piątek, 4 września 2015

Rozdział 40


Kolejnego dnia zły humor nie opuszczał Nicole ani na chwilę. Zaczynając od momentu obudzenia, gdzie poczuła, że rany na plecach pieką ją niemiłosiernie.
- Cholera, wczoraj, zapomniałam je posmarować - mruknęła do siebie. Jednak na razie nie przejmując się tym zeszła do jadalni na śniadanie. Tam doszło do spotkania z Laurą. Wszyscy obecni akurat już kończyli jeść posiłek, wśród nich była też młodsza panna Robespierre. Nicole od razu zobaczyła jej zaczerwienione oczy.
- Laura - zaczęła jakby bojąc się mówić dalej. Jej głos był proszący. Gryfonka nawet na nią nie spojrzała, po prostu wyszła z pomieszczenia. Nicole stała przez chwilę w szoku. Pierwszy raz blondynka tak się zachowała. Jej mała Laurka po prostu ją zignorowała. Dla Nicole najgorsza była ta obojętność. Już wolała by siostra na nią krzyczała, wtedy chociaż doszłoby do dialogu między nimi i to dałoby szanse na tłumaczenia. Nicole szybko ocknęła się z szoku, nie chciała nikomu pokazywać jak bardzo zraniona się poczuła. Nie zwracając na spojrzenie pełne współczucia usiadła przy stole i nalała sobie kawy do kubka. Widząc w jadalni tylko osoby wtajemniczone w sprawę Potterów zapytała:
- Remusie masz jakiś pomysł jak mogłabym dostać się Departamentu Tajemnic? - mówiąc to chciała oprzeć się o oparcie krzesła, ale czując pieczenie na plecach dała sobie z tym spokój. Miała tylko nadzieję, że nikt nie zauważył jak się skrzywiła z bólu.
- Jak rozumiem nie chcesz, aby ktokolwiek się o tym dowiedział? - Nie zauważyli.
- Nie jest to raczej dobry pomysł. Nie wiem czy wiecie, ale wy nie możecie nikomu przekazać informacji o aniołach życia. Te informacje są chronione nawet przed legilimencją i veritaserum. Ze mną jest tak samo, ale ja jako jedyna mogę mówić o tym swobodnie z własnej woli, dlatego wy wszystkiego się dowiedzieliście. - Jej głos był zupełnie bezuczuciowy, po prostu przekazywała im informacje. Nic więcej. - Remusie, to jak? Dałbyś radę zaprowadzić mnie tam dziś w nocy?
- Dziś? Nie powinnaś jeszcze trochę odpocząć? - zapytał zmartwiony.
- Odpoczywałam dwa dni. Nie potrzebuję więcej. Z resztą czym szybciej tym lepiej. Więc? - Nicole była zła, ale nie chciała się na nikim wyżywać, dlatego trzymała nerwy na wodzy. Jeszcze.
- Dobrze - odparł Remus ze zrezygnowaniem. - Wyruszymy o 22:00. Kogo chcesz jeszcze zabrać?
- Nikogo.
- Ale Nicole...
- Nie, Harry. Wizytę w Ministerstwie trzeba zachować w tajemnicy, dlatego pójdzie tam jak najmniej ludzi. Nie brałabym nikogo ze sobą, ale potrzebuję pomocy w dostaniu się do Sali Śmierci, dlatego to Remus idzie ze mną. I tylko on - wyjaśniła ostrym tonem. Harry przestał się odzywać, właściwie to nikt więcej się nie odzywał. Wszyscy byli świadomi podłego nastroju Nicole, więc nikt nie chciał jej się narażać. A panna Potter chciała tylko dopić kawę i wyjść z pomieszczenia pełnego ludzi. Jedynym jej marzeniem było zamknąć się w pokoju i nie wychodzić. Wiedziała, że najpierw będzie musiała poprosić kogoś o posmarowanie jej pleców, bo te piekły ją coraz bardziej.
- Może byś coś zjadła? - zapytał Syriusz widząc, że Nicole tylko pije kawę.
- Nie chcę jeść.
- Ale...
- Nie jestem głodna. Jeśli będę to wtedy coś zjem - oznajmiła i odłożyła pusty kubek na stół. Niestety zrobiła to ze zbyt dużą siłą, więc naczynie pękło. - Cholera - warknęła chwytając różdżkę. - Reparo - i kubek był cały. - Przepraszam - mruknęła widząc spojrzenia pełne szoku. Nie mogąc wytrzymać tych natarczywych spojrzeń Nicole wstała chcąc udać się do swojego pokoju. Jednak przed wyjściem z jadalni zatrzymała się. - Camile, mogłabyś mi w czymś pomóc? - dziewczyna pełna zdziwienia kiwnęła głową i wstała idąc za przyjaciółką. Gdy już znaleźli się w pokoju czarnowłosej, Nicole chwyciła słoiczek z maścią i zapytała:
- Posmarowałabyś mi plecy?
- Jasne, daj. - Nicole podała jej maść i odwróciła się ściągając z siebie bluzkę. - Ile razy powinnaś je smarować? - zapytała ciekawa Camile.
- Dwa razy dziennie.
- To kto pomógł ci wczoraj? - Nicole właśnie w myślach przeklinała domyślność i inteligencje blondynki.
- Rano uzdrowiciel, a wieczorem nikt. - Po wypowiedzeniu tych słów syknęła z bólu czując jak Camile mocniej przycisnęła dłoń do jej ciała.
- Przepraszam. Powinnaś być bardziej odpowiedzialna i już wczoraj poprosić o pomoc. Skończyłam, możesz się ubrać.
- Dzięki. Wiem, że powinnam, ale wczoraj nie miałam do tego siły.
- Niki, może chcesz porozmawiać? - zapytała blondynka zmartwionym głosem.
- Nie chcę - warknęła w odpowiedzi.
- Daj sobie pomóc.
- Nie potrzebuję pomocy! - Nicole podniosła głos. - Wyjdź zanim powiem coś co zrani ciebie i mnie - powiedziała ciszej, ale z widocznym bólem na twarzy. Camile chwilę zastanawiała się nad tym, aż wreszcie zrezygnowała i skierowała się do wyjścia, jednak zanim wyszła powiedziała:
- Pamiętaj, że nie zostawimy cię z tym samej. - Wyszła.
