Gdy Nicole i Draco w południe wylądowali w Dolinie Godryka poczuli się jak w domu. Ten klimat, pogoda i widoki były zarezerwowane tylko dla Anglii. I choć udało im się zobaczyć kawał świata to dopiero po niemal dwóch latach mogli znowu poczuć się tak swojsko. Te emocje odczuwali tylko w Anglii i właśnie teraz zrozumieli, że nigdzie indziej nie będą czuli się tak samo. Ze wszystkimi swoimi bliskimi mieli zobaczyć się dopiero jutro na urodzinach Alexa. Jako, że dziś był piątek zarówno Potterowie, jak i Syriusz dopiero jutro mieli pozwolenie od dyrektorki na opuszczenie Hogwartu. Nicole żałowała, że uczniowie nie mogą dostać takiej przepustki, bo już bardzo tęskniła za Laurą. Nicole umówiła się jednak z siostrą, że spotkają się, gdy ta będzie miała wyjście do Hogsmeade. Po powrocie za zgodą Potterów mieli ulokować się w ich domu. Jedyną osobę, którą mieli zamiar dziś odwiedzić była Narcyza, a resztę dnia chcieli spędzić na rozpakowaniu i przyzwyczajeniu się z powrotem do Anglii. Tak więc po teleportacji od razu ruszyli alejkami Doliny Godryka do domu rodziców Nicole. Niczego się nie spodziewając weszli do budynku, zostawili swoje bagaże w przedpokoju ruszyli do salonu. Widok jaki tam zastali sprawił, że zatrzymali się w wejściu z szokiem wypisanym na twarzy.
- NIESPODZIANKA!!! – wykrzyczeli
wszyscy obecni w salonie, a trochę tych osób tam było. Lily i James z Alexem w
ramionach, Narcyza stojąca obok Andromedy, Syriusz z Annabelle i Izarem, Remus,
Tonks i Teddy, Harry z przytuloną do niego Vanessą, Camile z Blaisem, Samuel z
Ginny, wokół, których biegał Fabian, a nawet bliźniacy Weasley’owie, ze swoimi
ciężarnymi żonami i Hermiona z rudowłosym mężczyzną, w którym Nicole rozpoznała
starszego brata Ginny, Charliego. Brakowało tylko Laury.
- Co wy tu robicie? – Nicole
wreszcie otrząsnęła się z szoku.
- Jak to co? Musieliśmy was
przywitać! – Camile jak zwykle szczerzyła się do nich szeroko. Jako pierwsza
rzuciła się na nich przytulając ich oboje na raz, aż zderzyli się głowami. –
Jak ja tęskniłam! – Choć Nicole w tej pozycji nie miała szans zobaczyć jej
twarzy to była pewna, że z jej oczu lecą łzy.
- Camile puść już, bo nas udusisz
– powiedział Draco stękając. Siostra posłuchała go, ale tylko po to, aby
przytulić go już samego, zaraz po nim zrobiła to samo przyjaciółce.
- Dasz nam się przywitać z
resztą? – zapytała ze śmiechem Nicole.
- No już idźcie. – Camile
oderwała się wreszcie od niej i zaczęła szukać chusteczki, aby wytrzeć łzy.
Nicole podeszła do rodziców. Mały
chłopiec w ramionach Jamesa przyglądał się jej uważnie. Jako jedyny potomek
Potterów odziedziczył po Lily jej rude włosy, ale także jej oczy. Mimo to rysy
twarzy całkowicie przypominały Jamesa. Według Nicole wyglądał jak taki mały,
rudy Harry.
- Cześć, pewnie mnie nie
pamiętasz, co smyku? – odezwała się wesoło do swojego małego braciszka.
- Niki – odpowiedział jej swoim
dziecięcym głosikiem.
