dżinsy. Całości dopełniał rozmazany makijaż i roztrzepane włosy. Harry nie wyglądał lepiej. Bez koszulki, ze zdartymi spodniami i z jeszcze bardziej niż zawsze rozczochranymi włosami. A do tego widoczne w jego oczach całkowite nieogarnięcie.
- I tak się czujemy, ale jak możesz to bądź ciszej - szepnęła Nicole i czym prędzej sięgnęła po butelkę wody stojącą na stole. Nie męcząc się z przelewaniem do szklanki, napiła się prosto z butelki. Gdy opróżniła prawie połowę podała wodę Harry'emu, który stał i patrzył na wszystko nie ogarniając niczego. Bez słowa przyjął od Nicole butelkę i wypił wodę do końca. Dziewczyna w tym czasie usiadła na kanapie i z bólem wpatrywała się w telewizor.
- Ściszcie to - poprosił Harry, jakby czytając w myślach siostry, też wpatrując się nieprzytomnie w telewizor.
- Czyżby główki was bolały? - zaśmiał się chamsko i na dodatek głośno Syriusz.
- Żebyś wiedział - odpowiedziała dziewczyna krzywiąc się. - Jest tu jakiś eliksir na kaca?
- Pewnie jest. Musisz sobie poszukać w kuchni - odparł Łapa specjalnie mówiąc głośniej niż zwykle.
- A nie mógłbyś nam poszukać? Przecież widzisz, że cierpimy. - stęknął Harry
- Nie - odpowiedział Syriusz dobrze się bawiąc.
- Łapcio bądź dobrym pieskiem i przynieś nam ten eliksir. - Głośny wybuch śmiechu zagłuszył końcówkę zdania. Nicole z bólem na twarzy obserwowała wyjącego ze śmiechu Remusa, chichrającą się Laurę, śmiejącego się Harry'ego, który zaraz tego pożałował, bo zaczął się krzywić z bólu, jednak, gdy spojrzała na Syriusza, sama wybuchła śmiechem. Na twarzy Łapy najpierw widoczny był szok, potem zdumienie, a na końcu oburzenie. Jego mina cały czas była wyjątkowo śmieszna. Oczywiście Nicole od razu pożałowała tego wybuchu śmiechu, dlatego razem z Harry'm krzywiła się przy krzyku Syriusza, który już doszedł do siebie.
- Teraz to już nic dla was nie zrobię! Wszyscy sobie grabicie! - Po tych słowach odwrócił się od nich z wyraźnym fochem. W tym momencie do pokoju weszła reszta imprezowiczów, nie licząc Hermiony i Rona, którzy już wrócili do Nory. Wszyscy krzywili się niemiłosiernie.
- Co tu tak wesoło? - zapytała słabo Ginny.
- Nasz piesek się obraził - stęknął pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu Remus. Nowo przybyli spojrzeli na nich z niezrozumieniem, a Nicole, już lepszym humorem wstała.
- Nie obrażaj się Łapo, przecież to był żart. Już pójdę sama po ten eliksir. - Przechodząc koło mężczyzny poczochrała go po włosach i wyszła z salonu, wracając po chwili z kilkoma fiolkami eliksiru na kaca. - Kto chce? - zapytała. Wtedy wszyscy imprezowicze rzucili się na nią zabierając jej eliksir. Po zażyciu go wszyscy czuli się jak nowo narodzeni.
- To teraz może ktoś mi powie czemu wyglądam, tak jak wyglądam? - zapytał Harry wskazując na zdarte spodnie.
- No cóż, nieźle się wczoraj wyjebałeś. - stwierdził Łapa uznając, że obraza trochę mu przeszła.
- Black nie przeklinaj! - wykrzyknęło razem rodzeństwo Potter, reagując tak samo jak Syriusz, gdy słyszy, jak któreś z nich przeklina.
- Ty, Nicole sobie nie pozwalaj, bo nadal jestem obrażony.
- Tak, tak, oczywiście. Przecież oboje wiemy, że ty się na mnie nie umiesz długo obrażać, szczególnie, że cię przeprosiłam - powiedziała i uśmiechnęła się do niego przymilnie, co oczywiście zadziałało. - Wiecie co ja chyba nie chcę wiedzieć jak wracaliśmy, dlatego idę się wykąpać - stwierdziła. Przed wyjściem z salonu jeszcze musiała szturchnąć Vanessę, która z rozmarzeniem przyglądała się klacie Harry'ego.
Weasley'owie stwierdzili, że zostaną do wieczora na Grimould Place, natomiast Snape'owie niecierpliwie czekali na wizytę ojca, który obiecał, że przyjdzie dzisiaj. Niestety dostali tylko krótką notkę od niego, że nie może ich odwiedzić, bo jeszcze jest na misji. Zmartwili się tym, gdyż wiedzieli, że Severus robi coś dla Voldemorta. A jeśli chodzi o Czarnego Pana to nie mogło to być bezpieczne, a bali się o ojca, bo bardzo go kochali.