A Nicole nie wiedziała co ze sobą zrobić. Czuła, że wszystkie jej uczucia mieszają się. Sama już nie wiedziała co jest dla niej ważne, co i do kogo czuje. Wydawało jej się, że jest z nią coraz lepiej, ale dzisiaj była w totalnej rozsypce, a energia roznosiła ją od środka. Dlatego zamknęła i wyciszyła pokój, odrzuciła różdżkę i zaczęła wyżywać się na rzeczach martwych. Rozrzuciła i rozerwała pościel, porozrzucała wszystkie swoje ciuchy i książki po pokoju, zrzuciła wszystko co stało na biurku, w tym małą kulę śnieżną, którą dostała od rodziców jak miała sześć lat, a która właśnie się rozbiła. Rozbicie tej kuli było punktem zwrotnym w zachowaniu Nicole. Gdy dziewczyna zobaczyła, że jedna z niewielu pamiątek po francuskich rodzicach jest zniszczona wyglądała tak jakby ból wewnętrzny ją powalił. Usiadła na środku pokoju w całym tym bałaganie i zaczęła płakać. Jak nigdy nie płakała, tak teraz pogrążyła się w wielkiej rozpaczy. Zawsze była twarda, a łzy były dla niej okazaniem słabości. Po godzinie ciągłego szlochu powoli się uspokajała. Przyciągnęła do siebie rozerwaną poduszkę, przytulając się do niej, położyła się na podłodze i zasnęła powalona bólem. Obudziła się kilka godzin później. Było jej lżej na sercu po tym jak mogła się wyżyć. Teraz czuła się taka pusta w środku. Spojrzała na rozbitą kulę śnieżną i w jej oczach pojawiły się łzy.
- Reparo - mruknęła. Kula była cała jednak w środku brakowało wody. - Znajdę zaklęcie, aby wyglądała tak jak wcześniej - stwierdziła z zawziętością po czym starła z policzka ostatnią łzę. Już pewniejsza siebie podniosła się z podłogi i zaczęła porządkować pokój. Pół godziny późnej pomieszczenie wróciło do poprzedniego stanu, a Nicole postanowiła wziąć prysznic. Po odświeżeniu się uznała, że powinna coś zjeść, w końcu dzisiejszego dnia, oprócz kawy, nic więcej nie miała w ustach, a zegar wskazywał już 18:00. Tak więc zeszła do kuchni, aby zrobić sobie jakąś kanapkę. Miała wielką nadzieję, że na nikogo się nie natknie, gdyż nie miała sił na konfrontacje z kimkolwiek. Niestety jej prośby nie zostały wysłuchane. Od razu po wyjściu z pokoju natknęła się na Laurę, która gdy tylko ją zobaczyła odwróciła się i ostentacyjnie ją ignorując skierowała się do swojego pokoju. A gdy już się tam znalazła trzasnęła drzwiami, aby pokazać Nicole jak bardzo jest na nią zła. Nicole w jednej chwili miała ochotę wrócić do pokoju, aby ponownie go zdemolować. Jednak opanowała się i w miarę spokojna ruszyła do kuchni. Tam również spotkał ją zawód. W pomieszczeniu był Syriusz z panią Malfoy.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam coś zjeść - mruknęła spuszczając wzrok, nie chcąc patrzeć na zmartwione spojrzenia.
- Nic się nie stało. Najwyższy czas, abyś coś zjadła - stwierdził wesołym tonem Syriusz, a Nicole w krótkiej chwili przypomniała sobie ich pogawędkę poprzedniej nocy, dzięki czemu jej humor odrobinę się poprawił. - Zostawiliśmy ci porządną porcję obiadu. - mężczyzna machnął różdżką, a przed Nicole pojawił się wielki talerz wypełniony górą ziemniaków z sosem i jakąś surówką. Kolejne machnięcie różdżką i potrawa była gorąca.
- Ty chyba żartujesz, że ja mam to zjeść? - zapytała dziewczyna przerażonym tonem.
- Nie żartuję. Inaczej sam cię nakarmię.
- Poradzę sobie - burknęła, na co Syriusz się zaśmiał.
- Jak się śmiejesz brzmisz jak pies - oznajmiła Narcyza.
- Bo to jest pies - stwierdziła Nicole z pełną buzią.
- Jak pies je to nie szczeka - warknął Łapa w stronę Nicole.
- Bo mu miska sprzed nosa ucieka - dokończyła dziewczyna. - W takim razie powtarzaj to sobie za każdym razem, gdy będziesz miał przed sobą miskę - zaśmiała się chamsko Ślizgonka jednak z coraz większym uśmiechem na twarzy. Tylko Syriusz potrafi mnie tak rozbawić - pomyślała.
- O czym wy mówicie? - zapytała zdezorientowana kobieta.
- Nie mówiłeś swojej kuzynce o tym?
- Nie. Do pewnego czasu tylko cztery osoby o tym wiedziały - stwierdził Syriusz mając na myśli Remusa, Jamesa, Petera i Lily - Jestem animagiem. Oczywiście niezarejestrowanym. Zamieniam się w psa - oznajmił.
- To teraz już wszystko rozumiem. - stwierdziła pani Malfoy, po czym razem z Syriuszem znowu pogrążyła się w rozmowie o dawnych czasach. Nicole z przyjemnością tego słuchała, dzięki czemu nawet nie zauważyła jak zjadła wszystko co dla niej przygotowali. Po posiłku odłożyła talerz do zlewu i tak, aby nie przeszkadzać Blackom wyszła z pomieszczenia. Wróciła do swojego pokoju. Czekając na godzinę 22:00 wzięła się za czytanie książki. Nawet nie zauważyła, a już było pół do dziesiątej. Wtedy właśnie usłyszała pukanie.
- Proszę - krzyknęła i czekała, aż ktoś wejdzie do pokoju.
- Hej, Niki - przywitała się Camile. - Za pół godziny idziecie dlatego przyszłam posmarować ci plecy.
- Dziękuję. - Nicole była naprawdę wdzięczna przyjaciółce pamiętając, że niezbyt dobrze potraktowała ją rano.
- Nie masz za co. Skoro ty nie chcesz o siebie zadbać, to to zadanie przypada nam.
- Nam?
- Twoim przyjaciołom. - Blondynka uśmiechnęła się delikatnie i złapała za maść patrząc wyczekująco na Nicole. Ta tylko odpowiedziała na uśmiech i odwróciła się jednocześnie ściągając z siebie bluzkę. Gdy było już po wszystkim Nicole mruknęła tylko:
- Dzięki. Ja muszę iść. - i już jej nie było. Zeszła do salonu, gdzie czekał na nią Remus. Byli tam też Syriusz i Harry.
- Gotowa? - zapytał ją chrzestny.
- Nie, ale lepiej nie będzie - zadrwiła w odpowiedzi. - Idziemy?