- Chyba nie myślałaś, że
pozwolimy, aby zapomniał o tobie – zaśmiał się James. – Pokazywaliśmy mu twoje
zdjęcia. – Nicole wzruszyła się tym. Po chwili przytulała się do mamy, a potem
taty. Następnie wzięła w swoje ramiona małego Alexa, który okazał się bardzo
śmiałym chłopcem i nie chciał iść do nikogo innego, więc z resztą witała się z
malcem na rękach. Okazało się, że czarnowłosy i szarooki Izar, a także
zielonowłosy Teddy również ją poznali. Mały Black był miniaturową kopią swojego
ojca, a mały Lupin najwyraźniej odziedziczył po Tonks jej zdolności
metamorfomagiczne. Powitania trwały jeszcze bardzo długi czas, aż wreszcie Lily
zaprosiła wszystkich do ogrodu gdzie mieli zjeść obiad, przy którym radosne
rozmowy nie milkły. Okazało się, że tę niespodziankę ich bliscy szykowali odkąd
miesiąc temu dowiedzieli się, że właśnie tego dnia Nicole i Draco mają zamiar
wrócić.
Potterowie i Syriusz załatwili
sobie wolne u McGonnagall aż do końca tygodnia, dzięki czemu mogli ich
przywitać, a następnego dnia urządzić urodziny Alexa.
Syriusz ze zdziwieniem opowiadał
jaką frajdę daję mu nauczanie i wciąż zapewniał, że w Hogwarcie brakuje
kolejnych następców Huncwotów nad czym ubolewał. Annabelle powoli z powrotem
wdrażała się w pracę w biurze aurorów, gdzie na razie zajmowała się głównie
papierologią, ale jej szef zastanawiał się nad jej przeniesieniem do ośrodka
szkoleniowego, gdzie miałaby kształcić nowych kadetów.
Remus dzięki wprowadzonym po
wojnie regulacjom dotyczących wilkołaków i innych ras bez problemu otrzymał
posadę w Ministerstwie, gdzie był głównie korespondentem między Ministerstwem,
a magicznymi rasami. Dziś specjalnie na tą okazję wziął sobie wolne. Tonks jak
na razie nie planowała powrotu do pracy, gdyż Teddy całkowicie ją pochłaniał. Z
radością pojawiła się dziś tu u boku męża i syna.
Camile tego dnia zamknęła swój
salon mody, którego była dumną właścicielką od jakiś trzech miesięcy. Teraz z
zadowoleniem opowiadała Nicole jak sobie radzi, jakie ma plany na biznes i
przede wszystkim jak próbuje unowocześnić czarodziejską modę.
Harry, a właściwie już auror
Potter wziął urlop u swojego szefa, który był bardzo zadowolony z sukcesów
jednego z młodszych aurorów. Młody Potter miał bardzo wysoką skuteczność w
łapaniu przestępców. Wciąż ku własnemu niepocieszeniu walczył z postrzeganiem
go jako wybrańca i tego, który pokonał Voldemorta, ale dzięki swoim sukcesom w
pracy powoli udowadniał, że dla niego te tytuły nic nie znaczą. W pracy chciał
być po prostu aurorem Potter.
Vanessie i Hermionie zostały
jeszcze dwa miesiące zajęć, których akurat w piątki nie miały, więc bez
problemów mogły się pojawić. Po otrzymaniu dyplomu ukończenia Magicznego
Uniwersytetu miały zacząć praktyki na wybranym oddziale w szpitalu św. Munga.
Vanessa chciała trafić na urazy pozaklęciowe, a Hermiona chciała zająć się myślouzdrowicielstwem,
gdzie planowała połączyć magiczne sposoby leczenia z mugolską psychologią. Była
Gryfonka i była Ślizgonka podczas wspólnych studiów szczerze się zaprzyjaźniły
i to właśnie dzięki Vanessie, która ją zaprosiła, Hermiona wraz z narzeczonym
pojawiała się tego dnia w Dolinie Godryka. Co prawda nie trzeba było jej do
tego specjalnie namawiać, ponieważ sama uznała, że chętnie zobaczy się z nimi
wszystkimi.
Samuel był akurat świeżo po
meczu, więc przez kilka kolejnych dni cała drużyna dostała wolne od trenera.
