Kolejne dni wypełnione były przede wszystkim naprawą zamku oraz przygotowaniem do uroczystości pogrzebowych. Uroczystości te miały odbyć się równy tydzień po bitwie o Hogwart, jak zaczęto o niej mówić. Aby dać odetchnąć uczniom przed tym ciężkim dniem pozwolono im na tydzień wolnego. I tak większa część uczniów skorzystała i wyjechała do rodzin, aby wspólnie cieszyć się końcem wojny, bądź też opłakiwać poległych bliskich. Ci którzy mieli rodzinę na miejscu, jak Nicole i Harry, skorzystali z możliwości odwiedzenia Beauxbatons, w którym nadal w większości przebywali młodsi uczniowie. Nicole bardzo się ucieszyła na takie rozwiązanie, gdyż chciała jak najszybciej zobaczyć się z Laurą. Do rodzeństwa Potter dołączyli Malfoy’owie i Blaise Zabini. Młodzi Snape’owie natomiast jako jedyni uczniowie zostali w Hogwarcie, czuwając przy ojcu, który powoli dochodził do siebie.
Severus Snape wybudził się już
kolejnego dnia, a następnego dnia, gdy był w stanie podnieść się z łóżka,
Skrzydło Szpitalne było świadkiem historycznej chwili, w której to trójka
Huncwotów szczerze przeprosiła Mistrza Eliksirów za swoje dawne czyny. Ten
natomiast odwdzięczył się im tym samym i z wąskim uśmiechem stwierdził, że przyjaciółmi
to na pewno nie zostaną, ale mogą zacząć zachowywać się jak na dorosłych
przystało. Były śmierciożerca bez jarzma dwóch panów nad sobą okazał się
bardziej przyjaznym człowiekiem, choć nie mniej sarkastycznym.
Uroczystości pogrzebowe odbywały
się na błoniach Hogwartu, gdzie pochowano 70 ofiar bitwy o Hogwart. Był to
bardzo smutny i emocjonujący dzień, a mimo to słoneczny i dający nadzieję na
przyszłość. Obecnych było wiele osób, tych bardziej bliższych zmarłym i tych, którzy
byli tam dla poklasku. Najbardziej okazały był pochówek dyrektora Hogwartu,
przemawiało wtedy wiele osób, bardziej lub mniej szczerze. Jednak najwięcej
emocji przysporzyło ostatnie pożegnanie Ronalda Weasley’a. Tuż przy niewielkim
nagrobku stała cała rodzina zmarłego, na ich piegowatych twarzach swobodnie
płynęły łzy, nawet na twarzach bliźniaków zawsze skorych do żartów nie było
nikłego śladu uśmiechu. Dookoła nich stali przyjaciele, którzy chcieli wesprzeć
cierpiącą rodzinę. Nicole ze łzami w oczach wraz z resztą Potterów również była
niedaleko. Harry i Draco opowiedzieli jej jak naprawdę zginął rudowłosy Gryfon
i to nią naprawdę wstrząsnęło. Wiedziała również, że ta historia się rozeszła i
wszyscy wiedzą jak poległ Ronald. Do tej pory nie potrafiła spojrzeć w twarz
Molly Weasley, w końcu to przez nią kobieta straciła syna. Jednak gdy przyszedł
czas na kondolencje wiedziała, że w jej obowiązku jest skonfrontować się z tą
rodziną. Wraz z rodzicami i Harrym podeszła do państwa Weasley. To James i Lily
jako pierwsi przemówili.
- Tak nam przykro Molly – zaczęła
Lily.
- Pamiętajcie, że zawsze macie
nasze wsparcie, co by się nie działo – dokończył James. Potem przytulili oni rudowłose
małżeństwo, które podziękowało im. Nicole nie wiedząc nawet kiedy znalazła się
naprzeciwko zapłakanej nestorki rodu Weasley.
- Ja przepraszam… - Łzy swobodnie
spływały z jej oczu, a ona nie wiedziała co mogła powiedzieć więcej. Jednak
Molly nie oczekiwała po niej nic więcej, bo przyciągnęła ją do siebie mocno i
powiedziała:
- Dziecko, przecież to nie była
twoja wina!
Po tych ciężkich chwilach
większość obecnych rozeszła się. W Wielkiej Sali przygotowany został bankiet,
na którym wspominano zmarłych i dziękowano za ich poświęcenie, które sprawiło,
że wreszcie mogli żyć w spokojnych czasach.
Tej nocy Nicole choć się tego nie
spodziewała we śnie spotkała się z Adrienne.
- Adrienne! Tak się cieszę, że cię
widzę!
- Tak, Nicole, ja również, ale
nie mamy dużo czasu – zauważyła swoim spokojnym głosem blondynka.