- Nicole, uważaj na siebie - poprosił młody Potter.
- Harry, nic mi nie będzie - zaśmiała się i wyszła z pomieszczenia słysząc jeszcze słowa Syriusza.
- Powodzenia Lunatyku. - Po chwili do Nicole dołączył Remus. Wyszli z domu i skierowali się do nieuczęszczanej uliczki.
- Jak się tam dostaniemy? - zapytała Nicole, która, ani przez chwile nie zastanawiała się nad tym dzisiejszego dnia. Tę kwestie zostawiła Remusowi.
- Wejdziemy wejściem dla interesantów. Za pół godziny będzie zmiana warty, więc przez dziesięć minut nikogo nie będzie w atrium. Tyle czasu nam wystarczy, aby przejść niezauważonym przez nikogo do wind. Na wszelki wypadek rzucę na nas zaklęcie kameleona. - Nicole kiwnęła tylko głową i złapała go za ramię, aby mógł ich teleportować. Po chwili byli już na innej ulicy Londynu, gdzie Nicole dostrzegła nieużywaną budkę telefoniczną, do której skierował się Remus. - Musimy poczekać jeszcze dziesięć minut do zmiany warty - stwierdził mężczyzna, gdy tylko zatrzymali się przy budce. Dziewczyna ponownie kiwnęła głową. - Nicole jesteś pewna, że to się powiedzie?
- Nie, ale muszę spróbować - stwierdziła. Jej twarz była nieprzenikniona, więc Remus nie mógł odczytać z niej jej uczuć.
- Ale, to jest jedyne miejsce w Anglii niezbadane przez człowieka. Oboje nie wiemy co się stanie, gdy przejdziesz przez ten łuk. - W tonie głosu Lunatyka było słychać strach o chrześnicę.
- Nie sądzisz, że to co się tam będzie działo, jest trochę mniej ludzkie, niż mogłoby się wydawać? - zapytała z sarkazmem uśmiechając się delikatnie.
- To nie jest śmieszne - żachnął się Remus. - Chodźmy, bo nie zdążymy - stwierdził wchodząc do budki telefonicznej. Nicole podążyła za nim. Tam, jak zauważyła Potterówna, wykręcił po kolei: sześć-dwa-cztery-cztery-dwa i po chwili rozległ się chłodny kobiecy głos.
- Witamy w Ministerstwie Magii. Proszę podać imię, nazwisko i sprawę.
- Remus Lupin i Nicole Potter-Robespierre. Misja ratunkowa - zakończył niepewnie, gdyż nie wiedział jak nazwać to co robią.
- Dziękuję. Proszę wziąć plakietki i przypiąć je sobie na piersi.
Dwie plakietki wysunęły się przez szparę, służącą zwykle do zwrotu monet. Nicole chwyciła jedną, na której zobaczyła napis:

NICOLE POTTER-ROBESPIERRE
MISJA RATUNKOWA
- Szanowni interesanci, przypominamy o konieczności poddania się kontroli osobistej i okazania różdżek do rejestracji przy stanowisku ochrony, które mieści się w końcu atrium. – Po tych słowach drzwi budki zadrżały, a za szklanymi ścianami chodnik nagle podjechał w górę. Nicole i Remus zaczęli zjeżdżać pod ziemię. Lunatyk w tym samym czasie rzucił na siebie i dziewczynę zaklęcie kameleona. Dwie minuty później winda się zatrzymała, a oni znajdowali się w atrium. Potem jak najszybciej dotarli do wind, jedna akurat była otwarta więc weszli tam i Remus nacisnął guzik z numerem dziewięć. W jednej chwili ruszyli, gdy już znaleźli się na odpowiednim piętrze głos z budki ponownie się odezwał.
- Departament Tajemnic - Remus i Nicole wyszli na długi, mroczny korytarz na końcu, którego jaśniały drzwi.
- Chodźmy - mruknął. Szli niewidzialni w stronę drzwi, które same się przed nimi otworzyły. Znaleźli się w okrągłym pokoju, w którym znajdowało się tuzin drzwi bez klamek. Remus ściągnął z nich zaklęcie kameleona i rozglądnął się po pomieszczeniu.
- I co teraz? - zapytała Nicole.
- Które drzwi doprowadzą nas do Sali śmierci? - zapytał głośno i wyraźnie. Ku zaskoczeniu Nicole otworzyły się drzwi na prawo od nich.
- Skąd wiedziałeś co zrobić?
- Mamy w zakonie jednego niewymownego. On mi powiedział.
- Tak po prostu? Nie chciał wiedzieć po co ci ta wiedza? - Nicole była wyraźnie zaskoczona.
- Mały confundus i nie potrzebował wiedzieć.
- Dziękuję. - Nicole była mu szczerze wdzięczna, w końcu gdyby nie on to nie wiedziałaby jak dostać się do Sali Śmierci. - Chodźmy. - mruknęła i przeszła przez drzwi. - To tu? - zapytała, gdy znaleźli się w pomieszczeniu pełnym zmieniaczy czasu.
- Nie, musimy przejść przez dwie sale zanim tam się znajdziemy – wyjaśnił. - Tam są drzwi. - Wskazał przeciwną ścianę. Gdy przeszli przez kolejne drzwi znaleźli się w długiej, prostokątnej komnacie, w której pod jedną z bocznych ścian stał ogromny zbiornik wypełniony wodą, w której pływały mózgi.
- Fuj - z obrzydzeniem mruknęła Nicole.
- Choć, tylko uważaj, żeby nie przechodzić zbyt blisko tego zbiornika, bo te mózgi mogą cię zaatakować. - Czym prędzej skierowali się do kolejnych drzwi. Znaleźli się w dużym, prostokątnym, słabo oświetlonym pomieszczeniu. W jego centrum znajdowało się podwyższenie, do którego prowadziły kamienne schody, a na którym stał kamienny łuk, przysłonięty zasłoną. Nicole jak zahipnotyzowana ruszyła w stronę postumentu.
- Nicole, pamiętaj po co tu jesteśmy. - Czarnowłosa jakby ocknęła się.
- Mam wrażenie, jakbym odleciała - mruknęła potrząsając głową.
- I tak wyglądałaś.
