poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 43


Nicole wybiegła ze szpitala jakby ją gonili. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała i zobaczyła. Choć była świadoma, że po tym co się stało jest szansa, że zajdzie w ciążę to jednak w duchu miała nadzieję, że to nie będzie prawda. Miała nadzieję? Ona wręcz błagała wszystkie znane i nieznane bóstwa, aby to się nie stało. Ona. Niepełnoletnia, ucząca się. Ciąża. Dziecko. Dziecko z gwałtu. To nie było dobre zestawienie. To było tragiczne zestawienie. Jednak, gdy uzdrowiciel zapytał, czy chce usunąć dziecko od razu zaprzeczyła. Jako, że to dziecko było owocem gwałtu miała możliwość usunięcia ciąży. W głowie Nicole nie mieściło się, że jej decyzja miała zaważyć na życiu jeszcze nienarodzonego dziecka. To był człowiek, dlatego nie widziała innego wyjścia jak go urodzić. Nie była w stanie skazać go na śmierć. Nie chciała zostać mamą i wychowywać tego dziecko, bo wiedziała, że za bardzo będzie jej przypominało o torturach i gwałcie. I o tym bydlaku, który jej to zrobił. Dziewczyna nawet nie zauważyła jak znalazła się w pobliskim parku. Weszła z mało uczęszczaną alejkę i usiadła na ławce. Schowała twarz w dłoniach i zapłakała. Tak po prostu. Wraz z upływem łez uciekały z niej wszystkie siły. Zawsze była taka silna, twarda. Jednak te wakacje złamały ją. W ciągu ostatniego miesiąca płakała więcej niż przez całe życie. Łzy były dla niej oznaką bezsilności i poddania się. Teraz zrozumiała, że łzy są też uwolnieniem emocji. Gdy zobaczyła białą mgiełkę wypełnił ją szok. Potem był ból, rozpacz, złość i strach. A teraz czuła w sobie pustkę. Nie miała siły ruszyć się i wrócić do domu, gdzie będzie musiała stawić czoła swoim bliskim, ale też nie chciała być tu sama. Podniosła głowę i zauważyła, że nie jest sama. To było dla niej zaskoczenie. Naprzeciwko siedział mały chłopiec, na oko pięcioletni. Miał brązowe włoski i intensywnie niebieskie oczka. Ubrany był w czarne spodenki i zieloną koszulkę. Po prostu siedział i wpatrywał się w zaskoczoną Nicole.
- Cemu pani płace? – odezwał się.
- Bo mi źle – odpowiedziała szczerze czarnowłosa.
- Jesteś ładna. Nie mozes płakać – powiedział i uśmiechnął się ukazując swoje szczerbate oblicze. Nicole zdała sobie sprawę, że to małe dziecko, którego zapewne szukają.
- Gdzie są twoi rodzice? Mama, albo tata pewnie cię szukają.
- Ja już nie mam mamy i taty. Oni byli źli i pzez nich płakałem. Telaz mieskam z babcią. Nie płace. Babcia mnie kocha i ja kocham ją – stwierdził podbiegając do Nicole i przytulając się do niej. Ślizgonka z zaskoczeniem wtuliła się w to małe ciałko. Chłopiec wreszcie oderwał się i powiedział. – Ciebie tez ktoś kocha, dlatego nie płac.– spojrzał na nią ponaglająco, aż wreszcie zerwał się do biegu. – Idę do babci, żeby się nie martwiła! – Po chwili już go nie było. Jednak Nicole jeszcze długa nie mogła zapomnieć o wesołym chłopcu, który w tak krótkim wieku doznał wiele złego od własnych rodziców, którzy powinni go kochać. Mimo to chłopiec nie stracił zapału do życia i wiary w miłość. Postawa tego dziecka dała dużo do myślenia Nicole, która zebrała się w sobie i ruszyła do domu. Tam nikomu nie powiedziała o tym co się stało. Mruknęła tylko, że już wszystko w porządku i zamknęła się w swoim pokoju. Nie miała zamiaru zamykać się w sobie tak jak parę dni temu, ale teraz chciała być sama. Niestety nie za długo pozostała w samotności. Ledwo położyła się na łóżku, a już rozległ się dźwięk pukania. Wiedziała kto to jest dlatego krzyknęła – proszę! – nie ruszając się z łóżka.
