niedziela, 26 października 2014

Rozdział 9


Syriusz, gdy zobaczył swojego chrześniaka, jeszcze zaskoczonego, wraz z idącą obok niego Nicole uśmiechniętą od ucha do ucha, cieszył się jak dziecko. Teraz był pewny, że się dogadają. W następnej chwili ściskał mocno Harry'ego. Jak on tęsknił za tym chłopakiem i jak żałował, że nie może stworzyć mu prawdziwej rodziny. Teraz młody Potter miał siostrę i wszystko miało się ułożyć.
- No już, siadajcie. Kolacja na stole - powiedziała pani Weasley. - Harry, kochaneczku, zrobiłam ci miejsce obok Nicole, siadaj, na pewno jesteś głodny.
- Dobrze, pani Weasley.
Okazało się, że na kolacji została spora część Zakonu, między innymi Tonks i Alastor Moody - były auror. Gdy wszyscy siadali do stołu, zaczął się hałas i harmider. Bliźniacy zaczęli rozmowę z Mundungusm Fletcherem, drobnym złodziejaszkiem, o swoich nowych pomysłach na rozkręcenie biznesu. Pani Weasley krzywo na nich patrzyła, ale w końcu dała im spokój i zaczęła rozmowę ze swoim mężem. Hermiona, Ginny i Tonks śmiały się z czegoś co powiedziała najstarsza, a Ron rozmawiał z Billem. Ogólnie rzecz biorąc było głośno. Zarówno Nicole jak i Harry chcieli być teraz sami, by spokojnie dowiedzieć się czegoś o sobie, by poznać się lepiej. Syriusz i Remus patrzyli na czarnowłose rodzeństwo, które mimo głodu grzebało w swoich talerzach. Obydwaj wiedzieli, że te dzieciaki muszą nadrobić stracony czas, dlatego Syriusz siedzący naprzeciwko młodych Potterów nachylił się i powiedział cicho:
- Jak szybciej zjecie, to szybciej będziecie mogli wyjść. - Nicole i Harry spojrzeli na siebie z uśmiechem i zaczęli normalnie jeść.
Wreszcie zrobiło się w miarę cicho, bo każdy bardziej zainteresował się zawartością talerza, niż rozmowami. Wtedy rozległ się oburzony głos Freda.
- George, wiesz, że nie jesteśmy już jedynymi bliźniakami w tym domu?! - Każdy spojrzał na niego jak na wariata. O co mu chodzi?
- O cholera, masz racje. - potwierdził George patrząc na Harry'ego i Nicole. Kuchnia zatrzęsła się od śmiechu, gdy cała reszta zrozumiała o co im chodzi.
- Ale macie zapłon - stwierdziła Ginny, a dwójka omawianych wymknęła się z kuchni. - A gdzie oni poszli?
- Właśnie. Przecież tak mało zjedli, będą głodni - zaczęła lamentować pani Weasley.
- Molly daj spokój. Przecież Harry i Nicole muszą sobie sporo wyjaśnić, poznać się - powiedział Remus.
- Och, no dobrze.
Tymczasem Harry i Nicole zamknęli się w wolnym pokoju. Usiedli na fotelach i patrzyli na siebie w ciszy. Nie była to uciążliwa cisza, ale wreszcie została przerwana przez Nicole.
- Opowiedz mi coś o sobie. Wiem tylko, że wychowywałeś się u swojego wujostwa, i że uczysz się w Hogwarcie, a chciałabym wiedzieć więcej.
- Powiem ci wszystko co będziesz chciała wiedzieć, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Odwdzięczysz się tym samym.
- Umowa stoi - zgodziła się ze śmiechem Nicole. - A teraz mów. - Harry chcąc, nie chcąc musiał zacząć mówić.
- Do jedenastych urodzin nie miałem pojęcia, że jestem czarodziejem. Dursleyowie wmawiali mi, że nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, o tobie nigdy nie wspominali, więc albo nie wiedzieli, albo Dumbledore im zabronił. W jedenaste urodziny przybył do nas Hagrid, powiedział mi prawdę i zabrał na zakupy, wcześniej dorabiając Dudley'owi świński ogon. - Harry uśmiechnął się do swoich wspomnień, a Nicole szczerze się zaśmiała. - Potem wyjechałem na pierwszy rok do Hogwartu. W pociągu poznałem Rona i Hermionę. - Harry zaczął jej opowiadać, każdą przygodę, którą przeżył ze swoimi przyjaciółmi. W niektórych momentach Nicole nie mogła powstrzymać śmiechu, a w innych rozszerzała oczy z przerażenia, ale nie przeszkadzała bratu w opowieści. - No i po czwartym roku znowu wróciłem do Dursley'ów, a teraz jestem tu - zakończył.
- A co działo się przez ten miesiąc? - zapytała dziewczyna.
- Nudziłem się niemiłosiernie, aż wreszcie ktoś pomyślał, że brakuje mi rozrywki i wysłał dementorów do Little Whinging, dzięki czemu teraz grozi mi wywalenie z Hogwartu - odpowiedział gorzko.
- Nawet tak nie myśl. Przez te trzy dni Hermiona przeryła cały Kodeks Czarodziejów, nie mogą cię wyrzucić i nie zrobią tego - oznajmiła z zapałem Nicole, na co Harry uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