- Daj mi chwilę. Muszę pomyśleć - stwierdziła Nicole. A miała nad czym myśleć. Zaczęła krążyć po pomieszczeniu. Głęboko się nad czymś zastanawiając. Nicole bała się przechodzić przez zasłonę, ale wiedziała, że jako Anioł Życia nic nie powinno się jej stać. Dlatego właśnie przed wejściem tam chciała poczuć w sobie tę magię. Magię Anioła Życia. Nieświadomie stanęła i zamknęła oczy skupiając w sobie swoją magię. Usłyszała głos Adrienne Uda ci się. To spowodowało, że wyraźnie czuła jak jej moc wzrasta, a raczej umacnia się. Odetchnęła dwa razy i otworzyła oczy. Teraz była gotowa.
- Trzymaj za mnie kciuki - powiedziała do Remusa i więcej się nie zastanawiając weszła za kurtynę.
Widok, jaki tam zastała całkowicie ją zaskoczył. Wcześniej nie wiedziała czego się spodziewać, a okazało się, że znalazła się w miejscu, w którym już była. To tu odbyła się jej rozmowa z Adrienne, to tu spotkała się z jednymi i drugimi rodzicami.
- Pogranicze życia i śmierci – szepnęła.
- Tak. Udało ci się.
- Adrienne! - wykrzyknęła szczęśliwa. Teraz już była pewna, że nic jej nie będzie. Ta kobieta była jej oparciem. - Naprawdę się udało? - zapytała niedowierzająco.
- Naprawdę. Niestety nie mogę was dłużej zatrzymywać. Czas, abyście wrócili. - Blondynka jak zwykle emanowała radością. - Jednak zanim odejdziecie pozwól, że dam ci radę. - Nie czekając na jej reakcję ciągnęła. - Przyjaciele ci pomogą. Pozwól im na to. Otwórz się dla nich. - Adrienne nie zwracała uwagi na zaskoczenie Nicole. - A teraz uciekajcie. - Potterówna dopiero teraz ujrzała szczęśliwych rodziców stojących nieco z boku. - Musisz wziąć ich za rękę i przejść przez tę zasłonę - poradziła anielica, po czym mrugnęła do swojej podopiecznej i znikła.
- Chodźcie - powiedziała Nicole zachęcająco wyciągając ręce. Gdy Potterowie ją złapali dziewczyna poczuła się jakby była w Domu. Takim przez wielkie "D". Skierowali się w stronę zasłony i już po chwili z powrotem znajdowali się w Sali Śmierci.
- Rogacz! Ruda! - wykrzyknął w pełni zaskoczony Remus.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha - stwierdziła Nicole puszczając dłonie rodziców.
- I tak się czuję - mruknął z wielkimi oczami. - Szczerze to nie mogłem uwierzyć, że ci się uda.
- Lunio, pamiętaj, że to moja córka. Jej wszystko zawsze się udaje - zażartował James. Po chwili obaj tonęli w uścisku pełnym tęsknoty, dołączyła do nich również Lily i tak ściskali się w trójkę po raz pierwszy od 15 ciężkich lat. Nicole była zadowolona. Widziała szczęśliwych rodziców i ojca chrzestnego. Gdy wrócą na Grimmauld Place 12 to samo szczęście ujrzy w oczach Syriusza i Harry'ego. To było dla niej najważniejsze. A do tego słowa Jamesa mile połechtały jej dumę. Czuła, że jest on z niej dumny.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale chyba musimy wracać - mruknęła niepewnie.
- Masz rację, Nicole. Na Grimmauld Place czekają na nas Harry i Syriusz.
- Grimmauld Place? - zdziwił się James. - Przecież Łapa obiecał sobie, że nie postawi tam więcej swojej nogi.
- Zaoferował ten dom Dumbledore'owi na Kwaterę Główną Zakonu Feniksa. Nadal nienawidzi tego miejsca, ale musi tam przebywać - wyjaśnił Remus. - Ale może z pytaniami zaczekajcie, aż będziemy na miejscu. Coś czuję, że wiele rzeczy będziemy musieli wam wyjaśnić. - Remusowi odkąd zobaczył już nie martwych przyjaciół szeroki uśmiech nie schodził z twarzy.
Teraz znowu bez problemu przeszli przez Salę Mózgów i Czasu, aż znaleźli się w okrągłym pomieszczeniu, który zawirował, gdy tylko zamknęli za sobą drzwi.
- Którymi drzwiami wyjdziemy stąd? - zapytał Remus w przestrzeń. Tym razem otworzyły się drzwi na lewo przez które przeszli bez wahania.
- Jak wyjdziemy niezauważeni? - zapytała Nicole
- Teraz zapewne strażnik już tam będzie, więc musimy zdać się na łut szczęścia i zaklęcie kameleona. - oznajmił Remus wchodząc do windy i wciskając poziom "0". James i Lily rzucili na siebie wspomniane zaklęcie, to samo zrobił Remus z Nicole i sobą.
- Macie szczęście, że pochowaliście nas z różdżkami - stwierdził Potter. - Dzięki temu mamy je przy sobie teraz.
- Gdy tylko winda się zatrzyma musimy jak najszybciej, ale i jak najciszej przejść do wyjścia - wytłumaczył Remus po chwili ciszy.
- Może złapmy się za ręce? - zaproponowała Nicole. - Wtedy nie powpadamy na siebie i będziemy wiedzieli, czy już cała nasza czwórka znajduje się w budce.
- Dobry pomysł. Ty idziesz pierwsza, potem Lilka, James i ja. Gdy dojdziemy do budki ja wykręcę odpowiedni numer, abyśmy ruszyli w górę. Wtedy będziemy pewni, że jesteśmy całą czwórką. - Po omacku zaczęli łapać się za dłonie, aż wreszcie im się to udało. Nicole ściskała dłoń swojej matki i ta myśl była dla niej niedorzeczna. Nie myślała więcej nad tym, gdyż winda się zatrzymała, wrota otworzyły, a kobiecy głos oznajmił – Atrium. – Nicole jak najszybciej, ale spokojnie i w ciszy zaczęła kierować się do budki telefonicznej.
- Trzeba zgłosić wreszcie, aby naprawili te windy. Coraz częściej same podróżują - usłyszeli znudzony głos strażnika, który nawet nie ruszył się, aby sprawdzić czemu winda się otworzyła. Nicole stwierdziła, że albo mają głupie szczęście, albo pracownicy Ministerstwa Magii byli idiotami i ignorantami. Niestety obstawiała to drugie wyjście. Wreszcie dotarli do budki, która po chwili ruszyła w górę. Dwie minuty później znaleźli się na ulicy i cała czwórka głośno odetchnęła z ulgą. Gdy zdjęli z siebie zaklęcie kameleona tę ulgę widać było na ich twarzach.
