- Czy ona z tego wyjdzie? - zapytała Laura podczas wieczornej wizyty uzdrowiciela drugiego dnia. Tym razem tylko ona była obecna przy Nicole. Mężczyzna wyraźnie się zawahał. Wiedział, że dziewczynka potrzebuje zapewnienia, że jej ukochana siostra przeżyje, ale nie potrafił jej karmić fałszywą nadzieją.
- Nie wiem. Teraz wszystko zależy od niej.
- A nie może pan czegoś zrobić? - spytała blondynka błagalnym tonem.
- Przykro mi, ale na klątwę zamierania nie ma przeciw zaklęcia. - Uzdrowiciel zobaczył w oczach Laury przerażenie. Wiedział, że dziewczynka nie chce dopuścić do siebie informacji o tym, że Nicole może umrzeć. Matthew musiał jakoś ją pocieszyć. - Musisz wierzyć, że jej się uda. Czasem wiara pomaga. Ona wie, że ma do kogo wrócić - stwierdził i zaczął zbierać się do wyjścia. Gdy był już przy drzwiach zatrzymał go okrzyk Laury.
- Niki! - Dziewczynka zerwała się z krzesła, na którym siedziała, i wpatrywała się w szoku w otwarte, trochę zamglone oczy siostry.
- Nie krzycz tak, słuchu jeszcze nie straciłam - wyszeptała Nicole. Jej głos był ochrypły, ale wyraźny. - Pić - poprosiła. Uzdrowiciel machnął różdżką i przed Nicole pojawiła się szklanka wody. Drżącymi rękoma chwyciła naczynie i upiła trochę. Od razu poczuła się lepiej, a przynajmniej jej gardło było w lepszym stanie.
- Lauro, muszę cię prosić o wyjście. Chcę zbadać pacjentkę i porozmawiać z nią.
- Ale... - blondynka już chciała zaprotestować, ale przerwał jej poważny głos siostry
- Idź, nic już mi nie będzie.
- Dobrze, powiem reszcie, że się obudziłaś.
- Tylko niech nikt tu nie wchodzi dopóki nie pozwolę - stwierdził uzdrowiciel i już po chwili zaczął machać nad Nicole różdżką. Laura wyszła zamykając za sobą drzwi. - Jak się czujesz? - zapytał mężczyzna, gdy już skończył podstawowe badania.
- A jak mam się czuć? - burknęła dziewczyna. - Wszystko mnie boli. Zaczynając od gardła, kończąc na plecach. Nie mogę nawet spokojnie się napić, bo mam wrażenie, że ręce ważą po pół tony. - Przerwała jakby się nad czymś zastanawiała. - Draco panu powiedział? - Bardziej stwierdziła niż zapytała. Nie musiała tłumaczyć o co jej chodzi, mężczyzna od razu zrozumiał
- Powiedział.
- Pieprzony konfident. - Nicole była zła. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o gwałcie, a teraz wszyscy będą się nad nią użalać i okazywać litość. A ona tak bardzo chciała sama sobie z tym poradzić. Wiedziała, że da radę, tylko nie mogła patrzeć na te pełne litości oczy swoich bliskich.
- Nie bądź na niego zła. Tylko mi powiedział, bo wiedział, że mogę ci pomóc. Z resztą nawet gdyby mi nie powiedział to i tak bym się domyślił po śladach na twoim ciele. Nikt więcej nie wie.
- Na pewno? - zapytała z nadzieją.
- Tak. - Teraz jej złość jakby zmalała. Draco chciał jej pomóc, nie zdradził jej tajemnicy.
- W takim razie niech pan także nikomu nic nie mówi.
- Powinnaś im powiedzieć. Pomogą ci się po tym pozbierać - stwierdził siadając obok łóżka. Nie chciał jej przestraszyć, a z doświadczenia wiedział, że lepiej się rozmawia z ofiarą gwałtu na równym poziomie. Dziewczyna nie mogła poczuć się osaczona.
- Nie - zaprotestowała twardo. - Powiem im jeśli będę tego potrzebować.
- Jesteś niepełnoletnia, chociaż twój opiekun...