- Teraz twoja kolej - rzekł chłopak.
- Adoptowali mnie Robespierre'owie. Jest to jeden z najstarszych rodów francuskich. Ojciec był Ministrem Magii, a mama wzięła na siebie rozmaite akcje charytatywne. Oni zginęli pół roku temu na wystąpieniu świątecznym. - Nadal ciężko było mówić o śmierci rodziców, w jej głosie Harry słyszał smutek.
- Brakuje ci ich - stwierdził.
- Jak cholera. Wiesz, mimo tego, że nie byłam ich biologicznym dzieckiem, tak jak Laura, to nie robili między nami różnic. Dla taty zawsze byliśmy małymi księżniczkami, a z mamą zawsze mogliśmy rozmawiać o wszystkim. Gdy miałam siedem lat zapytałam ich czemu cała rodzina ma jasne włosy, a ja czarne. Powiedzieli mi wtedy, że jestem adoptowana, ale nie wiedzą kim są moi biologiczni rodzice. Zapewnili mnie wtedy, że nie ważne są więzy krwi, ale to, że kochają mnie tak samo jak Laurę. A Laura, która miała wtedy trzy latka, podeszła do mnie i powiedziała, że nie ważne, że moje włosy są czarne, ona i tak mnie kocha, potem naśladowała mnie we wszystkim. Już wtedy wiedziałam, że to moja prawdziwa rodzina, to oni wychowali mnie i to dzięki nim jestem jaka jestem. Nie chcę, żebyś myślał, że Potterowie nic dla mnie nie znaczyli, ale po prostu przyzwyczaiłam się do myśli, że nie żyją i nie przywiązywałam do tego zbytniej uwagi, bo po prostu miałam rodzinę. Ostatnio jak rozmawiałam z Laurą, powiedziałam jej, że chciałabym, abyś wychował się z nami, abyśmy cały czas byli rodziną. Niestety tak się nie stało.
- To nie szkodzi na przeszkodzie, abyśmy teraz stworzyli rodzinę.
- Dziękuję ci - powiedziała i przytuliła się do swojego brata. - Nie będziesz miał mi za złe, że to Robespierre'ów będę nazywała rodzicami?
- Nie. Teraz będziemy tworzyli trójkę rodzeństwa. Ty, ja i Laura. Będzie dobrze. - Po tych słowach Nicole ścisnęła go jeszcze mocniej. Gdy już usiedli Harry odezwał się. - Jeszcze musisz mi powiedzieć jak wyglądała twoja nauka w Beauxbatons.
- W Beauxbatons nie jesteśmy podzieleni na domy. Tam w jednej wieży mieszkają dziewczyny, a w drugiej chłopaki. Na zajęciach też jesteśmy podzieleni na płeć. Dwie drużyny quidditcha są damskie, a dwie męskie. Zawsze mamy najlepszą frajdę jak uda nam się skopać tyłki chłopakom - zaśmiała się Nicole.
- Grasz w Quidditcha? - zapytał Harry.
- Pewnie, przecież to najlepsza gra jaką wymyślili czarodzieje. Jestem szukającą - pochwaliła się.
- Musimy kiedyś razem zagrać, też jestem szukającym. - Kolejne pół godziny gadali o quidditchu, aż Harry znowu wszedł na poważniejsze tematy. - We wrześniu wracasz do Francji?
- Właściwie to chciałam się przenieść do Hogwartu, ale decyzję chciałam podjąć dopiero po poznaniu ciebie, no i jeszcze muszę pogadać z Młodą. Tak naprawdę, gdy dowiedziałam się o tobie, to Laura zaproponowała mi przeniesienie do Anglii, oczywiście razem z nią. Zdziwiłam się, bo przecież Francja to jej kraj, ale ona mówi, że dzięki przeprowadzce do Anglii oderwie się chociaż trochę od śmierci rodziców.
- Chciałbym, abyś przeniosła się do Hogwartu. - Zwykłe zdanie, a ile radości przyniosło dziewczynie. Cieszyła się, że Harry ją zaakceptował. Jednak po chwili uśmiech zastąpiła niepewność.
- Jeszcze pozostaje kwestia mojego nazwiska. Ja... ja chciałabym nazywać się Robespierre-Potter. Co ty na to?
- Nicole Robespierre-Potter. Ładnie. - Tym samym rozwiązali najważniejsze kwestie. Rozmawiali jeszcze długo, do momentu, gdy jednogłośnie stwierdzili, że są śpiący. Jak się okazało była już 2:00 w nocy, więc rozeszli się do swoich pokoi. Gdy Nicole weszła do pokoju Laura się przebudziła.
- I jak? – zapytała.
- Dobrze. Dużo się o nim dowiedziałam i teraz naprawdę musi być dobrze, ale teraz śpij. Pogadamy jutro, a właściwie dzisiaj, ale później. Dobranoc.

- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. Dobranoc. - Nicole uśmiechnęła się delikatnie. Wsparcie jakie miała w Laurze niesamowicie jej pomagało.

***
Miłego czytania. Nadal czekam na komentarze.
AniaXXX

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział, mam nadzieję, że z okazji końca wakacji rozdział pojawi się w poniedziałek. Aż się prosi, by koniec wakacji w opowiadaniu stał się końcem rzeczywistych wakacji.

    OdpowiedzUsuń