- Ale Adrienne, czy coś się
stało? To jeszcze nie koniec? – pytała już trochę przestraszona Ślizgonka.
- Nicole, spokojnie, nic się nie
stało. Chciałam się tylko z tobą pożegnać – wyjaśniła jej.
- Ale jak to? – Panna Potter była
wyraźnie zbita z tropu. Jej towarzyszka odpowiedziała delikatnym uśmiechem.
- To już koniec naszej przygody.
Spisałaś się znakomicie, dzięki tobie Harry’emu udało się doprowadzić to
wszystko do końca. Możesz być z siebie dumna.
- Ja nie chcę, aby to był koniec!
– sprzeciwiła się czarnowłosa, a zrobiła to niemal tonem rozpieszczonej
księżniczki, na co Adrienne szczerze się roześmiała.
- Nicole, to nie jest koniec, a
przynajmniej nie twój. Przed tobą jeszcze wiele do zrobienia, czeka cię
wspaniałe życie wypełnione przede wszystkim przyjaźnią i miłością. Masz przed
sobą długą drogę i tylko ty możesz zdecydować, w którą pójść stronę. Jednak
musisz mi również pozwolić na dotarcie do mojego celu, do kresu tej drogi. To
już jest ten czas. – Po tych słowach Nicole przytuliła się do swojej przewodniczki,
aż wreszcie odsunęła się od niej ze zmoczoną łzami twarzą.
- Dziękuję ci za wszystko,
Adrienne. Nigdy cię nie zapomnę. – Gdy tylko Ślizgonka wypowiedziała te słowa,
postać blondwłosego Anioła Życia zaczęła znikać, a gdy znikła całkowicie,
Nicole obudziła się w swoim dormitorium. Zaraz jednak z uśmiechem na ustach i
lekkością w sercu ponownie zapadła w spokojny sen.
Nadspodziewanie szybko po tych
wydarzeniach Hogwart dochodził do siebie. W pierwszej kolejności naprawiono
wieże, aby zapewnić miejsce uczniom, którzy chcąc, nie chcąc musieli ponownie
zabrać się za naukę. Miesiąc po bitwie odbyły się egzaminy i wszystko zaczęło
wracać do siebie. Zanim się zorientowali nadszedł koniec roku szkolnego i pożegnalna
uczta. To właśnie po niej Nicole złapała Draco, gdy przypomniała sobie o pewnym
ważnym szczególe.
- Draco! – wykrzyknęła Nicole
zatrzymując blondyna w Wielkiej Sali, gdy reszta uczniów wychodziła. – Przypomniałam
sobie! Nasz zakład! Pamiętasz?
- Coś tam pamiętam – skrzywił się
i od razu zastanawiał jak wyłgać się od życzenia, które będzie musiał spełnić.
- Wygrałam! Umiesz wyczarować
cielesnego patronusa, więc musisz spełnić moje życzenie. I nie zaprzeczysz, bo
wszyscy widzieli to podczas bitwy. – Malfoy szybko przypomniał sobie ich
rozmowę na wieży i coś wpadło mu do głowy.
- Tak właściwie to umawialiśmy
się na zwykłego cielesnego patronusa, a ja wyczarowałem zaawansowanego
patronusa – uśmiechnął się złośliwie. – Więc tak w zasadzie to przegrałaś,
kotek.
- Ej to też się liczy, bo
zwykłego też wyczarujesz! – Nicole się oburzyła, że jej chłopak chce tak
oszukiwać. – Zrób to teraz, a przekonasz się, że ja wygrałam. – Draco zrobił to
i już po chwili okrążała ich srebrzysto-biała pantera.
- Ale nie udowodnisz mi, że
potrafiłem to zrobić przed końcem roku szkolnego, a ten się właśnie skończył. –
Złośliwy wyraz nie schodził z jego twarzy. – Więc to ty spełniasz moje życzenie
– mruknął i pocałował ją głęboko. Nicole oderwała się od niego i skwitowała to
tylko jednym słowem.
- Ślizgon. – A potem ponownie
połączyła ich usta. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie. – To co chcesz
żebym zrobiła? – zapytała pokonana. Draco przez chwilę się zastanawiał, cały
czas trzymając ją w objęciach.
- Wyjdź za mnie! – Nicole szeroko
otworzyła oczy ze zdziwienia. Tego się nie spodziewała. Znając swojego chłopaka
stawiała na striptiz albo inną podobną głupotę. – Może nie teraz, ale jak
skończymy szkołę. Nie uciekniesz mi już Potter. - Nadal uśmiechał się złośliwie, ale Nicole
była pewna, że to nie są żarty.
