poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział 51


Przez kilka kolejnych dni Hogwart ogarnął spokój. Nicole swój czas spędzała lawirując między dormitorium, salami, w których odbywały się zajęcia i przede wszystkim Skrzydłem Szpitalnym. W stanie Laury nic się nie zmieniło, wizyta uzdrowicieli z Munga niewiele pomogła. Stwierdzili oni, że Laura istotnie została potraktowana nieudanym zaklęciem zapomnienia i jej leczenie będzie bardzo trudne. Po skomplikowanych badaniach doszli do wniosku, że aby nie narażać chorej na jeszcze większe szkody w jej pamięci należy czekać, aż sama odzyska pamięć. Swoją decyzję motywowali tym, że mózg ludzki jest zbyt delikatnym organem, aby rozpoczynać na nim jakiekolwiek eksperymenty. Jednak postanowili, że na bieżąco będą monitorować stan dziewczyny. Na pytanie, jaka jest szansa, że Laura przypomni sobie wszystko, odpowiadali, że należy wierzyć. Nicole ograniczyła swoje kontakty z całą trójką Potterów do minimum, dzięki czemu jak na razie Gryfonka żyła w błogiej nieświadomości. Niestety napastnik dziewczyny nie przyznał się do winy, a jego poszukiwania spełzły na niczym. Nadeszła sobota, więc Nicole od razu po śniadaniu poszła odwiedzić siostrę.
- Cześć, Niki – przywitała się.
- Hej, jak się czujesz?
- Wszystko jest dobrze, oprócz tego, że nie pamiętam dwóch ostatnich lat. – Laura była wyraźnie zdołowana swoją niedyspozycją. Choć jej relacje z gryfońskimi przyjaciółmi zmierzały ku lepszemu, z czego wszyscy się cieszyli, to miała wrażenie, że trochę gorzej układała się jej relacja z siostrą. Była pewna, że Nicole coś przed nią ukrywa. Już nie raz pytała o to Ślizgonkę, ale ona zawsze zgrabnie zmieniała temat. – A rodzice nie odzywali się?
- Dzisiaj rano dostałam list od nich. Pisali, że bardzo się martwią, że mają nadzieję, że szybko odzyskasz pamięć, i że masz na siebie uważać.  – Od kiedy Laura się obudziła musiała tak kłamać prawie codziennie. Od tamtej pory opanowała tę umiejętność bardzo dobrze, dzięki czemu Laura nie zauważała jak dużo bólu przynosi jej wypowiadanie tych słów.
- A nie pisali nic o odwiedzinach Hogwartu? Myślałam, że się martwią. – Laura była wyraźnie zawiedziona postawą rodziców. Dobrze pamiętała jak odwiedzali Nicole, gdy ta spadła z miotły podczas meczu na trzecim roku, czy ją zaraz na początku jej nauki, gdy kolega oblał ją na eliksirach jakąś żrącą substancją.
- Mają teraz bardzo dużo pracy, ale gdy tylko znajdą czas od razu się tu teleportują. Wiesz przecież, że funkcja ministra jest bardzo odpowiedzialna i nie zawsze mogą robić to co chcą. – Nicole była dumna z siebie, że jej głos nawet nie zadrżał.
- No wiem – zgodziła się z nią smutno blondynka. Jednak zaraz humor się jej trochę poprawił. – A wiesz, wczoraj jak już wyszłaś stąd przyszedł uzdrowiciel z Munga. Stwierdził, że nie będę musiała już dłużej tu leżeć, bo oprócz tego zaniku nic mi nie jest. Jutro wreszcie mnie stąd wypuszczą. Pan Green, uzdrowiciel, powiedział, że jest szansa, że jak zacznę bywać w miejscach, których nie pamiętam, może to mi pomoże. Lucy, Natalie i Jack obiecali, że oprowadzą mnie po całym Hogwarcie. Wczoraj przynieśli mi nawet parę książek i okazało się, że pamiętam materiał, który przerabialiśmy, umiem rzucać zaklęcia, których się nauczyłam przez te dwa lata. Green powiedział, że to normalne, bo to wszystko nadal we mnie jest tylko jest to tak jakby zakryte kurtyną, a teraz tylko trzeba doprowadzić do jej odsłonięcia – mówiła z przejęciem.
- To są dobre wiadomości. Cieszę się, że stąd wyjdziesz, ale błagam obiecaj mi, że będziesz się trzymać przyjaciół albo mnie. Napastnik nadal nie został złapany i pewnie hasa sobie po szkole, a nikt nie chce, żebyś znowu na niego wpadła. I absolutnie żadnych samotnych wycieczek po nocach.