- I jak było? – usłyszała głos Draco.
- Nie słyszałeś? Przecież mówiłam, że wszystko w porządku – mruknęła nawet się nie odwracając.
- Swoją postawą mówisz mi, że wcale nie jest dobrze – stwierdził i nie bacząc na nic usiadł na fotelu obok łóżka.
- Jestem w ciąży. To chciałeś usłyszeć? – zapytała z drwiną.
- Co masz zamiar z tym zrobić?
- A co mogę zrobić? – Nicole wreszcie podniosła się z łóżka i popatrzyła na blondyna z bólem w oczach. – Nie usunę go. Urodzę, a potem zobaczymy.
- Wiesz, że jako ofiara gwałtu możesz…
- Wiem, ale nie zabiję go. Choćbym nie wiem jak nienawidziła go, to nie zrobię tego. Nie potrafię.
- Może powinnaś z kimś o tym pogadać.
- Rozmawiam z tobą.
- Ale ja ci z tym nie pomogę.
- Jakbyś zapomniał to nikt oprócz ciebie nie wie co się stało we dworze.
- To powiedz komuś. Oni ci pomogą. – Draco wiedział, że jego słowa odbijają się jak grochem o ścianę, ale nie zamierzał się poddawać. – Przecież wreszcie będziesz musiała im powiedzieć. Inaczej sami zauważą.
- Wiem, ale nie potrafię z nimi o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz. Mam na to miesiąc. Najpierw muszę się przygotować. – głos Nicole był pełen rozpaczy. Ślizgonka zdawała sobie sprawę, że sama sobie z tym nie poradzi, ale po prostu nie potrafiła podejść do kogokolwiek i powiedzieć, że została zgwałcona. Z rodzicami w ogóle nie potrafiła rozmawiać. Mimo tego, że Remusowi i Syriuszowi ufała, to znała ich zbyt krótko, aby rozmawiać z nimi o tym. Z Harry’m miała ten sam problem, a Laury nie chciała martwić. Nikogo nie chciała martwić, ale ona była za mała, żeby to wszystko zrozumieć. Camile i Vanessę znała odpowiednio długo , ufała im jak nikomu innemu, ale dziewczyny bardzo się o nią martwiły i zapewne winiłyby siebie o to co się stało. Dracona znała krótko, ufała mu, nie tak jak jego siostrze, ale ufała. Jednak to tylko z nim mogła o tym rozmawiać. On wszystko widział i nie musiała mu nic tłumaczyć. On ją rozumiał.
- Dlaczego miesiąc? – zapytał tylko.
- Jestem niepełnoletnia i opiekun prawny musi wiedzieć co się dzieje. Uzdrowiciel kazał mi przyjść za miesiąc na koleją wizytę z opiekunem prawnym. Teraz, po tym jak Potterowie ujawnili się to oni są moimi opiekunami prawnymi. Ja nie potrafię rozmawiać z nimi na zwykłe tematy, a teraz muszę im o tym powiedzieć. – Nicole schowała twarz w dłoniach. Draco widział, że dziewczyna jest rozbita i nie wie co robić. Chciał jej pomóc, sprawić, aby przestała cierpieć. Sam nie wiedział skąd wzięły się w nim te uczucia. Do tej pory jedynymi osobami, którymi się przejmował była Camile i Narcyza, a od niedawna na tej skromnej liście pojawiło się imię Nicole.