Przez te dwa lata Sam dążył do tytułu najlepszego obrońcy Tajfunów w dziejach i
już nie wiele mu do tego brakowało. A Ginny prowadziła dom i zajmowała się
Fabianem, niedawno zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, prywatnie ukończyła
naukę z wyróżnieniem, więc zaczynała także wspominać o poszukiwaniu pracy,
którą będzie mogła połączyć z macierzyństwem.
Blaise akurat niedawno się
zwolnił, z jakieś nudnej dla niego pracy w Ministerstwie, ale zapewniał, że już
ma następne plany, na co Camile tylko prychnęła ze złością. Przez ostatnie dwa
lata Blaise zmieniał pracę jak rękawiczki czym doprowadzał do szału swoją
dziewczynę, która chciała, aby chłopak wreszcie dorósł.
Bliźniacy Weasley’owie z
właściwym dla siebie humorem przyznali, że zostawili swój ukochany sklep z ich
podwładnymi, ponieważ nie mogli się oprzeć przywitaniu nawróconych emigrantów.
Przyznali, że sklep rozwija się na tyle dobrze, że do wakacji chcą dobudować
jeszcze jedno piętro sklepu, a także postawić filię swojego sklepu w Hogsmeade.
Nicole i Draco z uśmiechami na
twarzy i spokojem w sercu słuchali opowieści swoich bliskich, a i sami
opowiadali o swoich przygodach. Teraz nieważne było to, że o tym wszystkim
pisali do siebie w listach. Najważniejsze było to, że byli teraz razem. Gdy
zaczęło robić się ciemno, a rodzice zauważyli, że ich dzieci przysypiają, matki
zabrały się za ogarnianie potomstwa. Ginny, Samuel teleportowali się z Fabianem
do swojego domu. A Lupinowie i Blackowie mieli nocować w Dolinie Goodryka, więc
Annabelle, Tonks i Lily wzięły swoich synów, aby przygotować ich do snu. Nicole
postanowiła pomóc mamie. Asystowała przy kąpieli Alexa i obserwowała jak Lily
czyta mu bajkę na dobranoc. Gdy najmłodszy Potter usnął zeszły na dół. Tonks
już wróciła do ogrodu, a Annabelle jeszcze usypiała Izara. Matka z córką
stanęły w wejściu na ogród i obserwowały wszystkich. Nicole z uśmiechem
przyglądała się jak Draco rozmawia z Jamesem i Syriuszem o ich przygodach w
Tokio. Zafascynowany opowiadał o szybkich maszynach, wyścigach i emocjach,
które temu towarzyszą. Syriusz był tym zafascynowany i z utęsknieniem wspominał
swój motor, który miał w dawnych czasach. Gdy Harry usłyszał o czym rozmawiają
od razu dołączył.
- Cieszysz się, że wreszcie się
dogadują? – zapytała Lily obserwując uśmiechniętą córkę.
- Nawet nie wiesz jak bardzo –
odpowiedziała. – Draco przez te dwa lata zmienił się, jednocześnie pozostając
taki sam – ciągnęła. – Po tym co przeżyliśmy w tych wszystkich miejscach jest
zdecydowanie bardziej otwarty i wreszcie potrafi pokazać kiedy jest szczęśliwy.
- Cieszę się, że wam się tak
dobrze układa. Wiesz chciałam z tobą porozmawiać, bo ostatnio zastanawiamy się
nad czymś z Jamsem.
- Coś się stało? – Nicole
zaniepokoiła się trochę słysząc poważny ton matki.
- Nie, spokojnie. Wiesz, James
ostatnio odnalazł swój rodzinny dwór, który opuścił po śmierci rodziców, a
twoich dziadków – zaczęła opowiadać. – To było po naszym ukończeniu Hogwartu.
Prosto z dworca teleportowaliśmy do Devon, gdyż James chciał mnie oficjalnie
przedstawić rodzicom. Nad Potter Manor błyszczał Mroczny Znak. Przybyliśmy za
późno, oni już nie żyli. Tego dnia James obiecał sobie, że już nigdy nie
przekroczy progu tego domu. I tak było do niedawna. Wrócił tam miesiąc temu. Na
dwór nadal były rzucone potężne zaklęcia ochronne więc w zasadzie od tamtego
momentu nic się nie zmieniło. Wystarczy trochę go odnowić i będzie gotowy do
zamieszkania.