- Nie chcę się wtrącać, bo to wasza sprawa, a jeśli nie będziecie chcieli odpowiedzieć to zrozumiem - zaczęła Ginny zwracając się do Snape'ów, gdy wszyscy razem siedzieli w salonie. - Cały czas mówicie o swoim ojcu, ale co się stało z waszą mamą? - zapytała niepewnie, nie chcą urazić czarnowłosego rodzeństwa.
- Nasza mama nie żyje. Nie pamiętamy jej - zaczęła wyjaśniać Vanessa widząc w otaczających ją ludziach, godnych zaufania przyjaciół. - Została zabita gdy mieliśmy dwa miesiące przez Voldemorta. To spowodowało, że ojciec odwrócił się od niego i został szpiegiem. - Dla nikogo z tutaj obecnych nie było tajemnicą, że Severus Snape jest szpiegiem w szeregach Voldemorta
- Dlaczego on zabił żonę swojego sługi? - zapytał zaskoczony George.
- Oni nie byli małżeństwem. Zanim wam coś więcej powiemy to chyba nie muszę wyjaśniać, że to musi zostać w tym pokoju? - zapytał podejrzliwie Samuel. - Wiecie, że jeśli ojciec się dowie, że o tym wiecie to nie będzie miły. - Gdy wszyscy skinęli głowami Vanessa kontynuowała opowieść o swoich rodzicach, Nicole już znała tę historię, więc teraz zwróciła bardziej uwagę, na to że Snape'owie postanowili zaufać tym Gryfonom.
- Mama nazywała się Dorcas Meadowes. Była czarownicą mugolskiego pochodzenia, Gryfonką i przyjaciółką Lily Evans. Z tego co mi wiadomo to była wasza mama. - Tu Vane zwróciła się Potter'ów. Do Nicole dopiero teraz dotarło, że jej mama i mama jej przyjaciółki się przyjaźniły. To była dla niej dziwna myśl, ponieważ mimo tego, że od roku wiedziała kim byli jej biologiczni rodzice, to nadal myśląc o rodzicach miała przed oczami Robespierre'ów. - Oni byli na jednym roku. Ojciec zakochał się w gryfońskiej mugolaczce, jednak po szkole ich drogi rozeszły się w dwie strony. Ona wstąpiła do Zakonu Feniksa, a on został śmiercożercą. Pewnego dnia okazało się, że mamę porwał Voldemort, więził ją kilka dni. Ojciec, gdy zobaczył kto jest więźniem Czarnego Pana udał się do Dumbledore'a i poprosił go o pomoc. Dyrektor miał zapewnić mamie schronienie, gdy jemu uda się ją uwolnić. W zamian obiecał zostać szpiegiem. Ojcu udało się uratować ją i pewnie kiedyś się zapomnieli, dzięki czemu powstaliśmy my. Mama gdy dowiedziała się o ciąży zamieszkała u swoich rodziców ukrywając się też przed ojcem. Mieszkała tam do rozwiązania ciąży. Gdy mieliśmy dwa miesiące Voldemort jakimś sposobem dowiedział się gdzie ona się ukrywa, więc odnalazł ją. Całe szczęście my byliśmy wtedy gdzieś z dziadkami, więc on zabił tylko ją. Do piątego roku życia mieszkaliśmy z dziadkami, ale oni zginęli w wypadku samochodowym. Wtedy właśnie ojciec dowiedział się, że ma dwójkę dzieci.
- Przykro nam, możecie być pewni, że to zostanie między nami. - Potem już ich rozmowa była luźniejsza. Wieczorem Weasley'owie wrócili do Nory, a reszta młodzieży mimo tego, że wstali późno to po wczorajszej imprezie chciało im się spać, więc zaczęli się szykować do snu. Gdy Nicole razem Vanessą czekała w swoim pokoju (teraz gdy na Grimmauld Place było luźniej to Harry, Nicole i Laura mieli pokoje na swoją własność, dzięki czemu również Vanessa i Sam mieszkali sami), aż jakaś łazienka się zwolni w pokoju rozległ się odgłos pukania w szybę. Obie dziewczyny spojrzały w stronę okna, dostrzegając za nim szarą sowę, którą od razu rozpoznały.
- Camile napisała! - wykrzyknęły obie jednocześnie. Nicole czym prędzej wpuściła ptaka do pokoju i odebrała od niego list. Puchacz usiadł na grzędzie obok Xeny i napił się wody z jej miseczki, czekając na odpowiedź. Nicole nie zwracając uwagi na sowę otworzyła list. Vanessa nachyliła się nad nią, aby też przeczytać wiadomość.

