Kolejnego dnia Nicole obudziła się cała obolała. Bolały ją wszystkie kości, mięśnie, po prostu wszystko. Zdarte od krzyków gardło piekło ją niemiłosiernie.
- Powinnam je zwilżyć wodą, może choć to pieczenie mi przejdzie - pomyślała, choć na samą myśl wstania z tej niewygodnej pryczy i doczłapania się do naczynia z wodą całe jej ciało krzyczało w proteście. Czując suchość w ustach postanowiła się przemóc i spróbować wstać. Najpierw podeprzeć się na rękach, usiąść, przełożyć nogi na podłogę i wstać. Choć miała plan to wiedziała, że to nie będzie takie łatwe. Starając się nie zwracać uwagi na ból najpierw się podniosła, usiadła, a potem stanęła na drżących nogach. Udało się. Jeden krok, drugi. I na więcej nie miała siły. Upadła na ziemię. Na jej twarzy widać było raczej złość, niż ból, a potem rozgoryczenie. Była zła, że jest bezsilna. Po chwili zdała sobie sprawę, że właśnie o to chodziło Voldemortowi. Chciał ją złamać. Wreszcie napędzana tymi wszystkimi uczuciami zaczęła się czołgać w stronę wody. Gdy jej się udało była z siebie niezwykle dumna. Pokonała ból. Nie poddała się. I tak zostanie. Będzie silna. Wróciła na pryczę i położyła się odpoczywając. Czuła się jakby przebiegła cały Hogwart dookoła. Zmęczona zasnęła. Obudził ją odgłos otwieranych drzwi. Ujrzała w nich niskiego, pulchnego mężczyznę. Gdy zbliżył się do niej zauważyła, że ma małe wodniste oczy. Z twarzy przypominał szczura. Gdy tylko o tym pomyślała od razu wiedziała z kim ma do czynienia.
- Ty jesteś Glizdogon, Peter Pettigrew! - wykrzyknęła. On odwrócił od niej wzrok, tak jakby nie chciał na nią patrzeć.
- Wstawaj, Czarny Pan czeka - rozkazał piskliwym głosem. W Nicole wezbrała złość. Ona dodała jej sił, dzięki czemu bez problemu wstała. To przez tego człowieka straciła brata na tyle lat. Przez niego jej rodzice zginęli. Pierwszy raz pomyślała o Potterach jak o rodzicach. Jednak widok zdrajcy pozwolił jej wpasować się w rodzinę Potterów. W tej chwili czuła się jak córka Lily i Jamesa.
- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - zaczęła zimnym głosem podchodząc do mężczyzny. Była na tyle wysoka, że byli na równi. Dzięki temu czuła się pewniej niż przy Crabbie i Goyle'u. - Jak się czujesz jako salonowy piesek Voldemorta? Warto było zdradzić przyjaciół, by mu służyć? - pytała zjadliwym głosem. Glizdogon w odpowiedzi złapał ją za ramię i pociągnął do wyjścia. Na początku miała wrażenie, że Pettigrew ma dłoń okrytą rękawiczką o metalicznym kolorze, jednak gdy złapał ją za rękę poczuła, że to nie zwykła dłoń jej dotyka, a właśnie metal. Chciała się mu wyrwać jednak jej się to nie udało. Ciągnął ją tak, aż do sali, gdzie znowu miała być torturowana. Widok, który tam ujrzała wyraźnie ją zaskoczył. Tak jak podczas poprzednich dwóch dni Voldemort siedział na tronie, a dookoła niego stali śmierciożercy. Jedyną różnicą był podłużny stół umieszczony pośrodku okręgu. Co oni chcą mi zrobić? - pytała samą siebie. Cruciatusy już ją tak nie przerażały, wiedziała jakiego bólu się po nich spodziewać. Jednak teraz czekało ją zupełnie coś innego, niestety jeszcze nie wiedziała co. A Nicole nie lubiła niewiedzy. Peter wprowadził ją do środka okręgu. Stanęła przed meblem patrząc hardo na Voldemorta i ukrywając strach przed nieznanym.