- Chcecie się tam przeprowadzić?
- Nie – odpowiedziała Lily
pewnie. – Jestem pewna, że nawet po tylu latach byłoby to dla Jamesa zbyt
trudne, ale widzę po nim, że nie chce, aby to miejsce niszczało. Dlatego chcemy
podarować go któremuś z was, tylko nie wiemy komu. Jeśli w Potter Manor
zamieszka Harry, tobie może być przykro, i odwrotnie. Nie chcemy do tego
dopuścić.
- Macie jeszcze Alexa – zaśmiała
się Nicole.
- Zanim on dorośnie to jeszcze
zbyt wiele czasu minie. A widzę po Jamesie, że marzy mu się, aby tamte ściany
wypełniły się rodzinnym szczęściem – wyjaśniła.
- Mamo, nie widzę problemu. Dwór
powinien otrzymać Harry. Niech wyprowadzą się wreszcie z Vane z tego małego
mieszkania, które wynajmują.
- Ale ty…
- Ja i Draco mamy inne plany. Z
resztą Potter Manor powinni zamieszkiwać Potterowie, a ja choć ubolewam, że
jeszcze nikt nie zauważył już niedługo zmienię nazwisko. – Nicole machnęła
prawą dłonią ozdobioną pierścionkiem zaręczynowym przed twarzą matki.
- Naprawdę? Córeczko jestem taka
szczęśliwa. – Lily przytuliła Nicole. – A zdradzisz mi jakie macie plany? –
zapytała ciekawa.
- Draco chce zamieszkać z Malfoy
Manor – oznajmiła ciesząc się, że Lily zapytała. W głębi duszy potrzebowała z
kimś o tym porozmawiać.
- A ty chcesz? Przecież tam… tam
stało się wiele złego – zauważyła rudowłosa nie chcąc przypominać córce o jej
koszmarze, który przeżyła właśnie w tym domu.
- To jego dziedzictwo – odpowiedziała
po prostu. – On chce abym je poznała takim jak on je pamięta z czasów zanim to
wszystko się stało. A ja chcę mu na to pozwolić, bo wiem, że tego właśnie
potrzebuje. – Nicole przypatrywała się Draco, który właśnie opowiadał jakąś
zabawną historię. – Chcę, aby był szczęśliwy tak jak teraz, a póki nie upora
się ze swoimi demonami nie zostanie taki zawsze.
- Jeszcze nie pogodził się z tym?
– Lily zmartwiła się tym.
- Nie tak łatwo zapomnieć, że
zabiło się własnego ojca. Wydaje mi się, że właśnie konfrontacja z tym miejscem
pozwoli mu uwolnić się od tego. A przynajmniej mam taką nadzieję. Poza tym
obiecał mi, że nie zmusi mnie do pojawienia się tam póki nie będę gotowa. A
dopóki nie odremontuje całego dworu wyraźnie zabronił mi się tam pojawić.
- Dba o ciebie – zauważyła Lily,
z resztą nie po raz pierwszy. – Może porozmawiaj o tym z Narcyzą. Myślę, że ona
będzie potrafiła wesprzeć go w tym.
- Też o tym myślałam.
- Zobaczysz, że będziecie
szczęśliwi – zapewniła.
- Jesteśmy szczęśliwi, ale
wierzę, że to nie minie, a będzie tylko lepiej. – Nicole przytuliła się do
matki, a potem razem ruszyły do reszty. Czarnowłosa podeszła do Draco, który
akurat opowiadał o pewnej kobiecie, którą poznali w Stanach. – Mam nadzieję, że
zamiast opowiadać im o tej długonogiej blondynie ze sztuczną twarzą, która oprowadzała
nas po Vegas, opowiadasz o tym jak mi się oświadczyłeś – zwróciła się do niego
ze śmiechem i od razu go objęła.
- To akurat wolałem zostawić
tobie, bo pewnie czepiałabyś się, że o czymś zapomniałem, a Mia nie miała
sztucznej twarzy, tylko sztuczne cycki. – Nicole uniosła brwi spoglądając na
niego. – Przecież żartowałem – westchnął i ucałował ją w czoło.
- Wy tak serio o tych
zaręczynach? – zapytał Harry. Jednak zanim zdążyli odpowiedzieć Camile, która
usłyszała co powiedział Harry pisnęła zachwycona i doskoczyła do nich od razu
ciągnąc ją za prawą dłoń.
- Pokaż te błyskotkę!
- Cami wyrwiesz mi rękę –
zaśmiała się Nicole. Po gratulacjach ze wszystkich stron Camile i Vanessa
zaczęły wypytywać ich o szczegóły zaręczyn, a chciały wiedzieć wszystko, i o
plany ślubne. – Spokojnie, jeszcze się nie zastanawialiśmy. – Nicole próbowała
ostudzić ich zapał. – Na pewno lato, aby było ciepło, ale to wszystko co wiemy.
– Niestety Camile i Vanessy to nie usatysfakcjonowało i dopiero kiedy Hermiona
z Charliem i bliźniacy Weasley z żonami podeszli, aby się pożegnać dały Nicole
spokój. Ci co zostali powoli wzięli się za uprzątnięcie bałaganu, którzy
zrobili w ogrodzie, jednak szybko sprzątanie przemieniło się w kłótnie, która
zaczęła się od żartu Blaise’a, który stwierdził, że wszyscy dookoła zaraz się
pożenią, a tylko on zostanie singlem. W sumie to tylko Camile z Blaisem się
kłócili, ale było to tak intensywne, że pozostali postanowili zostawić ich w
spokoju. Nicole była w szoku, bo nie sądziła, że tak wyglądają te sprzeczki, o
których w listach wspominała jej przyjaciółka. Razem z Vanessa stanęły w
miejscu, które tak nie dawno zajmowała z Lily.
- TY MYŚLISZ, ŻE TAKIE ŻARTY SĄ W
PORZĄDKU! POMYŚLAŁEŚ CZASEM JAK JA SIĘ CZUJĘ?!
- TAK BO ZAWSZE TYLKO TY I TY! CO
TY OKRES DOSTAŁAŚ, ŻE SIĘ CZEPIASZ TAKICH GŁUPOT!
- To zawsze tak wygląda? –
zapytała Nicole przyjaciółkę.
- Przyznam, że dzisiaj przechodzą
samych siebie. Ale znasz ich zaraz się rozstaną, żeby po tygodniu stwierdzić,
że nie mogą bez siebie żyć. Zastanawiam się tylko, które z nich dzisiaj
wyląduje u nas na kanapie.
- Co masz na myśli?
- DORÓSŁBYŚ WRESZCIE! ZNALAZŁ
STAŁĄ PRACE! A NIE SKACZESZ Z KWIATKA NA KWIATEK!
- A NIE POMYŚLAŁAŚ, ŻE JA TO
LUBIĘ?!
- Ich kłótnie można podzielić na
dwie grupy – zaśmiała się Vanessa. – Jedna kiedy to po wszystkim Camile wyrzuca
Blaise’a z domu, a druga, kiedy uznaje, że ma go dość i sama się wyprowadza. Ona
najczęściej ląduje u mnie i Harry’ego, a Blaise u Sama i Ginny, ale czasem się
zmieniają.
- Ja nie wiem jak to jest bo
pasują do siebie jak mało kto.
- Wydaje mi się, że to przez to,
że Cami chciałaby poczuć się wreszcie jak prawdziwa dorosła. Wiesz ma już
biznes, nieźle sobie radzi, do szczęścia brakuje tylko domu z ogródkiem, męża i
dziecka, a Blaise nadal nie dorósł.
- MÓWIEM CI PRZECIEŻ, ŻE MAM
PLAN, A TY JAK ZWYKLE NIE MOŻESZ POCZEKAĆ CIERPLIWIE!
- PLAN?! CO TYM RAZEM?! W JAKIM
DEPARTAMENCIE JESZCZE NIE PRÓBOWAŁEŚ! NIE PRÓBUJ DALEJ, BO I TAK CI SIĘ ZNUDZI!