- Jeśli chcesz ja im powiem – zaproponował nieśmiało. Draco Malfoy i nieśmiałość? Tylko ta ślizgonka wzbudzała w nim ludzkie odruchy.
- Naprawdę? Zrobiłbyś to dla mnie? – pytała z nadzieją patrząc mu głęboko w oczy.
- Tak, ale najpierw spróbuj sama to zrobić. Oboje wiemy, że powinnaś.
- Dziękuję, Draco. Spróbuję. – Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Daj znać jeśli ci się nie uda – wstał, poczochrał ją po włosach i skierował się do wyjścia. Jednak przeszkodził mu w tym krzyk dziewczyny i uderzenie, jak się później okazało oberwał poduszką.
- Zepsułeś mi fryzurę! – Nicole z szerokim uśmiechem wpatrywała się w chłopaka, zadowolona, że jej poduszka sięgnęła celu.
- Ty mendo, jak mogłaś rzucić we mnie poduszką? – Draco udawał obrażonego.
- Normalnie. – Dziewczyna wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się słodko.
- Za karę wychodzisz dzisiaj z pokoju. Bierzemy resztę i idziemy na spacer – stwierdził i złapał Nicole za rękę ciągnąc w stronę drzwi.
- Dobra, dobra. Już idę.
Nicole spędziła dzień dobrze się bawiąc i zapominając na chwilę o swoich problemach. Tak samo upłynęła jej reszta wakacji. Nicole, gdy zaczęła częściej bywać wśród innych domowników, zauważyła, że na Grimmauld Place częstym gościem jest była nauczycielka Obrony, która zawsze szukała towarzystwa Syriusza. Wiedzieli, że w następnym roku nie będzie ich uczyć, gdyż sama im to powiedziała. Choć jako nauczycielka, mimo, że młoda, była surowa i poważna, to teraz mogli obserwować jej całkiem odwrotne oblicze. Gdy ktoś o niej wspominał Łapa dziwnie się zawstydzał. Wtedy James zawsze robił sobie z niego żarty mówiąc, że w tym wieku to powinien mieć już co najmniej dziesięcioletnie dziecko, a nie zachowywać jak dziewica na wydaniu. Nicole choć cały czas pamiętała, że musi porozmawiać z rodzicami to do 1 września nie zdobyła się na to. Wiedziała, że w razie czego może liczyć na Dracona, ale przecież obiecała mu, że najpierw sama spróbuje. W dzień wyjazdu do Hogwartu blondyn ponowił ten temat.
- Rozmawiałaś z nimi? – zapytał, gdy byli sami.
- Jeszcze nie.
- Wiesz, że teraz będziesz miała raczej ograniczony dostęp do nich?
- Wiem – stwierdziła i wykręciła się od dalszej rozmowy kierując się do Laury.
Wreszcie wyruszyli na peron. Jak zwykle za środek transportu wybrali Błędnego Rycerza i już po kilku minutach byli na miejscu. Widok Potterów i Syriusza wzbudził szok na twarzach innych, a towarzystwo Narcyzy Malfoy wśród tych dobrych tylko wzmogło te uczucia. Nadszedł czas pożegnań, a właściwie tylko młodym wydawało się, że będą się żegnać.
- No to do zobaczenia – powiedział Harry po chwili ciszy.
- Jakie do zobaczenia? – zapytał Syriusz z szerokim uśmiechem. Choć zawsze był wesoły to odkąd go uniewinnili cieszył się ze wszystkiego całym sobą. Wyjścia z domu w szczególności napawały go radością.
- No jak to jakie? – Harry, tak jak i reszta młodzieży, był wyraźnie zdezorientowany.
- Jedziemy z wami – oznajmił James, który cieszył się tak samo jak Łapa. W ich oczach widniał jednakowy błysk, mówiący wszystkim innym, że są zadowoleni. Ten sam błysk odziedziczyli po Jamesie jego dzieci.