- Chwyćcie mnie - oznajmił Remus. - Teleportuję nas na Grimmauld Place. - Chwilę później już znajdowali się przed budynkiem z numerem 12. Weszli po cichu do środka i skierowali się do salonu. Tam spotkały ich niedowierzające krzyki, łzy wzruszenia i szczęśliwe uśmiechy Harry'ego i Syriusza. Nicole nie chcąc im przeszkadzać ruszyła niezauważona przez nikogo do swojego pokoju. Na górze spotkała najmniej oczekiwaną osobę.
- Uratowałaś ich? - zapytała Laura ledwo powstrzymując łzy.
- Tak. - To była jedyna odpowiedź Nicole. Na więcej nie miała siły
- Nienawidzę cię! - krzyknęła i szybko uciekła do swojego pokoju zostawiając oniemiałą siostrę. Nicole nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nigdy wcześniej nie słyszała tyle nienawiści w ustach młodej Francuzki. To było dla niej jak wbicie noża w serce. Dlatego właśnie weszła do swojego pokoju zabezpieczając przed wejściem kogokolwiek i wyciszając go, a potem runęła na łóżko bez sił pogrążając się w rozpaczy. Płakała długo, bez przerwy, aż w końcu zasnęła. Niestety sen nie był jej dany tej nocy, gdyż przyniósł jej kolejny koszmar. Musiała przeżyć to jeszcze raz. Tortury. Biczowanie. Aż wreszcie napastliwy dotyk, jęki przyjemności jej kata, rozdzierający ją ból wewnętrzny i obrzydzenie do samej siebie. Jednym słowem gwałt. Jednak na tym się nie skończyło. Po wszystkim ujrzała przed sobą trójkę Potterów.
- Po co mi siostra. Mam rodziców, to mi wystarczy. Ron miał racje, jesteś zwykłym ścierwem - stwierdził Harry z mściwym uśmiechem. Potem głos zabrali ich rodzice.
- Po co nam taka córka? - zapytała Lily wykrzywiając się z satysfakcją.
- Jesteś brudna, zbrukana. Nie potrzebujemy cię takiej - oznajmił James z takim samym wyrazem twarzy jak Harry. Wreszcie znikli.
Po nich pokazała się Laura z nienawiścią wypisaną na twarzy.
- Nienawidzę cię. Zasłużyłaś sobie na to - wypowiedziała te słowa z całym jadem jaki mogła wykrzesać ze swojego niedużego ciała.
- Nieeeee!!! - Nicole krzyczała jakby ją obdzierali ze skóry. Gdyby nie to, że wyciszyła pokój już dawno pobudziłaby wszystkich. Nie mogła wyrwać się ze swojego koszmaru. Nie miała też nikogo kto by jej w tym pomógł. Gdy wreszcie przestała krzyczeć wybuchła płaczem znowu nie mogąc się uspokoić. Nie mogła sobie uświadomić, że to wszystko było tylko złym snem, koszmarem. Cały czas miała przed oczami czystą nienawiść swoich bliskich. Gdy łzy jej się skończyły Nicole trochę się uspokoiła. Zrozumiała wreszcie, że to był senny koszmar. Zaczęła głęboko oddychać próbując opanować drżenie rąk. Pomogło. Mogła złapać różdżkę leżącą na stoliku nocnym i rzucić zaklęcie światła. Gdy w pokoju zrobiło się jaśniej, ona poczuła się lepiej. Jednak do stanu idealnego jeszcze wiele jej brakowało. Opatuliła się szczelnie kołdrą, jakby ta miała właściwości ochronne i leżała, wiedząc, że dzisiaj już nie uśnie. Na szczęście była już 6:00, więc do momentu, aż wszyscy się pobudzą zostały dwie do trzech godzin.


Ta noc była trudna nie tylko dla Nicole. Laura pogrążyła się w rozpaczy. Do tej chwili miała nadzieję, że jej starsza siostra zmieni zdanie i ożywi jej rodziców. Gryfonka poczuła się odrzucona. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że Nicole nie mogła postąpić inaczej, że uratowanie Potterów jest jedynym sposobem na wygranie wojny z Voldemortem. Laura przyjęła tylko do wiadomości to, że Ślizgonka bardziej kocha swoją biologiczną rodzinę. W końcu to ich wybrała. Samotność, odrzucenie i żal. Te właśnie uczucia wezbrały w młodym ciele Francuzki i znalazły ujście we łzach.

Przez najbliższy czas Nicole postanowiła nie wychodzić ze swojego pokoju. Właściwie wychodziła z niego tylko bardzo wczesnym rankiem i późnym wieczorem, kiedy była pewna, że na nikogo się nie natknie. Gdyby to od niej zależało to w ogóle by nie wychodziła, ale jeść coś musiała. Jej bliscy stwierdzili, że jeśli potrzebuje samotności to oni jej ją dadzą. Choć bardzo chcieli jej pomóc, to Nicole nie chciała przyjąć tej pomocy. Lily i James, choć bardzo się cieszyli z powrotu do życia, to bardzo przeżywali stan swojej córki. Harry nie wiedział, czy bardziej martwi się o Nicole, czy cieszy z obecności rodziców. Prawie cały czas spędzał z nimi. Bardzo dużo rozmawiali ze sobą poznając się na nowo. Równie często tematem ich rozmów była właśnie Nicole. Wszyscy się o nią martwili, a najgorsze było to, że nie wiedzieli co zrobić, aby do niej dotrzeć.
Jedyną osobą, która regularnie przychodziła do Nicole była Camile. Co rano i wieczór smarowała plecy przyjaciółki, potem pytała czy czegoś nie potrzebuje, a gdy odpowiadało jej milczenie, wychodziła. Taki schemat utrzymywał się przez cały tydzień, aż Nicole z ulgą stwierdziła, że nie potrzebuje pomocy panny Malfoy i nie życzy sobie, aby ta ją nachodziła. Wypowiedzenie tych słów nie było łatwe dla Nicole, ale musiała to powiedzieć, bo nie mogła znieść widoku przyjaciół. Niemal czuła na sobie ich pełne litości i żalu spojrzenia. Nie chciała tego, była pewna, że ze wszystkim poradzi sobie sama. Niestety tak nie było. Noce dla Nicole były najgorsze. Tak jak kazał jej uzdrowiciel eliksiry brała trzy razy w tygodni, tak więc przez resztę nocy dręczyły ją koszmary. Na własne życzenie sama musiała sobie radzić z wciąż powracającymi wspomnieniami z tortur oraz z odrzuceniem jej przez bliskich. Bowiem po każdym koszmarze czuła się odrzucona przez rodzinę i przyjaciół. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to ona trzyma ich na dystans. Po ostatniej wizycie blondynki, Nicole nie przejmując się niczym położyła się na łóżku i przygnieciona ciężarem samotności po prostu się rozpłakała. Ostatnio nie robiła nic innego jak leżenie i płakanie. Czasem jeszcze z powodu bezsilnej złości wyżywała się na swoim pokoju rozwalając i przewracając wszystko. Uważała tylko na jeszcze nie naprawioną kulę śnieżną, która stała na parapecie oddalona od innych przedmiotów. Nicole nie zauważyła, że Camile przez przypadek nie domknęła za sobą drzwi. Zasnęła.
