wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 14

Następne dni nie przyniosły nic ciekawego. Ciągłe gadanie o SUMach, testy sprawdzające wiedze i tak w kółko. Nicole przekonała się, że słowa Laury o profesorze od historii magii są jak najbardziej prawdziwe. Ślizgonka nigdy nie lubiła tego przedmiotu, a teraz jeszcze sam nauczyciel zniechęcał ją do nauki. Jednak nie przejmując się tym na tej lekcji po prostu plotkowała z Camile i Vanessą. Na pierwszej lekcji obrony przed czarną magią, okazało się, że przemowa nauczycielki była równie interesująca, jak ta Snape'a. 
- Z notatek zostawionych przez poprzednich nauczycieli wnioskuję, że jesteście daleko w tyle. Spodziewam się, że chociaż tę marną cząstkę materiału, którą przerobiliście macie dobrze przyswojoną - zaczęła surowym tonem. - Jedyne co macie w pełni przerobione to obrona przed magicznymi stworzeniami, chociaż przeraża mnie to, że mieliście to dopiero na trzecim roku. Ten materiał powinien być w pierwszej, co najwyżej drugiej, klasie. Dziś napiszecie test, który sprawdzi, czy jesteście całkowitymi ignorantami w sprawie obrony, czy może chociaż trochę się uczyliście przez te cztery lata. Na następnych lekcjach będę sprawdzać przed jakimi zaklęciami jesteście się w stanie bronić. A teraz do roboty - powiedziała i machnęła różdżką, a testy same zaczęły się rozdawać. Z tym testem Nicole również nie miała problemów. Z resztą na ogół dobrze sobie radziła ze wszystkimi przedmiotami, w końcu jako córka premiera Francji miała świecić przykładem. Razem z Laurą, zanim poszły do szkoły miały zajęcia przygotowawcze z prywatnymi nauczycielami, więc już na pierwszym roku wiedziały o wiele więcej niż ich rówieśnicy. Po pierwszym tygodniu szkoły i masie testów sprawdzających dyrektor ogłosił, że w sobotę uczniowie mają wyjście do Hogsmeade. Nicole wybierała się tam razem z grupką Ślizgonów. Rodzeństwo Malfoy, rodzeństwo Snape, Blaise, Pansy i Nicole. W takim składzie właściwie wszędzie się pokazywali. Mimo tego, że Draco nie pałał do Nicole sympatią, to jak stwierdziła kilka dni wcześniej, musiał się przyzwyczaić. On zawsze ostentacyjnie ją ignorował, z Pansy mogła czasem wymienić kilka słów, a Blaise i Samuel nie przejmowali się tym, kto jest jej bratem i na luzie z nią gadali. Z Camile i Vanessą tak jak w Beauxbatons tworzyły trójkę najlepszych przyjaciółek. Tak się akurat złożyło, że gdy wychodzili ze szkoły trafili na grupkę gryfonów. Byli to wszyscy Weasley'owie, Harry, Hermiona i przyjaciel rudowłosych bliźniaków, Lee Jordan. Gdy zauważyli, że trafili na Ślizgonów, Nicole zobaczyła jak Ron nachmurzył się, Harry spojrzał na niego ostrzegawczo, ale też nie był zbyt zadowolony, że trafił akurat na nich, oczywiście nie licząc Nicole. A Fred uśmiechnął się szeroko i powiedział do Nicole:
- Uważaj żebyś nie zrobiła się zbyt ślizgońska. Nie do twarzy ci w zielonym.
- Tak jak tobie w czerwonym - zaśmiała się ślizgonka. W tym czasie stanęli w kolejce, aby woźny Filch mógł przepuścić ich do miasteczka.
- Może pójdziemy razem? Zawsze to będzie jakaś nowość, gdy w Hogsmead pojawią się razem Gryfoni i Ślizgoni. - odezwała się Ginny, wiedząc, że zaraz posypią się protesty.
- Obawiam się, że będzie to za duża trauma jak dla Harry'ego, Rona i Draco. Więc raczej nie warto ich skazywać na takie przeżycia. - Gdy przyszła ich kolej sprawdzenia przez Filcha, Nicole pożegnała się tylko z gryfonami i razem ze swoimi domownikami ruszyła do miasteczka. Obeszli całe Hogsmead odwiedzając sklep Zonka, Miodowe Królestwo i Wrzeszczącą Chatę. Dziewczyny zaciągnęły też chłopaków do butiku. Tam świetnie się bawiły przymierzając różne ciuchy i doprowadzając męską część ich grupy do białej gorączki. Zabawę przerwał im Draco:
- Dobra, dziołchy. Albo zostajecie, albo idziecie z nami na kremowe piwo, bo my mamy dość.
- Braciszku, zaczekajcie jeszcze tylko przymierzymy po ostatniej sukience.