- Dziś czeka cię ciekawa rozrywka - oznajmił swoim syczącym głosem Czarny Pan. - Zatem kto chciałby się zabawić z naszym gościem? - zapytał rozglądając się po śmierciożercach. Nicole zaczęła powoli rozumieć co ją czeka, dlatego ze strachu zaczęła się cofać. Wreszcie potknęła się o ludzi, którzy stali za nią. Oni z szyderczym śmiechem popchnęli ją z powrotem.
- Panie, ja bym chciał. Chcę się odwdzięczyć za to co mi wczoraj zrobiła - odezwał się jeden z śmierciożerców. Nicole szybko na niego spojrzała i od razu poznała tego, który poprzedniego dnia próbował zmusić ją do wypicia eliksiru. Wtedy była dumna z tego powodu, że nie dała się, a dodatkowo sprawiła mu ból, jednak dzisiaj zrozumiała, że zapłaci za to.
- Dobrze Goyle. Wiem, że lubisz się tak zabawiać z ofiarami, więc zrób to.
- Dziękuję, Panie - odpowiedział służalczym głosem i zaczął się zbliżać do Nicole. Ona zaczęła się rozglądać za kimś kto jej pomoże, niestety wśród żądnych krwi śmierciożerców nie ujrzała nikogo takiego. Widziała, jakby uspokajający wzrok Snape'a skierowany w jej stronę, potem zauważyła Dracona, który wpatrywał się w nią z wyraźnym strachem, bólem i współczuciem. Wreszcie zatrzymała wzrok na swoim oprawcy. Goyle Senior ściągnął maskę, dzięki czemu Nicole widziała obleśny uśmiech. Gdy mężczyzna podszedł do niej, uniósł różdżkę i niewerbalnym zaklęciem umieścił swoją ofiarę na stole. Związał ją tak, że siedziała na brzegu, rozszerzone nogi miała przywiązane do nóg stołu, a ręce miała umocowane nad głową. Próbowała się ruszyć, szarpać, ale to nic nie dało. Kolejne machnięcie różdżką spowodowało, że jej koszulka i spodnie leżały swobodnie na ziemi obok stołu. Śmierciożercy zawyli z uciechy. W oczach Nicole zaczęły pojawiać się łzy. Nie mogła uwierzyć w to, że zaraz zostanie zgwałcona. Przecież ci ludzie, choć byli mordercami, to mieli córki, żony, siostry. Co by zrobili, gdyby to właśnie ich kobiety to spotkało. Przecież oni sami robią to tym kobietom, aby wymóc na nich posłuszeństwo - podpowiadała jej świadomość. Nicole nie mogła patrzeć na swojego oprawcę, który właśnie ściągał swoją szatę i rozpinał spodnie, które miał pod nią. Odszukała wzrokiem Dracona, ze łzami w oczach patrzyła na niego. Zrozumiała, że właśnie Voldemortowi udało się ją złamać. Płacze, okazuje słabość i strach przed tym co będzie się działo. Tak bardzo chciała zachować godność, ale w tej chwili nie potrafiła powstrzymać płynących łez. Patrzyła w te szaro-stalowe oczy, jedyne przyjazne w tym pomieszczeniu. Czuła szorstkie dłonie dotykające ją po całym ciele. Po chwili poczuła chłód na piersiach, gdy gwałciciel zerwał z niej stanik. Zaczął je ściskać tak, że już po chwili zaczęły pojawiać się siniaki. Znowu rozległ się szyderczy śmiech, a najgłośniej śmiała się Bellatriks. Przecież to jest kobieta. To ją bawi. Harry, błagam ja chcę do domu. W myślach Nicole przywoływała wszelkie bóstwa, aby jej pomogły. W momencie, gdy poczuła szarpnięcie, które zerwało jej majtki, zamknęła oczy mając nadzieję, że to złagodzi jej wewnętrzny ból. Znowu zaczęła słyszeć ten kojący głos - Nie poddawaj się. Bądź silna. Pomoc nadejdzie. Nie jesteś sama. To dało jej sił. Uchyliła powieki i już ze spokojem, choć nadal ze łzami, wpatrywała się w Dracona. Ten pozorny spokój zakończył się w momencie, gdy Goyle wszedł w nią gwałtownie. Nie powstrzymała krzyku. Jednak, gdy choć trochę przyzwyczaiła się do uczucia bólu postanowiła, że nie da im tej satysfakcji i więcej nie będzie krzyczeć. Z zaciśniętymi powiekami słuchała śmiechu śmierciożerców i odgłosów, które wydawał jej oprawca. Gdy wreszcie z jękiem przyjemności, który dla Nicole był najbardziej obrzydliwym i najgorszym dźwiękiem, odsunął się od niej, panna Potter odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że to pewnie nie wszystko, ale teraz najważniejsze, że on się od niej odsunął.
