- Słyszałaś?! Zgodził się! Znowu
będziesz grać! - cieszyła się Camile, gdy dziewczyny wracały do dormitorium.
- Po pierwsze, nie drzyj się tak. Po drugie, słyszałam, a po trzecie, to jak na
razie pozwolił mi uczestniczyć w sprawdzianach, a to czy mnie wybierze to już
inna sprawa.
- Wybierze jeśli się okaże, że jesteś od niego lepsza, a my wiemy, że jesteś,
więc przyjmie cię.
- Naprawdę podziwiam twój optymizm, Cami - zaśmiała się Nicole.
Kolejnego dnia Nicole z lekką obawą pojawiła się na boisku Quidditcha, w ręku
miała swoją miotłę La Tonnere*. Była to najlepsza i najszybsza francuska
miotła. Na trybunach siedziały jej przyjaciółki, aby ją dopingować. Na boisku wreszcie
pojawił się Draco, który od razu przeszedł do rzeczy.
- Osoby, które nie umieją latać, wypad na trybuny, tak samo pierwszaki i ci
którzy przyszli tu dla zabawy. - Draco chłodno spojrzał na grupkę dziewczyn z
czwartego roku, które tylko chichotały. Po tym krótkim zdaniu grupa osób, które
były na boisku zmniejszyła się prawie o połowę. Pierwsza część sprawdzianu
polegała na sprawdzeniu czy wszyscy umieją latać. Tu znowu odpadło kilka osób,
które nie chciały się przyznać do tego wcześniej. - Najpierw sprawdzę
szukających. Osoby, które chcą się dostać na tę pozycję niech staną koło mnie.
- Nicole niepewnie stanęła obok Dracona, gdy zauważyła Blaisa i Sama
uśmiechających się do niej rozluźniła się trochę.
- Draco, ale ty jesteś szukającym - usłyszeli piskliwy głos Dafne.
- Ale już nie chcę nim być.
- Tak nie może być, przecież ty jesteś najlepszy, a ona na pewno nie nadaje się
do tego.
- Dafne pozwól, że ja ocenię czy się nadaje czy nie. Ty z tego co wiem to
chcesz byś ścigającą, więc siedź cicho i czekaj, aż będę sprawdzał ścigających
- zakończył groźnie. - Czy jest ktoś jeszcze kto chce być szukającym? -
odpowiedziały mu przeczące mruknięcia. Kolejne zdanie skierował do Nicole -
Złapiesz znicza przede mną, jesteś w drużynie, Jak ci się nie uda, to znaczy,
że nie jesteś wystarczająco dobra. - Gdy kiwnęła głową na znak, że rozumie,
Draco zwrócił się do Blaisa. - Jak będziemy w powietrzu wypuścisz znicza.
Nicole wzbiła się w powietrze i poczuła się jak na swoim pierwszym meczu. Już
jako drugoroczna została przyjęta do drużyny Ognia. W Beauxbatons były dwie
damskie drużyny: Ognia i Wody, oraz dwie męskie: Ziemi i Powietrza. Nicole
wróciła myślami do swojego pierwszego meczu. Czuła się wtedy niepewnie, była
najmłodsza w drużynie, ale dziewczyny z drużyny wspierały ją mocno i liczyły na
nią. Teraz Nicole też na siebie liczyła, chciała wrócić do gry więc musiała dać
z siebie wszystko. Gdy poczuła pęd wiatru we włosach wszystkie wątpliwości ją
opuściły. Teraz była tylko ona, miotła i znicz. Nicole zaczęła krążyć po boisku
w poszukiwaniu złotej piłeczki. Po dziesięciu minutach krążenia zauważyła błysk
przy trybunach, więc pognała tam co sił. Malfoy zauważył co się dzieje, gdy
Nicole była już w połowie drogi. Niestety był na drugim końcu boiska więc nie
zdążył złapać znicza przed dziewczyną. I niestety, dla niego oczywiście, musiał
przyznać, że panna Potter jest lepsza. Gdy oboje wylądowali na ziemi, Nicole z
szerokim uśmiechem, a Draco z miną wyrażającą jego niezadowolenie, chłopak
powiedział:
- Jesteś w drużynie. - Potem zwrócił się do reszty. - Teraz sprawdzimy
ścigających. Ja jestem jednym, więc pozostaje miejsce dla dwóch. - Blondyn
podzielił grupkę kandydatów w dwójki i razem z każdą parą wzbijał się w
powietrze, gdzie podawali sobie kafla i strzelali gole. Ostatecznie ścigającymi
zostali Blaise Zabini i czwartoroczny ślizgon Jake Adams. Obrońcą został Samuel
Snape, a pałkarzami Adrian Pucey i Teodor Nott. Po skończonym sprawdzianie
Draco podszedł do Nicole i powiedział:
- Potter, twoim sprawdzianem będzie pierwszy mecz, więc nie ciesz się jeszcze,
bo zawsze mogę cię wyrzucić z drużyny. Gramy z Gryfonami. Nie chcę, żeby
wiadomość o tym, że jesteś w drużynie rozeszła się po szkole, więc na razie
siedź cicho. - Nie czekając na reakcję dziewczyny odszedł, oznajmiając wszystkim,
że w poniedziałek jest trening.
Kolejne dwa tygodnie dla Nicole były zapełnione treningami i lekką obawą, tym
że Harry może się na nią obrazić za to, że mu nie powiedziała o tym, że dostała
się do drużyny, ale postanowiła się przejmować tym dopiero wtedy, kiedy tak się
stanie.
W sobotę, w którą odbywał się mecz, warunki na dworze były idealne do gry. Było
ciepło i bezwietrznie. Nicole przebierała się w damskiej szatni jako jedyna,
gdyż była jedyną dziewczyną w drużynie Ślizgonów. Gdy przygotowała się do gry
skierowała się do reszty drużyny, przebywającej w męskiej szatni. Zapukała do
odpowiednich drzwi, a gdy otworzył jej Blaise, zapytała:
- Mogę? Czy jeszcze się przebieracie?
- Wchodź. Już nie pooglądasz sobie gołych klat.
- Następnym razem przyjdę wcześniej - zaśmiali się razem, jednak rozmowę
przerwał im Draco.
- To nie czas na żarty. Zaraz wychodzimy na boisko i rozgramiamy Gryfonów. - Wyszli
z szatni i skierowali się na boisko. Wszyscy usłyszeli głos komentatora, który
witał publikę. Nicole rozpoznała w nim przyjaciela rudowłosych bliźniaków, Lee
Jordana.
- A teraz na boisko wchodzi drużyna Ślizgonów. Kapitan, i co jest dla
wszystkich zaskoczeniem, ścigający, Draco Malfoy - zapowiedział komentator, na
twarzach wszystkich pojawił się błysk zdziwienia. - Pozostali ścigający, Zabini
i Adams, pałkarze Pucey i Nott, obrońca, Snape i szukająca, pierwsza dziewczyna
w drużynie Ślizgonów od dobrych paru lat, Robespierre-Potter. Widocznie kapitan
Ślizgonów uznał, że bez Pottera nie wygra z Gryfonami - dodał wrednie. - A
teraz na boisko wchodzi drużyna Gryfonów. Angelina Johnson, kapitan i
ścigająca, Bell i Spinnet, pozostałe ścigające, Weasley, Weasley, pałkarze,
Weasley obrońca, i szukający Harry Potter! Ciekawe czy wie, że będzie grał
przeciwko siostrze. - Nicole widziała zaskoczenie na twarzy brata, ale
postanowiła porozmawiać z nim po meczu, teraz tylko uśmiechnęła się do niego
przepraszająco i skupiła się na słowach pani Hooch, która pouczała zawodników.
Wreszcie padała komenda, aby wsiąść na miotły, więc Nicole czym prędzej to
zrobiła, zawodnicy usłyszeli gwizdek, gra się rozpoczęła. Ścigający co rusz
podawali sobie kafla, punkty wpadały zarówno dla Ślizgonów jak i Gryfonów.
Drużyny szły łeb w łeb. Nicole już nie raz musiała uchylać się przed tłuczkiem
wysłanym jej przez Freda lub Georga. Co rusz mijała się też z Harry'm. Po pół
godzinie gry Nicole ujrzała znicza, Harry zobaczył go w tym samym momencie, ale
akurat był na drugim końcu boiska. Nicole czym prędzej ruszyła za błyskiem,
wiedząc, że jej przeciwnik pewnie ją goni. Dziewczyna była świadoma, że ten
mecz to jej być, albo nie być w Slytherinie. Jeśli uda jej się wygrać to może
większa część Ślizgonów się do niej przekona, zaś jeśli jednak nie to już
będzie gorzej. Teraz nie widziała nic prócz złotego znicza, który latał sobie
swobodnie przy pętlach gryfonów. Już niewiele brakowało, by złapać złotą
piłeczkę, za sobą słyszała świst miotły Harry'ego, który ją doganiał. Jednak
już w następnej chwili Nicole złapała Złotego Znicza, który trzepotał w jej dłoni.
Gdy tylko wylądowała na ziemi, chłopaki z drużyny na czele z Blaisem znowu
unieśli ją w górę. Zabini usadził ją na swoich ramionach drąc się, że w Pokoju
Wspólnym będzie impreza. Nicole została okrążona przez Ślizgonów gratulujących
jej i całej drużynie zwycięstwa. W tłumie panna Potter ujrzała swoje
przyjaciółki szczerzące się do niej. Szczęśliwi Ślizgoni pozostawili na boisku,
zdruzgotanych Gryfonów, aby świętować swoje zwycięstwo. Nicole stwierdziła, że
należy jej się trochę zabawy, więc rozmowę z Harry'm pozostawiła na kolejny
dzień. W Pokoju Wspólnym Ślizgonów rzeczywiście rozpoczęła się impreza.
Pomieszczenie zostało wyciszone, muzyka włączona. Nie wiadomo skąd na stolikach
pojawiły się butelki piwa kremowego i ognistej whisky oraz różne przekąski.
Młodzież zaczęła się bawić i świętować. Po jakimś czasie, gdy większość była
już podpita, przy jednym stoliku Nicole spotkała się z Draconem. Oboje chwiali
się na nogach i szczerzyli się do siebie.
- Myliłaś się co do mnie - zagadnęła chłopaka Nicole. - Dzięki mnie wygraliśmy.
- Miałaś szczęście.
- Zdałam sprawdzian? - zapytała
- Jeszcze zobaczymy. - Oboje zaśmiali się i dalej się bawili. Nazajutrz nie
pamiętali tej rozmowy.
***
* La Tonnere - z fr. piorun
I znowu proszę o komentarze.
AniaXXX
Nicole postanowiła porozmawiać z
bratem o jego relacjach z przyjaciółmi. Właśnie dlatego kolejną sobotę
zamierzała spędzić z Harry'm. Po śniadaniu skierowała się do Pokoju Wspólnego
Gryfonów. Na jej nieszczęście przed wejściem spotkała Rona. Nie chcąc się
kłócić zapytała grzecznie:
- Wiesz może gdzie jest Harry?
- W Pokoju Wspólnym. Ale tobie nie wolno tam wchodzić - stwierdził z wrednym
uśmiechem.
- Już tam byłam i żadna kara mnie nie spotkała. - Nicole nie zamierzała bawić
się z nim w kotka i myszkę, więc od razu przeszła do konkretów. - Wpuścisz
mnie? - Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, bo akurat wejście do Pokoju Wspólnego
się otworzyło i wyszli z niego bliźniacy. - Z nieba mi spadliście. Wpuścicie
mnie? - zapytała dwójkę identycznych rudzielców
- Czyżby Ronuś nie chciał cię wpuścić? - zapytał Fred.
- Niestety, a chciałam porwać Harry'ego na jakiś czas - odpowiedziała
dziewczyna z uśmiechem.
- To wskakuj, a my sobie porozmawiamy z Ronusiem o tym jak należy traktować
kobiety - stwierdził George.
- Dzięki chłopaki - powiedziała i weszła słysząc jeszcze pełen wyrzutu głos
młodszego Weasley'a. Gdy weszła do okrągłego salonu pierwsza rzuciła jej się w
oczy Laura, która siedziała z grupką innych dzieciaków. - Hej młodzieży -
zagadnęła ich Nicole.
- Niki, co ty tu robisz?
- Kontroluję ciebie.
- Zabawne. Właśnie piszemy esej na eliksiry.
- Tsa. Właśnie widzę te puste pergaminy. - powiedziała powątpiewająco starsza
dziewczyna
- Oj tam, oj tam. Mamy czas.
- Jasne. To udawajcie dalej, że się uczycie, a ja idę do Harry'ego - pożegnała
się ślizgonka i rozglądnęła się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czarnowłosej
czupryny. Po chwili zauważyła kolegę swojego brata, nazywał się chyba Seamus,
czy jakoś tak, więc podeszła do niego.
- Hej, wiesz może gdzie jest Harry?
- W dormitorium - powiedział chłopak trochę zaskoczonym głosem.
- Mógłbyś mnie do niego zaprowadzić? - Chłopak po chwili zawahania skierował
się w stronę schodów prowadzących do męskich dormitoriów, a dziewczyna podążyła
za nim. Zatrzymali się przed drzwiami z napisem: V rok, gryfon otworzył drzwi i
powiedział:
- Harry, masz gościa.
- Hej - przywitała się Ślizgonka wchodząc do pomieszczenia, a Seamus się
ulotnił.
- Nicole, stało się coś? - zapytał Harry.
- Nie, chciałam pogadać.
- To może wyjdziemy stąd. Ron zaraz pewnie wróci. Chodź - powiedział
czarnowłosy chłopak i wyprowadził Nicole z Pokoju Wspólnego Gryfonów, kierując
się na siódme piętro. Wreszcie stanęli przed pustą ścianą, a Harry zaczął
przechodzić wzdłuż niej.
- Harry co ty robisz? - zapytała szczerze zdziwiona Nicole.
- Zaczekaj chwilę. - Gdy chłopak przeszedł trzeci raz wzdłuż ściany, zaczęły
się na niej pojawiać drzwi.
- Jak to zrobiłeś?
- Powiem ci w środku, Wchodź. - Gryfon uśmiechnął się przyjaźnie do siostry i
wpuścił ją do środka. Pomieszczenie było przytulnie urządzone. Rodzeństwo
skierowało się w stronę sofy i usiedli na niej.
- To Pokój Życzeń - wytłumaczył Harry widząc pytający wzrok siostry. - Do tego
pokoju można wejść tylko wtedy, kiedy się tego naprawdę potrzebuje. Kiedy się
pojawia, wyposażony jest w to co chcemy i potrzebujemy. Ja chciałem, żeby
zmienił się w miejsce gdzie można spokojnie porozmawiać.
- A ja myślałam, że poznałam już ten zamek w miarę dobrze, ale jak widać nie da
rady poznać go w ciągu miesiąca.
- O czym chciałaś rozmawiać?
- Chciałam wiedzieć czy bardzo się kłócisz z Ronem z mojego powodu.
- Wcale nie kłócę się z nim z twojego... - Dziewczyna nie dała mu skończyć,
tylko się wtrąciła.
- Nie kłam. Laura mi powiedziała, że już pierwszego dnia zrobiliście małe show
w Pokoju Wspólnym, a tematem waszej jakże ciekawej dyskusji byłam ja. Więc? -
Harry spojrzał na Nicole zrezygnowanym głosem i zaczął mówić.