- Dobra - zgodził się ze zrezygnowaniem. Cztery dziewczyny zajęły znowu wszystkie przebieralnie i po pięciu minutach wszystkie wyszły, a chłopakom szczęki opadły do ziemi. Wszystkie cztery wybrały miniówki, więc ukazywały one ich zgrabne, długie nogi. Pierwszy z szoku wyrwał się Sam, gdy zobaczył siostrę ubraną w małą czarną.
- Vane, jak ojciec cię w tym zobaczy to zejdzie na zawał i przez miesiąc nie wypuści cię z domu.
- Sam, chyba nie myślisz, że dla niego będę to ubierać, ale przyznasz, że zajebiście wybrałyśmy, co nie? - zapytała chłopaków.
- Zdecydowanie zajebiście - stwierdził Blaise, który jakby nie wiedział na których nogach zatrzymać swoje ciemne tęczówki. Wreszcie zatrzymał wzrok na Camile i mierzył ją od góry do dołu. Blondynka miała na sobie błękitną sukienkę beż ramiączek. Nicole ze zdziwieniem zauważyła, że jej intensywnie przygląda się Draco. Nie bardzo podobało jej się, że zatrzymał wzrok na sporym dekolcie, no ale trudno. Oprócz niej zauważyła to też Pansy, ubrana w białą sukienkę, która idealnie podkreślała jej kształty.
- Podoba ci się, Draco? - zapytała Parkinson wskazując na obiekt zainteresowania Dracona.
- Nie, ale Weasley nie miał racji. Do twarzy ci w zielonym. - powiedział do Nicole. - Przebierajcie się, bo chcemy iść jeszcze do Trzech Mioteł - stwierdził i już nie zwracał uwagi na dziewczyny. Usłyszał tylko głos siostry, która powiedziała niby szeptem do Nicole:
- Podobało mu się. - Po czym obie dziewczyny zachichotały i skierowały się do przebieralni. Wszystkie cztery zakupiły wybrane sukienki twierdząc, że kiedyś im się przyda. Nicole dodatkowo kupiła bluzkę dla Laury i czarne szpilki, co Vanessa skomentowała: Ty i ta twoja obsesja na punkcie butów, w czym miała całkowitą rację, bo panna Potter miała już pokaźną kolekcję różnego rodzaju butów, ale nie przeszkadzało jej to w kupowaniu kolejnych. Kolejną godzinę spędzili spokojnie w pubie pod Trzema Miotłami, gdzie chłopaki mogli wreszcie przy kremowym piwie odpocząć od zakupów. Gdy wrócili do zamku okazało się, że mają jeszcze godzinę do kolacji, więc Nicole zdecydowała się spędzić ten czas z Laurą. Poszła na siódme piętro w stronę wejścia do wieży Gryfonów, którym był obraz Grubej Damy. Na swoje szczęście akurat bliźniacy wychodzili z Pokoju Wspólnego, więc zatrzymała się przy nich.
- Wiecie może, czy Laura jest w wieży.
- Jest, a co? - potwierdził George
- Chciałam z nią pogadać, wpuścicie mnie? - zapytała uśmiechając się przymilnie.
- A co my z tego będziemy mieli, Francuzeczko?
- Moją dozgonną wdzięczność - zaproponowała Nicole
- Takiej oferty chyba się nie odrzuca, jak myślisz Fred?
- Ja sądzę, że należy nam się coś jeszcze - stwierdził Fred ostentacyjnie wskazując na policzek.
- Rozumiem, że chcesz dostać w swoją przystojną buźkę? - zapytała Nicole
- Wchodzicie, czy nie? Bo nie wiem czy mam zamykać - zdenerwowała się Gruba Dama
- Tym razem ci się upiecze. Wchodź - powiedział Fred i wpuścił ją do wieży. Nicole znalazła się w okrągłym pomieszczeniu, w którym znajdowało się pełno stolików, kanap i foteli. Jak dla niej było tu za czerwono. Przy jednym ze stolików ujrzała Laurę w towarzystwie znajomych, których ostatnio jej przedstawiała. Jeśli Nicole dobrze pamiętała byli to Lucy, Jack i Natalie. Od razu skierowała się w tamtą stronę, jednak drogę zagrodził jej Ronald.
- Nie powinno cię tu być, jesteś Ślizgonką - powiedział groźnie
- Przyszłam do siostry, z resztą to twoi bracia mnie wpuścili.
- Ron, pamiętaj co mi obiecywałeś - odezwał się ostrzegająco Harry, który przed chwilą pojawił się obok przyjaciela.
- Przecież jej nie obrażam - stwierdził i odszedł.