- To teraz czas na drugą część przedstawienia. - syknął zadowolony Voldemort. Machnął w stronę Nicole różdżką. Dziewczyna poczuła, że ma wolne ręce i nogi, jednak nie była w stanie się podnieść. Jedyne na co ją było stać to uchylenie powiek. - Goyle odwróć ją - rozkazał, a Nicole znowu poczuła na swoim ciele te okropne dłonie. Teraz leżała na brzuchu, nogi znowu miała przywiązane do stołu, a ręce przymocowane nad głową. - Crabbe może teraz ty zechciałbyś się wykazać.
- Oczywiście, dzięki ci Panie. - Nicole odwracała się na tyle ile mogła, aby zobaczyć co kolejny śmierciożerca będzie z nią robić. Niestety nie mogła ujrzeć co robi mężczyzna, który stał zaraz za nią. Po chwili jednak to poczuła. Z jej ust wyrwał się krzyk bólu, gdy dosięgło ją pierwsze smagnięcie batem. Zaraz potem zagryzła wargę, aby nie krzyczeć. Nie da im tej satysfakcji. Już i tak śmierciożercy z Voldemortem na czele mieli z niej ubaw. Po kilku uderzeniach z cienkich ran po uderzeniach cienkimi strumieniami zaczęła płynąć krew. Wreszcie po godzinie biczowania Lord Voldemort zarządził koniec tortur. Wtedy Nicole z powodu utraty krwi i zmęczenia straciła przytomność.
- Zabierzcie ją - syknął Voldemort i wyszedł.
Harry od samego rana czuł, że z Nicole dzieje się coś bardzo niedobrego. Czuł niepokój odkąd okazało się, że zniknęła. Gdy dowiedzieli się, że została porwana przez Voldemorta bał się, że ją straci. Potem, gdy pojawiła się szansa na uratowanie siostry w jego sercu zakwitła nadzieja. Jednak dzisiaj niepokój i strach wzmocnił się. Dodatkowo miał wrażenie, że jest wyjątkowo zadowolony. Wiedział, że to sprawka Voldemorta, to on był zadowolony, a Harry to czuł. To wszystko mieszało mu się. Był niezdecydowany i zdenerwowany. Złościło go wszystko, nawet deszcz, który rozpadał się na dobre. Jedyną osobą, na którą nie warczał była Laura. Dziewczynka smętnie snuła się po domu, cały czas myśląc o siostrze. Harry'emu się wydawało, że jedynie ona go rozumie. Choć miała tylko dwanaście lat to ona czuła to samo co Harry. Oboje stracili siostrę i oboje mieli nadzieję, że ją odzyskają.
Severus Snape od razu po torturach musiał zająć się chrześniakiem. Wszyscy śmierciożercy wyszli z pomieszczenia, a Draco cały czas stał wpatrzony w ten stół i w plamy krwi na nim. Lucjusz wychodząc spojrzał na syna i kazał mu się opanować. Tak więc zadanie pocieszenia chłopaka spadło na Severusa.