- Ron nienawidzi Ślizgonów i jest bardzo ograniczony. Ale jest moim
przyjacielem od początku Hogwartu, więc mam nadzieję, że zrozumie wreszcie, że
nie wszyscy Ślizgoni są tacy sami.
- Wiesz, tak się zastanawiam dlaczego między tymi dwoma domami jest tak duża
wrogość. Camile mi powiedziała, że ty i Draco nienawidzicie się od początku,
przynajmniej tak jej powiedział Draco.
- I tak było. Malfoy zawsze wydawał mi się arogancki, zresztą on taki jest, tak
jak i większość Ślizgonów.
- Myślę, że to kwestia poznania ich. Ślizgoni nie pozwalają poznać się osobom z
innych domów. Dlatego większość z nich podchodzi do mnie z rezerwą, już nie
chodzi, o to że ty jesteś moim bratem, ale o to, że utrzymuję dobry kontakt z
osobami z innych domów.
- Ale nie traktują cię tam źle? - zaniepokoił się Harry
- Nie, właściwie przebywam głównie towarzystwie niedużej grupki. Malfoy'owie,
Snape'owie, Blaise i Pansy. Draco mnie ignoruje, a z Pansy mimo początkowej
niechęci czasem pogadam.
- A świta Malfoy'a? Crabbe, Goyle? No i Parkinson, która już nie ślini się na
jego widok.
- Nie bądź złośliwy, Harry. Crabbe i Goyle powinni udać się na lekcje myślenia.
Nie wiem czemu do tej pory Draco z nimi trzymał, ale teraz już tak nie jest. A
co do Pansy ta z tego co wiem po prostu wydoroślała. I zrozum Harry, że ja
naprawdę nie chcę żebyś obrażał moich przyjaciół, tak jak ja nie obrażam
twoich.
- Nie denerwuj się, po prostu mówię jak było. - Potem rodzeństwo zaczęło
rozmawiać na przyjemniejsze tematy i tak spędzili czas do obiadu.
Wraz z jesienią nadszedł czas na sezon Quidditcha. Nicole pożegnała się już z
grą, bo jak wiedziała w domu Slytherina szukającym był Draco Malfoy. Był on też
kapitanem, więc raczej nie odstąpi jaj pozycji w drużynie. Jednak pewnego dnia
Camile mile zaskoczyła swoją przyjaciółkę.
- Nicole, jest sposób abyś dostała się do drużyny - mówiła podekscytowana
blondynka.
- Ale jak? A Draco?
- Draco chciałby zrezygnować z funkcji szukającego, na rzecz ścigającego. Nigdy
nie lubił tej pozycji, ale zawsze chciał wygrać z Potterem, a jak już zaczął
ganiać za zniczem to nie mógł przestać, bo nie chcieli go na innej pozycji.
Zresztą ciężko jest znaleźć dobrego szukającego, a jak już się ktoś załapie i
jest w tym dobry to nie zmienia się niczego. Przecież wiesz jak to jest. Teraz
on jest kapitanem, więc mówił mi, że chce poszukać kogoś na swoje miejsce.
Tylko trzeba go przekonać, że ty jesteś odpowiednią osobą, aby zająć jego
miejsce. Co o tym myślisz? - Camile powiedziała to wszystko na jednym wydechu i
teraz szczerzyła się szeroko.
- I ty myślisz, że jestem w stanie przekonać twojego brata, który udaje, że ja
nie istnieję, do tego, żeby przyjął mnie do drużyny.
- Ty może nie, ale od czego masz wspaniałą przyjaciółkę. Pogadam z Draco i
spróbuję go przekonać do mojego pomysłu.
Tym sposobem Camile wprowadziła swój plan w życie już następnego dnia późnym
wieczorem, gdy Pokój Wspólny opustoszał, a jedynymi obecnymi osobami w nim byli
Draco, Blaise i Sam. Panna Malfoy, wraz z Vanessą dosiadły się do chłopaków, a
Nicole nie chcąc czekać na wiadomości w sypialni, stanęła w drzwiach
prowadzących do dormitoriów i słuchała, tak żeby nikt jej nie widział.
- Draco wpadłam na genialny pomysł - powiedziała blondynka.
- Jaki znowu pomysł?
- W sobotę organizujesz sprawdziany do drużyny Quidditcha, co nie?
- Tak, a chcesz się wpisać na listę chętnych? - zapytał chłopak powątpiewająco
- Nie, ale wiem kto może cię zastąpić na pozycji szukającego. Z tego co mówiłeś
to nie ma chętnych na tę pozycję.
- Tylko nie mów, że masz na myśli...
- Nicole - dokończyła za niego Vanessa szeroko się uśmiechając
- W żadnym wypadku nie przyjmę do drużyny tej całej Potter. - Od razy się
przeciwstawił.
- Ale dlaczego, ona naprawdę jest świetna, a ty mówiłeś, że już nie chcesz
szukać znicza. - Camile już zaczęła się denerwować, a wszystko dlatego, że jej
brat jest tak uparty.
- Skoro Cami i Vane twierdzą, że jest taka dobra to może warto ją sprawdzić? Co
ci szkodzi? - wtrącił się Samuel.
- Nie będę jej sprawdzał, bo wiem, że i tak nie przyjmę jej do drużyny. Szkoda
czasu - stwierdził twardo blondyn.
- Ale dlaczego? - zapytały razem dziewczyny patrząc na Sama z wdzięcznością.
- Bo jak już się dostanie do drużyny, to pierwsze co zrobi to zdradzi naszą
taktykę Potterowi. - Te słowa zszokowały wszystkich obecnych, żadne z nich nie
wiedziało, że Draco jest, aż tak uprzedzony do Nicole, a sama zainteresowana
postanowiła się wtrącić, więc wyszła z korytarza prowadzącego do dormitoriów.
- Twoja wiara we mnie jest zadziwiająca - rzekła z sarkazmem. - Cami, Vane,
dzięki, że próbowałyście, ale nie wysilajcie się tak, bo jak widać Malfoy woli
żyć w przekonaniu, że jestem zwykłym konfidentem. Jeśli tak chce to jego
sprawa. Także nie wysilajcie się więcej, bo to będzie się odbijać jak grochem o
ścianę. Dzięki. - Panna Potter uśmiechnęła się do przyjaciółek z wdzięcznością
i poszła do dormitorium, w którym jak co dzień Dafne wysłała jej mściwe
spojrzenia. Nicole nie przejmując się już niczym wzięła szybki prysznic i
położyła się do łóżka. Tymczasem w Pokoju Wspólnym Camile uznała, że ma dość
upartości brata
- Jeśli chociaż jej nie sprawdzisz będziesz zwykłym idiotą. Nicole to wspaniała
dziewczyna, i jest taka niezależnie od tego kto jest jej bratem. - stwierdziła
i razem z Vanessą poszła do dormitorium. Gdy weszły do pomieszczenia, Nicole
akurat kładła się do łóżka. Skierowały się w jej stronę i zapytały
- Możemy?
- Wskakujcie. - Nicole przesunęła się tak, aby jej dwie przyjaciółki się
zmieściły. Dziewczyny zasłoniły łóżko kotarą i wyciszyły, tak aby inne
współlokatorki im nie przeszkadzały.
- Niki, przykro mi miałam nadzieję, że uda się go namówić - odezwała się Camile.
- Nic się nie stało, już przyzwyczaiłam się do myśli, że nie będę grała w
Quidditcha, więc nawet nie jest mi przykro z tego powodu.
- Ale jest ci przykro z innego powodu - stwierdziła, bardziej niż zapytała
Vanessa.
- Owszem, bo nigdy nie myślałam, że może być tak wiele ograniczonych ludzi.
Większość Ślizgonów podchodzi do mnie z rezerwą tylko dlatego, że jestem
siostrą Pottera. Tych co mnie akceptują w tym domu można policzyć na palcach
jednej ręki. Draco nienawidzi mnie chyba tak jakbym co najmniej to ja była
Harry'm, a gdy pojawiam się w wieży Gryffindoru, tam patrzą na mnie ze strachem
i zdziwieniem, bo jak to możliwe, że Ślizgonka przychodzi do ich Pokoju
Wspólnego i nie kłóci się, ani nie obraża nikogo. A Harry kłóci się ze swoim
przyjacielem, tylko dlatego, że stara się nie zwracać uwagi na to, że jestem Ślizgonką.
Jednak on chyba tak naprawdę nie pogodził się z tym, że jestem Ślizgonką i na
pewno nie uważa Ślizgonów za normalnych uczniów tylko aroganckich dupków. To
wszystko mnie wkurza - zakończyła zdesperowanym głosem.
- Wiemy Niki, ale nie zmienisz całego świata. Tutaj w Hogwarcie już tak jest.
Gryfoni i Ślizgoni od zawsze się nienawidzą.
- Vane, ja to wiem, ale nie rozumiem. - Dziewczyny uznały, że i tak nic nie
zdziałają, więc poszły spać.
Następnego dnia, jak się okazało Draco nie zapomniał o wczorajszej rozmowie.
Cały dzień zastanawiał się czy może nie robi błędu, tak od razu skreślając
Nicole Potter. Może jednak nie jest taka jak jej brat. Blaise widząc
roztargnienie przyjaciela domyślił się na czym, a raczej kim, skupiają się
myśli Dracona. W końcu znał go najlepiej, Chłopaki zawsze byli dla siebie jak
bracia. Czarnoskóry chłopak postanowił pomóc przyjacielowi w rozwiązaniu
problemu podczas kolacji.
- Może Camile ma rację i warto ją sprawdzić - stwierdził. Draco spojrzał na
niego zaskoczony.
- Myślałem, że będziesz mnie wspierał.
- I wspieram, Draco, ale widzę, że nie wiesz czy dobrze zrobiłeś, dlatego chcę
ci pomóc. Uważam, że dziewczyna nie jest taka jak jej brat, i na pewno nie
unosi się z tym, że jest siostrą Złotego Chłopca. Z jakiegoś powodu jest Ślizgonką,
i śmiem wątpić, że zdradzi swój dom - oznajmił Blaise i już nie zwracając uwagi
na Malfoy'a zajął się kolacją. A Draco postanowił zaryzykować i po zjedzonej
kolacji podszedł do dziewczyn, i powiedział:
- Potter, jutro widzę cię na sprawdzianach. A ty Camile jeśli się mylisz to
pożałujesz - powiedział i odszedł.
***
Jako, że jutro już zaczynają się
święta, chciałabym życzyć osobom, które czytają moje wypociny (jeśli tacy są)
wesołych, spokojnych świąt, dużo prezentów pod choinką i szczęśliwego Nowego
Roku.
Jak zawsze też proszę o
komentarze.
AniaXXX
Wrzesień powoli mijał, a
uczniowie korzystali z ostatnich letnich promieni słońca. Ostatnią sobotę
września Nicole postanowiła spędzić z Laurą. W końcu od wakacji nie miały
dłuższej chwili by na spokojnie pogadać. Jako, że było słonecznie, tak jak inni
uczniowie, dziewczyny postanowiły wyjść na błonia. Tam usiadły pod jednym z
drzew i gadały na różne tematy.
- Młoda? Nie żałujesz, że przeniosłyśmy się do Hogwartu?
- Nie, Niki. Znalazłam tu przyjaciół i oderwałam się trochę od tego co się
stało. Nadal za nimi tęsknię, ale dzięki tobie rozumiem, że mogę się obwiniać,
bo to nie zwróci nikomu życia - stwierdziła Laura. Nicole przytuliła Gryfonkę i
powiedziała:
- Jestem z ciebie dumna siostrzyczko.
Porzuciły poważne tematy i zajęły się przyjemnym spędzeniem czasu. Po jakimś
czasie dołączyła do nich grupka Ślizgonów. Draco nadal podchodził nieprzyjaźnie
do Nicole, ale to nie przeszkadzało spędzać im razem czasu. Dziewczyna cieszyła
się, że mimo tych wszystkich zmian, nadal razem z Camile i Vanessą pozostały
najlepszymi przyjaciółkami. Chociaż Blaise i Sam często wspomagali Dracona w
kłótniach z Harry'm i jego przyjaciółmi, to do niej byli nastawieni przyjaźnie.
Cały dzień spędzili miło odrywając się od nauki.
Po kolejnym nieudanym eliksirze Harry'ego, Nicole wręcz zmusiła go do korków z
tego przedmiotu. Zagroziła, że się do niego nie odezwie jeśli sam nie poprosi
jej o pomoc. Harry nie chciał obrazy siostry, więc już kolejnego dnia podszedł
do niej i poprosił o dodatkowe lekcje. Umówili się w bibliotece, aby Nicole
mogła sprawdzić jak mu idzie z teorią. I sprawdziła, że w ogóle mu nie idzie.
- Harry, ja wiem, że to nudne i trudne, ale jestem pewna, że jesteś w stanie
sobie z tym poradzić. Najpierw mogę pomóc ci napisać esej.
- Ale to dopiero na następny tydzień - zaczął jęczeć gryfon.
- To będziesz miał chociaż z głowy i nie będziesz musiał myśleć o eliksirach
przez cały tydzień.
- To ostatnie mnie przekonało - zaśmiał się Harry. Nicole poszła szukać
książek, które mogłyby pomóc im w napisaniu wypracowania. Gdy wróciła oboje
wzięli się za pisanie. Ślizgonka pisała swoje co jakiś czas zaglądając do
książek, natomiast gryfon wziął się za czytanie rozdziału o eliksirze spokoju,
o którym mieli napisać wypracowanie. Gdy dziewczyna skończyła sprawdziła wypociny
brata i pomogła mu dokończyć pisać. Potem jeszcze sprawdziła co zapamiętał i na
tym skończyli korepetycje z eliksirów.
Kolejne eliksiry przyniosły zarówno Nicole jak i Harry'emu odrobinę
satysfakcji. Snape zebrał eseje i powiedział:
- To teraz sprawdzimy jak dobrze odrobiliście zadanie domowe. Uwarzycie eliksir
spokoju. W ostatniej fazie gdy eliksir będzie odpoczywał przed dodaniem
ostatniego składnika, napiszecie przeznaczenie oraz skutki nadmiernego spożycia
tego eliksiru. Mam nadzieję, że chociaż część z was nie przepisywała bezmyślnie
książki, tylko nauczyła się podstawowych informacji o tym eliksirze. Dokładne
ilości składników macie na tablicy. Podczas ważenia i pisania notatki nie
możecie korzystać z podręczników. Na koniec lekcji oddacie mi fiolkę z
eliksirem i notatki. Do dzieła - zakończył z mściwym uśmiechem.
Nicole miała szczerą nadzieję, że Harry sobie poradzi i dobrze wykona eliksir
oraz, że zapamiętał coś z ich ostatniej lekcji. Gdy co jakiś czas spoglądała na
niego widziała, że dobrze mu idzie i nie ma się czym martwić. Cieszyła się, że
jest w stanie pomóc bratu. Zauważyła też, że Hermiona patrzy na Harry'ego z
aprobatą, zadowolona, że dobrze mu idzie, natomiast w oczach Rona Nicole
dostrzegła zazdrość. Nie rozumiała tego, bo według niej rudowłosy powinien
cieszyć się, że przyjacielowi dobrze idzie, a nie zazdrościć mu. Gdy Nicole
szła oddać nauczycielowi rezultaty swojej pracy, przechodząc obok Harry.ego,
wysłała mu szeroki uśmiech, na który chłopak odpowiedział ochoczo, natomiast
rudowłosy wysłał jej wrogie spojrzenie. Jednak Ślizgonka nie przejmując się tym
poszła posprzątać swoje stanowisko. Gdy Harry oddawał swój eliksir, który
według niej miał odpowiedni kolor, Snape'owi, nauczyciel zaszydził:
- Potter, czyżbyś zaczął się uczyć?