- Za rok będę miała już 17 lat. Chyba jestem już wystarczająco dorosła, aby decydować o sobie. - Matthew zorientował się, że dziewczyna jest inna. Większość kobiet po takich przeżyciach lękała się chociażby rozmowy z innymi mężczyznami, do tego najczęściej w ogóle nie potrafiły rozmawiać o swoich przeżyciach. Ofiary gwałtu były lękliwe, a z Nicole było całkiem odwrotnie. Wyraźnie mu zaufała i potrafiła rozmawiać. Była też twarda i silna. Nie załamała się po gwałcie. Wręcz przeciwnie. Uzdrowicielowi wydawało się, że dziewczyna chce jak najszybciej pozbierać się po niedawnych przeżyciach.
- Dobrze - zgodził się. - Wiesz, że będę musiał zbadać cię pod względem ciąży.
- Wiem - odpowiedziała krótko.
- Jeśli się okaże, że zaszłaś w ciąże to wtedy już będzie moim obowiązkiem powiadomić o tym twojego opiekuna. Chyba, że będziesz sama chciała to zrobić. - Nicole kiwnęła tylko głową nie wiedząc co powiedzieć. - Jeśli będziesz potrzebowała pomocy psychologów to możesz zgłosić się do Munga. Tam pomogą ci się z tym uporać.
- Nie będę potrzebować pomocy - odarła sucho.
- Teraz muszę jeszcze sprawdzić jak się mają twoje plecy. Będziesz musiała ściągnąć bluzkę. - powiedział ostrożnie. Nicole tylko kiwnęła głową i zaczęła się podnosić. Gdy tylko jej się to udało delikatnie ściągnęła górną część piżamy i odwróciła się tyłem do uzdrowiciela. Matt podziwiał jej samokontrolę. Dziewczyna nie widziała w nim zagrożenia, wiedziała, że po prostu chce jej pomóc. Gdy zaczął smarować jej rany tylko lekko zesztywniała. Nie uciekała przed dotykiem. To dobrze rzutowało na proces jej dalszego leczenia. - Już możesz się ubrać. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale na twoich plecach pozostaną blizny. Nie jestem w stanie się ich pozbyć, gdyż rany zostały zrobione wyczarowanym batem - stwierdził, gdy skończył. Nicole tylko kiwnęła głową. Zdawała sobie sprawę, że po tych wszystkich torturach zostanie na niej ślad, nie tylko psychiczny, ale też fizyczny. - Zostawiam ci tu eliksir słodkiego snu. Wypijesz go od razu, czy najpierw mam wpuścić tych wszystkich co czekają zapewne pod drzwiami?
- Niech ich pan wpuści. Przecież i tak tu wejdą. - Nicole uśmiechnęła się blado. Wiedziała, że skoro Laura poszła powiadomić całą resztę o tym, że się obudziła to cała zgraja czatuje przed pokojem. Nie myliła się. Gdy tylko Matt otworzył drzwi do pokoju wleciał Harry z Laurą. Zaraz za nimi pojawili się Syriusz i Remus, potem Vanessa i Sam, Ginny, Fred i George, a na końcu Camile ze spuszczoną głową i Draco z trochę niepewną miną. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać. Z prawie wszystkich ust padało pytanie:
-Jak się czujesz?
- Spokojnie, pacjentka dopiero się obudziła. Proszę nie niepokoić jej długo - zareagował uzdrowiciel.
- Dziękuję. - Nicole wdzięcznym wzrokiem popatrzyła na mężczyznę.
- Taka moja praca. Wypij przed snem eliksir. Jutro jeszcze odwiedzę cię rano i sprawdzę twój stan. A tymczasem do zobaczenia - oznajmił i wyszedł.
- Co stoicie tak jakbyście czekali na ścięcie? - zapytała Nicole widząc spiętych przyjaciół. To rozluźniło atmosferę, wszyscy porozsiadali się na wolnych fotelach i podłodze. Na łóżku koło Nicole usiedli Harry i Laura, chcąc być jak najbliżej siostry.
- To teraz powiedz szczerze jak się czujesz? - zapytał Remus widząc jej zmęczoną twarz.
Źle.
- Dobrze. Jest naprawdę lepiej - dodała widząc ich powątpiewające spojrzenia. - Maść, którą mam posmarowane plecy działa cuda. Te rany już mnie tak nie bolą - stwierdziła - A z całą resztą sobie poradzę - uśmiechnęła się pewnie i co zaskoczyło ją samą był to uśmiech szczery. - Co tu się działo przez te kilka dni? - i zaczęło się. Mówili jeden przez drugiego, ale jak Nicole zauważyła, tylko Malfoy'owie się nie udzielali. Harry opowiedział też o kłótni z Ronem, twierdząc na końcu, że ten nie jest wart jego przyjaźni.