- Coś się stało? - zapytała Nicole Harry'ego
- Nic, mieliśmy ostatnio małą sprzeczkę, ale już sobie wszystko wytłumaczyliśmy - powiedział uspokajająco
- Poszło o mnie? - zapytała, a gdy zobaczyła potwierdzenie w oczach brata powiedziała - nie chcę abyście się przeze mnie kłócili. Przez cztery lata się przyjaźniliście.
- Nie martw się, to Ron musi sobie uświadomić, że nie wszyscy Ślizgoni to zło konieczne - wytłumaczył
- Jak uważasz. Potem jeszcze pogadamy. Teraz idę do Laury - powiedziała i skierowała się w stronę blondynki, która nawet nie zauważyła, że Nicole przyszła.
- Młoda, nad czym się tak męczysz? - zapytała, gdy zobaczyła, że czwórka drugorocznych gryfonów skrobie jakieś wypracowania
- Co ty tu robisz?
- Ładnie to tak witać siostrę? - zaśmiała się Nicole i usiadła obok Laury.
- Wybacz moje nieokrzesanie. Witaj Nicole. Cieszę się, że cię widzę. Co ty tutaj robisz? Tak może być? - mówiła na pozór poważnie.
- Już lepiej. Coś ty się taka wyszczekana zrobiłaś? - nie czekając na odpowiedź zapytała - no i z czym się tak męczysz?
- Eliksiry - powiedziała tak jakby to było największe zło świata. - Mamy opisać eliksir pieprzowy.
- Przecież to nic trudnego.
- Wiem, ale Snape jest wredny, przecież nic mu nie zrobiliśmy, a męczy nas jak żaden inny nauczyciel.
- To pokaż co tam napisałaś. - Nicole wzięła do ręki pergamin i zaczęła czytać wypociny siostry, gdy skończyła powiedziała - zapomniałaś dopisać do składu muchy siatkoskrzydłe i opisz jeszcze jak wygląda po zrobieniu. Poza tym jest ok.
- Dzięki. Zaraz to uzupełnię. A jak było w Hogsmeade? - zapytała Laura nie przejmując się wypracowaniem.
- Fajnie, już za rok sama będziesz mogła się szlajać po miasteczku. Mam coś dla ciebie - powiedziała i wyjęła z torby niebieską bluzkę z czarnym nadrukiem i kilka słodyczy. - Trzymaj.
- Dzięki, siostra.
- Nie ma sprawy, Młoda. A teraz kończ to wypracowanie, bo za piętnaście minut kolacja. Ja jeszcze idę pogadać z Harry'm - powiedziała i pożegnała się z Laurą i jej znajomymi. Podeszła do kominka przy którym wylegiwał się jej brat z Hermioną i Ronem.
- Nie przeszkadzam? - zapytała
- Jasne, że nie - powiedział natychmiast Harry. - Nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać przez ten tydzień.
- Właśnie dlatego tu przyszłam.
- Jak ci się podobało w Hogsmeade? - zapytała Hermiona
- Fajne miasteczko. Byliśmy w Zonku, Miodowym Królestwie i widzieliśmy Wrzeszczącą Chatę. Malfoy próbował nam wmówić, że tam straszy, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć, pewnie chciał nas wystraszyć. - Gdy zobaczyła cwane uśmiechy na twarzy trójki gryfonów zapytała - wy coś wiecie?
- To dłuższa historia, ale kiedyś ci opowiem - stwierdził Harry.
- Mniejsza z tym. Zaciągnęłyśmy jeszcze chłopaków do butiku i kupiłam tam zajebistą sukienkę i jeszcze bardziej zajebiste szpilki.
- A po co ci to? - zapytał zdziwiony Harry
- Przyda mi się. I w ogóle to wpadłam na genialny pomysł. Na ferie świąteczne zaciągnę cię do jakiegoś porządnego sklepu z ciuchami i wymienisz całą garderobę. - Gdy zobaczyła zbolałą minę brata wytłumaczyła - te szmaty po tym tłuściochu, które nosisz nie zasługują nawet na miano ciuchów, więc pod moim okiem spalisz je wszystkie na stosie i kupisz sobie nowe.
- Niech ci będzie, ale nie licz na to, że wytrzymam w jakimkolwiek sklepie dłużej niż godzinę - zgodził się Harry, wiedząc, że z Nicole i tak nie wygra.
- Jeszcze zobaczymy. A teraz idziemy jeść - powiedziała i pociągła Harry'ego w stronę wyjścia, więc ten chcąc, nie chcąc ruszył się, a za nim Ron z Hermioną. Przy wyjściu dogoniła ich jeszcze Laura ze znajomymi. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszystkich uczniów wmurowało, w końcu jakby nie patrzeć Ślizgonka weszła ramię w ramię ze Złotym Chłopcem Gryffindoru. Nicole nie przejęła się tym, tylko po prostu skierowała się w stronę swojego stołu.

1 komentarz: