Nicole, Draco, Camile, Blaise, Vanessa, Harry i Hermiona 30 czerwca 1998 roku w jednym przedziale wracali ze swojego siódmego roku w Hogwarcie. Wszyscy byli szczęśliwi, że choć jeden rok w tej szkole przeżyli bez widma wojny. Byli szczęśliwi, że mają siebie. I przede wszystkim byli szczęśliwi, że będą budować swoją przyszłość w tym samym gronie. Brakowało im tylko towarzystwa Samuela i Ginny, ale oni w tym momencie spędzali zapewne miłe popołudnie ze swoim półrocznym synem.
- Vane, co tam u Sama? Pisał do ciebie?
– zapytała Nicole.
- Merlinie zapomniałam wam
powiedzieć. Rano dostałam list od niego.
- Serio? Jak tam mały łobuz? –
wtrąciła się Camile.
- Oj zdecydowanie łobuz. Zaczyna
pokazywać co potrafi. I pierwszy wybuch magii ma za sobą. Ostatnio tak się zdenerwował,
że nie może sięgnąć jakiejś zabawki, że włączył wszystkie grające zabawki, a
potem przywołał tą którą chciał. – Vanessa opowiadała z przejęciem o swoim
bratanku. – Nie mogę się doczekać, aż znowu go zobaczę.
- Coś czuję, że Fabian wda się w
wujków Weasley’ów – zaśmiał się Harry. – A szczególnie we Freda i Geaorge’a.
- Lepiej o nich nie wspominaj
przy Samie i Ginny. Są wściekli, bo Fred przyniósł ostatnio chrześniakowi samo
napełniającą się trąbkę z konfetti. Mały to uwielbia i non stop strzela tym
konfetti, a Ginny musi to sprzątać. I to ręcznie, bo jak próbowała to zniknąć
za pomocą magii to ilość się podwoiła – zaśmiała się. – A jak próbują to chować
to Fabian wpada w płacz i sam sobie przywołuje zabawkę. – Chwilę jeszcze
pogadali o dzieciach. Potterowie opowiadali o prawie dwumiesięcznym bracie
Alexie i o tym jak Syriusz i Remus szykują się do roli ojców. – Ej
najważniejszego wam nie powiedziałam – wykrzyknęła Vane. – Pamiętacie jak Sam
mówił, że przyjęli go do rezerwowych Tajfunów? No to teraz będzie grał w
pierwszym składzie. Ich obrońca została transferowana do Harpi z Holyhead. Sam
zajął jej miejsce. – Wszyscy ucieszyli się sukcesem przyjaciela. Wiedzieli, że
jego marzeniem było zostać zawodowym graczem Quidditcha. Chłopaki trochę
zazdrościli, bo sami chętnie zagraliby w takim profesjonalnym meczu. – I
urządzają jutro imprezę u siebie z tej okazji. Małego mają sprzedać na noc do
babci Molly, więc będziemy świętować.
Dalsza podróż minęła im na
omawianiu planów na najbliższą przyszłość. Harry z radością mówił, że czeka
tylko na wyniki owutemów, aby zapisać się na kurs aurorski. Camile przyznała,
że dostała się na praktykę do madame Malkin. To był dla niej dobry początek
kariery modowej. Vanessa i Hermiona zgodnie stwierdziły, że obie chcą składać
papiery na studia uzdrowicielskie. Blaise sam nie wiedział co ma zamiar ze sobą
zrobić, o co podczas podróży zdążył się pokłócić z Camile.
- Nicole, Draco a wy? – zapytała
jeszcze zła blondynka. Para spojrzała na siebie i uśmiechnęła się. Poprzedniego
wieczoru dokładnie omówili swoje plany na co najmniej kolejny rok.
- Uznaliśmy, że chcemy trochę
odpocząć od nauki – zaczęła Nicole. – Za jakiś miesiąc chcemy się wybrać na co
najmniej roczną wycieczkę.
- Gdzie?!
- Aż rok?!
- Chcecie nas zostawić?! –
rozległo się ze wszystkich gardeł, to ostatnie natomiast wykrzyknęła Camile.
- Zaczynamy od ciepłych krajów.
Wiecie, plaża, morze i drinki, a gdzie nas potem poniesie to zobaczymy – Nicole
wzruszyła ramionami. – Chcemy odpocząć i zobaczyć kawałek świata, więc co
najmniej rok. Cami przecież wrócimy – zapewniła przyjaciółkę przewracając
oczami.
Na takich rozważaniach przeminęła
im reszta podróży. Z rodzicami umówili się, że sami wrócą do domów. W końcu
byli już dorośli. Z dworca każde z nich ruszyło w inną stronę. Na Nicole, Laurę
i Harry’ego w Dolinie Godryka czekali starsi Potterowie z małym Alexandrem. Hermiona
teleportowała się do domu rodziców. Vanessa na razie miała zamieszkać z Samem i
Ginny, gdyż chciała im trochę pomóc przy Fabianie. A Draco i Camile
teleportowali się do domu ciotki Andromedy, u której cały czas mieszkała
Narcyza. Następnego dnia mieli spotkać się wszyscy razem u Ginny i Sama.
Kolejny miesiąc minął im na
oczekiwaniach na wyniki owutemach i imprezach z okazji zakończenia szkoły,
zakończonych wielką imprezą urodzinową Nicole i Harry’ego. Dwa dni po
urodzinach w oknach ujrzeli upragnione sowy z Hogwartu, wszyscy obecni byli
akurat w domu państwa Potter, więc od razu mogli podzielić się nawzajem swoimi
wynikami. Oprócz młodzieży w Dolinie Godryka obecne były małżeństwa Black i
Lupin. Harry gdy zobaczył tylko swoje wyniki pisnął z radości.
- Czyżby niedługo w poczet
kadetów wstąpi auror Potter? – zapytała ciężarna Tonks, która w ciągu
ostatniego miesiąca dzieliła się z Harrym swoimi doświadczeniami i
wspomnieniami ze szkolenia.
- Jutro składam papiery –
odpowiedział i zasalutował.
Tego dnia kiedy byli już
Hogwartczycy otrzymali wyniki owutemów na świat przyszedł Castor Black, a już
kolejnego Teddy Lupin. Szczęśliwych młodych ojców James zabrał na dwudniową
wycieczkę po barach. Czyli zrobił dokładnie to samo co jego przyjaciele
urządzili jemu trzy miesiące wcześniej, gdy Lily urodziła Alexandra.
Nicole i Draco już za 10 dni
mieli zarezerwowany świstoklik na Hawaje. Choć ich bliskim było przykro, że nie
zobaczą ich przez tyle czasu to rozumieli ich potrzebę odpoczynku od
wszystkiego.
Camile, która już od miesiąca
miała praktyki u madame Malkin, coraz częściej wspominała, że szefowa jest z
niej zadowolona i po wakacjach nie wyklucza podpisać z nią umowy na dłużej.
Blaise, który do tej pory
wymawiał się przed znalezieniem pracy, bo i tak nie ma wyników owutemów
przestał mieć wiarygodną wymówkę, więc postanowił w najbliższym czasie pojawić
się w ministerstwie i sprawdzić czy jest tam jakieś miejsce dla niego.
Vanessa i Hermiona tak jak Harry,
już kolejnego dnia postanowiły złożyć papiery na uczelnie. Wybrały Uniwersytet
Magiczny na wydziale Uzdrowicielstwa.