- Harry, ja nie chciałam, żebyś kłócił się o mnie z przyjaciółmi, jakkolwiek ograniczeni by byli.
- To nie twoja wina. To Ron się zmienił i nie potrafi zrozumieć, że nie jesteś zła. Przechodziłem przez te kłótnie cały rok i mam dość. Rok to wystarczający czas, żeby się przekonać, czy ktoś jest zły, czy nie.
- Nie przejmujcie się nim. Nasz brat to po prostu idiota - stwierdziła Ginny, na co Fred i George przytaknęli ochoczo. Tym zakończyli ten temat. Potem rozmowa toczyła się swobodnie, aż Syriusz nie zauważył, że Nicole zamykają się oczy ze zmęczenia.
- Chyba czas, żebyś połknęła ten eliksir - oznajmił wskazując na fiolkę leżącą na szafce nocnej.
- Chyba masz racje, Łapo. Zostawimy cię, a ty odpoczywaj. - przytaknął mu Remus.
- Za chwilę. Najpierw chciałabym się o coś zapytać - zaczęła i nie czekając na reakcje innych ciągnęła. - Camile możesz mi powiedzieć czemu siedzisz tu z wypisaną winą na twarzy i zachowujesz się tak jakbyś mi całą rodzinę wybiła?
- Bo ja... - zaczęła, ale napływające do oczu łzy nie pomagały w sformułowaniu odpowiedniej wypowiedzi.
- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że obwiniasz się o to co się stało to chyba na głowę upadłaś. Walnij się w łeb, a może to pomoże ci w myśleniu. Przy okazji jebnij też Dracona, bo siedzi tu jakby był zaszczuty. - Rodzeństwo Malfoy patrzyło na nią w szoku nie wiedząc co powiedzieć.
- Mówiłam wam wariaci, że ona wam już dawno wybaczyła - oznajmiła Vanessa szeroko się uśmiechając. Camile teraz z nadzieją patrzyła na Nicole.
- Przestań ryczeć - rozkazała Nicole. - Malfoy'om nie wypada mieć opuchniętych oczu - zażartowała nie zdając sobie sprawy, że powtórzyła słowa swojej czarnowłosej przyjaciółki. - A teraz chodź tu - powiedziała i wystawiła ręce, pokazując, że chce przytulić Malfoy'ównę. Blondynka nie czekając więcej zerwała się z ziemi i w jednej chwili ściskała przyjaciółkę. Nicole zdecydowanie nie było dobrze. Po tym co się stało miała wewnętrzne opory przed dotykiem, ale teraz ważniejsza była dla niej przyjaciółka.
- Przepraszam i dziękuję - szepnęła Camile.
- Nie ma za co. - Po chwili obie usłyszały krzyk panny Snape.
- Ja też chcę! - Wtedy już całą trójką się tuliły. Czuły, że wszystko może się zmienić, ale nie ich przyjaźń. Draco posłał w stronę Nicole spojrzenie pełne podziękowania. Cieszył się, że wybaczyła mu nawet tortury. Gdy wreszcie wszyscy wyszli Nicole wypiła eliksir spokojnego snu i zasnęła z jedną myślą.
Jeszcze nie jest dobrze, ale jest lepiej.
Po wyjściu z pokoju Nicole Harry złapał Dracona za ramię ze słowami:
- Możemy pogadać? - Malfoy kiwnął tylko głową, więc skierowali się do pokoju bruneta, gdy już się tam znaleźli Harry zabrał głos. - Nie miałem jeszcze okazji ci podziękować. Przez ostatnie dwa dni zajęty byłem zamartwianiem się o Nicole, ale teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie. Tak, więc dziękuję za uratowanie jej. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.
- Uważaj, bo się jeszcze popłaczę - sarknął blondyn. - Nie masz mi za co dziękować. Nie zrobiłem tego dla ciebie. Dzięki temu udało mi się ochronić moją rodzinę przed Czarnym Panem, a siebie przed służbą mu. Twoja siostra była raczej kartą przetargową do dobrej kryjówki.
- Tak, czy inaczej, dzięki. - Gdy Draco zaczął kierować się do wyjścia uznając rozmowę za zakończoną Harry powiedział - nie rób z siebie złego na siłę, Malfoy. - Blondyn z zaskoczeniem odwrócił się do gryfona, jednak już po chwili się opanował i na jego twarzy obecna była maska pełna obojętności.