- Co?! – wykrzyknęli zdziwieni młodzi Potter’owie.
- Wkręciliśmy się do ochrony Hogwartu.
- Żartujecie? – Gdy odpowiedziały im przeczące uśmiechy Nicole zapytała patrząc na piątkę dorosłych.
- Wszyscy?
- Nie wszyscy – odpowiedziała Narcyza.
- Mamo, ty będziesz sama na Grimmauld Place? – zainteresowała się Camile.
- Nie. Myślę, że już czas na spotkanie z Andromedą. A jeśli ona mnie nie przyjmie to Molly mówiła, że mogę się zatrzymać u nich. – Podczas tych wakacji Narcyza zaprzyjaźniła się nie tylko z domownikami kwatery, ale też z członkami Zakonu. Nikt nie odrzucił jej tylko z tego powodu, że jest żoną śmierciożercy, choć większość miała do niej ograniczone zaufanie.
- A ciocia Andromeda wie, że uciekliśmy? – zapytała niepewnie blondwłosa Ślizgonka.
- Nie, ale dzisiaj się z nią spotkam, więc się dowie. Prosiłam Dorę, aby na razie nic nie mówiła mamie.
Tak więc zaczęli się żegnać jedynie z panią Malfoy. Po jakimś czasie dołączyli do nich Weasley’owie z Hermioną. Ron na ich widok pożegnał się z rodzicami i ostentacyjnie odszedł, czym oczywiście nikt się nie przejął. Molly natomiast zaczęła ściskać całą młodzież nie zwracając uwagi na to, że to nie jej dzieci. Zaszczyt ten nie ominął nawet Blaise’a, który na Grimmauld Place mieszkał od niedawna. Pięć minut przed wyjazdem dołączyła do nich Tonks, która oznajmiła, że została oddelegowana jako auror do ochrony Hogwartu. Remusowi na tę wieść zaświeciły się oczy, a na twarzy Jamesa wykwitł szatański uśmiech. Nicole już wiedziała co to oznacza. Ten sam uśmiech widziała u ojca, gdy w kwaterze pojawiała się Annabelle Bennett. James Potter odkrył w sobie naturę swatki. Jego nadrzędnym celem było zeswatanie dwójki przyjaciół.
- No dobrze, dzieci. Idźcie już, bo pociąg wam zaraz odjedzie – stwierdziła pani Weasley. Młodzież ruszyła do drzwi wagonu i zaczęła szukać sobie wolnego miejsca. Dorośli zaś ruszyli na spotkanie z resztą ochrony. Nicole dostrzegła jeden przedział, w którym siedziało dwóch chłopaków. Jednak w jednym z nich rozpoznając Rona wiedziała, że tu nie zostaną chętnie przyjęci. Drugiego chłopaka kojarzyła tylko z wyglądu, często kręcił się przy Harry’m. Był to jakiś pięcioroczny gryfon. Tak więc ruszyli dalej na poszukiwania. Po drodze Laura ujrzała swoich przyjaciół dlatego została już u nich w przedziale, a oni poszli dalej. Wreszcie znaleźli wolny przedział.
- Wszyscy się w nim nie zmieścimy. – oznajmił Blaise.
- Następny też jest pusty. Siedzą tam tylko Dean, Seamus i Neville. – stwierdziła Hermiona. Tak więc Gryfoni poszli do Gryfonów, a szóstka Ślizgonów weszła do pustego przedziału. Podróż mijała im spokojnie, od czasu do czasu do ich przedziałów zaglądała zaprzyjaźniona ochrona. Nicole część podróży spędziła u Gryfonów poznając bliżej przyjaciół Harry’ego. Do swojego przedziału wróciła godzinę przed dojazdem. Nie zauważyła jednak, że ktoś za nią idzie. Zaraz za nią weszła dwójka Ślizgonów, kiedyś nazywana osobistą ochroną Dracona Malfoy’a. Teraz patrząca na obecnych z pogardą.