A MOŻE TYM RAZEM ZNOWU JAKIŚ DURNY BIZNES?! CO TYM RAZEM BĘDZIESZ SPRZEDAWAŁ?!
- Szkoda mi ich – mruknęła
Nicole.
- NIE MAM ZAMIARU NIC SPRZEDAWAĆ,
ALE TY ZAMIAST MNIE WYSŁYCHAĆ TO OD RAZU WRZESZCZYSZ!
- BO NIC MI NIE MÓWISZ!
- BO CHCIAŁEM CI NIESPODZIANKĘ
ZROBIĆ. ALE SKORO JESTEŚ TAKA NIECIERPLIWA TO PROSZĘ! JUTRO W PROROKU UKAŻE SIĘ
MÓJ PIERWSZY ARTYKUŁ! ZAJĄŁEM SIĘ RELACJONOWANIEM PRACY MINISTERSTWA! DOSTAŁEM
SWOJĄ RUBRYKĘ!
- I JESZCZE CI SIĘ NIE ZNUDZIŁO?!
- Nie wiem komu bardziej
współczuć – stwierdził Draco, który dołączył do nich z Harrym. – Ona serio się
czasem czepia o bzdury, a jemu będę musiał przywalić jeśli ją skrzywdzi.
- DZIĘKI, ŻE TAK WE MNIE
WIERZYSZ!
- NIE DAJESZ MI POWODÓW, ABYM CI
UWIERZYŁA I ZAUFAŁA!
- CHCESZ POWODU?!
- TAK!
- TO WYJDŹ ZA MNIE! KUPIMY
WRESZCIE DOM, O KTÓRY MNIE MĘCZYSZ OD MIESIĘCY. TY KUPISZ SOBIE TEGO CHOLERNEGO
PSA, A JA UDOWODNIĘ CI, ŻE WRESZCIE ZNALAZŁEM PRACĘ, KTÓRĄ LUBIĘ!
- TY MYŚLISZ, ŻE JAK MI SIĘ
OŚWIADCZYSZ… - zamilkła wreszcie dopiero zdając sobie sprawę co usłyszała. – Ty
mi się oświadczyłeś? – zapytała ochrypłym od krzyków głosem.
- Chciałem to zrobić jutro jak ci
pokażę moją rubrykę w Proroku Codziennym – stwierdził i wyjął z kieszeni
czerwone pudełeczko. Zanim jednak je otworzył Camile rzuciła się na niego i
zaczęła całować.
- Czyli dzisiaj mamy wolną kanapę
– mruknął Harry. Gdy para oderwała się od siebie czwórka ich przyjaciół
podeszła bliżej.
- Możemy gratulować? – zapytała
niepewnie Nicole. Uśmiechnięta i zaczerwieniona Camile popatrzyła Blaise’owi w
oczy i odpowiedziała:
- Tak. – Blaise odetchnął z ulgą
i z szerokim uśmiechem włożył jej pierścionek na serdeczny palec. Pogratulowali
parze.
- Czyli w tym roku czekają nas
trzy śluby – oznajmiła Vanessa. Camile i Nicole spojrzały na nią z
niezrozumieniem, aż wreszcie się domyśliły.
- Wybraliście wreszcie termin?! –
Vanessa pierścionek zaręczynowy nosiła już od kilku miesięcy. Harry oświadczył
jej się zaraz po skończeniu swojego szkolenia aurorskiego. Jednak do tej pory
utrzymywali, że z samym ślubem nie chcą się spieszyć.
- Czekaliśmy, aż wrócicie –
odpowiedziała patrząc na Nicole i Dracona.
- Merlinie, przecież gdybyście
wcześniej zaplanowali to byśmy wrócili.
- Właśnie dlatego nie
planowaliśmy – oznajmił Potter. – Nie chcieliśmy, żebyście przerywali swoje
wakacje. Teraz już nic nie stoi nam na przeszkodzie.