- Tak, panie profesorze - odpowiedział spokojnie, bez nerwów. Nicole z
satysfakcją zauważyła, że jej brat odrobinę się zmienił. Jeszcze jakiś czas
temu odpyskował by nauczycielowi, a teraz odpowiedział spokojne wracając do
swojej ławki. Ślizgonce wydawało się, że to niejako jej zasługa, ponieważ z
opowieści innych wychodziło na to, że Harry jest impulsywny i wrogo reaguje na
krytykę, czy zaczepki. Teraz już tak nie było. Widocznie chłopak dorósł, co
najwidoczniej nie podobało się rudowłosemu przyjacielowi Pottera, który
spoglądał na czarnowłosego z niechęcią, męcząc się ze swoim eliksirem.
Gdy nauczyciel pozwolił wyjść osobom, które ukończyły swoje eliksiry, po
wyjściu z klasy, Harry od razu podszedł do Nicole, nie patrząc na to, że
dziewczyna jest w towarzystwie innych Ślizgonów, i powiedział:
- Dzięki, gdybyś mi nie pomogła to pewnie znowu bym poległ.
- Nie ma sprawy, Harry. Jak widzisz wystarczy się trochę przyłożyć -
odpowiedziała z szczerym uśmiechem. Po chwili podeszli do nich przyjaciele
Gryfona. Hermiona z niepewnością na twarzy, a Ronald z wrogością.
- Zacząłeś się zadawać ze Ślizgonami? - zapytał z wyrzutem rudowłosy. Nicole
postanowiła się nie wtrącać do sprzeczki Gryfonów. W końcu to sprawa Harry'ego
i jego przyjaciela.
- Daj spokój, Ron. Nicole mi pomogła, to dzięki niej udało mi się zrobić ten
eliksir - stwierdził spokojnie Harry.
- No tak, święta Nicole. Odkąd ją poznałeś, słyszę tylko Nicole to, Nicole
tamto. Chyba widzisz, że ona sprzymierzyła się z przyszłymi śmierciożercami,
więc prędzej, czy później dołączy do nich. - Tego Nicole nie mogła znieść, nie
mogła pozwolić, aby ktoś tak ograniczony obrażał jej przyjaciółki, a Dracona,
Blaisa, Sama, czy też Pansy, poznała na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że oni nie
mają aspiracji, aby zostać przyszłymi sługami Voldemorta.
- Weasley - zaczęła groźnie, nie dając dojść do głosu Harry'emu - nie pozwolę
ci obrażać moich przyjaciół. Możesz mnie nie lubić, czepiać się mnie o nie
wiadomo co, ale nie oceniaj innych, jeśli ich nie znasz. A jeśli masz do mnie
pretensję, że zabieram ci przyjaciela, to może pomyślałbyś czasem o tym co
dobre dla innych. Jesteś zwykłym egoistą, a nie przyjacielem. Bo przyjaciel
cieszyłby się z szczęścia swoich najbliższych, a ty się potrafisz czepiać tylko
tego, że Harry skupia swoją uwagę też na innych, a nie tylko na tobie.
- Nicole ma rację. Już o tym rozmawialiśmy, Ron. Jeśli chcesz być moim
przyjacielem to nie pozwolę ci jej obrażać - oznajmił Harry.
- To już się o to kłóciliście? - zapytała zaskoczona Nicole
- Teraz to nieważne. Jeszcze raz dzięki - stwierdził czarnowłosy gryfon,
pocałował siostrę w głowę i odszedł nie zwracając uwagi na nikogo. Dwójka
gryfonów nie chcąc zostać w towarzystwie samych Ślizgonów poszła za chłopakiem.
- Niki, nie chcę obrażać twojego brata, ale kijowo sobie dobiera przyjaciół -
stwierdziła Camile.
- Jak tak dalej pójdzie to niedługo pozbędzie się tych niby przyjaciół -
powiedział Blaise.
- Zawsze wiedziałam, że dobrze życzycie mojemu bratu - oznajmiła z sarkazmem
Nicole. - Nieważne, chodźmy na transmutację, bo się spóźnimy.
Jak się okazało do końca dnia Weasley był obrażony na Harry'ego, jednak już
kolejnego dnia dwaj Gryfoni weszli na śniadanie w pokojowych stosunkach. Jednak
jak Nicole trafnie zauważyła odnosili się do siebie z rezerwą i jak później doniosła
jej Laura, po dosyć głośnej wymianie zdań w pokoju wspólnym Gryfonów, chłopaki
stwierdzili, że nie będą poruszali tematu Nicole i innych Ślizgonów, do
momentu, aż Ronald nie dorośnie do tej kwestii.
***
Może z okazji zbliżających
się świąt jakieś komentarze się pojawią.
AniaXXX
Kolejny tydzień nie zapowiadał
się zbyt dobrze, bowiem nauczyciele oddawali sprawdzone testy, z nie zawsze
dobrymi wynikami. Na pierwszy ogień poszły eliksiry. Tym razem na stolikach już
były umieszczone palniki, na których stały kociołki. Jednak zanim uczniowie
mogli wziąć się za robienie eliksirów musieli wysłuchać kazania Snape'a.
- Sprawdziłem wasze testy i doszedłem do wniosku, że nawet 1/4 tej klasy nie
zda SUMów. Ale tym lepiej dla mnie, nie będę musiał się męczyć z wami w klasie
owutemowej - powiedział z mściwym uśmiechem, a potem zaczął rozdawać testy,
czytając głośno wyniki i komentując je wrednie, jeśli chodzi o Gryfonów, albo
chwaląc, jeśli mowa o Ślizgonach. - Granger, Powyżej Oczekiwań, to i tak
zawyżona ocena, za wykute na pamięć książkowe regułki nie dostaje się dobrych
ocen. Goyle, weź się za robotę, Nędzny. Longbottom, Okropny, akurat to wcale
mnie nie zdziwiło, z pewnością nie uda ci się zdać SUMa z Eliksirów. Malfoy,
gratuluję, Wybitny, proponuję ci pomóż siostrze, wiem, że też ją stać na
Wybytny, teraz jednak Powyżej Oczekiwań. Potter, jak zwykle Nędzny, po prostu
brak słów. Robespierre - tu Nicole się zdziwiła, bo do tej pory wszyscy
nauczyciele zwracali się do niej Potter - Wybitny, aż dziwne, że głupota nie
jest rodzinna - powiedział patrząc wrednie na Harry'ego. Jedyne oceny, których
nie skomentował należały do jego dzieci, tu powiedział dumny - Snape, Wybitny,
Snape, Wybitny - i podał kartkę najpierw Samuelowi, a potem Vanessie. Na koniec
został mu test Rona - Weasley, Okropny, gdyby głupota mogła latać, to wznosił
byś się po przestworzach. - Tu Ślizgoni ryknęli śmiechem, włączając w to
Nicole, której uśmiech zamarł na ustach, gdy zobaczyła, że Harry spojrzał na
nią z wyrzutem. - Teraz uwarzycie eliksir dodający wigoru. Nie jest zbyt
skomplikowany, ale trzeba uważać na kolejność dodawanych składników. Przepis
jest na tablicy - wydał polecenie Snape i usiadł za biurkiem zajmując się
jakimiś papierami. Nicole, Camile i Vanessa miały to szczęście, że przerabiały
ten eliksir już pod koniec czwartego roku, więc nie mieli z tym większych
problemów. Po piętnastu minutach Snape zaczął chodzić po klasie przyglądając
się pracy uczniów. Gdy zatrzymał się przy stoliku Camile i Nicole powiedział
tylko: Poprawnie, i poszedł dalej. Przy gryfonach zatrzymywał się dłużej, aby
wykpić ich nieudolność.
- Potter, co to jest? - wskazał na jego kociołek.
- Eliksir dodający wigoru? - powiedział niepewnie.
- To ja pytam, czy ty? Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru. To się nie
nadaje nawet jako trutka dla szczurów. Evanesco. I znowu nic, Potter - powiedział
i odszedł. - Ci co zdołali ukończyć swoje eliksiry niech przeleją do fiolek i
położą na biurku. Koniec lekcji. - Nicole szybko przelała eliksir do fiolki i
posprzątała swoje stanowisko, aby dogonić Harry'ego, który już wychodził z
klasy.
- Harry, zaczekaj! - zawołała, gdy wydostała się z klasy.
- Czego chcesz? - zapytał gniewnie.
- Nie musisz być niemiły. Chciałam pogadać. Zapytać co się stało. Widzę, że
jesteś na mnie zły.
- Jak chcesz się pośmiać, że mi nie wyszło to teraz, bo zaraz mamy lekcje i nie
mam czasu - wyrzucił z siebie.
- Biedny Potter chce się wypłakać w ramię siostry - zaszydził Draco,
przechodzący obok.
- Zamknij się Draco. Chcę porozmawiać z Harry'm na osobności - stwierdziła i
nie przejmując się innymi powiedziała do Harry'ego. - Nie miałam zamiaru się z
ciebie śmiać, raczej chciałam zapytać dlaczego tak źle ci poszło robienie
eliksiru. A jeśli masz do mnie pretensje o to, że śmiałam się z tekstu Snape'a
to wybacz, ale to było po prostu zabawne, nie chciałam nikogo urazić, z resztą
śmiałam się z żartu, a nie z Ronalda. Ale jeśli masz do mnie pretensje to nie
mamy o czym gadać. Nara. - Chciała odejść, ale Harry złapał ją za ramię.
- Zaczekaj. Przepraszam, nie powinienem się unosić. Zareagowałem tak, bo Snape
zawsze niesprawiedliwie traktuje Gryfonów. A co się tyczy eliksiru to zawsze
byłem z nich beznadziejny, a Snape dodatkowo mnie demotywuje.
- W takim razie zamiast się denerwować czy użalać nad złymi ocenami, co tydzień
będę dawać ci korki z eliksirów. Nie ma, że boli, trzeba się uczyć. - Protesty
Harry'ego stłumiła groźnym wyrazem twarzy. - A teraz jak sam zauważyłeś mamy
lekcje. Choć na transmutację - powiedziała. Tam również czekało ich kazanie.
- W tym roku macie SUMy i musicie zacząć się uczyć. Na całą klasę tylko połowa
ocen było pozytywna, z czego były tylko trzy Wybitne i trzy Powyżej Oczekiwań.
Jeśli chcecie zdać SUMy to jest czas, aby wziąć się za naukę. Gratuluję pannom
Granger, Snape i Potter, bo tylko one są odpowiednio przygotowane do SUMów. -
Gdy skończyła narzekać rozdała testy i zaczęła lekcję. Takie kazanie czekało na
uczniów piątego roku jeszcze tylko na Obronie, z resztą przedmiotów nie było
większych problemów więc i testy poszły całkiem dobrze.
- Sprawdzając wasze prace doszłam do wniosku, że jednak jesteście ignorantami,
przynajmniej jeśli chodzi o naukę - zaczęła nauczycielka gdy weszli do klasy.
Tym razem w klasie nie było stolików, więc ustawili się pod ścianą. - Obrona
przed czarną magią jest przedmiotem, na który musicie się uczyć jeśli chcecie
obronić siebie po za murami szkoły. W szczególności w dzisiejszych czasach.
- A co nam grozi po za murami szkoły? - odezwał się gryfon - Seamus Finnigan.
- Byłeś obecny w szkole na koniec poprzedniego roku? - gdy chłopak kiwnął głową
pani Bennett powiedziała - więc nie zadawaj głupich pytań. Wszyscy wiedzą o
tragedii na koniec Turnieju Trójmagicznego. Czy ktoś ma równie idiotyczne
pytania? - zapytała, jednak odpowiedziała jej cisza. - W takim razie teraz po
kolei będziecie się pojedynkować. Żeby było ciekawiej ja was dobiorę w pary.
Będą to pary z różnych domów. Oceny będą wystawione na podstawie testów i tego
co tu zobaczę. Zacznę od tych uczniów którym poszło najgorzej. Panna Brown i
pan Goyle. Możecie używać każdego zaklęcia, które znacie, oprócz tych
czarnomagicznych. Zaczynajcie. - Pojedynek Gryfonki i Ślizgona nie był długi,
ponieważ pani Bennett szybko go zakończyła. - Przecież to żenada, wy nawet nie
umiecie porządnie rzucić zaklęcia rozbrajającego. Okropny, oboje. Longbottom i
Crabbe. - Tu sytuacja się powtórzyła - I znowu to samo. Okropny. Longbottom
nikt cię tu nie chciał torturować, następnym razem pozbądź się stresu - dodała
kobieta ostrym tonem. - Weasley i Davis - Nicole zastanawiała się czy jej
współlokatorka chociaż coś pokaże, czy tylko udaje, że potrafi myśleć. Jak się
okazało dziewczyna tylko udaje. - Davis, czy ty wiesz po co masz różdżkę? Jeśli
nie wiesz to ci powiem. Różdżka jest do rzucania zaklęć i to nie tylko takich
do poprawiania wyglądu. Okropny. Weasley istnieje więcej zaklęć niż Expelliarmus.
Nędzny. - Kolejne pojedynki również nie pokazywały niczego ciekawego jednak
oceny powoli się podwyższały. - Panna Malfoy i pan Thomas. - Wywołała kolejnych
uczniów. Nicole trzymała kciuki za przyjaciółkę, ale nie miała się czego bać.
Camile wygrała bez problemów. Dziewczyna otrzymała Powyżej Oczekiwań, a gryfon
Zadowalający. Potem przyszedł czas na Vanessę, która pojedynkowała się z
Seamusem. Po 5 minutach intensywnej walki Vane odebrała chłopakowi różdżkę
rzucając proste Expelliarmus przed którym się nie obronił. Oni otrzymali
Powyżej Oczekiwań. - Zostało czterech ślizgonów i dwójka gryfonów. W takim
razie jedna para będzie się składała z dwójki ślizgonów. Zapraszam pannę Potter
i pannę Greengrass. - Nicole wiedziała, że na swoje nieszczęście trafi na kogoś
kto jej nienawidzi. Od pierwszego dnia w Hogwarcie dziewczyny nie pałały do
siebie sympatią, a Daphe była nawet wrogo nastawiona do Nicole. Dziewczyny
stanęły na przeciw siebie. Chwilę krążyły wokół siebie nie atakując. Pierwsza
zaatakowała Daphne.
- Drętwota - krzyknęła blondynka. Nicole obroniła się tarczą, jednak nie
czekając na kolejny atak przeciwniczki, od razu ją opuściła i rzuciła zaklęcie.
- Conjunctivitis!* - Niestety nie trafiła. Przez kolejne kilka minut wymieniały
się zaklęciami, do momentu, aż Nicole nie trafiła zaklęciem w Daphne –
Furnunculus!** - Blondynka zaczęła krzyczeć, coś o tym, że Nicole zniszczyła
jej piękną twarz, ale czarnowłosa nie przejmując się tym, odebrała jej różdżkę,
czym zakończyła pojedynek.