- Malfoy nie sądziłem, że upadniesz  tak nisko. Już można cię nazywać miłośnikiem szlam. – Nicole, gdy usłyszała ten szyderczy głos, gwałtownie się odwróciła. Na widok tych twarzy wyobraźnia podsunęła jej wspomnienia gwałtu i biczowania. Teraz zdała sobie sprawę, że ta dwójka jest idealną kopią swoich ojców. Draco wstał, chwytając różdżkę, chcąc zmierzyć się z dawnymi towarzyszami. Obok niego stanęli Blaise i Sam. A Nicole schowała się za plecami blondyna. Była pewna, że on ją obroni.
- Czego tu chcecie? – zapytał gniewnie Malfoy.
- Będziesz bronił tę dziwkę? – Nicole jeszcze bardziej skuliła się na słowa Crabbe’a. – Chcieliśmy tylko przekazać twojej księżniczce, że Czarny Pan i nasi ojcowie czekają na powtórkę. Tylko wtedy będziecie jej towarzyszyć. Wy też. – Teraz swoją uwagę skierował na Vanessie i Samuelu. – Na razie ojczulek was chroni, ale to nie potrwa długo. – Chłopaki już chcieli rzucać klątwy na niepożądanych gości, ale przeszkodziło im w tym pojawienie się Jamesa i Syriusza.
- Co tu się dzieje? – zaczął Rogacz.
- Nic. My tylko przyszliśmy się przywitać. Już wychodzimy. – I już ich nie było. W tej samej chwili w przedziale wybuchł płacz. W najbliżej stojącego Dracona, Nicole wtuliła się mocno szukając schronienia. Ten niezgrabnie ją objął, słysząc jej cichy głos.
- Myślałam, że to oni… To było straszne… Wszystko mi się przypomniało… - Każde zdanie przerywał głośny szloch.
- Ciii, wszystko będzie dobrze. Oni nic ci nie zrobią. Nie pozwolimy na to. – pocieszał ją Draco. Camile i Vanessa przytuliły się do pleców przyjaciółki, aby ta czuła, że w nich również ma wsparcie. Wszyscy byli w szoku z dwóch powodów. Pierwszym było to, że mieli nadzieję, że Nicole już poradziła sobie ze wspomnieniami tortur. Nie sądzili, że widok dzieci śmierciożerców wzbudzi w niej takie uczucia, w szczególności, że do syna prawej ręki Voldemorta właśnie przytulała się szukając wsparcia. Drugim powodem był właśnie Draco, a raczej jego postawa. Nikt z obecnych nie sądził, że blondyn jest zdolny do tak ciepłych uczuć, gdyż zawsze pokazywał swoją zimną maskę, typową dla Malfoy’ów. Tylko Camile i Blaise znali od tej strony Ślizgona i właśnie dlatego to oni zrozumieli, że Nicole stała się dla chłopaka w jakiś sposób ważna.
Wreszcie Potterówna uspokoiła się i oderwała od blondyna. Wszyscy patrzyli na nią z niepokojem.
- Przepraszam za ten wybuch, ale wszystko się tak we mnie skumulowało.
- Nie masz za co przepraszać. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Pamiętaj, że zawsze ci pomożemy – oznajmiła Camile na co reszta przytaknęła.
- Masz nie tylko przyjaciół, ale też rodzinę – odezwał się James.
- Oczywiście, że ma. Ma też przemądrzałego chrzestnego, który całe szczęście, że mnie nie słyszy, i walniętego przyjaciela swoich rodziców – wtrącił się Syriusz.
- Wiem, dziękuję. – odpowiedziała Nicole uśmiechając się blado i patrząc na swojego ojca. Mężczyźni stali niezdecydowani, wiedząc, że powinni pełnić dalej swoje obowiązki, ale też chcąc zostać z dziewczyną. – Chyba powinniście zająć się ochroną – stwierdziła widząc ich dylemat. – No idźcie już – wyganiała ich.