- Draco, chodźmy stąd. - Blondyn przeniósł zamglone oczy na mężczyznę. Słyszał go, ale nie rozumiał. Słyszał i widział wszystko co stało się w tym pomieszczeniu, na tym stole. Widział, a teraz żałował, że nie wydrapał sobie oczu. To było okropne. Oni ją zgwałcili, a ona się nie poddała. Nie walczyła, ale zniosła to z godnością. Draco uświadomił sobie jak słaby jest. To ona to przeżyła, ale to on nie może się pozbierać. - Draco, chodź. - Tym razem już coś doszło do umysłu chłopaka. Kiwnął głową i skierował się do wyjścia. Jednak jego ruchy były jakby mechaniczne. Wreszcie doszli do pokoju blondyna. Tam zastali siedzącą na łóżku Camile. Gdy tylko ich zobaczyła podbiegła do nich i zaczęła wypytywać.
- Draco, co tam się stało? Jak ona się czuje? Jak ty się czujesz? - dokończyła płaczliwym głosem. Przytuliła go mocno. Draco odpowiedział na ten gest rozpaczliwie wczepiając się w ciało siostry. Po chwili blondyn oderwał się od niej i usiadł na łóżku chowając twarz w dłoniach. Camile usiadła obok i delikatnie głaskała go po plecach, chciała, aby wiedział, że zawsze będzie z nim. Snape machnął różdżką, dzięki czemu na biurku pojawiła się butelka Ognistej Whisky i szklanka, do której nalał trunku i podał Draconowi.
- Pij, uspokoisz się - powiedział. Chłopak wziął od niego szklankę i wypił zawartość jednym łykiem. Rzeczywiście pomogło, Draco opanował drżenie rąk i rozjaśniło mu się w umyśle.
- Jeszcze - poprosił Draco.
- Nie - sprzeciwił się Snape. - Musisz mieć czysty umysł, bo odbędziemy poważną rozmowę - wyjaśnił i zabezpieczył pokój przed podsłuchiwaniem. - Dowiedziałem się dzisiaj, że Czarny Pan wybiera się jutro na misję. Ja i Lucjusz idziemy z nim. To będzie wasza szansa.
- Co masz na myśli? - zapytał Draco.
- Gdy nas nie będzie możecie stąd uciec, przy okazji uratujecie pannę Potter.
- Przecież on nas znajdzie wszędzie, nie ukryjemy się przed nim.
- Możecie się ukryć w Kwaterze Zakonu Feniksa, ale musicie uratować dziewczynę. Tam znajdują się Vanessa i Samuel. Tam będziecie bezpieczni. Rozmawiałem już z Narcyzą, ona ucieknie z wami.
- Jak mielibyśmy to zrobić? - zapytał Draco już bardziej przekonany do ucieczki.
- Narcyza, razem z tobą, Camile, wyjdzie jutro gdzieś. Oczywiście za pozwoleniem Lucjusza. Przeniesiecie się do Kwatery, ona już wie gdzie to jest. Ty, Draco będziesz musiał zaczekać, aż udamy się na misję. Wtedy wkradniesz się do lochów, zabierzesz stamtąd Nicole i uciekniecie przez świstoklika - wyjaśnił wyciągając z kieszeni starą gazetę. - Przeniesie cię przed samą Kwaterę, choć nie będziesz jej widział. Gdy już tam będziesz powtórzysz te słowa. - mówiąc to przekazał chłopakowi karteczkę, na której napisane było: Kwatera Główna Zakonu Feniksa znajduje się Grimmauld Place 12. - Zapamiętajcie te słowa i spalcie to. W lochach przed samą jej celą jest szafka, w której jest jej różdżka. Będziesz musiał uważać na Bellę, ze śmierciożerców tylko ona tu będzie, ale poradzisz sobie - zapewnił pewnym głosem. - Tu masz eliksir uzupełniający krew i przeciwbólowy. Zanim się przeniesiecie ona musi to wypić. Uda się - zakończył i wyszedł z pokoju.
- Uda się - powtórzyła z mocą Camile i przytuliła się do Draco.
***
Pod wpływem wszystkich pozytywnych komentarzy postanowiłam zrezygnować z tych 10 komentarzy. Póki będę miała napisane rozdziały do przodu to będą wstawiane co tydzień.
A teraz odpowiedzi na pytania:
Nott będzie miał swój udział w opowiadaniu, ale nic więcej nie zdradzę ;)
Ilono, bardzo się cieszę, że nawet Twojej mamie podobają się te moje wypociny. Z założenia są one skierowane do młodych odbiorców, nie mniej jednak czuję się zaszczycona, że ktoś bardziej dorosły i zapewne oczytany twierdzi, że polubił to opowiadanie.