- Panno Greengrass proszę nie rozpaczać, pani Pomfrey w ciągu godziny to
wyleczy. Otrzymujesz Powyżej Oczekiwań, nie sądziłam, że po tak prostym
zaklęciu można, aż tak stracić głowę. Panno Davis proszę zaprowadzić koleżankę
do Skrzydła Szpitalnego - zarządziła pani Bennett. - Panno Potter, gratuluję.
To był najciekawszy pojedynek jak dotąd widzieliśmy. Wybitny. Teraz zapraszam
pana Snape'a i pannę Granger. - Jak się okazało pozostałe dwa pojedynki były
równie ciekawe. W pierwszym Ślizgon wygrał i uzyskał Wybitny, natomiast dziewczynie
nauczycielka powiedziała:
- Panno Granger, teoria to nie wszystko. Proszę skupić się bardziej na praktyce
niż na wykuwaniu regułek z podręcznika. Powyżej Oczekiwań. - Ostatni pojedynek
cieszył obu przeciwników. Zarówno Harry, jak i Draco chcieli wygrać i pokazać,
że są lepsi od przeciwnika. - Panie Malfoy, panie Potter, zapraszam. -
powiedziała profesor Bennett. Obaj spojrzeli na siebie wrogo i obaj natychmiast
zaatakowali. Pojedynek trwał długo i żaden z chłopaków nie popełniał błędów.
Gdy lekcja dobiegła końca pani profesor przerwała walkę i obojgu wstawiła
Wybitnego.
***
*Conjunctivitis - oślepia
przeciwnika
**Furnunculus - powoduje
pojawienie się na twarzy białych krost
Następne dni nie przyniosły nic ciekawego. Ciągłe gadanie o SUMach, testy sprawdzające wiedze i tak w kółko. Nicole przekonała się, że słowa Laury o profesorze od historii magii są jak najbardziej prawdziwe. Ślizgonka nigdy nie lubiła tego przedmiotu, a teraz jeszcze sam nauczyciel zniechęcał ją do nauki. Jednak nie przejmując się tym na tej lekcji po prostu plotkowała z Camile i Vanessą. Na pierwszej lekcji obrony przed czarną magią, okazało się, że przemowa nauczycielki była równie interesująca, jak ta Snape'a.
- Z notatek zostawionych przez poprzednich nauczycieli wnioskuję, że jesteście daleko w tyle. Spodziewam się, że chociaż tę marną cząstkę materiału, którą przerobiliście macie dobrze przyswojoną - zaczęła surowym tonem. - Jedyne co macie w pełni przerobione to obrona przed magicznymi stworzeniami, chociaż przeraża mnie to, że mieliście to dopiero na trzecim roku. Ten materiał powinien być w pierwszej, co najwyżej drugiej, klasie. Dziś napiszecie test, który sprawdzi, czy jesteście całkowitymi ignorantami w sprawie obrony, czy może chociaż trochę się uczyliście przez te cztery lata. Na następnych lekcjach będę sprawdzać przed jakimi zaklęciami jesteście się w stanie bronić. A teraz do roboty - powiedziała i machnęła różdżką, a testy same zaczęły się rozdawać. Z tym testem Nicole również nie miała problemów. Z resztą na ogół dobrze sobie radziła ze wszystkimi przedmiotami, w końcu jako córka premiera Francji miała świecić przykładem. Razem z Laurą, zanim poszły do szkoły miały zajęcia przygotowawcze z prywatnymi nauczycielami, więc już na pierwszym roku wiedziały o wiele więcej niż ich rówieśnicy. Po pierwszym tygodniu szkoły i masie testów sprawdzających dyrektor ogłosił, że w sobotę uczniowie mają wyjście do Hogsmeade. Nicole wybierała się tam razem z grupką Ślizgonów. Rodzeństwo Malfoy, rodzeństwo Snape, Blaise, Pansy i Nicole. W takim składzie właściwie wszędzie się pokazywali. Mimo tego, że Draco nie pałał do Nicole sympatią, to jak stwierdziła kilka dni wcześniej, musiał się przyzwyczaić. On zawsze ostentacyjnie ją ignorował, z Pansy mogła czasem wymienić kilka słów, a Blaise i Samuel nie przejmowali się tym, kto jest jej bratem i na luzie z nią gadali. Z Camile i Vanessą tak jak w Beauxbatons tworzyły trójkę najlepszych przyjaciółek. Tak się akurat złożyło, że gdy wychodzili ze szkoły trafili na grupkę gryfonów. Byli to wszyscy Weasley'owie, Harry, Hermiona i przyjaciel rudowłosych bliźniaków, Lee Jordan. Gdy zauważyli, że trafili na Ślizgonów, Nicole zobaczyła jak Ron nachmurzył się, Harry spojrzał na niego ostrzegawczo, ale też nie był zbyt zadowolony, że trafił akurat na nich, oczywiście nie licząc Nicole. A Fred uśmiechnął się szeroko i powiedział do Nicole:
- Uważaj żebyś nie zrobiła się zbyt ślizgońska. Nie do twarzy ci w zielonym.
- Tak jak tobie w czerwonym - zaśmiała się ślizgonka. W tym czasie stanęli w kolejce, aby woźny Filch mógł przepuścić ich do miasteczka.
- Może pójdziemy razem? Zawsze to będzie jakaś nowość, gdy w Hogsmead pojawią się razem Gryfoni i Ślizgoni. - odezwała się Ginny, wiedząc, że zaraz posypią się protesty.
- Obawiam się, że będzie to za duża trauma jak dla Harry'ego, Rona i Draco. Więc raczej nie warto ich skazywać na takie przeżycia. - Gdy przyszła ich kolej sprawdzenia przez Filcha, Nicole pożegnała się tylko z gryfonami i razem ze swoimi domownikami ruszyła do miasteczka. Obeszli całe Hogsmead odwiedzając sklep Zonka, Miodowe Królestwo i Wrzeszczącą Chatę. Dziewczyny zaciągnęły też chłopaków do butiku. Tam świetnie się bawiły przymierzając różne ciuchy i doprowadzając męską część ich grupy do białej gorączki. Zabawę przerwał im Draco:
- Dobra, dziołchy. Albo zostajecie, albo idziecie z nami na kremowe piwo, bo my mamy dość.
- Braciszku, zaczekajcie jeszcze tylko przymierzymy po ostatniej sukience.
- Dobra - zgodził się ze zrezygnowaniem. Cztery dziewczyny zajęły znowu wszystkie przebieralnie i po pięciu minutach wszystkie wyszły, a chłopakom szczęki opadły do ziemi. Wszystkie cztery wybrały miniówki, więc ukazywały one ich zgrabne, długie nogi. Pierwszy z szoku wyrwał się Sam, gdy zobaczył siostrę ubraną w małą czarną.
- Vane, jak ojciec cię w tym zobaczy to zejdzie na zawał i przez miesiąc nie wypuści cię z domu.
- Sam, chyba nie myślisz, że dla niego będę to ubierać, ale przyznasz, że zajebiście wybrałyśmy, co nie? - zapytała chłopaków.
- Zdecydowanie zajebiście - stwierdził Blaise, który jakby nie wiedział na których nogach zatrzymać swoje ciemne tęczówki. Wreszcie zatrzymał wzrok na Camile i mierzył ją od góry do dołu. Blondynka miała na sobie błękitną sukienkę beż ramiączek. Nicole ze zdziwieniem zauważyła, że jej intensywnie przygląda się Draco. Nie bardzo podobało jej się, że zatrzymał wzrok na sporym dekolcie, no ale trudno. Oprócz niej zauważyła to też Pansy, ubrana w białą sukienkę, która idealnie podkreślała jej kształty.
- Podoba ci się, Draco? - zapytała Parkinson wskazując na obiekt zainteresowania Dracona.
- Nie, ale Weasley nie miał racji. Do twarzy ci w zielonym. - powiedział do Nicole. - Przebierajcie się, bo chcemy iść jeszcze do Trzech Mioteł - stwierdził i już nie zwracał uwagi na dziewczyny. Usłyszał tylko głos siostry, która powiedziała niby szeptem do Nicole:
- Podobało mu się. - Po czym obie dziewczyny zachichotały i skierowały się do przebieralni. Wszystkie cztery zakupiły wybrane sukienki twierdząc, że kiedyś im się przyda. Nicole dodatkowo kupiła bluzkę dla Laury i czarne szpilki, co Vanessa skomentowała: Ty i ta twoja obsesja na punkcie butów, w czym miała całkowitą rację, bo panna Potter miała już pokaźną kolekcję różnego rodzaju butów, ale nie przeszkadzało jej to w kupowaniu kolejnych. Kolejną godzinę spędzili spokojnie w pubie pod Trzema Miotłami, gdzie chłopaki mogli wreszcie przy kremowym piwie odpocząć od zakupów. Gdy wrócili do zamku okazało się, że mają jeszcze godzinę do kolacji, więc Nicole zdecydowała się spędzić ten czas z Laurą. Poszła na siódme piętro w stronę wejścia do wieży Gryfonów, którym był obraz Grubej Damy. Na swoje szczęście akurat bliźniacy wychodzili z Pokoju Wspólnego, więc zatrzymała się przy nich.
- Wiecie może, czy Laura jest w wieży.
- Jest, a co? - potwierdził George
- Chciałam z nią pogadać, wpuścicie mnie? - zapytała uśmiechając się przymilnie.
- A co my z tego będziemy mieli, Francuzeczko?
- Moją dozgonną wdzięczność - zaproponowała Nicole
- Takiej oferty chyba się nie odrzuca, jak myślisz Fred?
- Ja sądzę, że należy nam się coś jeszcze - stwierdził Fred ostentacyjnie wskazując na policzek.
- Rozumiem, że chcesz dostać w swoją przystojną buźkę? - zapytała Nicole
- Wchodzicie, czy nie? Bo nie wiem czy mam zamykać - zdenerwowała się Gruba Dama
- Tym razem ci się upiecze. Wchodź - powiedział Fred i wpuścił ją do wieży. Nicole znalazła się w okrągłym pomieszczeniu, w którym znajdowało się pełno stolików, kanap i foteli. Jak dla niej było tu za czerwono. Przy jednym ze stolików ujrzała Laurę w towarzystwie znajomych, których ostatnio jej przedstawiała. Jeśli Nicole dobrze pamiętała byli to Lucy, Jack i Natalie. Od razu skierowała się w tamtą stronę, jednak drogę zagrodził jej Ronald.
- Nie powinno cię tu być, jesteś Ślizgonką - powiedział groźnie
- Przyszłam do siostry, z resztą to twoi bracia mnie wpuścili.
- Ron, pamiętaj co mi obiecywałeś - odezwał się ostrzegająco Harry, który przed chwilą pojawił się obok przyjaciela.
- Przecież jej nie obrażam - stwierdził i odszedł.
- Coś się stało? - zapytała Nicole Harry'ego
- Nic, mieliśmy ostatnio małą sprzeczkę, ale już sobie wszystko wytłumaczyliśmy - powiedział uspokajająco
- Poszło o mnie? - zapytała, a gdy zobaczyła potwierdzenie w oczach brata powiedziała - nie chcę abyście się przeze mnie kłócili. Przez cztery lata się przyjaźniliście.
- Nie martw się, to Ron musi sobie uświadomić, że nie wszyscy Ślizgoni to zło konieczne - wytłumaczył
- Jak uważasz. Potem jeszcze pogadamy. Teraz idę do Laury - powiedziała i skierowała się w stronę blondynki, która nawet nie zauważyła, że Nicole przyszła.
- Młoda, nad czym się tak męczysz? - zapytała, gdy zobaczyła, że czwórka drugorocznych gryfonów skrobie jakieś wypracowania
- Co ty tu robisz?
- Ładnie to tak witać siostrę? - zaśmiała się Nicole i usiadła obok Laury.
- Wybacz moje nieokrzesanie. Witaj Nicole. Cieszę się, że cię widzę. Co ty tutaj robisz? Tak może być? - mówiła na pozór poważnie.
- Już lepiej. Coś ty się taka wyszczekana zrobiłaś? - nie czekając na odpowiedź zapytała - no i z czym się tak męczysz?
- Eliksiry - powiedziała tak jakby to było największe zło świata. - Mamy opisać eliksir pieprzowy.
- Przecież to nic trudnego.
- Wiem, ale Snape jest wredny, przecież nic mu nie zrobiliśmy, a męczy nas jak żaden inny nauczyciel.
- To pokaż co tam napisałaś. - Nicole wzięła do ręki pergamin i zaczęła czytać wypociny siostry, gdy skończyła powiedziała - zapomniałaś dopisać do składu muchy siatkoskrzydłe i opisz jeszcze jak wygląda po zrobieniu. Poza tym jest ok.
- Dzięki. Zaraz to uzupełnię. A jak było w Hogsmeade? - zapytała Laura nie przejmując się wypracowaniem.
- Fajnie, już za rok sama będziesz mogła się szlajać po miasteczku. Mam coś dla ciebie - powiedziała i wyjęła z torby niebieską bluzkę z czarnym nadrukiem i kilka słodyczy. - Trzymaj.
- Dzięki, siostra.
- Nie ma sprawy, Młoda. A teraz kończ to wypracowanie, bo za piętnaście minut kolacja. Ja jeszcze idę pogadać z Harry'm - powiedziała i pożegnała się z Laurą i jej znajomymi. Podeszła do kominka przy którym wylegiwał się jej brat z Hermioną i Ronem.
- Nie przeszkadzam? - zapytała
- Jasne, że nie - powiedział natychmiast Harry. - Nie mieliśmy okazji dłużej porozmawiać przez ten tydzień.
- Właśnie dlatego tu przyszłam.
- Jak ci się podobało w Hogsmeade? - zapytała Hermiona
- Fajne miasteczko. Byliśmy w Zonku, Miodowym Królestwie i widzieliśmy Wrzeszczącą Chatę. Malfoy próbował nam wmówić, że tam straszy, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć, pewnie chciał nas wystraszyć. - Gdy zobaczyła cwane uśmiechy na twarzy trójki gryfonów zapytała - wy coś wiecie?
- To dłuższa historia, ale kiedyś ci opowiem - stwierdził Harry.
- Mniejsza z tym. Zaciągnęłyśmy jeszcze chłopaków do butiku i kupiłam tam zajebistą sukienkę i jeszcze bardziej zajebiste szpilki.
- A po co ci to? - zapytał zdziwiony Harry
- Przyda mi się. I w ogóle to wpadłam na genialny pomysł. Na ferie świąteczne zaciągnę cię do jakiegoś porządnego sklepu z ciuchami i wymienisz całą garderobę. - Gdy zobaczyła zbolałą minę brata wytłumaczyła - te szmaty po tym tłuściochu, które nosisz nie zasługują nawet na miano ciuchów, więc pod moim okiem spalisz je wszystkie na stosie i kupisz sobie nowe.
- Niech ci będzie, ale nie licz na to, że wytrzymam w jakimkolwiek sklepie dłużej niż godzinę - zgodził się Harry, wiedząc, że z Nicole i tak nie wygra.