Mimo, że ten dzień był bardzo
długi Nicole, Vanessa i Camile zostały w ogrodzie chcąc nadrobić ten czas, w
którym się nie widzieli. Przez 9 lat ich znajomości to była ich pierwsza tak
długa przerwa. Tym samym Harry z Vanessą i Camile z Blaisem postanowili zostać
w Dolinie Godryka na noc. Po gratulacjach złożonych córce Narcyza razem z
Andromedą teleportowały się do siebie. Wszyscy oprócz trójki dziewczyn udali
się do sypialni, by odpocząć po intensywnym dniu. Zostały w ogrodzie i usiadły
na szerokiej huśtawce. Bujały się delikatnie i rozmawiały.
- Mam pomysł! – Nicole uznała, że
Camile nic się nie zmieniła, nadal była najbardziej żywiołowa z ich trójki. –
Urządzimy potrójny ślub!
- Ty tak serio? – Nicole nie była
przekonana. – Znaczy się, nie uważam tego za zły pomysł, ale my z Draco chyba
nie mamy takich samych planów dotyczących całej imprezy jak ty Cami.
- To opowiadaj jakie masz plany –
nakazała Vanessa.
- Jeszcze o tym jakoś szczególnie
nie rozmawialiśmy. Draco pewnie i tak zgodzi się na wszystko co ja wymyśle. Ale
wiemy na pewno, że nie chcemy wielkiej imprezy z pompą, sztucznej i sztywnej.
Ja w ogóle myślałam o tym, żeby wszystko odbyło się w Robespierre Manoir. Tam
jest naprawdę duży teren, piękne zielone ogrody. Dlatego chcę latem, żeby było
ciepło. Wiecie tak naprawdę to tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, może
kilka osób, które poznaliśmy przez te dwa lata, a którzy stali nam się bliscy.
Marzy mi się tam duży namiot, zdobiony świeżymi kwiatami, ognisko, jakaś
muzyka, jedzenie, picie i to wszystko. Wiadomo najpierw uroczystość, na którą
Draco zapewne zmusi mnie do założenia jakieś wielkiej białej sukni, w której
tylko według niego będę wyglądać ładnie. Ale potem już taka luźna impreza.
Żadnej sali balowej, żadnych balonów, żadnych tandetnych zabaw weselnych,
żadnego przepychu. – Nicole umilkła i nikt się przez chwilę nie odzywał.
Wreszcie jednak postanowiła spojrzeć na przyjaciółki, a na ich twarzach
dojrzała rozmarzone uśmiechy.
- Choć próbowaliśmy już z Harrym
rozmawiać jak to widzimy, to to co właśnie opisałaś byłoby spełnieniem naszych
marzeń – odezwała się wreszcie Vanessa, a Camile przybrała zacięty wyraz
twarzy.
- Zupełnie nie rozumiem czemu
kojarzę ci się z pompą i przepychem – prychnęła.
- Oj nie o to mi chodziło.
- Ale nie ważne wybaczam ci –
zaśmiała się. – Po pierwsze nie pozwolę, abyś do swojego ślubu poszła w jak to
powiedziałaś, jakiejś wielkiej białej sukni! Ona nie będzie jakaś, będzie
idealna! I ja tego dopilnuję. Błagam pozwól mi zaprojektować dla ciebie suknie!
– Blondynka złożyła dłonie razem i spojrzała błagalnie na Nicole.
- Naprawdę chcesz? – zdziwiła
się.
- Wiesz jaka to będzie renoma dla
mojego salonu, gdy w pierwszym roku działalności zaprojektuję i uszyję trzy
suknie ślubne?
- Trzy? – wtrąciła się Vanessa.
- Oczywiście, że trzy. Tobie też
nie pozwolę iść do ślubu, w jakimś tandetnym białym łachu. – Wszystkie trzy
zaśmiały się wesoło. – No ale wracając do głównego tematu, to to co wymyśliłaś
brzmi naprawdę wspaniale, i byłabym szczęśliwa mogąc dzielić ten dzień tak
blisko z wami – oznajmiła pewnie.
- No przecież ja też, ale nie
sądziłam, że coś takiego będzie się wam podobać.
Super rozdział.
OdpowiedzUsuńBlog niestety zbliża się ku końcowi ale wszystko kiedyś się kończy.
A może napiszesz historię dzieci Harry'ego,Nicole i reszty?