Camile natomiast po wizycie w pokoju Nicole postanowiła, że tak tego nie zostawi. Wbiegła do pokoju, który dzieliła z Vanessą, a w którym przebywały najczęściej razem z Samem i Draco.
- Coś musimy z tym zrobić! – wykrzyknęła.
- Z czym? - zapytał Draco.
- Nie z czym, tylko z kim. Z Nicole - stwierdziła siadając na swoim łóżku ze zrezygnowaniem. - Wiecie co mi właśnie powiedziała? - Nie czekając na ich reakcję zaczęła mówić. - Dzięki za pomoc, ale nie potrzebuję już smarować tych ran. Nie życzę sobie, abyś tu przychodziła. Jak będziesz wychodzić to zamknij drzwi - zacytowała. - Musimy coś z tym zrobić - oznajmiła z zaparciem.
- Ale co? Przecież ona nie chce naszej pomocy, czy chociażby towarzystwa - stwierdziła ze smutkiem w głosie Vanessa.
- Musimy zmusić ją do rozmowy. Powinna się wygadać. Mam wrażenie, że ona nie chce naszego towarzystwo, bo myśli, że my będziemy się nad nią użalać i litować, a wszyscy wiemy, że akurat tego Nicole nienawidzi. Wydaje jej się, że ze wszystkim sobie sama poradzi, ale przecież wszyscy wiemy, że ze wspomnieniami z tortur bardzo trudno się otrząsnąć. I ja mam wrażenie, że tam stało się coś o czym my nie wiemy, a ona za wszelką cenę chce o tym zapomnieć - zakończyła niepewnym głosem patrząc na Dracona. W tym właśnie momencie zdała sobie sprawę, że ma rację. Wyraz twarzy jej brata powiedział jej wszystko. Zaskoczenie, które szybko chciał ukryć. Jednak ona bardzo dobrze go znała. - Ty coś wiesz. To stało się trzeciego dnia tortur - oznajmiła pewnie. Draco właśnie w tej chwili przeklinał to, że Camile tak dobrze go zna.
- Dobrze wiesz, że nic ci nie powiem. Obiecałem jej to.
- Ale ona potrzebuje pomocy. Jak będziemy wiedzieć co się stało to będziemy mogli jej pomóc. - Do dyskusji włączyła się Vanessa.
- Nie.
- Draco ma rację. Jeśli on zdradzi jej tajemnicę, to ona straci zaufanie do niego. Teraz Niki potrzebuje wsparcia, a nie świadomości, że ktoś ją zdradził. - Sam stanął po stronie blondyna.
- W takim razie ty z nią porozmawiasz - rozkazała Camile patrząc na brata.
- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.
- Draco musisz to zrobić. Nie ma, że boli. Skoro tylko ty wiesz co ona ukrywa to tylko ty możesz z nią pogadać i wytłumaczyć, że się nad nią nie litujemy i chcemy jej pomóc.
- Cami ma racje. Tylko ty możesz z nią porozmawiać. - Vanessa poparła przyjaciółkę. Draco nie miał wyjścia. Jak jego siostra się uprze to musiał to zrobić, a jak dołączy do niej panna Snape to już nie miał wyjścia. Wszystkie trzy były wyjątkowo uparte, dlatego wiedział, że przeprawa z Nicole będzie ciężka. Choć nie był przekonany do pomysłu Camile to wiedział, że jest duża szansa, że Niki wygada mu się, bo był jedyną osobą wiedzącą co się z nią działo.
Draco długo myślał nad tym, czy na pewno nadaję się na rozmówcę Nicole. Choć nie był do końca przekonany to wiedział, że ze swoim chłodem nie pokaże litości, ani żalu. Dziewczyna potrzebowała mentalnego kopa, aby odciąć się od tortur i gwałtu. Przez te myśli nie mógł zasnąć, dlatego postanowił zejść do kuchni, aby napić się gorącej czekolady. Niestety w drodze do kuchni zatrzymały go jęki bólu. Zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Zdał sobie sprawę, że stoi przy pokoju Nicole. Drzwi były uchylone. Wszedł tam czym prędzej, gdy jęki przerodziły się w krzyki. W pomieszczeniu paliła się jedna nieduża lampka, więc panował półmrok. Jednak Draco nie zwracał uwagi na takie szczegóły, od razu skierował swój wzrok na wiercącą się i krzyczącą Nicole. Nie wiedział co zrobić, aby wybudzić ją z tego koszmaru. Normalnie zacząłby nią potrząsać, aby się obudziła, ale podsłuchał rozmowę odbytą kilka dni wcześniej przez Blacka i Lupina. Gospodarz twierdził, że gdy próbował wybudzić Nicole z koszmaru ta zareagowała atakiem paniki. Wcale jej się nie dziwił, gdyż domyślał się, że we śnie ponownie przeżywa tortury i gwałt. Teraz blondyn intensywnie zastanawiał się jak ją obudzić, aby jej nie przestraszyć, gdyż jej krzyki błagające o pomoc były coraz głośniejsze. Draco zapalił jeszcze jedną lampę, aby pokój się rozjaśnił. Potem poszedł do łóżka i złapał wiercącą się dziewczynę szturchając ją delikatnie oraz przemawiając spokojnym głosem. Dziewczyna gwałtownie przebudziła się z koszmaru. Zlękniona zaczęła się rozglądać po pokoju, jakby nie wierzyła, że jest w bezpiecznym miejscu. Draco widząc to puścił jej rękę i zbierając swoje niewielkie pokłady empatii mówił próbując uspokoić dziewczynę.