- Jeszcze zobaczymy. A teraz idziemy jeść - powiedziała i pociągła Harry'ego w stronę wyjścia, więc ten chcąc, nie chcąc ruszył się, a za nim Ron z Hermioną. Przy wyjściu dogoniła ich jeszcze Laura ze znajomymi. Gdy weszli do Wielkiej Sali wszystkich uczniów wmurowało, w końcu jakby nie patrzeć Ślizgonka weszła ramię w ramię ze Złotym Chłopcem Gryffindoru. Nicole nie przejęła się tym, tylko po prostu skierowała się w stronę swojego stołu.
Podczas gdy w dormitorium dziewczyn
ze Slytherinu z V roku trwała kłótnia, w wieży Gryffidoru również coś się
działo. Czarnowłosego chłopaka zalała fala pytań i czym się zdziwił, również
oskarżeń.
- To twoja siostra?
- Kim ona jest?
- Czemu macie takie same nazwisko?
- Czemu ona ma dwa nazwiska?
- Ona jest Ślizgonką, to jest podejrzane. - Ostatnie zdanie wypowiedział Ron. O
ile na początku Harry nie miał zamiaru odpowiadać na te pytania, to teraz gdy
jego przyjaciel oskarżał Nicole o coś, postanowił zareagować.
- Co masz na myśli, Ron? - zapytał, a Gryfoni ucichli momentalnie i zaczęli się
przysłuchiwać rozmowie.
- Pojawiła się znikąd, teraz jest Ślizgonką. Uważam, że powinniśmy na nią
uważać - wytłumaczył rudzielec. - Do tego słyszałem jak mówiła ci, że przyjaźni
się z siostrą Malfoy'a i córką Snape'a. Teraz pewnie przekazuje wszystkie
informacje o tobie, Malfoy'owi.
- Posunąłeś się za daleko, Ron - przerwał mu Harry. - Nicole to moja siostra.
Te dziewczyny są jej przyjaciółkami od czterech lat. Nie będę wymagał od niej,
żeby zerwała taką znajomość tylko ze względu na to, że nienawidzę Malfoy'a czy
Snape'a. I owszem jest Ślizgonką, ale poznałem ją dobrze przez ten miesiąc i
wiem, że dla niej nie liczy się tylko czysta krew, czy inne fanaberie, które
wyznaje Malfoy. Nie wymagam od ciebie, żebyś ją polubił, ale nie pozwolę ci jej
obrażać. Jeśli chcesz być moim przyjacielem to zastanów się czy nie warto.
- Nie wiem, muszę to wszystko przemyśleć. Ja jej nie ufam i nie rozumiem
dlaczego ty nagle chcesz się bratać z ślizgońskimi gnidami!
- Nie obrażaj mojej siostry! - niespodziewanie do kłótni włączyła się Laura,
która nie mogła znieść tego, że ktoś obrażał jej ukochaną, starszą siostrę.
- Ron, myślę, że czas wydorośleć. Poznaliśmy Nicole na tyle, żeby wiedzieć, że
nie jest zła. Nie możemy obrażać i skreślać wszystkich, którzy chodzą do
Slytherinu - powiedziała Hermiona.
- Jak chcecie, ja muszę to przemyśleć - oznajmił obrażonym tonem Ron i poszedł
w stronę schodów prowadzących do męskich dormitoriów.
- Koniec przedstawienia - stwierdziła Hermiona. - Laura choć pokażę ci gdzie
będziesz miała sypialnie. - Starsza dziewczyna zaprowadziła młodszą w stronę
schodów prowadzących do damskich dormitoriów. Zatrzymali się przed drzwiami z
napisem: II rok. - To jest twoje dormitorium, twoje rzeczy już są w środku -
powiedziała, a dziewczynka nie czekając na nic weszła, aby poznać nowe
koleżanki.
Następnego dnia śniadanie w Wielkiej Sali rozpoczęło się o 7:30. Trzy ślizgonki
pojawiły się na nim zaraz na początku, gdy jeszcze większość uczniów się nie
poschodziła. Nicole od razu zaczęła się rozglądać po sali, ale nie zobaczyła
znajomych twarzy. Kilka minut później na śniadanie zeszła Laura w otoczeniu
kilku dziewcząt ze swojego rocznika. Gdy Nicole zobaczyła, że jej młodsza
siostra integruje się z innymi dziećmi od razu poczuła się lepiej i gdy Laura
spojrzała na nią, Ślizgonka uśmiechnęła się szeroko. O 8:00 Wielka Sala była
pełna uczniów, a Nicole zauważyła, że Harry również już przyszedł. Nieco ją
zdziwiło, że Ron przyszedł osobno, bo w końcu są przyjaciółmi, ale przestała
się tym przejmować, gdy podszedł do nich ich opiekun domu, profesor Snape
rozdając im plany zajęć. Okazało się, że zaczynają o 9:00 eliksirami z Gryfonami.
Nicole razem z Camile i Vanessą skierowały się do dormitorium, aby zabrać
potrzebne książki na dziś, a potem zaczekały w Pokoju Wspólnym na Draco, Sama i
Blaisa, aby razem pójść pod salę eliksirów. Na miejscu znaleźli się 10 minut
przed rozpoczęciem zajęć. Obecna była tam też grupa Gryfonów, w tym Harry.
Nicole pomachała do niego, na co Draco prychnął.
- Prychasz jak kot, a nie jak smok - zażartowała panna Potter.
- Kpisz sobie ze mnie? - zapytał groźnie Draco.
- Smoku, wrzuć na luz. Przecież ona tylko żartowała - stanął w jej obronie
Blaise, który mimo, że też nie lubił Harry'ego, do niej najwyraźniej nic nie
miał.
- Spokojnie, ale wiesz, że jakbyś próbował być nie wiadomo jak nie miły to ja
nie zniknę? - To pytanie skierowała do Malfoy'a, ale najwyraźniej nie czekała
na odpowiedź, bo dopowiedziała jeszcze - więc się przyzwyczajaj do mojej
obecności.
Dalszą rozmowę uniemożliwił Snape, który zgromił wszystkich uczniów wzrokiem i
syknął:
- Wejść. - Po wejściu uczniowie zaczęli zajmować miejsca przy stolikach, na
których dzisiaj nie stały kociołki tylko pergaminy. Nicole usiadła z Camile, a
za nimi Vanessa ze swoim bratem, natomiast przed nimi Draco z Blaisem. Jak
zauważyła czarnowłosa w dwóch rzędach siedzieli Ślizgoni, a w dwóch Gryfoni.
Dopatrzyła się Harry'ego siedzącego z Ronem, z tyłu klasy. Przed nimi była
Hermiona z jakimś pucołowatym chłopakiem. Jej rozmyślania przerwał głos
profesora. - Ten rok zaczniemy od testu sprawdzającego waszą wiedzę z czterech
lat. Chcę wiedzieć ilu z was jest w stanie napisać SUMy na chociaż pozytywną
ocenę. Ale nie łudźcie się, do klasy owutemowej przyjmuje tylko najlepszych,
czyli niewielu z was - powiedział z mściwym uśmiechem. - A teraz bierzcie się
do roboty. Macie na to całe dwie godziny. - Nicole nie bała się testu z
eliksirów. Całkiem dobrze sobie z nimi radziła w Beauxbatons. Gdy zaczęli pisać
Snape zaczął sprawdzać obecność. Gdy zatrzymał się przy jej nazwisku Nicole,
zrozumiała, że profesor zdecydowanie nie będzie jej lubił, bo Harry'ego wręcz
nie znosi.
- Robespierre-Potter, kolejna znakomitość. Zapewne Potter przekazał ci jak masz
się pławić w blasku chwały?
- Nie, panie profesorze. Harry nie przekazał mi jak to robić i myślę, że nie
będzie mi potrzebna ta wiedza - stwierdziła Nicole i po chwili zrozumiała, że
to był jej wielki błąd.
- Potter, jesteś tak samo impertynencka jak twój brat - powiedział groźnie
Snape. - Ale jesteś też ślizgonką i nie pozwolę ci zhańbić tego domu. Szlaban.
Dziś o 18:30 u mnie w gabinecie.
- Tak panie profesorze. Przepraszam. - Nicole zdecydowanie wiedziała kiedy
ustąpić, z resztą nie chciała pyskować więcej, bo bała się, że może się to też
odbić na Harry'm. Bez zbędnych słów zaczęła rozwiązywać test. Okazało się, że
pytań było mnóstwo, ale odpowiedziała wyczerpująco na każde. Po eliksirach
miała godzinę transmutacji, również z Gryfonami. Tutaj profesor McGonagall również
truła im przez połowę lekcji o SUMach. Tak jakby chcieli zapomnieć. I też
zrobiła im test sprawdzający wiedzę. Potem mieli przerwę na lunch. Nicole
szybko coś przegryzła i poszła przysiąść się do Laury. Okazało się, że wielu Gryfonów,
którzy zobaczyli przy swoim stole Ślizgonkę, było gotów co najmniej wszcząć
alarm, jednak Nicole nie bardzo się tym przejęła.
- Młoda, jak tam pierwsze lekcje?
- Całkiem nieźle. Pierwszą mieliśmy obronę. Profesor Bennett jest surowa, ale
całkiem fajna, a historii magii uczy nas duch. Jest tak strasznie nudny, że
można spać na jego lekcjach. Zakolegowałam się z Natalie McDonald, Lucy Shaw i
Jackiem Sloperem. - Dziewczynka wskazała na dwie Gryfonki siedzące na przeciwko
i jednego chłopca siedzącego obok niej.
- Dobra, Młoda, ucz się pilnie i nie śpij na lekcjach, a ja spadam, bo
dziewczyny już czekają, a zaraz mamy zielarstwo. Miłej nauki.
- Dzięki, a tobie jak poszło? - zapytała blondynka
- Całkiem nieźle - powtórzyła jej słowa i odchodząc dopowiedziała - załapałam
dzisiaj szlaban.
- A mnie pouczasz, że mam nie spać na lekcji? - zakpiła szeroko uśmiechnięta
Laura.
- Uczę cię jak masz się nie zachowywać. Pa - pożegnała się i skierowała do
Camile i Vanessy, czekających na nią niecierpliwie przy wyjściu. Na
późniejszych lekcjach na Nicole nie czekało już coś tak ciekawego jak wieczorny
szlaban, więc w dobrym humorze, po kolacji skierowała się do gabinetu
profesora.
Szlaban, który ją czekał okazał się być całkiem nudny, ale najpierw czekała ją
pogadanka. Gdy zapukała równo o 18:30, usłyszała: Wejść, więc otworzyła drzwi i
weszła.
- Siadaj - syknął nauczyciel. Gdy zajęła miejsce rozpoczął swoją tyradę. - To,
że jesteś Potterem, w moim domu nic nie znaczy. Jak już powiedziałem nie
pozwolę ci zhańbić tego domu. Jesteś Ślizgonką, a w Slytherinie nie ma żadnego
gwiazdorzenia. Slytherin cechuje się przede wszystkim ambicją, sprytem oraz
przebiegłością i tego od ciebie wymagam. Wystarczy nam jedno Złote Dziecko w
Hogwarcie - zakończył szyderczo Snape.
- Dobrze, panie profesorze.
- Przeglądałem twój test i mam nadzieję, że poradzisz sobie z poukładaniem
składników do eliksirów - stwierdził z sarkazmem. - Masz je ułożyć tematycznie,
wszystkie słoiczki powinny być opisane, jednak jeśli nie są to odłóż na bok,
opisz i zaczekaj, aż sprawdzę, czy dobrze to zrobiłaś. Do roboty - powiedział i
zaprowadził ją do składziku. Okazało się, że jest tego mnóstwo, więc dziewczyna
wzięła się do roboty, aby jak najszybciej skończyć. Najgorsze było to, że Snape
zabrał jej różdżkę i musiała wszystko robić ręcznie. Uporała się z tym w trzy
godziny. Opisała zawartość dziesięciu słoiczków i wyszła do gabinetu, aby
poprosić Snapa o sprawdzenie. Okazało się, że nauczyciel rozmawia akurat ze
swoimi dziećmi, więc Nicole uśmiechnęła się delikatnie do Vanessy i Sama i
powiedziała.
- Już skończyłam, profesorze. Może pan sprawdzić, czy dobrze opisałam słoiczki?
- Snape bez słowa wstał i poszedł do składziku, a biedna Nicole za nim.
- Poprawnie. Pochowaj je i będziesz wolna.
- Dobrze, proszę pana. - Schowała szybko te dziesięć słoiczków i wyszła ze składziku.
Odebrała swoją różdżkę i wyszła z gabinetu. Gdy wychodziła usłyszała:
- Wy też idźcie, niedługo będzie cisza nocna. - Więc zaraz dołączyło do niej
rodzeństwo Snape i razem poszli do Pokoju Wspólnego. Jak już się tam znaleźli
przysiedli się do Malfoy'ów, Zabiniego i Parkinson.
- Mam dość - stwierdziła Nicole i walnęła się na kanapę obok Camile.
- Bardzo cię wymęczył? - zapytała blondynka.
- Musiałam uporządkować całą zawartość składziku. A trochę sporo tam tego było.
- Nicole nie przejmując się niczym oparła się o ramię przyjaciółki i zaczęła
przysypiać.
- Wiem, że jestem nadzwyczaj wygodna, ale spadaj do łóżka.
- Cami, jesteś też zajebiście skromna, ale masz racje, w łóżku będzie mi
wygodniej. Dobranoc - stwierdziła Nicole i poszła do dormitorium. Tam Daphne
obrzuciła ją szyderczym wzrokiem, ale nie przejmując się tym, bo nie było to
nic nowego, poszła pod prysznic, a potem spać.
Po skończonej uczcie Dumbledore
wstał, aby przemówić.
- Drodzy uczniowie, teraz, gdy napełniliście swoje żołądki wierzę, że jesteście
w stanie wysłuchać mojej krótkiej przemowy. - Mężczyzna uśmiechnął się do
uczniów dobrotliwie. - Mam nadzieję, że jesteście otwarci na przyjęcie nowej
dawki wiedzy, którą grono pedagogiczne chce wbić do waszych głów. Chciałbym
przedstawić nową nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią, Annabelle Bennett. - Kobieta
siedząca obok profesor McGonnagall wstała i delikatnie skłoniła głowę. Miała
czarne, wręcz hebanowe, długie włosy i brązowe oczy. Była młoda i bardzo ładna,
ale widać było, że jest surowa. Mimo to niejeden, a raczej każdy, chłopak
wlepiał w nią oczy i ślinił się na jej widok. - Mam nadzieję, że wasza
współpraca z profesor Bennett będzie się układała pomyślnie. Chciałbym oznajmić
pierwszym rocznikom, oraz przypomnieć tym starszym, że wstęp do Zakazanego Lasu
jest, jak sama nazwa wskazuje, zakazany. Na dzisiaj to wszystko. Dobrej nocy
młodzieży.
Po tych słowach wszyscy uczniowie wstali od stołów, kierując się do
dormitoriów.
- Zaczekacie na mnie? Chcę porozmawiać z Harry'm i Laurą. - powiedziała Nicole
do Camile tak, żeby tylko ona słyszała.
- Ok. Zatrzymam jakoś Draco. Ktoś musi nas zaprowadzić. Leć - odpowiedziała
blondynka równie cicho, a potem dodała już głośno. - Draco może zaczekamy, aż
całe to bydło przejdzie. Nie chce mi się przepychać między nimi?