Samuela już za tydzień czekał
pierwszy oficjalny mecz w barwach Tajfunów z Tutshill. Natomiast dzień po meczu
Ginny i Samuel zorganizowali swój ślub. Postanowili, że chcą aby Fabian
wychowywał się w pełnej rodzinie, gdzie wszyscy mieli to samo nazwisko. Państwo
młodzi zorganizowali rodzinną uroczystość. Obecni byli tylko najbliżsi pary,
choć Molly próbowała namówić córkę na przyjęcie dla całej ich rodziny. Ginny w
dniu swojego ślubu tak jak Fleur rok wcześniej na głowie miała tiarę ciotki
Muriel. Wyglądała pięknie, a maślany wzrok Sama potwierdził wszystkim jak
bardzo młodzi się kochali. Dzień po ślubie Nicole i Draco wyruszali w swoją
podróż.
Laura była najbardziej poruszoną
osobą, którą dotknął wyjazd Nicole, ale nie chciała przeszkadzać siostrze w
spełnianiu marzeń. Po za tym w Dolinie Godryka w towarzystwie Lily, Jamesa i
małego Alexa czuła się jak w domu.
- Laura, na pewno sobie
poradzisz? – pytała w dzień poprzedzający ich wyjazd panna Potter.
- Niki nie martw się o mnie.
Przecież i tak za niecałe trzy tygodnie wracam do Hogwartu, a poza tym pomogę
cioci Lily i wujkowi Jamesowi z Alexem – zapewniła ją blondynka, a Nicole
uśmiechnęła się wzruszona do niej. Była dumna z tej małej cholery, że potrafiła
się tu tak odnaleźć. Od razu po powrocie z Hogwartu starsi Potterowie poprosili
Laurę o rozmowę.
- Laura, wiesz, że jesteśmy
rodziną i jesteś dla nas tak samo ważna jak Nicole, Harry czy Alex – zaczęła
rudowłosa. – Nie zastąpimy ci twoich rodziców, choć kochamy cię równie mocno
jak oni. Nie chcemy, abyś już zawsze mówiła do nas na pan pani. Dlatego co ty
na to abyśmy zostali twoją ciocią i wujkiem? – zapytała niepewna reakcji już
czternastoletniej dziewczyny, która uśmiechnęła się radośnie.
- Brzmi wspaniale ciociu Lily. –
Laura przytuliła się do niej, a potem spojrzała na Jamesa. – Wujku, a
poćwiczysz ze mną dzisiaj Quidditcha? Chcę się dostać do drużyny, a teraz kiedy
nie będzie Harry’ego może uda mi się zostać szukającą. Chciałam poprosić Nicole,
albo Harry’ego, ale stwierdzili, że wybierają się znowu na jakąś imprezę.
- Jasne! U nas, Potterów, to
rodzinne, na pewno zostaniesz szukającą – zapewnił mężczyzna i pobiegł szybko
po miotłę.
Nicole i Draco przez pierwsze
miesiące wylegiwali się na różnych plażach. Podróżowali od hotelu do hotelu, od
wyspy do wyspy. Zaczęli od Hawajów, a zahaczyli o Seszele, Mauritius, Kretę,
czy Bali, a nawet Dubaj. Po dwóch leniwych miesiącach odwiedzili Sydney, dzięki
czemu zwiedzili choć część Australii. Tam pływali w oceanie wśród Rafy
Koralowej, chodzili po górach i pustyni, czy odwiedzili Melbourne, zarówno jego
mugolską jak i czarodziejską okolicę, gdzie poznali wielu wspaniałych ludzi. Po
miesiącu w Australii teleportowali się do Japonii, na pierwszy rzut wybrali
Tokio. Tam poznani Japończycy nauczyli ich jeździć samochodami, a Draco
zafascynował się wyścigami, więc kolejne tygodnie spędzili w nocnym trybie
życia, w którym obracali się ich nowi znajomi. Nie przejmowali się tym czy
zadają się z czarodziejami czy z mugolami. Teraz postawili przede wszystkim na