- Obiecuję, ale od kiedy stałaś się taka odpowiedzialna – zaśmiała się młodsza.
- Zawsze taka byłam, Młoda. Teraz po prostu się o ciebie boję – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem widząc, że jej siostra stara się nie przejmować tym co się stało. – Dobra Młoda, ja muszę iść na trening. Draco mnie udusi jak się nie pojawię. Niedługo mamy mecz. Po treningu jeszcze wpadnę.
- To do zobaczenia.
Nicole spiesząc się pobiegła na boisko, widząc, że już jest spóźniona. Tam oczywiście przywitał ją wrzask ich kapitana.
- Potter! Do jasnej cholery, mecz już za dwa tygodnie, a ty tu takie szopki odstawiasz! To nie jest żadna zabawa! Spóźniać to ty się możesz na randkę, a nie na treningi!
- Draco, uspokój się, przecież to tylko dziesięć minut, najwyżej przetrzymasz mnie dłużej. – Widząc, że chłopak jeszcze nie skończył swojej tyrady nie dała mu dojść do słowa. – Może zacznijmy, żeby nie tracić więcej czasu?
- Na miotły – warknął blondyn. A Nicole przed wzniesieniem się w powietrze szepnęła do Blaise’a tak, aby Malfoy nie usłyszał:
- A ten co? Okres ma?
- Chyba randka mu wczoraj nie poszła – zarechotał Zabini i nie czekając na więcej odbił się od ziemi. A Nicole ogarnęło dziwne uczucie. Było jej dziwnie przykro, że blondyn z kimś się spotyka, ale nie roztrząsając więcej swoich uczuć również wzniosła się w powietrze.
Po treningu chciała odwiedzić Laurę, jednak widząc, ze Skrzydło Szpitalne zostało opanowane przez grupkę Gryfonów nie chciała im przeszkadzać, dlatego skierowała się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Na swojej drodze spotkała jednak Harry’ego, przez co jej wyrzuty sumienia znowu dały o sobie znać.
- Nicole, możemy porozmawiać? – zapytał od razu.
- Harry, wiesz dobrze, że na razie nie mamy o czym rozmawiać. Ile razy mam ci mówić, że Laura nie może się dowiedzieć, że jesteś moim bratem. Ona musi czuć moje wsparcie, a gdy dowie się o was może poczuć się odrzucona. Nie pozwolę na to. – Ślizgonka mówiła pewnie i z niewielką ilością chłodu. Nie chciała dać ponieść się emocjom, bo w tej sytuacji nie były one wskazane.
- Ale przecież nie musi od razu wiedzieć, że jesteśmy rodziną.
- Nie, Harry. Jak będzie mnie widzieć w towarzystwie twoim i... – zacięła się nie potrafiąc już w ogóle mówić o swoich biologicznych rodzicach. – I ich, to zaczną się pytania, nie mogę cały czas kłamać jej w żywe oczy. Dużo łatwiej jest przemilczeć to. Już i tak za dużo pyta o naszych rodziców. A ja nie mogę i nie potrafię drugi raz oznajmić jej, że nie żyją. Proszę nie utrudniaj mi tego, Harry. – Popatrzyła na brata z bólem w oczach. Tak bardzo chciała, żeby ją zrozumiał, a gdy wszystko wróci do normy, wybaczył. – Przepraszam. – I po chwili już jej nie było. Oboje w swoich myślach skierowali się do swoich dormitoriów. Szkoda tylko, że nie wiedzieli, że całą ich rozmowę słyszał pewien rudowłosy chłopak.
Kolejnego dnia w Skrzydle Szpitalnym pojawiła się trójka najbliższych przyjaciół Laury. Postanowili oni odebrać przyjaciółkę ze szpitala i od razu zacząć oprowadzać ją po Hogwarcie.
- Misję pod kryptonimem „Wspomnienia wróćcie” czas zacząć – odezwał się Jack, gdy tylko wyszli z pomieszczenia, którego Laura nie opuszczała od ponad tygodnia.