- Możemy zaczekać. Ale jak tylko zrobi się luźniej to idziemy. Nie mam zamiaru
czekać na tą Potter - stwierdził Draco, gdy zauważył, że przyjaciółka jego
siostry już jest przy swoim bracie. Tymczasem Nicole pełna niepokoju spojrzała
na Harry'ego, a Laura uśmiechała się do niej niepewnie.
- Harry, mam nadzieję, że nie jesteś zły, że jestem w Slytherinie? - zapytała
czarnowłosa.
- Nie, tiara zazwyczaj robi co chce i nikt nie ma na to wpływu. Chociaż miałem
nadzieję, że będziemy w jednym domu. A tak to musisz się użerać z Malfoy'em i
jego świtą. Tak przy okazji, podczas uczty miałem wrażenie, że znasz tą Malfoy
i Snape.
- Camile i Vanessa są moimi przyjaciółkami. Wiem, że nie lubisz Dracona i ojca
Vanessy, ale one są naprawdę w porządku.
- Mam nadzieję, że wiesz komu ufasz - zmartwił się Harry.
- Wiesz, że powiedziałeś podobne słowa do tych, które Draco skierował do Cami.
- Nicole, gdy zauważyła, że Harry się zbulwersował na porównanie do Malfoya od
razu zmieniła temat. - A ty Młoda, mam nadzieję, że poradzisz sobie? - Nicole
bała się trochę, że jej mała siostrzyczka pogubi się w tym wszystkim, a nie
chciała, żeby Laura czuła się zagubiona, czy samotna.
- Nie martw się o mnie. Poradzę sobie. I tak pewnie będziemy się widzieć
codziennie. - Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- Nicole! - usłyszeli głos Vanessy. Gdy Nicole odwróciła się w stronę
dziewczyny, zauważyła, że grupka ślizgonów przemieszcza się już w stronę
wyjścia.
- Chyba Malfoy się niecierpliwi. Muszę iść. Do zobaczenia jutro. - Dziewczyna
uścisnęła krótko swoje rodzeństwo i pobiegła za swoimi domownikami. Malfoy
prowadzący pochód zaprowadził ich do lochów, a z tam długim korytarzem do
pustej ściany, przy której Draco wypowiedział hasło, które otwierało ścianę.
- Węże górą. - Wejście otworzyło się ukazując długi prostokątny pokój umieszczony
pod jeziorem o ścianach do polowy czarnych, a w górę zielonych. Nad kominkiem
zauważyła portret postawnego, czarnowłosego mężczyzny o zielonych oczach i
surowym wyrazie twarzy, był to sam Salazar Sytherin. W całym pokoju poustawiano
pełno czarnych stolików przy których stały skórzane, ciemno zielone fotele i
kanapy. Nicole była oczarowana wystrojem tego salonu. Po chwili dziewczyna
usłyszała głos ich przewodnika.
- Pansy, pokaż dziewczynom wasze dormitorium. Ja zaprowadzę Sama - powiedział
Draco i poszedł, wraz z chłopakami ze swojego roku, w stronę korytarza
prowadzącego do męskich dormitoriów. Do dziewczyn podeszła dziewczyna o urodzie
mopsa z czarnymi włosami.
- Chodźcie, dormitoria damskie są po lewej stronie. - Poszły za Pansy do
korytarza po przeciwnej stronie tego, w którym zniknęli chłopaki. Weszły do
drzwi na których wisiał napis: V rok. Tu ściany były ciemno szare, a łóżka,
których było siedem, miały ciemno zielone narzuty. Przy trzech łóżkach krzątały
się trzy dziewczyny.
- To jest Daphne Greengrass. - Dziewczyna wskazała na blondynkę, która
przeszyła ich dumnym wzrokiem, obok niej łóżko zajmowała dziewczyna o brązowych
włosach. - To jest Tracey Davis, tam jest Millicenta Bulstrode. - Wskazała na
dziewczynę o krótkich, ciemnych włosach, która zajmowała łóżko znajdujące się w
najdalszym kącie. - Ja jestem Pansy Parkinson. Razem z Draco jestem prefektem.
Dla was przygotowali te łóżka. - Wskazała na trzy meble stojące obok siebie.
Nicole odniosła wrażenie, że o ile do Vanessy i Camile ich współlokatorki były
nastawione nawet bardzo pokojowo, o tyle do niej raczej wrogo. Wiedziała
dlaczego, w końcu zorientowała, że Harry Potter był wrogiem nr 1 wszystkich Ślizgonów,
więc jego siostra nie będzie traktowana lepiej. Postanowiła postawić sprawę
jasno.
- Słuchajcie, ja wiem, że jako siostra Harry'ego Pottera jestem tu raczej
niemile widziana, ale to nie moja wina, że tiara przydzieliła mnie tutaj. Nie
mam zamiaru być jakimś konfidentem przekazującym bratu wszystko co się tu
dzieje, więc nie nastawiajcie się do mnie od razu wrogo. W końcu jakby nie
patrzeć będziemy dzielić dormitorium przez kolejne trzy lata. - Nicole miała
nadzieję, że ta krótka przemowa otworzy oczy czterem dziewczynom z pokoju, ale
nie chciała czekać na ich reakcję, więc wyjęła piżamę z kufra i poszła się
wykąpać. Łazienka zrobiła na niej duże wrażenie. Wielka, bogato zdobiona wanna,
aż się prosiła by z niej skorzystać, ale dziś Nicole była zbyt zmęczona, więc
weszła szybko pod prysznic. Po piętnastu minutach wyszła z łazienki i tam
naskoczyła na nią Daphne.
- Nie interesuje nas twoje zdanie. Jesteś tylko szlamą Pottera, my tu rządzimy
więc albo się podporządkujesz, albo wracaj tam skąd przyszłaś.
- Daphe uspokój się, nikogo nie interesują twoje fanaberie na temat czystości
krwi. - Camile wtrąciła się, a jako, że znała blondynkę, wiedziała do czego
jest zdolna.
- Ciekawe co powie Draco jak usłyszy, że bronisz szlamy.
- Nie strasz mnie moim bratem. On wie, że Nicole jest moją przyjaciółką i nie
ma nic do gadania.
- Uspokójcie się! - krzyknęła Pansy. - Jak chcecie się kłócić to wyjdźcie, bo
nie mam zamiaru tego słuchać. Najlepiej będzie jak nawzajem będziemy tolerować
swoją obecność. I Daphne pamiętaj, że nie ty jesteś prefektem, więc nie ty tu
rządzisz. A teraz mam zamiar iść spać więc z łaski swojej zachowujcie się
ciszej - zakończyła swoją przemowę dumnym tonem. Nicole nie zwracając uwagi na
wrogie spojrzenia wysyłane jej przez Daphne i jej przyjaciółkę Tracey,
uśmiechnęła się do Cami i Vane, powiedziała: Dobranoc, i poszła spać.
Wreszcie nadszedł ten niezwykły i
utęskniony dzień dla uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Pierwszy
września dla każdego ucznia kojarzy się z wczesnym wstawaniem, rozpoczęciem
codziennej harówki jaką jest szkoła. Natomiast nastolatkom chodzącym do
Hogwartu kojarzy się ze wspaniałą, magiczną atmosferą, Quidditchem i
niezwykłymi lekcjami, które jednak już nie są taki fajne, gdy połączy się je z
pracami domowymi i nauką. Młodzież mieszkająca na Grimmould Place 12 też
cieszyła się, że wraca do Hogwartu, a w przypadku Nicole i Laury, to dziewczyny
cieszyły się, że będą uczyć się w miejscu, o którym tyle opowiadała im reszta.
Rano tego dnia jak zwykle było zamieszanie, wszyscy co chwilę szukali swoich
rzeczy, aby coś dopakować. Wreszcie o 10:00 wybrali się na dworzec Kings Cross.
Ku uciesze młodych i poirytowaniu pani Weasley, Syriusz zamienił się w psa i
wybrał się z nimi. Gdy wreszcie dotarli na miejsce Nicole przeżyła szok.
- Chyba was Merlin opuścił, że pobiegnę w mur. Ja rozumiem, że świat magiczny,
ale przecież się rozbijemy.
- To patrz, Francuzeczko - powiedział Fred, który złapał swój wózek i pobiegł w
stronę barierki, a po chwili zniknął.
- Ooo. - Nicole i Laura były mocno zdziwione.
- Zamknijcie buzie, bo wam mucha wleci - powiedział George i puścił Nicole oczko,
a potem poszedł w ślady brata.
- No dobra, czyli jednak mam pobiec w ten mur? - Gdy odpowiedziały jej
potwierdzające spojrzenia, powiedziała - Młoda ty pierwsza.
- Nie ma to jak siostrzana miłość - powiedziała Laura
- Pospieszcie się, bo zaraz się spóźnimy - zauważyła Ginny.
- Dobra, dobra, już idę - powiedziała Nicole. - Jakby co to będziecie mnie
zbierać ze ściany - marudziła, ale chwyciła rączkę wózka i pobiegła w stronę
barierki. Przed samym przejściem zamknęła oczy, spodziewając się wywrotki, jednak
nic takiego się nie stało i po chwili patrzyła na wielki, czerwony pociąg
Hogwart Ekspres. Zaraz za nią pojawiła się Laura, a potem cała reszta.
- Może poszukamy przedziału - zaproponowała Hermiona. Młodzież się z nią
zgodziła i weszli do przedziału. Już pięć minut później po pożegnaniu się z
panią Weasley, Billem, Remusem i Syriuszem, w postaci psa, pociąg ruszył, a
Hogwartczycy kierowali się w stronę szkoły. George z Fredem poszli do
przyjaciół ze swojego roku, tak samo jak Ginny, Ron z Hermioną skierowali się
na spotkanie prefektów, którymi zostali, a Harry, Nicole i Laura usiedli razem
w przedziale. Po jakimś czasie ze spotkania prefektów wrócili Ron i Hermiona.
- Harry, nie uwierzysz kto został prefektem u Ślizgonów - powiedział wzburzony
Ronald.
- Pewnie na nasze szczęście, Malfoy - odpowiedział Harry.
- Strzał w dychę. Ja nie wiem jak ta ślizgońska fretka mogła zostać prefektem -
narzekał rudowłosy. Nicole natomiast zaczęła się zastanawiać czemu ci Gryfoni
tak nie lubią brata jej przyjaciółki. Według niej skoro Camile była w porządku
to jej brat nie mógł być zły.
- Pamiętasz Harry jak ci mówiłam, że moje dwie przyjaciółki miały też przenieść
się do Hogwartu? - Nicole przerwała wywody Rona, gdy Potter jej przytaknął
powiedziała - pójdę ich poszukać. Młoda idziesz ze mną?
- Idę. - I poszły. Musiały przejść chyba z pół pociągu, żeby znaleźć przedział,
który ich interesował.
- Dziewczyny, chyba mamy do pogadania - stwierdziła Nicole.
- Nicole?! - wybuchła blondwłosa Camile od razu poznając głos. - My tu się o
ciebie martwimy, a ty sobie spokojnie jedziesz do Hogwartu! Przez całe dwa
miesiące się nie odzywasz, sowa z listami wraca, nie mogąc cię znaleźć, a ty
tak spokojnie tu wchodzisz?! - Nicole była świadoma, że jej przyjaciółki będą
na nią wściekłe za nieodzywanie się przez całe wakacje, więc jedyne co zrobiła
to schowała się za chłopaka z blond włosami i stalowymi oczami i ze śmiechem
krzyknęła:
- Tylko mnie nie bij!
- Cami ochłoń trochę - odezwała się jej tarcza.
- Tak, tak. Posłuchaj go - stwierdziła Nicole.
- Jak ona ochłonie, to ja ci coś zrobię, za to, że się nie odzywałaś -
powiedziała Vanessa.
- Trochę to skomplikowane.
- Jak się dobrze wytłumaczysz to zostanie ci odpuszczone, ale najpierw wyjdź
zza mojego brata, bo chcę cię uściskać - powiedziała Camile. Po chwili
wszystkie trzy się ściskały, tak jakby nie widziały się co najmniej kilka lat,
a nie dwa miesiące.
- To może chociaż się dowiemy kto to jest? - dziewczyny usłyszały męski głos,
więc oderwały się od siebie i zwróciły w stronę trzech chłopaków i stojącej
trochę z tyłu Laury.
- Braciszku to jest Nicole, o której wam opowiadałyśmy, i jej siostra Laura. -
Vanessa wskazała na młodszą blondynkę. - A to Nicole, jest mój brat Samuel - tu
wskazała na czarnowłosego chłopaka - twoja tarcza to Draco, brat Cami, a to
jest Blaise Zabini. - Wskazała na trzeciego, czarnoskórego chłopaka.
- Jak już się znacie to możesz się spowiadać - stwierdziła Camile.
- Cami to nie taki proste. Możemy pogadać na osobności? - zapytała Nicole.
- Jasne, chłopaki spadajcie pognębić młodszych uczniów.
- Wyrzucacie nas? - zapytał Blaise
- Nie bulwersuj się Diable. Pójdziemy pognębić Gryfonów - stwierdził Draco
widząc po minie siostry, że sprawa jest ważna i dziewczyny chcą pogadać
osobności. Gdy chłopaki wychodzili Camile zapytała się Laury:
- Młoda, jak tam wakacje?
- Całkiem fajnie - wyszczerzyła się dziewczynka.
- No dobra. Chłopaki wyszli to teraz opowiadaj - nakazała Vane.
- Ok. Tylko nie przerywajcie. - Gdy dwie dziewczyny przytaknęły Nicole zaczęła
opowiadać. - Na początku wakacji okazało się, że mam brata bliźniaka. Gdy nasi
rodzice zginęli zostaliśmy rozdzieleni. Ja wychowywałam się we Francji, a on w
Anglii u siostry naszej matki. Przez te dwa miesiące mieszkałyśmy w domu pod
Fideliusem, więc nic dziwnego, że wasze sowy mnie nie znalazły. Gdy go poznałam
zdecydowałam dołożyć do swojego nazwiska jego nazwisko, a właściwie nasze. On
chodzi tu do Hogwartu, dlatego zdecydowałyśmy się przenieść. Jest Gryfonem i
nazywa się Harry Potter. - Po ostatnich słowach dziewczyny rozszerzyły oczy ze
zdziwienia.
- I ma przejebane u mojego brata - dopowiedziała Camile. - Draco nienawidzi go.
Według jego oceny Potter jest rozpieszczonym Złotym Chłopcem Dumbledora.
- No cóż, to znaczy, że nienawidzą się ze wzajemnością. Według mojego brata i
jego przyjaciół Draco to ślizgońska, tchórzliwa fretka.
- Trudno, jak chcą się nienawidzić to ich sprawa.
Reszta podróży upłynęła dziewczynom na opowieściach z wakacji i oczywiście
plotkach. Pod koniec podróży Nicole i Laura poszły do swojego przedziału, żeby
się przebrać. Po wyjściu z pociągu nowi uczniowie wraz z pierwszakami
przepłynęli jezioro, a reszta uczniów pojechała do szkoły powozami. W szkole na
nowych uczniów czekała wysoka, czarnowłosa kobieta o srogim spojrzeniu ze
zwężonymi ustami i włosami związanymi w ciasny kok.