dobrą zabawę. Draco już po dwóch tygodniach sam uczestniczył w wyścigu dzięki
uprzejmości jednego z nowych przyjaciół i wygrał. W innym wygrał jedno z
najszybszych aut, więc resztę Japonii postanowili pozwiedzać mugolskim sposobem
przemieszczając się jego nowym Lamborgini. Nie pomyśleli jednak, że jeżdżąc
autem już nie nocą i nie tylko podczas nielegalnych wyścigów wypadałoby
posiadać prawo jazdy, więc po dwóch tygodniach, gdy policja zatrzymała ich do
kontroli musieli kombinować. Nicole szybko skonfundowała policjanta, który pod
wpływem czaru uznał, że wszystkie dokumenty się zgadzają i życzył im miłej
dalszej podróży. Postanowili sprzedać auto, aby mieć pieniądze na kolejne podróże
i złapać świstoklik tym razem do Stanów. Były Ślizgon obiecał sobie, że
pierwszą rzeczą, którą zrobi po powrocie do Anglii będzie zdanie prawa jazdy i
kupno nowego auta. W USA spędzili najwięcej czasu. Teleportowali się od stanu
do stanu, dzięki czemu zwiedzili zarówno Waszyngton, Nowy York, Kalifornię jak
i Florydę i wiele innych. Obowiązkowym punktem w ich wycieczce było Las Vegas.
W mieście grzechu spędzili miesiąc w dzień szalejąc w domach mody, oczywiście
na życzenie Nicole, i w hotelach, a nocą w klubach i kasynach. W Montanie Draco
załapał się na jeden sezon do jakieś lokalnej drużyny Quidditcha, a Nicole
poznała sławnego na całe czarodziejskie Stany Zjednoczone łamacza klątw, który
polubił ją na tyle, że chętnie dzielił się swoją pracą i doświadczeniem, a po
kilku tygodniach zgodził się na to aby mu pomagała. Wtedy Nicole chyba po raz
pierwszy pomyślała czym zajmie się po powrocie do Anglii. Dzięki temu byli
Ślizgoni mogli zarobić trochę pieniędzy, które przepuścili w Vegas. Tam
spędzili cztery miesiące, czyli do końca sezonu, gdyż to był czas na który
Draco miał podpisany kontrakt. Ich podróż znacząco się przedłużyła i po roku
postanowili jeszcze nie wracać. Pierwsze święta Bożego Narodzenia tylko we
dwoje postanowili spędzić w Szwajcarii blisko Alp. Przez dwa tygodnie chodzili
po górach, jeździli na nartach i uczyli się jeździć na snowboardzie. Rok
później chcieli tam wrócić. Więc na same święta wynajęli drewniany domek z
pięknym widokiem na góry i spędzili tam tydzień, aż do Nowego Roku. Kolejnym
celem ich podróży była Holandia. Tam zwiedzili wiele muzeów z dziełami sztuki,
na własne oczy ujrzeli wielkie sławne wiatraki i spacerowali między polami, na
których uprawiano różnokolorowe tulipany. Na koniec wizyty w Holandii zostawili
sobie Amsterdam. Oglądali piękną architekturę śródmieścia, odwiedzili giełdę
diamentów i nie odpuścili sobie nocnej wizyty w dzielnicy Czerwonych Latarni.
Gdy Draco wspomniał, że skoro tu są to może sobie skorzysta, Nicole tylko
trzepnęła go w ramię. Kolejnego dnia postanowili również pojawić się w coffee shopie, gdzie
chcieli spróbować mugolskiej używki. A więc zatrzymali się w jednym z nich na
kawę, do której kelner zaserwował im po joincie. Przez resztę dnia mieli bardzo
dobry humor. Po Holandii wybrali się na wycieczkę po środkowej Europie.