- Skoro przegrałam to chyba nie
mam wyjścia – zaśmiała się, a potem dodała – nie mam zamiaru od ciebie uciekać,
panie Malfoy.
W samym Hogwarcie zaszło bardzo
wiele zmian. Przede wszystkim na fotelu Dumbledore’a zasiadała teraz Minerwa
McGonnagall. Jej miejsce ku zdziwieniu wszystkich zajął James Potter, sam
zainteresowany nie sądził, że nauczanie przyniesie mu tyle frajdy. Miejsce
profesora Flitwicka zajęła zaś Lily Potter. Jej mąż dotrzymał obietnicy i już równy
rok po wojnie rodzina Potterów miała się powiększyć, a Potterowie wreszcie
mogli doświadczyć spokojnego rodzicielstwa bez wiszącej nad nimi wojny. I mimo
tego, że małżeństwo spodziewało się kolejnego dziecka nic nie stało na
przeszkodzie, aby zajęli się nauczaniem. Lily zapewniała, że będzie w stanie
połączyć obowiązki związane z ponownym macierzyństwem z obowiązkami nauczyciela
oraz opiekuna domu Gryffindora. Minerwa była świadoma, że powierzenie jej
dawnej roli nauczycielowi transmutacji, choć była to nie pisana tradycja,
byłoby skrajnie nieodpowiedzialne, kiedy tym nauczycielem był Huncwot, który
nadal miał w sobie wiele z chłopca, którym kiedyś był. Lily była odpowiedzialna
i sprawiedliwa. Należała jej się ta posada. A choć urodzić miała w okolicach
maja to McGonnagall zapewniła, że na te dwa miesiące sama może ją zastąpić pod
warunkiem, że Lily będzie gotowa we wrześniu ponownie objąć swoje obowiązki.
Do tej dwójki w Hogwarcie
dołączył oczywiście Syriusz, który dostał posadę, którą wcześniej obejmowała Annabelle
Bennett. Ze swoim dziedzictwem był odpowiednią osobą na nauczyciela obrony
przed czarną magią. Gdy Syriusz dowiedział się, że Potterowie spodziewają się
kolejnego potomka niemal natychmiast zaciągnął Annabelle przed ołtarz. Świeżo
upieczona pani Black choć lubiła nauczanie nie chciała wracać do Hogwartu. Po
urodzeniu dziedzica Blacków postanowiła z powrotem dołączyć do biura aurorów,
gdzie pełniła rolę doradcy i szkoleniowca nowych kadetów.
W Hogwarcie brakowało im teraz
tylko Remusa, ale ten sprawdzał się teraz w roli przewodniczącego Departamentu
Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami oraz był bezpośrednim łącznikiem między
wilkołakami, a Ministerstwem Magii. Wreszcie dał się przekonać Tonks, że zasługuje
na rodzinę, która będzie go kochać i pozwolił na to, aby mogli ją razem
stworzyć. I tak jego żona po urodzeniu małego Teddiego postanowiła, że zanim
wróci do pracy aurora musi minąć co najmniej kilka lat.
Ginny, która miała wyznaczony
termin porodu na styczeń postanowiła wraz z Samem, że po zdanych SUMach naukę
do OWTMów zacznie już po porodzie. Dzięki znajomościom Severusa, zapewnił on swojemu
synowi, a potem także synowej, ukończenie nauki z prywatnymi nauczycielami i podejście
do egzaminów kończących szkołę w indywidualnym terminie. Dzięki temu i swojemu
samozaparciu Samuel Snape ukończył naukę kilka dni przed narodzinami swojego
syna Fabiana Ronalda Snape’a. Mimo sprzeciwu rodziców Ginny młoda rodzina
zamieszkała w Spinner’s End, rodzinnym domu Sama. Tam nie byli niepokojeni
przez nikogo, ponieważ Severus po pierwsze i tak większość czasu spędzał w
Hogwarcie, a po drugie uznał, że należy im się odrobina prywatności, aby mogli
nauczyć się żyć ze sobą, a Vanessa w tym czasie była na siódmym roku w Hogwarcie.
Choć cały Hogwart został w pełni
odbudowany, wszystkie wieże znowu pełniły swoje role, a Gryfoni i Krukoni byli
w posiadaniu nowych dormitoriów, to jednak podziały między domowe przestały być
tak widoczne. W Wielkiej Sali uczniowie nie przejmowali się przy którym stole
siadają przy posiłkach. Gdy stali na korytarzach w grupach swoich znajomych
widoczne były różne barwy krawatów i naszywek. Przestali dzielić się między
domami. Odwiedzali się wzajemnie w pokojach wspólnych i już nikogo to nie
dziwiło. Jedynym miejscem gdzie konkurencja między domowa była widoczna było
boisko Quidittcha, ale z tym już każdy mógł się pogodzić.