Kochana Nicole,
wybacz, że nie odpisałam wcześniej na Twój list, ale niestety nie mogłam. Przesyłam Ci również najserdeczniejsze, choć trochę spóźnione życzenia ode mnie i od Draco. Przekaż też Wszystkiego najlepszego Harry'emu (do tych życzeń Draco się nie dołącza). Mam nadzieję, że wakacje mijają Wam dobrze, żałuję, że nie ma mnie z Wami. Przepraszam, że od razu przejdę do rzeczy, ale piszę do Ciebie, bo chce się z Tobą spotkać. Musimy się spotkać. Potrzebuję Twojej pomocy. Proponuję byś była jutro o 21:00 w uliczce zaraz za Dziurawym Kotłem. Proszę zgódź się. Odpowiedź prześlij przez Alberta.
Camile Malfoy
PS. Proszę nie mów nikomu o tym liście.

- No to chyba za późno - oznajmiła Vanessa nawiązując do postscriptum. Obie miały zmartwiony wyraz twarzy. Od razu zauważyły, że u ich przyjaciółki coś jest nie tak. Bardzo się o nią martwiły, wiedząc gdzie spędza wakacje. Nicole nie czekając na nic wzięła z biurka kartkę i napisała tylko - Będę. Nicole. - Zaczepiła karteczkę przy nóżce czekającej na to sowy i wypuściła ją przez okno. - Jesteś pewna, że pójdziesz tam sama? - zapytała panna Snape.
- Nie jestem, ale widzisz, że ona potrzebuje mojej pomocy, więc się tam pojawię. A skoro napisała, że nikt nie może o tym wiedzieć to musi to być coś naprawdę ważnego.
- Martwię się o nią i o Draco - stwierdziła Vane.
- Ja też, ale nic na to nie poradzimy. Mam nadzieję, że jutro się wszystkiego dowiem.
- O Draco też się martwisz? Wiesz chyba nikt nie posiadł, tak jak on, umiejętności ignorowania ciebie. - Obie uśmiechnęły się na te słowa. Vanessa miała rację. Draco na początku próbował magicznym sposobem sprawić, aby panna Potter zniknęła ze społeczności Ślizgonów. Jednak nie udało mu się to, więc nauczył się ignorować jej istnienie. Ta zasada nie obowiązywała podczas treningów Quidditcha i tych nocy, które spędzali razem na Wieży Astronomicznej. Jedynie tam Draco tak naprawdę pokazywał co czuje względem Nicole. A nie była to na pewno nienawiść tak jak wydawać by się mogło w dzień. Tam pokazywał dziewczynie swoje prawdziwe oblicze. Wykazywał tolerancje, zrozumienie, aż wreszcie przyjaźń względem niej.
- Tak, o niego też się martwię - odpowiedziała Nicole. - Wiesz, kiedy byliśmy na wieży, on widział we mnie coś więcej niż siostrę Harry'ego. To też mój przyjaciel, choć Draco zawsze temu zaprzeczy. - Nie rozmawiając więcej na ten temat dziewczyny rozeszły się. Vanessa do swojego pokoju, a Nicole do zwolnionej łazienki.