- Już jest dobrze. Tu nikt cię nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczna. Nie bój się. To był tylko zły sen. - Do tej pory tę delikatność okazywał tylko siostrze, matce i najlepszemu przyjacielowi. Przed nikim innym nie potrafił się tak otworzyć, jednak widząc tę silną dziewczynę w takim stanie potrafił wykrzesać z siebie te ciepłe uczucia. W tej chwili w jego umyśle pojawiła się scena po odzyskaniu przez Nicole przytomności. Nie rób z siebie złego na siłę, Malfoy. Nie wiedział dlaczego akurat teraz przypomniał sobie słowa Pottera, ale czuł, że jego wróg miał rację. W końcu przez całe życie okazywał wszystkim swoją maskę pełną chłodu i obojętności. Najpierw dlatego, że tego oczekiwał od niego ojciec. Jego idol. A gdy zrozumiał, że to co przekazywał mu Lucjusz jest po prostu złe, zdążył się przyzwyczaić do swojej maski. Ściągał ją tylko w tych niewielu chwilach sam na sam z Camile, Narcyzą i Blaise'm.
- Co ty tu robisz? - jego rozmyślania przerwał cichy głos Nicole.
- Usłyszałem jak krzyczałaś.
- Ale zaklęcie - stwierdziła zdezorientowana. - Przecież wyciszyłam pokój.
- Drzwi były otwarte. - Po tych słowach nastąpiła chwila ciszy. Nicole wyraźnie nie wiedziała co zrobić, a Draco tylko spokojnie się jej przyglądał siedząc na fotelu koło łóżka.
- Już możesz iść. Nic mi nie jest - oznajmiła wpatrując się w swoje dłonie ułożone na kołdrze.
- I tak nie mogłem spać. Akurat szedłem napić się gorącej czekolady, a skoro i ty nie śpisz to może razem się jej napijemy? - zapytał i nie czekając na jej odpowiedź wezwał Stworka. Skrzat tylko Malfoy'ów traktował z należytym szacunkiem, gdyż uważał, że tylko oni zasługują na to.
- Panicz Malfoy wzywał. Co Stworek może zrobić dla panicza?
- Przynieś nam dwie gorące czekolady. - Po chwili Draco mógł się już raczyć swoim ulubionym napojem, drugi kubek stał na szafce nocnej nieruszony. - Druga jest dla ciebie. Częstuj się.
- Idź stąd - rozkazała. Malfoy nic sobie z tego nie robiąc rozpoczął rozmowę.
- Często śnią ci się te koszmary?
- Nic ci do tego - warknęła. Nicole była zła. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, że ma problemy ze snem. A teraz, tylko dlatego, że Camile nie domknęła drzwi, a ona tego nie zauważyła, Draco dowiedział się o tym. Po to zamknęła się w swoim pokoju i wychodziła z niego tylko wtedy, gdy była pewna, że nikogo nie spotka, aby nikt nie zasypywał ją pytaniami i litościwymi spojrzeniami. Wiedziała, że wygląda źle. Była blada, schudła, a jej oczy straciły swój osobliwy blask, były matowe.
- Skoro wyciszyłaś pokój to wnioskuję, że często.
- O co ci chodzi? Po co tu przyszedłeś?
- Pomyślałem sobie, że może chcesz pogadać.
- Nie chcę. Wyjdź.
- Ja sądzę inaczej. - Po chwili zastanowienia dodał. - Z doświadczenia wiem, że lepiej jest się wygadać i pogodzić z tym co się stało. Inaczej nigdy nie dojdziesz po tym do siebie.
- Co ty możesz o tym wiedzieć?! - Nicole się wściekła. Jak on, idealny arystokrata, który zawsze miał wszytko podane na tacy i nigdy nie przeżył nic strasznego, może pouczać ją. - Jesteś zwykłym rozpieszczonym dzieciakiem! Nikt nigdy cię nie torturował, nie zgwałcił!
- Widzę, że żyjesz w tym samym przekonaniu co twój brat. Myślałem, że skoro przyjaźnisz się z Camile to wiesz, że Malfoy'owie tylko utrzymują pozory idealnej rodziny arystokratów. - W głosie chłopaka wyraźnie słychać było ból. - Czasami nie warto się kierować pozorami - dodał spokojnie. A Nicole w tej właśnie chwili zrozumiała, że popełniła wielki błąd. Przecież Camile nieraz opowiadała jej o tym co się działo w jej domu.
- Przepraszam, po prostu poniosło mnie - mruknęła.
- Więc jak to jest z tymi koszmarami? - Nicole popatrzyła na niego zaskoczona, miała nadzieje, że nie będzie drążył już tego tematu. Dopiero teraz zauważyła, że upartość to rodzinna cecha, nie tylko Potterów, ale też Malfoy'ów. Ponownie skierowała wzrok na swoje dłonie i zaczęła mówić.
- Gdy nie biorę eliksiru Spokojnego Snu, to co noc. A eliksir mogę brać tylko trzy razy w tygodniu, aby się nie uzależnić.
- Też tak miałem. Po tym jak ojciec stwierdził, że już czas zrobić ze mnie prawdziwego mężczyznę. Miałem wtedy 13 lat.
- Co on ci zrobił? - zapytała zaciekawiona Nicole, a Draco pogrążył się we wspomnieniach. Nie chciał o tym mówić, ale zdawał sobie sprawę, że może jego przykład pokaże Nicole, że najstraszniejszych koszmarów można się pozbyć. Trzeba tylko pogodzić się z tym i nie odgradzać od bliskich.