- Łapo chyba nie jesteśmy tu mile widziani.
- Ja tu specjalnie, aby ją rozweselić, obrażam sam siebie, a ona mnie wygania. – Syriusz udał śmiertelnie obrażonego za tę zniewagę.
- Akurat teraz powiedziałeś prawdę - stwierdzili jednocześnie Potterowie.
- Rodzina – prychnął czarnowłosy wychodząc z przedziału z uniesioną głową.
- To ja idę do tego debila, żeby całkiem się nie obraził.
- Ja ci dam debila, Potter! – dobiegł ich krzyk Blacka.
- Teraz to muszę uciekać – stwierdził śmiejąc się z przyjaciela. – Trzymaj się, Młoda. – James poczochrał córkę po włosach i wyleciał z przedziału uciekając przed Syriuszem. I tak oto uczniowie Hogwartu mogli zobaczyć jak dwójka ochroniarzy gania się po całym pociągu. Oczywiście dopóki Lily nie ściągnęła ich na ziemię z krzykiem o nieodpowiedzialnych, małych chłopcach.
Reszta podróży minęła we względnym spokoju. Przyjaciele Nicole nie wracali już do tematu tortur za co była im niezmiernie wdzięczna. Nim się obrócili, już siedzieli w Wielkiej Sali, czekając na przydział pierwszaków. Potem była uczta, a na końcu jak zwykle przemówienie dyrektora.
- Witajcie drodzy uczniowie. Teraz po tej wspaniałej uczcie chciałbym wam przekazać kilka informacji. Nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią będzie Friedrich Braun. – Uczniowie wlepili wzrok w mężczyznę siedzącego obok profesor McGonagall. Był to mężczyzna o charakterystycznych dla Niemców blond włosach i niebieskich oczach oraz o surowych rysach twarzy. Ubrany był w czarne szaty, a jego usta wykrzywiły się w szyderczy uśmiech pełen pogardy i znudzenia. Gdy padło jego nazwisko skinął sztywno głową. Uczniowie jednogłośnie stwierdzili, że jest przystojniejszą wersją Snape’a. Po przedstawieniu nowego członka grona pedagogicznego dyrektor przekazał jeszcze parę organizacyjnych spraw i potwierdził informację o ochronie, która teraz stała przy wrotach Wielkiej Sali. Huncwoci wraz z Lily i Tonks stali wyprostowani z gotowymi do użycia różdżkami. Uczniowie z jękiem przyjęli wiadomość o ochronie, gdyż oznaczało to utrudnienie nocnych przechadzek. Wreszcie uczta powitalna dobiegła końca, a uczniowie zaczęli kierować się do Pokojów Wspólnych. Nicole starała się unikać wzroku Crabbe’a i Goyle’a trzymając się blisko Dracona. Z resztą jej przyjaciele zrozumieli tę potrzebę, dlatego Blaise i Draco stali po jej bokach, Sam szedł zaraz za nią, a Camile i Vanessa przed nią. Tak więc przyjaciele stali się jej osobistą ochroną. Zauważyli to wszyscy Ślizgoni, a ci co mieli powiązania ze śmierciożercami wiedzieli dlaczego tak się dzieje.
- Czyżby Potter potrzebowała ochrony? – zadrwiła Dafne. Nicole nie miała siły już dzisiaj odpowiadać na jakiekolwiek chamskie odzyski. Była zmęczona psychicznie.
- Dafne, daj spokój – rozkazał Draco. Wiedział, że jego pozycja wśród Ślizgonów gwałtownie spadła przez odwrócenie się od Czarnego Pana, ale dzisiaj jeszcze wystarczyła, aby uspokoić zapędy tej dziewczyny, jak i innych. Gdy wreszcie doszli do Pokoju Wspólnego Nicole jako pierwsza uciekła do dormitorium, aby jak najszybciej położyć się spać.