Postanowili, że zaczną od Pokoju Wspólnego Gryfonów i dormitorium Laury, ponieważ były to miejsca, w których dziewczyna przebywała najczęściej. W trakcie drogi nie działo się zbyt dużo, choć Laura mówiła, że czuje się jakby już przechodziła tymi korytarzami, choć nie pamiętała tego. Typowe uczucie deja-vu. Uzdrowiciele ostrzegali ją, że takie sytuacje mogą się zdarzyć, więc się tym nie martwiła. Szczególnie, że to dobrze rokowało na jej leczenie. Gdy tylko przekroczyli portret Grubej Damy i znaleźli się w Pokoju Wspólnym Laurę zalała masa wspomnień, które mieszały się ze sobą tworząc paletę barw,. Przez to uczucie blondynka zachwiała się, jej przyjaciółki od razu złapały ją bojąc się, że upadnie.
- Co się dzieje? – zapytał przerażony Jack.
- Nie wiem – jęknęła. – Chyba zalała mnie fala wspomnień.
- Przypomniałaś sobie – wykrzyknęła podniecona tą wizją Natalie.
- Nie. To stało się za szybko. Widziałam wszystko na raz i nie wiem co jest czym. Wszystko się zmieszało – wytłumaczyła.
- Wydaje mi się, że to dobrze – zaczęła Lucy. – To znak, że te wspomnienia dalej w tobie są, teraz tylko trzeba czekać, aż wszystko ci się poukłada. Ale teraz powinnaś trochę odpocząć, widzę, że to cię wykończyło.
- Chyba masz rację.
Chodząc po Hogwarcie Laura co rusz doświadczała tego uczucia. W miejscach rzadziej przez nią uczęszczanych uczucie to nie było tak intensywne, wtedy widziała trochę bardziej wyraźnie te wspomnienia, jednak nadal było to oderwane od całości. Często w jej wspomnieniach przewijał się obraz czarnowłosego gryfona, zawsze w parze z Nicole. Wiedziała, że ten chłopak to Harry Potter, tylko nie wiedziała co on ma wspólnego z nią samą i z jej siostrą. Było to dziwne, bo już zdążyła zauważyć, że Gryfoni i Ślizgoni są w wiecznym konflikcie, a Potter był ich wrogiem numer jeden. Do tego, gdy pytała o to Nicole, ta wyraźnie unikała ten temat, od razu kierując myśli Laury na inny tor. Gryfonka wiedziała, że to coś znaczy, ale nie wiedziała co i to doprowadzało ją do frustracji. Właśnie była po jednej z takich rozmów z Nicole, która zamiast odpowiedzieć jej na pytanie stwierdziła, że spieszy się na trening, ale pogadają później. Już Laura wiedziała, co to znaczy to później. Owszem pogadają, ale Nicole będzie unikać odpowiedzi. Gryfonka wzburzona kierowała się do Pokoju Wspólnego. Powoli miała już dość tej niewiedzy, a do tego jeszcze brak kontaktu z rodzicami.  Niby pisali, ale czemu zawsze do Nicole, przecież z tego co pamiętała, jak była na pierwszym roku starali się zawsze napisać choćby parę słów do jednej i do drugiej. Jej rozmyślania przerwało zderzenie się z kimś kto szedł z naprzeciwka. Ona wylądowała na ziemi, jednak tej drugiej osobie udało się utrzymać na nogach. Gdy Laura podniosła głowę chcąc przeprosić dostrzegła, że tą osobą był rudowłosy gryfon z szóstego roku. Obok niego stał rok młodszy chłopak. Ronald Weasley i Colin Creevey. Zawsze, gdy ich widziała miała niejasne odczucie, że akurat oni są jakoś z nią związani. Widząc ich niezadowolone spojrzenia kierowane na nią domyślała się, że raczej nie było to pozytywne powiązanie.  Nie zdążyła nic powiedzieć, gdy rudzielec zaczął krzyczeć.
- Ty gówniaro uważaj jak chodzisz! Myślisz, że wszystko ci wolno?! – Po tych słowach na jego twarzy wykwitł szyderczy uśmieszek. – Jesteś nic nie wartym smarkaczem, przed którym wszyscy coś ukrywają.
- O czym ty mówisz? – Laura wiedziała, że nie powinna z nimi rozmawiać, bo to na pewno nie doprowadzi do niczego dobrego, a do tego obraz przed oczami dodatkowo jej się rozmywał ukazując niezrozumiałe dla niej sceny. Widziała rudego stojącego z wyciągniętą różdżką nad kimś, kto został dotkliwie pobity, jednak nie wiedziała kto to jest, a gdy próbowała się nad tym zastanawiać wracała rzeczywistość. Z drugiej strony czuła, że Nicole coś przed nią ukrywa i bardzo chciała się dowiedzieć co to jest, a znając upartość swojej siostry od niej się nie dowie.