- To było w przedostatni dzień wakacji po trzecim roku - rozpoczął z nieobecnymi oczami. - We dworze byłem sam z ojcem. Camile i matka były akurat u jakiejś ciotki. Miały wrócić następnego dnia. Ojciec stwierdził, że to dobry moment, aby wyplenić ze mnie chłopca. Przyprowadził do domu jakąś mugolkę. Kazał mi ją trzymać, gdy on ją gwałcił. Robił to na każdy z możliwych sposobów, a ja musiałem ją trzymać. Potem torturował ją cruciatusem, aby na końcu zabić. Miała może z osiemnaście lat. Po wszystkim dał mi szklankę ognistej twierdząc, że mężczyźnie się należy. Długo nie mogłem się po tym pozbierać. Co noc śniły mi się oczy tej dziewczyny wpatrzone we mnie z bólem. Wtedy zrozumiałem, że ta cała nienawiść do szlam i mugoli to głupota. Przecież oni odczuwali tak samo jak my. Ta dziewczyna czuła ból i upokorzenie, tak jak każda inna kobieta na jej miejscu. Zanim doszedłem do takich wniosków minęły chyba z dwa tygodnie, w ciągu których zamknąłem się w sobie, nie rozmawiałem z nikim i co noc miałem koszmary z ofiarą mojego ojca w roli głównej. Gdy Camile i matka wróciły udawałem, że nic mi nie jest. Nic im nie powiedziałem, nie chciałem, aby mnie żałowały. Z resztą ojciec zabronił mi o tym mówić matce, a nie chciałem, aby i jej zrobił krzywdę. Wreszcie zrozumiałem, że Lucjusz Malfoy to zwykły drań, który jest zdolny do wszystkiego. Potem wróciłem do Hogwartu, tam Blaise próbował wziąć mnie w obroty. Przez bite dwa tygodnie zbywałem go i właściwie wszystko miałem w dupie. Swoje łóżko wyciszałem, aby nikt nie słyszał, że co noc śnią mi się koszmary. Wreszcie Snape się wkurzył i zaczął mnie opieprzać. Wiedział co się stało, bo ojciec pochwalił mu się. Snape po krzykach o tym, żebym się wziął za naukę, wytłumaczył mi, że to co się stało to nie wszystko, że to już czas, żeby się z tym pogodzić i wyciągnąć wnioski. Kazał mi porozmawiać o tym z kimś zaufanym. Mówił, że to mi pomoże. Poszedłem za jego radą i powiedziałem o wszystkim Blaise'owi. Zabini pomógł mi się pozbierać i razem doszliśmy do wniosku, że idea czystej krwi to po prostu głupota. Dużo też pisałem do Camile i choć nie powiedziałem jej nigdy o tym co się stało, to czułem jej wsparcie - zakończył, a w pokoju zaległa cisza, którą po kilku minutach przerwała Nicole.
- Dlaczego mi to powiedziałeś?
- Bo wiem, że ty, tak jak ja wtedy, potrzebujesz wsparcia bliskich. Odzyskałaś rodziców, masz Pottera, tę małą, Blacka, Lupina i dwie najlepsze przyjaciółki, które dzień w dzień zastanawiają się jak ci pomóc. Nie rań ich i nie odgradzaj się od nich. Jeśli nie chcesz im mówić o gwałcie to nie, ale przebywaj z nimi. Ich obecność ci pomoże. I pamiętaj, oni nie litują się nad tobą, oni po prostu się martwią.
- To nie jest takie łatwe – mruknęła.
- Wiem, że nie jest. Ale chyba mi nie powiesz, że Nicole Robespierre-Potter jest słabą kobietą, która nie potrafi sprostać przeciwnościom? - zapytał z drwiną, ale i uśmiechem na twarzy.
- Postaram się. - Usta Nicole również ułożyły się w delikatny uśmiech.
- No ja myślę, a teraz idź spać. Już nie będę ci przeszkadzać - stwierdził wstając. Gdy był przy drzwiach zatrzymał go głos dziewczyny.
- Zostań. - Odwrócił się. - I tak nie zasnę.
- To ci potowarzyszę. - Usiadł z powrotem na fotelu. Zaczęli rozmawiać tak jak na wieży astronomicznej, o wszystkim i o niczym. Jej poprawił się humor, a on stwierdził, że lubi patrzeć w jej wesołe oczy. Gdy Nicole zmorzył sen była 4 nad ranem. Draco zgasił światło, zostawiając małą lampkę i wyszedł. Gdy leżał w łóżku czuł, że dobrze spełnił swoją misję.

6 komentarzy:

  1. Smok pokazał ludzkie oblicze? - takie do niego nie podobne, ale jednocześnie takie prawdziwe. weny zyczę

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest wspaniały. Mam nadzieje, że Laura z Nicole szybko się pogodzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powrót Potterów! Nie taki, jaki sobie wyobrażałam, ale lepszy rydz niż nic. Wiesz, fajnie by to wyglądało: Siedzą sobie wszyscy w jadalni, rozmawiają, nie zwracają uwagi na dwa dodatkowe talerze, aż tu nagle ściągają z siebie zaklęcie Kameleona i zaczynają jeść, jak gdyby nigdy nic. Ciekawe, czy kapnęli by się od razu, czy dopiero jak Rogacz stłukłby szklankę? Albo takie wejście z fanfarami, czerwonym dywanem i baletnicami, które wywijają wstążkami, a potem weszłyby czirliderki i...
    Za bardzo fantazjuję :-) Kocham Rogacza, kocham Rudą, kocham ich oboje <3 Ogółem rozdział fajny

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Rozdział jest super. Generalnie jednak jest Voldemort, a jak na razie nic takiego nie robi. Myślę, że przydałoby się uśmiercenie kogoś z najbliższych np. Laury czy Malfoya bo trochę za sielsko się zrobiło. Sam jeden gwałt to moim zdaniem zdecydowanie za mało. W poprzednich rozdziałach wprowadziłaś motyw Aniołów i moim zdaniem ( jak wielu innych) to udany pomysł i moment ich wprowadzenia, ale przez to zrobiło się sielankowato i ciężko będzie utrzymać grozę z tego gwałtu, skoro w rewanżu wracają dwie osoby z zaświatów. Także myślę, że tu trzeba drastycznej metody na zmącenie nastroju.
    PS. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to głupio, ale marzę o Pani autografie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajowo. Rozdział taki inny, refleksyjny, skłanaiający do rozmyślań. Fajnie opisałaś reakcję Nicole, ale chyba trochę za szybko jej to przeszło. Laura dalej swoje, rodzice wrócili zza grobu... Na razie opowiadanie trzyma równy, wysoki poziom.
    A teraz parę pytań:
    1. Jak mija wrzesień? Szkoła już męczy?
    2. Czy poza głównym wątkiem o aniołach pojawi się jeszcze jakiś inny przewodni?
    3. Czy zamierzasz uśmiercić kogoś z głównych bohaterów?
    4. Czy wymyślając postacie niakanoniczne wzorowałaś się na kimś?
    5. Czy masz zamiar opisać w jakimś rozdziale szerzej retrospekcje z dawnych lat Nicole czy już nie?
    6. Piąty rok minął a w opowiadaniu brak informacji o GD. Czy ona istnieje czy ją usunęłaś?
    7. Czy zamierzasz jakieś znane z nazwiska postaci spoza Gryffindoru np. Puchonów, Krukonów czy Gryfonów niekoniecznie kanonicznych?
    8. Czy pisząc opowiadanie przed opublikowaniem danego rozdziału masz napisane już 1 czy 2 naprzód?
    9. Jak bardzo masz zamiar trzymać się kanonu na szóstym roku?
    I ostatnie: Czy zgadzasz się z opinią, że HP VI (książka) jest najgorszą częścią w serii? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad 7. Chodzi mi o ich wprowadzenie do bloga.

      Usuń