- Wal się, Potter - stwierdził i wyszedł.
Kolejnego dnia Nicole obudziła się w miarę wypoczęta, dlatego czym prędzej wstała z łóżka i ubrała się. Nie chciała cały dzień wegetować w łóżku. Gdy zeszła na dół okazało się, że tylko ona ma takie zdanie na ten temat. Przywitały ją okrzyki oburzenia.
- Co ty tu robisz? Wracaj do łóżka! - zaczął Remus. Kolejna była pani Weasley:
- Kochaniutka, Remus ma rację. Dopiero co odzyskałaś przytomność. Zaraz przyniosę ci śniadanie, a ty idź się połóż - oznajmiła tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Spadaj na górę - przerwał jej Syriusz.
- O co wam chodzi. Przecież skoro dobrze się czuję to... - Znowu jej przerwano
- Panno Potter, czy ja powiedziałem wczoraj, że możesz sobie wychodzić z łóżka? - tym razem był to Matthew, który dopiero co wszedł do kwatery. - Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu - oznajmił, gdy zobaczył, że dziewczyna chce się odezwać. - Teraz idziemy na górę. Ja cię zbadam, a potem ktoś przyniesie ci śniadanie. - Obrażona Nicole już nic nie mówiąc skierowała się do swojego pokoju. Uzdrowiciel poszedł za nią słysząc jak mruczy coś pod nosem niezadowolona. Jak się domyślił z całej gamy wyzwisk dosłyszał takie słowa jak: stare kwoki, na pewno nie będę wegetować w tym łóżku, czy też chyba coś ich grzeje jeśli myślą, że będę ich słuchać. Wreszcie dotarli do pokoju. Tam Matt poprosił ją o ściągnięcie bluzki.
- Twoje plecy wyglądają już lepiej. Rany nie powinny się otwierać. Będziesz musiała smarować je rano i wieczorem przez najbliższy tydzień. Po tym czasie zaczerwienienia i ból powinny ustąpić. Zostawię ci tę maść - powiedział kładąc na stoliku słoiczek z maścią. - Tu masz też eliksiry. Ten - wskazał na pękatą fiolkę wypełnioną czerwonym płynem - spożywaj raz dziennie przez tydzień. Jest to eliksir spożywany po torturach cruciatusem. Zregeneruje on twój układ nerwowy. Eliksir słodkiego snu też ci zostawię. Jeśli nie będziesz mogła spać możesz go brać, jednak nie częściej niż trzy razy na tydzień, ale też nie dłużej niż przez miesiąc, bo jest on uzależniający.
- Dziękuję - powiedziała tylko
- To nie wszystko. Dwa najbliższe dni masz spędzić w łóżku.
- Nie
- Nie ma, że boli. Po takich torturach masz porządnie odpocząć, bo to najlepsze lekarstwo. Tylko dzisiaj i jutro. Powinnaś leżeć dłużej, ale oboje dobrze wiemy, że nie wytrzymasz tak długo. I żebyś się nie wykręcała przekażę wszystko Remusowi, Syriuszowi i Molly. Już oni cię dopilnują. - Nicole wiedziała, że dalsze protesty na nic się zdadzą, dlatego popatrzyła tylko wrogo na Matta - Za trzy tygodnie widzę cię na kontroli. Wtedy już, żadne eliksiry nie będą na ciebie działać, więc zaklęcie sprawdzające, czy jesteś w ciąży nie będzie miało żadnych zakłóceń. Gdy już przyjdziesz do Munga, powiesz, że masz wizytę u Matthew'a Jackson'a. Pamiętaj 25 sierpnia, godzina 12:00. Pasuje? - Nicole niemrawo skinęła głową. - Nie martw się. Będzie dobrze - powiedział i wyszedł. Zaraz za nim pojawiła się pani Weasley z tacą pełną jedzenia. Cały dzień Nicole spędziła tak jak poprzedni wieczór. W towarzystwie rodziny i przyjaciół. Dzięki nim oderwała się trochę od nieprzyjemnych myśli na temat ciąży i na powrót zaczęła się uśmiechać. Z czasem zaczęła nawet uczestniczyć we wspólnych żartach.
- Wiecie co, mnie chyba za bardzo omamiły te eliksiry - stwierdziła chora z rozbawieniem przyglądając się obecnej młodzieży. Dorośli, w składzie Remus i Syriusz, którzy też cały dzień spędzili w sypialni Nicole, musieli być obecni na zebraniu zakonu, które właśnie się odbywało.