- Czyżbyś była ciekawa? – zaśmiał się szyderczo Weasley, a drugi chłopak mu zawtórował. Laura dostrzegła, że młodszy robi wszystko co rudy mu każe.
- Jeśli masz mi coś do powiedzenia to teraz, bo nie mam zamiaru dłużej tu stać – odpowiedziała pewnie, jednak w środku bała się cokolwiek usłyszeć. Czuła, że dowie się prawdy, która wszystko zmieni.
- Znaj moją dobroć, Robespierre. – Z każdym kolejnym słowem serce Laury zamierało. Dowiedziała się wszystkiego, zaczynając od śmierci rodziców, poprzez odzyskanie przez Nicole rodziny, aż po dobre relacje z biologicznymi rodzicami. Oczywiście Wealsey nieco podkoloryzował miłość Ślizgonki do biologicznych rodziców wykorzystując stan dziewczyny, więc Laura we wszystko uwierzyła. Gdy chłopak umilkł patrząc na nią z wrednym uśmiechem, Gryfonka uciekła ze łzami w oczach. Za sobą słyszała głosy swoich przyjaciół, którzy najwidoczniej byli tam i wszystko słyszeli, ale nie przejmowała się nimi. Sama nie wiedziała gdzie biegnie, ale po chwili znalazła się na błoniach. Jak się okazało zaczął padać deszcz, jednak jej to nie interesowało, bo przed sobą ujrzała całą drużynę Ślizgonów, których właśnie deszcz zgonił z boiska. Na przedzie szła trójka, w której Laura rozpoznała kapitana drużyny, Draco Malfoy’a, Blaisa Zabiniego, a pomiędzy nimi szła Nicole. Śmiali się z czegoś, po mimo deszczu nigdzie się nie spiesząc. Laura podbiegła do nich i nie zwracając uwagi na resztę drużyny i ich zaskoczone miny, wykrzyknęła:
- Jak mogłaś to przede mną ukrywać?! – Jej łzy mieszały się z deszczem. – Nie obchodzi cię ich śmierć, bo masz nową rodzinę! Nienawidzę cię! – wykrzyknął i uciekła z powrotem do szkoły nie mogąc dalej patrzeć na Nicole, którą teraz miała za zdrajcę. A Ślizgonka przez chwilę stała sparaliżowana nie wiedząc co robić, jednak po chwili odzyskała świadomość i chciała pobiec za siostrą, jednak nie było jej to dane, bo Draco złapał ją za rękę.
- Zostaw ją i tak nie będzie chciała z tobą teraz rozmawiać – powiedział. Reszta drużyny ruszyła do szkoły. Na błoniach zostali tylko Nicole, Draco i Blaise. – Nie wytłumaczysz jej tego teraz. Daj jej się trochę uspokoić. Daj jej trochę czasu. Ona tego potrzebuje.
- Ale… - zaczęła, jednak potem przypomniała sobie swoją kłótnię z Laurą podczas wakacji. – Masz rację. – Nie mówiąc nic więcej skierowała się do szkoły, a chłopaki podążyli za nią. Gdy dotarli do Sali Wejściowej wpadli na przyjaciół Laury.
- Laura, dowiedziała się wszystkiego. Ron Weasley wszystko jej powiedział. – Zaczęli mówić, gdy tylko ujrzeli, kogo spotkali.
- To ona nadal sobie nie przypomniała? – zapytała zdziwiona Nicole.
- Chyba nie. Widzieliśmy tylko jak Wealsey opowiada jej o śmierci waszych rodziców i o twojej rodzinie. Nagadał jej coś o tym, że nie potrzebujesz jej, bo masz brata, i że nie przejmujesz się śmiercią waszych rodziców, bo masz biologicznych. Nie wiemy jak to się zaczęło, bo spotkaliśmy ich jak już zaczął mówić – opowiedziała na jednym tchu Natalie.
- Zabiję go – warknęła. - Idźcie do niej, nie powinna być teraz sama. – Trójka gryfonów od razu ruszyła do swojego Pokoju Wspólnego. -  Zabiję tego gnoja jak tylko go zobaczę. Skąd on mógł… - zawahała się. – Albo Harry mu powiedział, w co wątpię, albo słyszał naszą rozmowę. Jak mogłam być tak głupia i rozmawiać z Harry’m na korytarzu, gdzie każdy mógł nas słyszeć. Teraz mam za swoje. – Nicole była wściekła sama na siebie. To była jej wina, w końcu to ona ukrywała całą prawdę przed Laurą. Musiała być świadoma, że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw.