Wojna sprawiła, że zmiany zaszły
nie tylko w Hogwarcie, ale też w całym czarodziejskim świecie gdzie wreszcie
przestała być ważna czystość krwi. Najważniejsze było to, że wszyscy zgodnie
przyzwyczaili się do takiego stanu rzeczy i w głębi serca cieszyli się z niego.
Co oznaczało tylko tyle, że zmiany zaszły w nich samych.
Gdy jedenaście lat później progi
Hogwartu przekroczyli Alexander Potter, Izar Black, Ted Lupin oraz Fabian Snape
miejsce to było znacznie lepszym miejscem niż gdy do tej szkoły uczęszczali ich
rodzice oraz starsze rodzeństwo. Nikogo już nie dziwiło, że kolejny Potter,
który trafił do Slytherinu, przyjaźnił się z Blackiem, który został Gryfonem, a
także pierwszym Snapem wśród Krukonów oraz Lupinem, który po mamie został
Puchonem. Cała czwórka została zgodnie określona mianem Huncwotów 3.0,
ewentualnie czasem też nazywano ich następcami Weasley’ów.
***
Przed Wami obiecany epilog, a to jeszcze nie koniec, ale o tym później.
Cieszę się, że dotrwałam do tego momentu, aby móc Wam pokazać koniec tej historii. Choć wiem ile w niej niedociągnięć, błędów i niekonsekwecji, ale jest to moja pierwsza ukończona historia i z tego jestem najzwyczajniej w świecie dumna. Pewnie gdybym była bardziej systematyczna to nie dość, że historia ukończona zostałaby o jakieś kilka lat wcześniej, to jeszcze wyglądałaby zupełnie inaczej. Przez te siedem lat dorastałam i ja, i ta historia, i przede wszystkim jej bohaterowie, co mam nadzieję widać w tych 70 rozdziałach.
Chciałam podziękować przede wszystkim każdemu czytelnikowi z osobna, i tym którzy przez tak długi czas oczekiwania na zakończenie zrezygnowali, i tym którzy dołączyli do tej historii po moim "powrocie", a przede wszystkim tym którzy są tu od początku. Naprawdę Wam dziękuję!!! Dziękuję za każde wejście tutaj, za każdy komentarz, za każdą opinię i sugestię i oczywiście za każdą pochwałę i krytykę.
Dziękuję za tego ostatniego tasiemca od Anonima. Bardzo miło mi się czytało ten przydługi komentarz ;) Dziękuję Ci przede wszystkim za to, że uświadomiłaś mi, że istnieją osoby, które tak długi czas śledziły historię Nicole, przez co musiałam dać sobie mentalnego kopa za to, że tyle to trwało. Dziękuję za każdą opinię i od razu zaznaczę, że z wieloma się zgadzam ;)
Podsumowując, to już prawie koniec tej historii. I tu wspomnę o niespodziance, o której pisałam pod poprzednim rozdziałem. Epilog, który dzisiaj Wam wstawiam jest podsumowaniem całości, ale to jeszcze nie koniec. Pokusiłam się o napisaniu krótkiego ciągu dalszego, tak, żeby ci którzy lubią Happy Endy mogli jeszcze przez chwilę pocieszyć się rozszerzonym opisem tego ich żyli długo i szczęśliwie. Wstawię to w kilkuodcinkowym dodatku. Na razie mam gotowe 2,5 dodatku. Docelowo chcę, aby to były max 4 części. Chciałabym też bardzo wstawić Wam wszystko do końca roku, ale nic nie obiecuję, bo wiecie jak to ze mną jest.
Przed Wami jest jeszcze druga niespodzianka, ale o tym napiszę jeszcze jak opublikuję ostatni dodatek. W każdym razie mam nadzieję, że Mikołaj przyniósł Wam dużo prezentów i zapraszam do czytania epilogu.
Pozdrawiam,
AniaXXX
Aż ciężko uwierzyć... super, że jeszcze coś zostawiłaś na koniec!
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci wyszło pojednanie Snape'a i Huncwotów.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że przeczytałaś mój przygługi komentarz :) Bardzo się cieszę, że to jeszcze nie koniec tej historii! Sam epilog bardzo ciekawy, momentami zaskakujący. Symboliczne pogodzenie się Snape'a i Huncwotów choć krótkie to stanowiło miłe zakończenie opowiadania. Choć mój ulubiony fragment to pożegnanie się i śmierć Adrienne.
OdpowiedzUsuńGratuluję ukończenia opowiadania!
OdpowiedzUsuń