środa, 3 września 2014

Rozdział 1


- Niki, mamy do pogadania. - Czarnowłosa dziewczyna usłyszała delikatny głos swoich dwóch przyjaciółek.
- Chodźcie gdzieś, gdzie będzie ciszej. - Wyszły z sypialni dziewcząt z czwartego roku i skierowały się do pustej klasy. - Co się stało?
- Dostałyśmy wiadomość od rodziców. - odezwała się blondynka - I moi i ojciec Vane przenoszą nas do Hogwartu. - Po tych słowach zaległa cisza.
- Dlaczego teraz? - zapytała Nicole. Zanim odpowiedziały rzuciły na klasę zaklęcie przeciw podsłuchiwaniu.
- Voldemort wrócił. Ojciec boi się o nas. Zresztą tak jak mama Cami. Nie chcą abyśmy uczyły się, aż we Francji. W Hogwarcie tata ma mieć cały czas na nas oko. Przenieś się z nami, proszę.
- Nie mogę, nie zostawię tu Laury, szczególnie teraz po śmierci naszych rodziców. Jej kraj to Francja, nie mogę też od tak prosić ją o przeniesienie się do Anglii. Pozostaje też kwestia tego kto będzie naszym opiekunem. Na razie na tymczasowego opiekuna wyznaczona jest nasza niania.
- Przykro mi Nicole. - Po tych słowach wszystkie trzy padły sobie w ramiona.
Tak właśnie wielka, czteroletnia przyjaźń miała się zakończyć. Czarnowłosa, ładnie opalona Nicole Robespierre cztery lata temu w powozie, który kierował ją do Akademi Magii Beauxbatons poznała blondwłosą Camile Malfoy i również czarnowłosą, lecz o jasnej cerze Vanessę Snape. To co je łączyło to było to, że każda z nich była Angielką oraz to, że wszystkie wyrosły na śliczne, wysokie dziewczyny. Camile ma brata bliźniaka uczącego się w Hogwarcie, jej rodzina należy do angielskiej arystokracji. Vanessa również ma brata bliźniaka, on jednak uczy się w Durmstrangu, ale od września i on ma się przenieść do Hogwartu, gdzie uczy ich ojciec. Nicole natomiast gdy miała roczek została adoptowana przez francuskiego ministra magii. Niestety wraz z żoną zginęli sześć miesięcy wcześniej, zostawiając dwie córki - jedenastoletnią Laurę, która była ich biologicznym dzieckiem, i czternastoletnią Nicole. Starsza siostra nie wiedziała kim są jej biologiczni rodzice, wiedziała jedynie, że nie żyją. Zawsze gdy o nich myślała wyobrażała sobie mężczyznę i kobietę o czarnych włosach bez twarzy.
- Nie będzie tak źle. Przecież będziemy do siebie pisać. Zresztą wreszcie będziecie blisko swoich braci, zawsze za nimi tęsknicie. Ja zostanę tu z Laurą i jakoś damy sobie razem radę.
- Jak Laura daje sobie radę po tym wszystkim? - zapytała Vane.
- Brakuje jej rodziców, mi też, ale staram się tego po sobie nie pokazywać. Młoda od pół roku przestała się śmiać, w ogóle cały chodzi przygnębiona. Mam nadzieje, że w wakacje to się zmieni, nie wiem tylko jak zareaguje na nasz dom. Nie była tam od pogrzebu. Dobrze, że tymczasową opiekę nad nami ma nasza niania, bo gdyby to był ktoś kogo nie znamy to Laura mogłaby zamknąć się w sobie. Ja się boję, że ten cały zamach na francuskie władze mógł nie skończyć się na zabiciu rodziców. Przecież mogą chcieć wykończyć całą naszą rodzinę. Z tego co wiem to dostaniemy aurorów do ochrony, więc nie powinniśmy się bać. - Rodzice Nicole i Laury zginęli na świątecznym wystąpieniu postrzeleni z mugolskiej broni. Nikt nie wiedział kto to zrobił i dlaczego.
- Nawet tak nie mów, złapią wreszcie zabójców waszych rodziców. W końcu jakby nie patrzeć to sprawa państwowa. - stwierdziła Cami. Blondynka miała racje, w końcu Jakob Robespierre był lubianym ministrem magii, a jego żona, Danielle, bardzo często udzielała się w rozmaitych akcjach charytatywnych, przez co francuska społeczność również bardzo ją polubiła.
- Pewnie tak, ale teraz to nie ważne. Trzeba iść spać, bo jutro jest wasz ostatni dzień w tej szkole.

- Masz racje Niki. Idziemy spać.

3 komentarze:

  1. Bardzo fajna notka! Już mnie zaciekawiłaś i wiem, że będę to czytać (jeśli reszta nie będzie zboczona!).

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Czy można się gdzieś z tobą skontaktować? Mam ważną sprawę

    OdpowiedzUsuń