- Spokojnie. Chodź, teraz się przebierzemy, a potem pójdziemy na kolację. Ty też powinnaś się najpierw ochłonąć. – Draco zaczął ją uspokajać, widząc, że jeszcze trochę, a czarnowłosa wybuchnie.
- Ja nie chcę ochłonąć, ja chcę go zabić – warknęła.
- Uspokój się i chodź. – Złapał ją za rękę i poprowadził do Pokoju Wspólnego. Tam spotkały ich same zdziwione spojrzenia, gdyż weszli nadal trzymając się za ręce. Nicole jednak nie zwracając uwagi na szok ich przyjaciół, ani na wściekły wyraz twarzy Dafne poszła do dormitorium, słysząc jeszcze jak Blaise i Draco tłumaczą dziewczynom i Samowi co się stało. Tak jak postanowili po przebraniu się z mokrych ubrań skierowali się do Wielkiej Sali. Po Nicole widać było, że trochę się uspokoiła, ale nadal była zła, więc nie odzywała się w ogóle. Na nieszczęście dla Ronalda Weasleya Ślizgoni wpadli właśnie na niego przed samą Wielką Salą. W Nicole wstąpiła dzika furia.
- Ty idioto. – Ślizgonka, gdy tylko go zobaczyła podbiegła do niego i uderzyła go z pięści w twarz. Nie patrzyła na zbierający się dookoła tłum, nie widziała lekko zszokowanych uśmiechów na twarzach swoich przyjaciół, cieszących się tym, że przyłożyła Weasley’owi. Nie widziała zdezorientowania na twarzy Harry’ego i przerażenia Hermiony, która mu towarzyszyła. Nie widziała nikogo prócz rudego Weasleya, a jej oczy zasnuła czerwona mgiełka. – Ty pieprzony draniu, jak mogłeś jej to powiedzieć?! Co ona ci zrobiła?! – Gdyby nie Harry, który w locie złapał Nicole, rudzielec musiałby podnosić się z podłogi. Mimo tego Potter nie zdążył ochronić go całkowicie, bo jego siostra zdążyła go dosięgnąć paznokciami, przez co miał całą podrapaną twarz. Nicole zaraz zaczęła szukać różdżki po kieszeniach. – Harry, do jasnej cholery puść mnie! Ja zabiję tego gnoja!
- Co to ma znaczyć? Potter uspokój się, chyba nie masz zamiaru zabić Wesleya – syknął Snape, który wyszedł z Wielkiej Sali. Zaraz za nim pojawili się McGonagall oraz Dumbledore’a, który jako jedyny nie miał surowego wyrazy twarzy. Z drugiej strony do tłumu gapiów dołączyli starsi Potter’owie wraz z Syriuszem i Remusem. Nicole po słowach Snape’a trochę się uspokoiła, jednak pod nosem warknęła:
- Teraz tylko o tym marzę.
- Severusie spokojnie. Zaraz to wyjaśnimy. – Dumbledore jak zwykle był spokojny. – Panno Potter, panie Weasley, zapraszam do swojego gabinetu, a na resztę czeka pyszna kolacja. – To był znak dla reszty uczniów, że mają się rozejść, co z niechęcią uczynili. – Panie Weasley, czy jesteś w stanie wytrzymać bez wizyty w Skrzydle Szpitalnym do momentu, aż wyjaśnimy sprawę?
- Nic mi nie jest – odburknął Ron wycierając krew z twarzy rękawem szaty. Po tym zapewnieniu Dumbledore ruszył do swojego gabinetu, a dwójka uczniów ruszyła za nim. Nicole na tyle uspokoiła się w ramionach Harry’ego, że gdy ten ją puścił nie rzuciła się na Weasleya.
W gabinecie dyrektora już czekały na nich dwa fotele przed biurkiem, za którym zasiadł Dumbledore.
- Wytłumaczycie mi co się tak właściwie stało?
- Ona się na mnie rzuciła, a ja jej nic nie zrobiłem – odezwał się od razu Ron.
- Nic mi nie zrobił – prychnęła Nicole. – Owszem mi nic nie zrobił. Ten idiota…
- Nicole, bez obrażania proszę – westchnął starzec.