- O co ci chodzi? - zapytał ze śmiechem Sam.
- W jednym pokoju przez cały dzień siedzi grupka ludzi, na którą składają się zarówno Ślizgoni, jak i Gryfoni. A ja nie widzę żadnych krwawiących nosów, czy podbitych oczu. Nawet Draco przestał się zachowywać jak zaszczuty, chociaż takie oblężenie gryfonami, na pewno źle wpływa na jego sarkazm i złośliwość. Mówi ci to coś?
- Walnięta jesteś, Potter. Jeśli chcesz to mogę się poobrzucać błotem z twoim bratem, jednak nie sądzę, by ktokolwiek był z tego zadowolony - stwierdził Malfoy.
- O, teraz powrócił twój poziom złośliwości - zaśmiała się dziewczyna.
- Te eliksiry rzeczywiście miały na ciebie zbyt duży wpływ - rzekł i zrobił coś czego Gryfoni jeszcze nigdy nie widzieli, a mianowicie zaśmiał się szczerze. Tak ciągnął im się wieczór, aż po skończonym zebraniu do pokoju weszła pani Weasley, stwierdzając, że wszyscy powinni dać odpocząć Nicole, a poza tym zabierając swoje dzieci do Nory, bo już było późno. Panna Potter zdawała sobie sprawę, że powinna porozmawiać z przyjaciółmi o tym co ją spotkało, gdy była nieprzytomna, ale na razie nie była na to gotowa.
- Jutro to zrobię. - mruknęła i przykryła się kołdrą, aby oddać się w objęcia Morfeusza.
Napastliwy dotyk...
Silny ucisk...
Paraliżujący strach...
Obrzydzenie do samej siebie...
Ból...
Krzyk...
- Nicole! Obudź się! Niki!
- Aaa, nie dotykaj mnie! - Nicole przestała krzyczeć, ale cała drżała, czuła też łzy na twarzy. Siedziała tu w ciemnym pokoju, a jakiś natrętny facet ją dotykał. Nie zwracała uwagi, że głaskał ją delikatnie, dla niej był to po prostu niepożądany dotyk. Tak bardzo nie chciała tego czuć, ale on nie wiedział co się z nią dzieje. Chwilę jej zajęło, żeby przypomnieć sobie gdzie jest. Ten kto przyszedł zareagował na jej krzyki i już jej nie dotykał, ale jak dla Nicole nadal był stanowczo za blisko. - Odsuń się - powiedziała rozkazująco. Posłuchał. - Zapal światło. - Gdy tylko pokój się rozjaśnił Nicole odetchnęła z ulgą. W jasnym pomieszczeniu lepiej się czuła, ale strach jeszcze jej nie opuścił. Ręce drżały jej jak u alkoholika, a z oczu nadal płynęły bezsilne łzy. Ze strachem widocznym w orzechowych tęczówkach podniosła głowę, aby zobaczyć kto wybudził ją z nocnego koszmaru. - Syriusz, ja... ja przepraszam... Przestraszyłam się... Miałam koszmar... Nie chciałam... - mówiła co rusz przerywając. Nie mogła pozbierać myśli, ale mężczyzna, który cofnął się pod same drzwi rozumiał ją.
- Spokojnie, rozumiem - mówił delikatnie jak do dziecka. - Nie chciałem cię przestraszyć, ale strasznie krzyczałaś.
- Która godzina? - zapytała jakby nie chcąc kontynuować tego tematu
- 3:00 nad ranem.
- Obudziłam cię?
- Nie spałem. Czekałem na Lunatyka. - Widząc niezrozumienie na twarzy dziewczyny wytłumaczył - Jest na misji. Cały czas próbuje przekonać inne wilkołaki do przejścia na stronę zakonu. - Nicole już się uspokoiła. Powstrzymała zarówno drżące dłonie, jak i łzy. - Może położysz się z powrotem spać?
- Nie zasnę teraz - powiedziała tylko.
- A eliksir?
- Nie chcę brać go często. Uzdrowiciel mówił, że on uzależnia. - Oboje patrzyli na siebie nie wiedząc co powiedzieć. Syriusz nie chciał przestraszyć dziewczyny, a ona sama nie wiedziała czego teraz chce. Poprosić go by został z nią, czy raczej odwrotnie, zostać samemu i próbować przyzwyczaić się do snów o gwałcie. - Łapo - zaczęła niepewnie - może mógłbyś, ale jeśli jesteś zmęczony to idź spać, ale może zostałbyś ze mną? - dokończyła równie niepewnie jakby bała się
odpowiedzi przeczącej.