Miłego czytania, pozdrawiam,
AniaXXX
Uhu, pojawił się w końcu Pettigrew! Rozdział ten trochę mnie hm... przeraził, tortury torturami, ale chyba zrobiło się za ostro. Preferuję rozwiązania typu śmierć kogoś z uciekinierów w następnym rozdziale, bądź co bądź bardziej humanitarne zawiązanie akcji.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu "wakacyjnej sagi" ( porwanie Nicole ) nasuwa mi się kilka wniosków:
OdpowiedzUsuń1. Fajnie, że nie skracasz tego do dwóch czy trzech rozdziałów, taka akcja jak jest teraz i jej tempo najbardziej mi odpowiada, nie wiem jak Pani na to patrzy, ale dla mnie fajnie, że akcja trochę wyhamowała.
2. Ktoś tu już pisał, że lubi wstawki rodzinne. Mnie raczej one nie fascynują, ale w te porwanie ładnie wpisałaś relację na linii Laura-Harry. Może to nieco rozrusza atmosferę "po dobrej" stronie.
3. Z ciekawości: czy Pani nie lubi Dumbledore'a czy ten motyw powstałna potrzeby bloga? Niezależnie od tego, moim zdaniem Dumbledore trochę mało uczestniczy w tym konflikcie, a jego decyzje są błędne. Mógłby chociaż pozorować ratunek, ciekawe czy inni by się na to nabrali. Brak mi takiej większej akcji Trzmiela, aczkolwiek z drugiej strony też nie powinien według mnie odgrywać większej roli, wszak blog traktuje raczej o Voldemorcie.
4. Skoro mowa o ratowaniu to dziwi mnie taka nieporadność i brak zdecydowania Harry'ego, może to było Pani celem, ale to mocno niekanoniczne, stąd me zdziwienie. Czemu jej nie próbuje odbić, wszak w sumie ekipę ma niezłą, a skoro Snape jest po jego stronie to tym bardziej mnie to dziwi. Możnaby opisać jakąś chociaż próbę odbicia, byłoby fajnie. Jak "Liberator" z Rybackiem w roli głównej.
5. Zakończenie nie napisane, wierzę, że będzie jak cała reszta super, ale mam sugestę dotyczącą jego zakończenia. Oczywiście nie chcę Pani urazić, bo piszę Pani świetnie, ale nie chciałbym, by ratunek był w następnym rozdziale, śmiało można to przedłużyć. A dwa, to niezbyt podoba mi się scena z Malfoy'ami. Według mnie wtedy postaci skupionych wokół ZF byłoby już za dużo. A rozdziały wskazują na to, że ich brak wcale akcji nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Snape i Potter wystarczy. Pozatym mając Malfoya po drugiej stronie łądnie wplata Pani "info" z drugiej strony barykady. Można mieć szerszy pogląd na sprawę z dwóch różnych stron. Teraz już raczej tak nie będzie, a wstawianie obrazu Voldemorta z jakimś innym, pobocznym śmierciozercą ( w sensie bytności w opowiadaniu) jest według mnie kiepskim pomysłem. A no i brak przyszłych śmierciożerców - ciekawe może być wprowadzenie jakichś walk między Weasleyem i Potterem a Malfoyem.
Podoba mi się ta akcja z porwaniem. A Draco chyba pierwszy raz ruszyły wyrzuty sumienia... ale i tak najlepszy jest Lucjusz.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały :D Twoje opowiadania to nie wypociny tylko bardzo przemyślany sposób pisania poważnie.Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, życzę dużo pozytywnej energii do pisania i oczywiście weny :D Ilona
OdpowiedzUsuńNo no. Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńMimo, że przyszłam z uśmiechem czytać a tu prosze ;-;.
Czekam na next.
Pozdrawiam.
/córka cienia
Genialne fanfiction! Życzę dużo weny :) Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo udany rozdział.
OdpowiedzUsuń