- Witajcie, nazywam się Minerwa McGonagall, jestem zastępcą dyrektora,
opiekunką Gryffindoru i nauczycielką transmutacji. Gdy wejdziemy do Wielkiej
Sali najpierw czeka was przydział. Możecie trafić do Gryffindoru, Huffelpaffu,
Ravenclavu albo Slytherinu. W ciągu roku dom do którego traficie będzie
odzwierciedleniem waszych domów. Z problemami macie przychodzić do swoich
opiekunów, a wasze domy macie godnie reprezentować. Za przewinienia będziecie
dostawać kary, w postaci szlabanów, ale też odbierania punktów całemu domowi.
Oczywiście jeśli zasłużycie możecie otrzymywać punkty. Pierwszaków proszę o
ustawienie z przodu, za nimi panna Robespierre, która będzie uczęszczała na
drugi rok, a na końcu piątoklasiści. W takiej kolejności będziecie
przydzielani. Zapraszam do Wielkiej Sali. - Kobieta wyszła z pomieszczenie, a
za nią uczniowie. Znaleźli się w pomieszczeniu, w którym uczniowie siedzieli
przy czterech długich stołach, a nauczyciele przy stole ułożonym na
podwyższeniu, prostopadle do uczniowskich stołów. Sufit odzwierciedlał niebo, a
pod nim zawieszone były świece. Pierwszaki zachwycały się głośno, a Nicole
widziała też zachwyt w oczach Laury i wcale jej się nie dziwiła. Widok był
magiczny. Nawet nie zauważyła kiedy tiara zaczęła śpiewać swoją pieśń i kiedy
profesor McGonagall rozpoczęła przydział. Nicole dziwnie się czuła wśród
młodszych dzieci, ale razem z Camile i Vanessą musiały to przeczekać. Wreszcie
gdy skończył się przydział pierwszaków, przyszedł czas na Laurę.
- Teraz zostanie przydzielona Laura Robespierre, która będzie uczęszczać na
drugi rok - powiedziała McGonagall. Gdy Laura usiadła na stołku, Nicole
zacisnęła kciuki. Po chwili tiara wykrzyknęła:
- Gryffindor! - Laura zeszła ze stołka i z uśmiechem skierowała się do stołu Gryfonów.
Gdy przechodziła obok Nicole, ta powiedziała jej:
- Gratuluję, siostra.
- Teraz przyszedł czas na przydział uczniów z piątego roku. - zapowiedziała
McGonagall. - Camile Malfoy. – Tiara ledwo dotknęła głowy blondynki i już
wykrzyknęła:
- Slytherin!
- Nicole Robespierre-Potter - Szmery, które rozległy się przy nazwisku Camile,
teraz nasiliły się. W końcu jak to możliwe, że w szkole pojawiła się krewna
Złotego Chłopca i Zbawiciela Świata. Tymczasem Nicole słyszała głos tiary w
swojej głowie.
- Mmm, panna Potter, czekałam na ciebie pięć lat temu. Tak jak twój brat
pasujesz do Sytherinu. On wybrał inną drogę, ale ty pasujesz tam jeszcze
lepiej. W takim razie, Slytherin! - Ostatnie słowo tiara wykrzyczała na całą
Wielką Salę. I znowu zaczęły się szepty, ale Nicole nie przejmując się tym
popatrzyła w stronę swojego rodzeństwa i wzruszyła ramionami. Według niej nic
się nie stało. Miała nadzieję, że również Harry tak myśli, i że Laura poradzi
sobie sama w nowym miejscu. Nicole jakby nigdy nic usiadła obok Camile, która
odezwała się.
- Ale fajnie, że jesteśmy razem, teraz czekamy tylko na Vanessę, ale pierwszy
jest Sam.
- Samuel Snape - i znowu szepty, okazało się, że przydział nowych uczniów z
piątego roku wywołał mnóstwo emocji. Po chwili do stołu Slytherinu doszła
dwójka nowych uczniów. Czarnowłosy mężczyzna siedzący przy stole nauczycielskim
był wyraźnie dumny ze swoich dzieci, które trafiły do jego domu.
- Ale się cieszę, że znowu jesteśmy razem - cieszyła się Camile.
- Cami, czy ty chcesz mi powiedzieć, że Potter jest twoją przyjaciółką? -
odezwał się Malfoy.
- Draco nie bulwersuj się tak. Nicole jest moją przyjaciółką i nie obchodzi
mnie jak ma na nazwisko ani to kto jest jej bratem. - Camile miała jedną wadę,
mianowicie bardzo szybko się denerwowała.
- Ok, ale uważaj komu ufasz. - Nie czekając na odpowiedź siostry odwrócił się
do Blaisa i Sama i pogrążył się w rozmowie z nimi.
- Nie chcę, abyś się przeze mnie kłóciła z bratem - powiedziała Nicole.
- Niki, daj spokój. On powinien być trochę dojrzalszy, a nie skreślać cię z
powodu twoich więzi rodzinnych. Będzie dobrze. - Camile zamknęła temat i po
chwili trzy przyjaciółki mogły zająć się tym co było na stole, ponieważ
Dumbledore ogłosił początek uczty.
Kolejnego dnia Nicole obudziła
się później niż zwykle, bo dopiero o dziesiątej. Zamiast najpierw się ubrać od
razu wyleciała z pokoju kierując się do sypialni, którą jej brat dzielił z
Ronem. Chciała sprawdzić czy wczorajsze spotkanie z Harrym odbyło się naprawdę,
a nie było jej sennym marzeniem. Gdy weszła do pokoju okazało się, że obecna
jest tam cała młodzież.
- Co tam, misiaki? - zapytała Nicole szczerząc się szeroko i walnęła się na
łóżko Harry'ego, na którym siedział on, razem z bliźniakami. - Co knujecie?
- Zastanawiamy się jak dzisiaj się wywinąć od sprzątania - odpowiedziała jej
Ginny. - A ty co się tak szczerzysz?
- Wyspałam się - powiedziała w momencie, gdy drzwi się otworzyły.
- Cześć dzieciaki. - W drzwiach pojawiła się głowa Remusa. - O Nicole już
wstałaś. Pani Weasley czeka na ciebie ze śniadaniem.
- Już idę - powiedziała czarnowłosa i wstała.
- Tylko może najpierw się ubierz - powiedział mężczyzna, widząc wzrok męskiej
części towarzystwa, oczywiście nie licząc Harry'ego, skierowany na dolną część
pleców dziewczyny. Gdy Nicole zobaczyła niewinne miny chłopaków uśmiechnęła się
tylko i wyszła z pokoju, słysząc jeszcze słowa Freda.
- No i po co kazałeś jej się ubierać.
Tego dnia młodzież nie wywinęła się od sprzątania, ale usłyszeli pocieszającą
nowinę, że zostały tylko dwa pokoje do ogarnięcia, czyli dwa dni sprzątania.
Gdy minęły i te dwa dni młodym zaczęło się nudzić. Nie mieli nic do zrobienia w
kwaterze, a dorośli nie chcieli ich dopuścić do spraw Zakonu i walki z
Voldemortem. Dodatkowo Harry denerwował się coraz bardziej zbliżającym się
procesem. Chłopak bał się, że wyrzucą go z Hogwartu i zabiorą różdżkę.
Domownicy wspierali go jak tylko mogli, ale mimo to nie udało im się odciągnąć
go od najgorszych myśli. W dzień procesu Nicole i Laura wraz z Remusem
ustalili, że pójdą razem z Harrym, aby go wspierać, a potem załatwią sprawę
opieki i nazwiska sióstr Robesspierre. Gdy dotarli do ministerstwa razem z
panem Weasley'em okazało się, że godzina procesu Harry'ego zastała przeniesiona
na wcześniejszą. Na szczęście przybyli na miejsce wcześniej, więc Harry zdążył.
Ledwo, ale zdążył. Pan Weasley skierował się do swojego gabinetu, a Nicole z
Remusem i Laurą czekali na Harry'ego przed salą rozpraw. Zaraz po nich pojawił
się Dumbledore.
- Zaczęło się już? - zapytał tylko Remusa.
- Tak - powiedział Lupin, a dyrektor zaraz zniknął za drzwiami, za którymi
chwilę wcześniej zniknął również Harry.
- Jak dobrze, że przybyliśmy wcześniej - odetchnęła Nicole
- Masz racje, gdyby Harry nie stawił się na przesłuchanie, wyrok i tak, by
zapadł. Wtedy Harry na pewno zostałby wyrzucony ze szkoły - wyjaśnił Remus.
- Wiesz mam wrażenie, że specjalnie przesunęli tą godzinę, mając nadzieję, że
Harry się nie stawi.
- Niestety obawiam się, że tak właśnie jest. - Więcej się nie odezwali.
Niecierpliwie czekali na koniec rozprawy, zastanawiając się jaki będzie wynik.
Wreszcie po godzinie z sali rozpraw zaczęli wychodzić czarodzieje. Między nimi
widać było Dumbledora, który tylko pozdrowił Remusa kiwnięciem głowy i poszedł
w znanym sobie kierunku. Chwilę później z tłumu wyłonił się oszołomiony Harry.
- Udało się - powiedział tylko. Nicole przytuliła go z całej siły.
- Wiedziałam, nie mogli zrobić inaczej. - Gdy dziewczyna wreszcie go puściła,
Remus zobaczył dwa identyczne, szerokie uśmiechy na twarzach bliźniąt.
- To teraz idziemy załatwić sprawę twojego nazwiska, Nicole oraz waszej opieki
- powiedział Lupin do sióstr. Gdy mężczyzna zauważył wychodzącą z sali Amelię
Bones od razu do niej podszedł. - Amelio, jak dobrze, że cię widzę. Przyszedłem
tu w sprawie, o której ostatnio ci mówiłem.
- Witaj Remusie. Chodźmy do mojego gabinetu. Tam na spokojnie porozmawiamy -
powiedziała poważna, wysoka kobieta o krótkich, brązowych włosach. Ruszyła do
windy, a za nią podążał Remus z Nicole, Laurą i Harry'm. Gdy doszli do biura
dyrektora Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Amelia Bones
zaprosiła ich do gabinetu i zamknęła za nimi drzwi. - To teraz, Remusie, możesz
mi powiedzieć dokładnie o co chodzi. Ostatnio ogólnie pytałeś mnie o prawo do
opieki, ale jak mam ci pomóc to musisz mi wytłumaczyć dokładnie jak się sprawy
mają.
- W takim razie chcę ci przedstawić Nicole Robespierre. Jest adoptowaną córką
zmarłego, francuskiego Ministra Magii. Teraz odnalazła ona swoją rodzinę i
chciałaby zmienić nazwisko. Natomiast to - tu wskazał na Laurę - jest Laura
Robespierre. Ona jest przyrodnią siostrą Nicole.
- W takim razie co tu robi pan Potter. - zapytała kobieta.
- Harry jest jej bratem, a ja jestem jej ojcem chrzestnym. Chciałbym zostać
prawnym opiekunem Nicole i Laury.
- W takim razie najpierw potrzebna jest twoja zmiana nazwiska. - Pani Bones
zwróciła się do czarnowłosej. - Jak chcesz się teraz nazywać?
- Nicole Robespierre-Potter.
- Dobrze. W takim razie potrzebuję akta panien Robespierre, również akta pana
Pottera. Tam zapewne będzie wzmianka o siostrze. Będę musiała również rzucić na
ciebie, Nicole, zaklęcie identyfikujące. Ono wskaże kim tak naprawdę jesteś.
Wasze akta dostanę we Francji. Najpierw załatwimy sprawę nazwiska, bo dopiero
to umożliwi nam przyznanie tobie opieki nad dziewczętami. Zatem chodźmy do
Biura Praw Czarodzieja i Człowieka. - Kobieta była bardzo konkretna,
stwierdziła w duchu Nicole. Po chwili wszyscy znaleźli się pod drzwiami
odpowiedniego gabinetu. Amelia zapukała i po usłyszeniu "Proszę",
weszła, a za nią reszta.
- Davidzie, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytała kobieta.
- Oczywiście, że nie, pani Amelio. Co was wszystkich do mnie sprowadza? -
zapytał mężczyzna, nazwany Davidem.
- Ta oto panna chciałaby zmienić nazwisko.
- Jest jakiś konkretny powód? - zapytał mężczyzna.
- Nicole odnalazła biologiczną rodzinę, po stracie rodziców, którzy ją
zaadoptowali. Chciałaby połączyć obie rodziny, więc postanowiła nazwać się
obiema nazwiskami. Potem jej ojciec chrzestny chciałby zostać opiekunami panny
Nicole i panny Laury.
- Jak rozumiem pan Potter jest tą odnalezioną rodziną, a pan...? - David
spojrzał pytająco na Remusa.
- Remus Lupin - przedstawił się.
- Jest pan jej ojcem chrzestnym.?
- Wszystko się zgadza Davidzie. - powiedziała Amelia. - Pokażesz nam akta panny
Potter?
- Oczywiście. Accio.- skierował różdżkę w stronę wielkiej szafy na całą ścianę
i po chwili wyleciały z niej odpowiednie akta. Amelia wzięła do ręki te
należące do Nicole i zaczęła czytać.
NICOLE LILIEN POTTER
DATA URODZENIA: 31 LIPCA 1980r.
MIEJSCE URODZENIA: LONDYN, ANGLIA
MATKA: LILIEN EVA POTTER z domu EVANS
OJCIEC: JAMES CHARLUS POTTER
MATKA CHRZESTNA: BRAK
OJCIEC CHRZESTNY: REMUS JOHN LUPIN
BRAT: HARRY JAMES POTTER
DATA ŚMIERCI: PRAWDOPODOBNIE 31 PAŹDZIERNIKA 1981r. (CIAŁO NIE ZOSTAŁO
ODNALEZIONE)
- Twoje akta są krótkie, ponieważ według nich zmarłaś razem z rodzicami, ale
jak załatwię francuskie akta to połączymy je w jedne i pomyłka zostanie
naprawiona. Teraz, musimy rzucić na ciebie zaklęcie identyfikujące, a potem
sprawdzić z danymi z tych akt. Usiądź – nakazała. - Pod wpływem zaklęcia
zamroczy cię i na chwilę stracisz przytomność - powiedziała kobieta do Nicole,
która usiadła na wolnym krześle. David wziął różdżkę do ręki i rzucił zaklęcie
- Identificatio. - Nicole rzeczywiście straciła przytomność, jednak gdy
mężczyzna zakończył zaklęcie dziewczyna ją odzyskała. - Amelio możesz pisać -
zwrócił się do kobiety. - Nicole Robespierre, data urodzenia 31 lipca 1980r.,
miejsce urodzenia Londyn, Anglia, biologiczni rodzice Lily Potter z domu Evans
oraz James Potter, adopcyjni rodzice Danielle Robespierre z domu Arcenau oraz
Jacob Robespierre, brat Harry Potter, przyrodnia siostra Laura Robespierre,
miejsce zamieszkania Robespierre Manoir w Saint Paul de Vence we Francji. To
wszystko.
- To wszystkie potrzebne nam informacje, więc teraz sprowadzę twoje akta z
Francji - Pani Bones zwróciła się do Nicole. - Przygotuję wszystko, aby Remus
mógł zostać waszym opiekunem. Na razie to wszystko. Remusie zawiadomię cię
kiedy możecie się tu znowu zjawić, aby dopełnić wszystkich formalności.