- Jasne, i tak czekam na Lunia - stwierdził wesoło. Za to właśnie Nicole uwielbiała tego mężczyznę. Co by się nie działo on zawsze miał dobry humor i potrafił poprawić go innym, a w szczególności właśnie Nicole i Harry'emu.
- Usiądź, będzie ci wygodniej - stwierdziła widząc, że mężczyzna nadal stoi. - Już nie będę krzyczeć - zażartowała, aby Syriusz wiedział, że już z nią lepiej. Gdy usiadł już na fotelu obok łóżka Nicole zaczęła rozmowę. - Opowiedz mi coś o misjach zakonu – poprosiła.
- A ty nie wiesz, że to wszystko jest tajne przez poufne - oznajmił poważnie, jednak efekt zepsuł wybuch śmiechu przypominający szczekanie psa. Potem Syriusz już mówił bez oporów. Przechodzili z jednego tematu w drugi. Tak mijały im kolejne godziny.
- Łapo? - Nicole uśmiechnęła się przymilnie
- Co knujesz?
- Ja? Nic. Mogę cię o coś prosić?
- Ile na tym stracę? - Syriusz nadal był podejrzliwy.
- Nic. Możesz tylko zyskać moją dozgonną wdzięczność.
- Mów o co chodzi - rzekł pokonany.
- Chcę zostać animagiem. Naucz mnie tego. - Nicole nie prosiła, ona żądała. Została wychowana na francuską arystokratkę, więc zawsze tak było, zawsze dostawała to co chciała. Jednak swoje żądania wypowiadała w tak uroczy sposób, że nikt jej jeszcze nigdy nie odmówił.
- Żartujesz? - zapytał zaskoczony taką prośbą.
- Nie - oznajmiła pewnie. - Wiem, że to ciężka i długotrwała praca, ale jestem gotowa. - Uśmiechnęła się szeroko.
- I pewnie jak Harry się dowie, że uczę cię animagii, to też będzie chciał.
- Tak i jego też nauczysz. - Nicole już niemal podskakiwała na łóżku. Tak bardzo chciała, aby Syriusz się zgodził.
- Niech ci będzie - skapitulował, na co Nicole rzuciła się na niego z piskiem.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - uścisnęła go mocno i wróciła na swoje posłanie. Teraz, gdy kontakt z drugim człowiekiem został zainicjowany przez nią nie miała powodów do strachu, czy niepokoju. Z resztą dobrze wiedziała, że ze strony Syriusza nic jej nie grozi.
- Co tu się dzieje? - Syriusz i Nicole usłyszeli rozbawiony głos. - Czy wyście zwariowali? Jest 6:00 rano, a wy krzyczycie i śmiejecie się jakbyście byli sami w domu.
- Czekaliśmy na ciebie, Remi. - Nicole uśmiechnęła się słodko. Nie chciała teraz opowiadać o swoim koszmarze, miała na to zbyt dobry humor.
- Już 6:00? - zdziwił się Syriusz
- No już - zaśmiał się Remus - To może teraz pójdziecie spać?
- Nie - sprzeciwiła się szybko Nicole. - To ja zrobię śniadanie, a wy sobie pogadajcie - stwierdziła i wybiegła z pokoju, tak jakby ją stado hipogryfów goniło. Tak bardzo nie chciała mówić teraz o tym koszmarze i psuć sobie humoru, więc zostawiła to Syriuszowi. Wiedziała, że Lunatyk prędzej, czy później się dowie, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby Łapa właśnie teraz mu to wytłumaczył.
- Co się dzieje? - usłyszała jeszcze zaniepokojony głos chrzestnego.
Syriusz nie mając innego wyjścia opowiedział przyjacielowi o tym co się stało w nocy i o reakcjach Nicole.
- To zapewne normalne reakcje u osoby po torturach - stwierdził Remus. - Trzeba będzie pomóc się jej z tym uporać i jeśli będzie miała jeszcze koszmary to nie dotykać jej przy wybudzaniu.
- Wiesz, przez te trzy godziny była taka radosna. Gdybym nie wiedział to nigdy bym nie pomyślał, że jeszcze cztery dni temu była na torturach u Voldemorta.