Kolejny dzień wyglądał tak jak każdy pierwszy dzień po wakacjach. Na śniadaniu opiekunowie domów rozdawali uczniom plany zajęć. Snape powiewając swoją szatą również przechodził wśród swoich uczniów. Wreszcie dotarł też do szóstorocznych, gdzie musiał zatrzymać się na dłużej przeglądając ich zdane sumy.
- Panno Robespierre proszę zgłosić się do mojego gabinetu po skończonych zajęciach – powiedział gdy tylko skończył z planami i odszedł.
- Dobrze panie profesorze – mruknęła w odpowiedzi nie będąc pewna czy usłyszał i zastanawiając się o co może chodzić. Jednak nie przejmowała się tym za bardzo wiedząc, ze już niedługo wszystkiego się dowie. Tymczasem spojrzała na plan. Okazało się, że dziś ma tylko dwie godziny eliksirów i dwie godziny transmutacji. Całą szóstką ruszyli do lochów na pierwszą lekcję. Jak się okazało eliksiry i transmutacja były zajęciami, które mieli z uczniami ze wszystkich domów, gdyż niewiele osób kontynuowało te przedmioty, ponieważ były najtrudniejsze i tylko ta garstka uczniów miała odpowiednie wyniki. Tylko zaklęcia i obronę nadal mieli podzielone na grupy, gdyż te dwa przedmioty kontynuowali prawie wszyscy uczniowie. Na eliksirach większość stanowili uczniowie Slytherinu. Byli to Nicole, Malfoy’owie, Snape’owie, Blaise, Pansy i Dafne. Z Huffelpuffu za to nie było nikogo, czemu nikt się nie dziwił. Z Gryffinodru byli tylko Hermona i Harry, a z Ravenclawu Michael Corner, Terry Boot, Anthony Goldstein i Padma Patil. Na początku przywitał ich złowrogi uśmiech Snape’a.
- Nie wiem co tu robicie w takim składzie. - Tu poparzył znacząco na Harry’ego. – Ale wiedzcie, że jeśli nie okażecie odpowiednich umiejętności w tym przedmiocie to się z nim pożegnacie. Zaawansowane eliksiry to nie zabawa – wycedził i zaczął wykład o antidotach na najcięższe trucizny. Dwie godziny minęły im na sporządzaniu szczegółowych notatek. Jak się okazało na jednych zajęciach mieli mieć teorię a na następnych praktykę, i tak na zmianę. Transmutacja wyglądała niemal tak samo, z tą różnicą, że było tam trochę więcej uczniów. Po pierwszym dniu wiedzieli jedno: OWTMy to nie przelewki. Po zakończonych zajęciach Nicole skierowała się do gabinetu opiekuna. Zapukała i po chwili weszła.
- Siadaj – stwierdził nauczyciel wskazując jej krzesło po drugiej stronie biurka. Gdy spełniła jego rozkaz zaczął mówić nie owijając w bawełnę. – Pamiętam co się stało podczas twojej wizyty w Malfoy Manor. Chcę wiedzieć jakie są następstwa tego. – Nie musiał tłumaczyć o co mu chodzi. Nicole doskonale to wiedziała.
- Ja… - zacięła się nie mogąc wykrztusić z siebie tych słów. Wzięła głęboki oddech i wpatrując się w swoje dłonie zaczęła mówić cichym głosem. – Dobrze się pan domyśla. Jestem w ciąży. – Po tych słowach w pokoju zaległa cisza.
- Trzeba poinformować o tym grono pedagogiczne i pielęgniarkę.