Podróżowali od państwa do państwa, od miasta do miasta, zahaczając o
czarodziejskie dzielnice i poznając zwyczaje innych czarodziejów. Dzięki temu
odwiedzili Wiedeń, Berlin, Warszawę, Pragę i Lwów. Potem postanowili się
przenieść na inny kontynent do Ameryki Połuniowej. Tam zwiedzili Argentynę,
Kolumbie, Ekwador i Brazylię, gdzie zagościli na dłużej. W Rio de Janeiro
załapali się na sławny karnawał, dzięki czemu wybawili się i wytańczyli za
wszystkie czasy. W Brazylii nauczyli się też grać w mugolską piłkę nożną, co
podobało im się równie mocno jak Quiddich. Choć przez te prawie dwa lata co
najmniej raz w miesiącu pisali do najbliższych streszczając im swoje podróże, w
ich życiu między dobrą zabawą pojawiła się tęsknota. Postanowili wrócić do
Anglii. Ale najpierw chcieli jeszcze miesiąc spędzić we Francji. Tam odwiedzili
Lazurowe Wybrzeże, gdzie znowu wygrzewali się na plaży, Bordeaux, gdzie
zwiedzali winnice i raczyli się pysznym francuskim winem, Marsylię, gdzie
podziwiali mugolskie katedry i bazyliki, Wersal, gdzie zwiedzali zamki i na sam
koniec Paryż, gdzie urządzali sobie romantyczne spacery, gdzie w restauracji na
wieży Eiffla Draco ponownie oświadczył się Nicole, tym razem z pierścionkiem i
klękaniem, i wreszcie gdzie ona się zgodziła wyjść za niego za mąż. Ostatniej
nocy w paryskim hotelu leżąc obok siebie i wpatrując się w sufit wdali się w
dyskusję o tym co ich czeka po powrocie. A wrócić mieli dokładnie dzień przed
trzecią rocznicą bitwy o Hogwart, w którą to swoje drugie urodziny obchodził
Alexander Potter.
- Jak myślisz co będzie dalej? – zapytała
Nicole.
- Będziemy żyli długo i
szczęśliwie – parsknął zwyczajowo z sarkazmem.
- To na pewno – zaśmiała się. –
Ale gdzie będziemy mieszkać? Gdzie będziemy pracować? Trzeba zacząć o tym
myśleć – stwierdziła.
- Wiesz myślałem ostatnio o
czymś.
- O czym? – zainteresowała się.
- Chcę wrócić do Malfoy Manor –
oznajmił pewnie, choć nie wiedział jak dziewczyna na to zareaguje.
- Masz do tego prawo – uznała,
ale zaraz przypomniała sobie swoją ostatnią i jedyną wizytę w tym dworze.
- Ale ty nie rozumiesz. –
Odwrócił się na bok i spojrzał na nią. – Chcę odnowić ten dwór, żeby był tak
imponujący i piękny jak pamiętam go z dzieciństwa. Chcę wyplenić z niego
obecność jego i Voldemorta – Nicole wiedziała, że mówi o swoim ojcu. Odkąd go
zabił nie nazywał go swoim ojcem, ani nie używał jego imienia. Tak naprawdę od
tamtego wydarzenia pierwszy raz go wspominał. – Chcę stworzyć tam dla mnie i
dla ciebie nasze miejsce na ziemi, w którym będziemy mogli zacząć budować naszą
przyszłość. – Nicole pogłaskała go po policzku.
- Jeśli o tym właśnie marzysz
chętnie zobaczę ten dwór takim jakim ty go pamiętasz i pomogę ci wypełnić go
szczęśliwymi wspomnieniami – zapewniła. – Ale nie wiem czy będę w stanie wejść
tam zanim uda ci się go zmienić w nasz prywatny raj na ziemi – dodała
niepewnie.
- Obiecuję, że gdy już mi się to
uda dwór nie będzie przypominał ci tego co ty pamiętasz. A póki tego nie zrobię
nie pozwolę ci się tam pojawić – obiecał pewnie chcąc, aby mu uwierzyła.
Super.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.