- Jest silna i tak chce być postrzegana. Poradzi sobie, ale musimy jej z tym pomóc - stwierdził. Syriusz tylko przytaknął jego słowom. - Chodźmy do niej. - Gdy zeszli na dół, po kuchni rozchodził się smakowity zapach jajecznicy.
- Siadajcie, zaraz będzie gotowe - stwierdziła Nicole dostrzegając ich. Po chwili machnęła różdżką, a na stole pojawił się koszyk z pieczywem, sztućce i trzy kubki wypełnione parującą kawą. - Smacznego - powiedziała uśmiechając się z zadowoleniem i stawiając talerze z posiłkiem na stole. Po skończonym posiłku siedzieli przy stole pijąc kawę i rozprawiając o misji Remusa.
- Nicole, dziękujemy za śniadanie, ale ty powinnaś się już położyć - oznajmił Lunatyk, gdy dokończyli już kawę.
- Ale mi się już nie chce leżeć - zaczęła marudzić.
- Uzdrowiciel kazał ci przeleżeć jeszcze ten jeden dzień.
- Może spróbujesz zasnąć? - zapytał Syriusz.
- Ja nie chcę - stwierdziła, i zaczęła ziewać, jakby organizm chciał się sprzeciwić.
- Jeśli chcesz to zostaniemy z tobą - zaproponował Remus.
- Nie, wy też powinniście odpocząć. W końcu oboje w ogóle nie spaliście - sprzeciwiła się. - Macie racje, powinnam się przespać. Poradzę sobie - dodała, aby zrozumieli, że mogą spokojnie wypocząć nie zwracając na nią uwagi.
Nicole obudziła się o 10:00. Czuła się wypoczęta i cieszyła się, że tym razem nie nękał jej żaden koszmar. Nie zastanawiała się nad tym długo, gdyż do jej pokoju zwaliła się cała młodzież przebywająca na Grimmauld Place 12.
- Jak się spało? - zapytała Vanessa
- Dobrze, a co wy tu robicie?
- A co nie chcesz nas tu? - zapytała żartobliwie Sanpe'ówna - Znudziło nam się oglądanie kłótni ojca z Syriuszem.
- Znowu się kłócą? Przecież oni zachowują się gorzej niż dzieci.
- Dobrze, że ojciec cię nie słyszy.
- Oni powinni brać przykład z Harry'ego i Dracona. Nienawidzą się, ale jednak taktownie się unikają.
- Czy ty nas porównujesz do Snape'a i Syriusza? - zapytał z niedowierzaniem Harry, na co Nicole przytaknęła
- Nasza nienawiść jest lepsza - zareagował Malfoy.
- Tak, tak Draco. - Nicole uśmiechnęła się szeroko. - Ty we wszystkim jesteś lepszy.
- Oczywiście - zgodził się dumnie.
Potem jak zwykle żartowali i gadali na nic nie znaczące tematy, aż wreszcie dołączyli do nich Syriusz i Remus. Tak więc Nicole musiała spełnić daną sobie obietnice.
- Dobrze, że jesteście wszyscy. Muszę wam coś powiedzieć. - zaczęła poważnie. Usiadła na łóżku po turecku i przyglądając się swoim paznokciom zaczęła opowiadać wszystko zaczynając od spotkania Adrienne. Czuła na sobie niedowierzające spojrzenia, ale nie przejmowała się tym. Jeśli uwolni Potter'ów to wtedy będą musieli jej uwierzyć. Gdy doszła w opowieści do momentu wyboru spojrzała na Laurę. Blondynka też nie odrywała od niej wzroku. Gdy przerwała dziewczynka zapytała drżącym głosem:
- Kogo wybrałaś?
- Potterów. - odpowiedziała.
- Myślałam, że coś dla ciebie znaczę, że jesteśmy siostrami. A odkąd go poznałaś już nie zwracasz na mnie uwagi. Nie potrzebna ci siostra, skoro masz brata. Myślałam, że za nimi tęsknisz. - Laura wybiegła z pokoju cała zapłakana. Choć nie krzyczała to Nicole nigdy wcześniej nie słyszała tyle żalu w głosie siostry. Zabolały ją słowa małej Gryfonki. Bolało ją to jak cholera, ale rozumiała jej zachowanie. Dlatego właśnie po chwili wahania, wybiegła za Laurą. Jednak nie zdążyła jej dogonić, bo ta zamknęła już za sobą drzwi swojej sypialni.