Kolejnego dnia Nicole niecierpliwie patrzyła na zegarek. Nie chciała się spóźnić na spotkanie z przyjaciółką, no i musiała wymyślić sposób, aby się wymknąć z domu niezauważoną. Miała jednak szczęście, gdyż wieczorem mieszkańcy rozeszli się do swoich pokojów, więc godzinę przed spotkaniem wyszła ze swojej sypialni i skierowała się w stronę wyjścia. Tam nie napotkawszy nikogo najciszej jak mogła ubrała buty i wyszła z domu. Oddaliła się trochę od budynku i machnęła różdżką. Chwilę czekała na Błędnego Rycerza, a gdy wielki autobus zatrzymał się, drzwi się otworzyły i wyjrzał z nich, już poznany przez Nicole, Stan Shunpike.
- Witam w imieniu Błędnego Rycerza...
- Już to słyszałam - przerwała mu Nicole. Chłopak przyjrzał się jej i odpowiedział
- W takim razie gdzie jedziemy?
- Do Dziurawego Kotła - odpowiedziała wyciągając z kieszeni pieniądze.
- To będzie 14 sykli. - Zapłaciła mu i czym prędzej usiadła. Podróż, tak jak pamiętała, była nieprzyjemna, ale Nicole się tym nie przejęła cały czas myśląc o przyjaciółce. Gdy dotarli na miejsce, nie żegnając się z nikim, wysiadła. Szybko skierowała się do uliczki, o której pisała jej Camile. Była trochę za wcześnie, ale cierpliwie czekała. Po piętnastu minutach do uliczki weszły dwie blondwłose osoby. Nicole od razu rozpoznała w nich Camile i Dracona. Gdy podeszli do siebie czarnowłosa zauważyła w ich oczach strach i prośbę o przebaczenie. Nie wiedziała tylko czym jest to spowodowane, dlatego zapytała zaniepokojona:
- Hej, co się stało? - Na te słowa blondynka przytuliła się do niej mocno.
- Przepraszam, uciekaj - szepnęła ze łzami w oczach.

***
Dziś wreszcie wyjaśnienie dotyczące matki Snape'ów. Teraz już wiecie wszytko co najważniejsze o bohaterach. ;) 
Ogromnie się cieszę jak czytam Wasze komentarze, nie mogę wtedy uwierzyć, że tak dużo Wam się podoba w tym opowiadaniu, gdyż jak dobrze o tym wiem jest tam wiele błędów. Cieszę się też widząc coraz to nowych czytelników. Jeśli chodzi o nowych czytelników, to najnowszej czytelniczce chciałam złożyć życzenia urodzinowe. Tak więc, Serenity2305 wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń, dużo zdrowia i pieniędzy. Choć spóźnione to szczere ;)
A teraz nie przedłużając zapraszam do czytania, dziś wyjątkowo dłuższy rozdział.
Do usłyszenia za dwa tygodnie: 
AniaXXX

10 komentarzy:

  1. Cześć. Ciekawe opowiadanie. Wpadnij do mnie www.in-the-sadness.blogspot.com pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy rozdział.
    Przerwałaś w takim momęcie nooo!
    Czekam na następny.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny czekam co dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kidy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybko następny rozdział!!!
    Pozdrawiam!
    Luna xdd

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcę już nową część :D

    OdpowiedzUsuń