- Dziękuję ci Amelio. To my idziemy - pożegnali się z urzędnikami ministerstwa
i wrócili na Grimmauld Place 12.
Tam wszyscy z niecierpliwością czekali na wieści o Harrym. Gdy dowiedzieli się,
że Harry nie został wyrzucony damska część towarzystwa wyściskała go mocno, a
męska tylko pogratulowała. Wieczorem pani Weasley urządziła małe przyjęcie z
tej okazji, na którym pojawiła się nieduża część zakonu oraz wszyscy domownicy.
W trakcie przyjęcia Nicole porwała Harry'ego do swojego pokoju.
- Wiem, że nie powinnam cię wyrywać z własnej imprezy, ale mam coś dla ciebie.
Miał to być prezent urodzinowy, ale niestety nie mogłam ci go wysłać wtedy,
potem jak się pojawiłeś zapomniałam i tak wyszło. W każdym razie teraz ci to
daję. - Nicole sięgnęła na biurko po zdjęcie i wręczyła je Harry'emu. -
Wszystkiego najlepszego, braciszku. - Przyglądała się chłopakowi, który
wpatrywał się w ruchome zdjęcie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Po chwili
przeczytał również dedykację napisaną przez Nicole. Dziewczyna była niepewna,
nie wiedziała, czy Harry'emu spodoba się tak skromny prezent.
- Dostałam je od Remusa. Skopiowałam i teraz mamy po jednym. Wiem, że to tylko
zdjęcie, ale nie wiedziałam co mogłabym ci kupić i... - zaczęła się tłumaczyć,
aż Harry jej przerwał.
- To najlepszy prezent jaki dostałem. Dziękuję - powiedział Harry i ją
przytulił. - Odzyskałem rodzinę i za to ci dziękuję - wyszeptał.
- Nie ma sprawy braciszku. A teraz chodź na tę imprezę.
Następnego dnia po poważnej rozmowie z Laurą, Nicole powiedziała Remusowi, że
chciałyby się przenieść do Hogwartu. Mężczyzna obiecał, że przekaże
Dumbledorowi informację o nowych uczennicach. Już trzy dni później cała
młodzież, łącznie z Nicole i Laurą, dostała listy ze szkoły z listą książek.
Okazało się również, że Hermiona i Ron zostali prefektami w Gryffindorze. Tego
samego dnia Remus dostał list od Amelii Bones z prośbą, aby przybył do Ministerstwa
z Nicole i Laurą. Gdy pojawili się na miejscu kobieta od razu zaprowadziła ich
do gabinetu Davida. Tam mężczyzna czekał na nich ze stosem papierów i
tymczasową opiekunką dziewczyn. Siostry szeroko się uśmiechnęły na widok ich
niani.
- Witam państwa - przywitał się urzędnik. - Może od razu przejdę do rzeczy.
Porównaliśmy dane z twoich akt, do tych, które uzyskaliśmy dzięki zaklęciu
identyfikującego, Nicole. Oczywiście informacje pokrywają się. Sporządziłem
wniosek o zmianę nazwiska, musisz go tylko podpisać. To będzie wszystko jeśli
chodzi o zmianę twoich danych.
- To gdzie mam podpisać? - zapytała Nicole.
- Tutaj. - wskazał na kartkę leżącą na wierzchu.
Gdy Nicole ujrzała swój nowy podpis na wniosku wiedziała, że to jest jeden z
ważniejszych momentów w jej życiu.
- Dzięki temu połączyłaś więzami rodzinnymi ród Potter'ów i ród Robespierre'ów.
- Mężczyzna uśmiechnął się do niej. - A teraz kwestia opiekuna. Skoro Nicole
skończyła 15 lat ma prawo wskazać, bądź nie zgodzić się na wskazanego opiekuna.
Więc jaka jest twoja decyzja? - zapytał.
- Chcę, aby opiekunem moim i Laury został Remus Lupin. Ale chciałybyśmy
również, po tym jak skończę 17 lat, abym to ja była opiekunem Laury. - Kilka
dni wcześniaj dziewczyny dokładnie obgadały tę kwestie i zdecydowały, że tak
będzie najlepiej.
- Dobrze w takim razie, zaraz naniosę poprawkę na wniosek o przyznanie opieki,
dotyczącą tej kwestii i poproszę o podpisy madame Fabienne, pana Lupina oraz
waszych, dziewczyny. - David machnął różdżką na kolejną kartką i po chwili
wszyscy podpisywali się pod wnioskiem.
Gdy wszystkie formalności zostały dopełnione Remus podziękował Amelii i
Davidowi za pomoc, a dziewczyny pogrążyły się w rozmowie ze swoją dotychczasową
nianią. Okazało się, że kwestia morderstwa państwa Robespierre nie została
jeszcze rozwiązana, jednak dziewczyny miały nadzieję, że wkrótce ta sprawa
zostanie wyjaśniona.
***
Mam nadzieję, że się podoba. Już
niedługo młodzież wyjeżdża do Hogwartu, więc będzie ciekawie. Jak zwykle proszę
o komentarze.
AniaXXX
Syriusz, gdy zobaczył swojego
chrześniaka, jeszcze zaskoczonego, wraz z idącą obok niego Nicole uśmiechniętą
od ucha do ucha, cieszył się jak dziecko. Teraz był pewny, że się dogadają. W
następnej chwili ściskał mocno Harry'ego. Jak on tęsknił za tym chłopakiem i
jak żałował, że nie może stworzyć mu prawdziwej rodziny. Teraz młody Potter
miał siostrę i wszystko miało się ułożyć.
- No już, siadajcie. Kolacja na stole - powiedziała pani Weasley. - Harry,
kochaneczku, zrobiłam ci miejsce obok Nicole, siadaj, na pewno jesteś głodny.
- Dobrze, pani Weasley.
Okazało się, że na kolacji została spora część Zakonu, między innymi Tonks i
Alastor Moody - były auror. Gdy wszyscy siadali do stołu, zaczął się hałas i
harmider. Bliźniacy zaczęli rozmowę z Mundungusm Fletcherem, drobnym
złodziejaszkiem, o swoich nowych pomysłach na rozkręcenie biznesu. Pani Weasley
krzywo na nich patrzyła, ale w końcu dała im spokój i zaczęła rozmowę ze swoim
mężem. Hermiona, Ginny i Tonks śmiały się z czegoś co powiedziała najstarsza, a
Ron rozmawiał z Billem. Ogólnie rzecz biorąc było głośno. Zarówno Nicole jak i
Harry chcieli być teraz sami, by spokojnie dowiedzieć się czegoś o sobie, by
poznać się lepiej. Syriusz i Remus patrzyli na czarnowłose rodzeństwo, które
mimo głodu grzebało w swoich talerzach. Obydwaj wiedzieli, że te dzieciaki
muszą nadrobić stracony czas, dlatego Syriusz siedzący naprzeciwko młodych
Potterów nachylił się i powiedział cicho:
- Jak szybciej zjecie, to szybciej będziecie mogli wyjść. - Nicole i Harry
spojrzeli na siebie z uśmiechem i zaczęli normalnie jeść.
Wreszcie zrobiło się w miarę cicho, bo każdy bardziej zainteresował się zawartością
talerza, niż rozmowami. Wtedy rozległ się oburzony głos Freda.
- George, wiesz, że nie jesteśmy już jedynymi bliźniakami w tym domu?! - Każdy
spojrzał na niego jak na wariata. O co mu chodzi?
- O cholera, masz racje. - potwierdził George patrząc na Harry'ego i Nicole.
Kuchnia zatrzęsła się od śmiechu, gdy cała reszta zrozumiała o co im chodzi.
- Ale macie zapłon - stwierdziła Ginny, a dwójka omawianych wymknęła się z
kuchni. - A gdzie oni poszli?
- Właśnie. Przecież tak mało zjedli, będą głodni - zaczęła lamentować pani
Weasley.
- Molly daj spokój. Przecież Harry i Nicole muszą sobie sporo wyjaśnić, poznać
się - powiedział Remus.
- Och, no dobrze.
Tymczasem Harry i Nicole zamknęli się w wolnym pokoju. Usiedli na fotelach i
patrzyli na siebie w ciszy. Nie była to uciążliwa cisza, ale wreszcie została
przerwana przez Nicole.
- Opowiedz mi coś o sobie. Wiem tylko, że wychowywałeś się u swojego wujostwa,
i że uczysz się w Hogwarcie, a chciałabym wiedzieć więcej.
- Powiem ci wszystko co będziesz chciała wiedzieć, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Odwdzięczysz się tym samym.
- Umowa stoi - zgodziła się ze śmiechem Nicole. - A teraz mów. - Harry chcąc,
nie chcąc musiał zacząć mówić.
- Do jedenastych urodzin nie miałem pojęcia, że jestem czarodziejem.
Dursleyowie wmawiali mi, że nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, o
tobie nigdy nie wspominali, więc albo nie wiedzieli, albo Dumbledore im
zabronił. W jedenaste urodziny przybył do nas Hagrid, powiedział mi prawdę i
zabrał na zakupy, wcześniej dorabiając Dudley'owi świński ogon. - Harry
uśmiechnął się do swoich wspomnień, a Nicole szczerze się zaśmiała. - Potem
wyjechałem na pierwszy rok do Hogwartu. W pociągu poznałem Rona i Hermionę. -
Harry zaczął jej opowiadać, każdą przygodę, którą przeżył ze swoimi
przyjaciółmi. W niektórych momentach Nicole nie mogła powstrzymać śmiechu, a w
innych rozszerzała oczy z przerażenia, ale nie przeszkadzała bratu w opowieści.
- No i po czwartym roku znowu wróciłem do Dursley'ów, a teraz jestem tu -
zakończył.
- A co działo się przez ten miesiąc? - zapytała dziewczyna.
- Nudziłem się niemiłosiernie, aż wreszcie ktoś pomyślał, że brakuje mi
rozrywki i wysłał dementorów do Little Whinging, dzięki czemu teraz grozi mi
wywalenie z Hogwartu - odpowiedział gorzko.
- Nawet tak nie myśl. Przez te trzy dni Hermiona przeryła cały Kodeks
Czarodziejów, nie mogą cię wyrzucić i nie zrobią tego - oznajmiła z zapałem
Nicole, na co Harry uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
- Teraz twoja kolej - rzekł chłopak.
- Adoptowali mnie Robespierre'owie. Jest to jeden z najstarszych rodów
francuskich. Ojciec był Ministrem Magii, a mama wzięła na siebie rozmaite akcje
charytatywne. Oni zginęli pół roku temu na wystąpieniu świątecznym. - Nadal
ciężko było mówić o śmierci rodziców, w jej głosie Harry słyszał smutek.
- Brakuje ci ich - stwierdził.
- Jak cholera. Wiesz, mimo tego, że nie byłam ich biologicznym dzieckiem, tak
jak Laura, to nie robili między nami różnic. Dla taty zawsze byliśmy małymi
księżniczkami, a z mamą zawsze mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Gdy miałam
siedem lat zapytałam ich czemu cała rodzina ma jasne włosy, a ja czarne.
Powiedzieli mi wtedy, że jestem adoptowana, ale nie wiedzą kim są moi
biologiczni rodzice. Zapewnili mnie wtedy, że nie ważne są więzy krwi, ale to,
że kochają mnie tak samo jak Laurę. A Laura, która miała wtedy trzy latka,
podeszła do mnie i powiedziała, że nie ważne, że moje włosy są czarne, ona i
tak mnie kocha, potem naśladowała mnie we wszystkim. Już wtedy wiedziałam, że
to moja prawdziwa rodzina, to oni wychowali mnie i to dzięki nim jestem jaka
jestem. Nie chcę, żebyś myślał, że Potterowie nic dla mnie nie znaczyli, ale po
prostu przyzwyczaiłam się do myśli, że nie żyją i nie przywiązywałam do tego
zbytniej uwagi, bo po prostu miałam rodzinę. Ostatnio jak rozmawiałam z Laurą,
powiedziałam jej, że chciałabym, abyś wychował się z nami, abyśmy cały czas
byli rodziną. Niestety tak się nie stało.
- To nie szkodzi na przeszkodzie, abyśmy teraz stworzyli rodzinę.
- Dziękuję ci - powiedziała i przytuliła się do swojego brata. - Nie będziesz
miał mi za złe, że to Robespierre'ów będę nazywała rodzicami?
- Nie. Teraz będziemy tworzyli trójkę rodzeństwa. Ty, ja i Laura. Będzie
dobrze. - Po tych słowach Nicole ścisnęła go jeszcze mocniej. Gdy już usiedli
Harry odezwał się. - Jeszcze musisz mi powiedzieć jak wyglądała twoja nauka w
Beauxbatons.
- W Beauxbatons nie jesteśmy podzieleni na domy. Tam w jednej wieży mieszkają
dziewczyny, a w drugiej chłopaki. Na zajęciach też jesteśmy podzieleni na płeć.
Dwie drużyny quidditcha są damskie, a dwie męskie. Zawsze mamy najlepszą frajdę
jak uda nam się skopać tyłki chłopakom - zaśmiała się Nicole.
- Grasz w Quidditcha? - zapytał Harry.
- Pewnie, przecież to najlepsza gra jaką wymyślili czarodzieje. Jestem
szukającą - pochwaliła się.
- Musimy kiedyś razem zagrać, też jestem szukającym. - Kolejne pół godziny
gadali o quidditchu, aż Harry znowu wszedł na poważniejsze tematy. - We
wrześniu wracasz do Francji?
- Właściwie to chciałam się przenieść do Hogwartu, ale decyzję chciałam podjąć
dopiero po poznaniu ciebie, no i jeszcze muszę pogadać z Młodą. Tak naprawdę,
gdy dowiedziałam się o tobie, to Laura zaproponowała mi przeniesienie do
Anglii, oczywiście razem z nią. Zdziwiłam się, bo przecież Francja to jej kraj,
ale ona mówi, że dzięki przeprowadzce do Anglii oderwie się chociaż trochę od
śmierci rodziców.
- Chciałbym, abyś przeniosła się do Hogwartu. - Zwykłe zdanie, a ile radości
przyniosło dziewczynie. Cieszyła się, że Harry ją zaakceptował. Jednak po
chwili uśmiech zastąpiła niepewność.
- Jeszcze pozostaje kwestia mojego nazwiska. Ja... ja chciałabym nazywać się Robespierre-Potter.
Co ty na to?
- Nicole Robespierre-Potter. Ładnie. - Tym samym rozwiązali najważniejsze
kwestie. Rozmawiali jeszcze długo, do momentu, gdy jednogłośnie stwierdzili, że
są śpiący. Jak się okazało była już 2:00 w nocy, więc rozeszli się do swoich
pokoi. Gdy Nicole weszła do pokoju Laura się przebudziła.
- I jak? – zapytała.
- Dobrze. Dużo się o nim dowiedziałam i teraz naprawdę musi być dobrze, ale
teraz śpij. Pogadamy jutro, a właściwie dzisiaj, ale później. Dobranoc.
- Cieszę się, że jesteś
szczęśliwa. Dobranoc. - Nicole uśmiechnęła się delikatnie. Wsparcie jakie miała
w Laurze niesamowicie jej pomagało.
***
Miłego czytania. Nadal czekam na
komentarze.
AniaXXX