- Laura otwórz! - krzyczała przez łzy. - Wytłumaczę ci to, tylko otwórz. - Teraz Nicole pluła sobie w brodę, że sama nauczyła Laurę zaklęć takich jak zamykające drzwi, czy wyciszające. Mogła użyć różdżki, aby je otworzyć, ale po pierwsze zostawiła ją w pokoju, a po drugie nie chciała naruszać prywatności Laury. Nicole zdała sobie sprawę, że musi poczekać, aż tamta ochłonie i przemyśli to wszystko. Teraz dała sobie spokój i wróciła do swojej sypialni. Tam czekała na nią reszta słuchaczy. Trójka z nich była w totalnym szoku. Harry, Syriusz i Remus. Dla całej trójki ponowne spotkanie Lily i Jamesa Potterów będzie spełnieniem wszystkich marzeń.
- Czy naprawdę... czy oni naprawdę będą mogli żyć? - Harry był pełen nadziei, nie wierzył jeszcze w to, ale Nicole wydawało się, że już planuje sobie pierwsze spotkanie z rodzicami.
- Tak, tylko będę musiała się dostać do Departamentu Tajemnic. - zaczęła tłumaczyć im dlaczego akurat tam przywróci do życia swoich rodziców. Gdy wreszcie wszyscy wiedzieli już wszystko Harry zapytał:
- Dlaczego to ich wybrałaś?
- Takie było moje zadanie. Musiałam wybrać tych, którzy będą mieli swoje uczestnictwo w zbliżającej się wojnie. Robespierre'owie już swoje zrobili, a dzięki Potterom ty odzyskasz swoje moce. Mówiłam ci o tym - wyjaśniła już zmęczona całą tą rozmową.
- Dziękuję. - Choć Harry nie takiej odpowiedzi się spodziewał to i tak był wdzięczny siostrze. Dzięki niej będzie miał pełną rodzinę, a o tym marzył od zawsze. Na początku nie mógł uwierzyć, że takie coś można zrobić, ale gdy Remus potwierdził istnienie Aniołów Życia, bo jak mówił czytał gdzieś o nich, choć za wiele informacji tam nie było, to od razu uwierzył. Co prawda trudno mu było jeszcze uwierzyć, że ma jakąś specjalną moc, ale po przemyśleniu musiał przyznać, że gdy miał przy sobie bliskich to czuł się jakby lepiej, pewniej. - Mam nadzieję, że Laura nie będzie się złościła na ciebie - powiedział jeszcze.
- W końcu zrozumie – stwierdziła. - Nie chcę was wyganiać, ale chętnie bym się przekimała.
- Jasne. My już wychodzimy - oznajmił Remus i jak jeden mąż wszyscy wstali i wyszli. Nicole nie zasnęła od razu. Najpierw potrzebowała pomyśleć o tej całej rozmowie. Niestety nie doszła do żadnych konkretnych wniosków, dlatego wypiła eliksir słodkiego snu i zasnęła.
Tego dnia i nocy nie tylko ona myślała. Wszyscy, którzy usłyszeli te rewelacje mieli nad czym rozmyślać. Syriusz z Remusem jeszcze długo rozprawiali o tym wszystkim. Ciężko im było uwierzyć w ożywianie ludzi, ale w końcu to świat magii. Tu wszystko jest możliwe. Nawet spotkanie nieżyjących już przyjaciół, którzy jednak powrócili do świata żywych.
***
No i jest kolejny rozdział.
> Kilku z was pod poprzednim rozdziałem pisało, że szkoda, że nie ożywiłam Robespierre'ów. No cóż dosyć szczegółowo wyjaśniłam dlaczego taki wybór. I nie chodzi tu o uczucia Nicole do Harry'ego, albo Laury. Nicole musiała tak wybrać, bo to właśnie Potter'owie mają mieć wpływ na wojnę.
> No i druga sprawa. Po raz kolejny odniosę się do przyjaźni Harry'ego i Rona. Owszem Harry potrzebuje wsparcia, ale chodzi tu o wsparcie prawdziwych przyjaciół, a nie takich, którzy nie potrafią zaakceptować pewnych zmian w życiu swojego przyjaciela. Ron jest ograniczony i nie potrafi zrozumieć uczuć Harry'ego do ślizgońskiej siostry.
Przy okazji, jak podoba się nowy szablon? Miłego czytania, pozdrawiam,
AniaXXX