- Ten zacofany społecznie Gryfon – poprawiła się dziewczyna. – Powiedział wszystko Laurze, że nasi rodzice nie żyją, że znalazłam swoją rodzinę i jeszcze do tego nakłamał jej, że nie jest mi potrzebna i inne takie bzdury. Przecież wie pan, że to może być niebezpieczne dla niej, a Weasley ma to w dupie, że szkodzi innym, chcąc się na mnie odegrać – skończyła z frustracją.
- Panie Weasley czy to prawda?
- Możliwe, że coś jej powiedziałem, ale nie sądziłem, że to może jej zaszkodzić. Sądziłem, że dobrze robię, w końcu nikt nie powinien być nagminnie okłamywany – odpowiedział z wrednym uśmiechem.
- Panie Weasley to nie było mądre posunięcie. Jak wiesz ta dziewczyna została pozbawiona wspomnień z ostatnich dwóch lat. Sytuacje wywołujące stres, takie jak ta dzisiejsza, nie są wskazane w jej leczeniu. Za twoje nierozważne zachowanie odejmuję Gryffindorowi 20 punktów. – Nicole na to stwierdzenie tylko prychnęła. – A teraz proszę idź do madame Pomfrey. Z tobą panno Potter, chciałbym jeszcze porozmawiać. – Gdy Weasley wyszedł Dumbledore patrzył na Nicole zamyślony, zastanawiając się co powiedzieć. – Niestety za dzisiejszy atak jestem zmuszony dać ci szlaban. Jutro o 19:00 zgłosisz się do pana Filcha.
- Tak jest, panie dyrektorze – odpowiedziała z sarkazmem Nicole. Jak dla niej była to jedna wielka komedia. – Czy mogę już iść?
- Jeszcze nie. Chciałbym cię prosić o to, abyś nie oddalała się od swoich bliskich. To, że poznałaś ich w nietypowym czasie, nie znaczy, że oni cię nie kochają.
- Nic pan o mnie nie wie, dlatego proszę, aby nie wtrącał się pan w moje życie – odpowiedziała grzecznie, jednak zaraz po tych słowach wstała chcąc wyjść z gabinetu.
- Wybacz. Oczywiście zaraz poproszę profesor McGonagall, aby sprawdziła stan Laury i jeśli będzie taka potrzeba to wyśle do Skrzydła Szpitalnego.
- Dziękuję. Do widzenia.
Po wyjściu z gabinetu wpadła na przyjaciół, całą trójkę Potterów, Blacka i Lupina.
- Nicole, wszystko w porządku? – zapytała niepewnie Camile.
- Zostawcie mnie. – Nawet nie patrząc na nich odeszła. Po chwili znalazła się na wieży astronomicznej. Tam chciała odzyskać spokój ducha i pomyśleć. Spędziła tam całą noc.

***
Oczywiście od razu zgadliście, że winny jest Ron. 
Dajcie znać jak Wam się podoba.
Pozdrawiam,
AniaXXX

6 komentarzy:

  1. Ale zrobiłaś z Rona świnię..

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam tego rudzielca nie lubie. Nawet Rowling sama stwierdziła że ma obiekcje co do tej stworzonej przez siebię postaci. Niech wena będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
  3. Ruda świnia! Biedna Niki. Niech wena Niech wena będzie z tobą
    Wera Roza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... rozdział super. Fajnie, że Ron znalazł sojusznika w postaci tego Creevey'a. Akcja z opowieścią Rona bardzo mi się podobała. Teraz by chyba było fajnie jakoś zobrazować, jak Ron i Colin starają się przypodobać Harry'emu.
    Ślizgoni hm... nie wiem czemu, ale dalej za nimi nie przepadam. Fajnie ich stworzyłaś, ale mi się bardzo podobają akcje Rona w Pani wykonaniu. Gdyby dołączyć trochę bardziej Harry'ego i Laurę kosztem ich byłoby już w ogóle idealnie. Nicole jest w Slytherinie, to prawda, ale siłą rzeczy według mnie rola Gryfonów (jakichkolwiek, może być wymyślonych) powinna być w opowiadaniu nieco większa. Dziękuję za rozdział i do usłyszenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się to, że z Rona zrobiłaś taką ofiarę losu xD Ale chyba Harry'emu brakuje teraz nieco przyjaciela... może Neville?

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie akcja się trochę zagmatwała. Może to i dobrze, ale ostatnio w sumie wynika, że Nicole nikogo nie lubi. Malfoy'owie też odeszli od Gadziny, ale z drugiej strony dalej kłócą się z Harry'm. No i jeszcze ten problem z Laurą. Ciekawa jestem, jak Pani go rozwiąże.

    OdpowiedzUsuń