- Nie! – wykrzyknęła ze strachem wpatrując się w twarz swojego profesora. – Ja najpierw muszę powiedzieć moim rodzicom. Oni wszyscy nic nie wiedzą. Sądzą, że byłam tylko torturowana. Tylko pan i Draco wie co się tam tak naprawdę działo. Ja jeszcze im nie powiedziałam. Chcę spróbować zrobić to sama. – To był jeden z niewielu momentów, w którym twarz Snape’a nie była wykrzywiona w pogardzie, albo niezadowoleniu.
- Masz tydzień – stwierdził. – W następny poniedziałek po kolacji zgłosisz się do gabinetu dyrektora. Tam wszystko wyjaśnimy. Wcześniej przekażę dyrektorowi wszystkie najważniejsze informację.
- Dobrze, dziękuję – stwierdziła i już chciała wyjść, jednak zatrzymał ją głos Snape’a.
- To nie wszystko. – Nicole z powrotem usiadła. – W ciąży nie będziesz mogła uczestniczyć w zaawansowanych eliksirach, a przynajmniej nie we wszystkich.
- Ale jak to?
- Niektóre opary są niebezpieczne dla płodu.
- Będę musiała zrezygnować?
- Myślę, że nie będzie to konieczne. Podczas zajęć, w których nie będziesz mogła uczestniczyć, możesz siedzieć w innej sali i tam przerabiać konkretny eliksir w teorii. Będę ci przekazywał zadania do zrobienia. Jak urodzisz nadrobisz zaległości. Myślę, że sobie poradzisz. – Ten komplement ledwo przeszedł Mistrzowi Eliksirów przez gardło, i dlatego dziewczyna jeszcze bardziej to doceniła. – Oczywiście decyzja należy do ciebie.
- Taki układ mi pasuje. A jak będzie wyglądała moja nauka, gdy już urodzę? – zapytała.
- Nie jesteś pierwszym takim przypadkiem. Jeszcze podczas ciąży, gdy już będziesz w zaawansowanym stanie dostaniesz swój prywatny pokój. Potem będziesz tam mieszkała razem z dzieckiem. Podczas, gdy będziesz miała zajęcia, szkoła zapewni ci opiekę nad dzieckiem, chociażby w postaci skrzata domowego.
- Dziękuję za wyjaśnienia, ale ja nawet nie wiem, czy będę w stanie je zatrzymać – mruknęła znowu kierując swój wzrok na dłonie.
- Jeśli nie będziesz chciała go zatrzymać to po porodzie będziesz musiała zrzec się opieki i podpisać odpowiednie papiery.
- Czy to już wszystko?
- Tak. Możesz iść.
- Dziękuję, profesorze. Do widzenia. – Wyszła, a Severus musiał przyznać sam przed sobą, że nie wszyscy Potter’owie to skończeni idioci.

***
Teraz rozdziały będą pojawiały się nieregularnie. Powodem tego są studia, które zaczęłam, dodatkowo mieszkanie w akademiku nie sprzyja pisaniu. Jest możliwość, że mogę Was powiadamiać o nowych rozdziałach. Jeśli będziecie chcieli to piszcie na maila: aniaxxx1996@gmail.com lub na gg: 48389728.
Pozdrawiam,
AniaXXX

7 komentarzy:

  1. No ładnie. Biedna Niki. Liczę na paring Podwójne MalfoyxPotter - to by rozwaliło system do szczetu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku... Jestem nowa czytelniczką, ale bardzo szybko spodobał mi sie ten blog.
    Tak bardzo szkoda mi jest Nicole. Jestem strasznie ciekawa ja Potter'owie zareagują na wiadomość o ciąży. ;(
    Życzę weny i liczę na to, że nie bedziemy musieli czekać zbyt długo na rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  4. W głębi duszy mam nadzieję że ta ciąża jakiś magicznie zniknie tak że Niki przeżyje. Ciężko przeżyłam te historie z gwałtem i za każdym razem czytam o tej ciąży to aż płakać mi się chce :( Mimo wszystko tak jak większość liczę na to że Draco będzie z Niki

    OdpowiedzUsuń